Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

23 → last chance

━━━━━ ♡ ━━━━━

𝗟𝗔𝗦𝗧 𝗖𝗛𝗔𝗡𝗖𝗘
CHAPTER TWENTY-THREE

━━━━━ ♡ ━━━━━

Pearl rozejrzała się po korytarzu, zastanawiając się nad testem z algebry, który dopiero co napisała, mając nadzieje, że dobrze jej poszło i odłożyła zbędne podręczniki czy karty pracy do szafki. Niepodal znajdowała się szafka Santany i Kurta, ale dwójki nie było i szatynka zaczęła się zastanawiać kiedy do niej dołączą. Chodzili razem na trygoometrię i ich sala znajdowała się w zupełnie innym miejscu w szkole i zawsze wpadali na siebie po drodze, aby razem udać się na angielski, a później już na lunch. Przypuszczała jednak, że dwójka musiała zatrzymać się po drodze w toalecie, więc zamknęła swoją szafkę i po poprawieniu sobie na ramieniu torby, przycisnęła mocniej podręcznik do angielskiego i ruszyła przed siebie. Tamtego dnia była trochę wybita z rytmu przez problemy młodszych braci w szkole, co tak naprawdę tylko dołożyło jej zmartwień. Adam obiecał jej, że się tym zajmie i porozmawia z wychowacą, ale jakoś nie była co do tego przekonana, bo przecież sam w oczach niektórych wciąż uchodził za dziecko. Pomimo tego, że był już pełnoletni, studiował i pracował, zarabiając nie tylko na siebie, ale i na swoje rodzeństwo. 

— Pearl — Usłyszała za sobą, przez co zamarła i obróciła się na pięcie. Nie słyszała nigdy takiej barwy głosu, przez co spięła się, bo nie wiedziała, o co chodzi i już wystraszyła się, że być może był to jakiś nauczyciel, którego nie znała, a który chciał jej coś zarzucić, ale jednak był to jakiś inny nastolatek. Miał burzę loków na głowie, a w dłoniach obracał pałeczki do perkusji. - Um, hej, mogę zająć ci chwilę? - dodał tylko, zapominając chyba o tym, że się nie znali, a ona zaczynała się stresować tym, czego od niej mógł chcieć.

- A kim jesteś? - spytała niepewnie, nie ruszając się z miejsca. Chłopak uderzył się z otwartej dłoni w czoło, a później schował pałeczki do kieszeni spodni, które zsuwały mu się z bioder i odciągnął ją na bok, aby nikt nie zwracał na nich uwagi. Jednak w szkole takiej jak tamta to i tak było małoprawdopodobne. Każdy zazwyczaj był skupiony na sobie i jeśli nic się nie działo, co wymusiłoby na uczniach zatrzymanie się i zorientowanie w sytuacji, to było małoprawdopodobne, żę cokolwiek zauważą. Była to jedna z nielicznych rzeczy jakie Pearl ceniła w placówce. A drugą było to, że jednak nauczyciele nie pozostawiali bierni, gdy już coś się stało. Hemmings był na to dobrym przykładem. 

— Nazywam się Ashton, wiem, że możesz mnie nie znać, ale chciałem z tobą pogadać. To ważne — odpowiedział, gdy schowali się razem w jednej z wnęk, z daleka od reszty. Pearl trochę to zaniepokoiło, bo przeczuwała już co się święci. Samo to imię sprawiło, że zdała sobie sprawę z tego, że musiało chodzić o Hemmingsa. Kiedyś tylko raz czy dwa wspomniał jej o swoim kumplu, który grał na perkusji i był w tym całkiem niezły. Domyśliła się już, że to musiał być on i nagle wszystkie puzzle zaczęły do siebie pasować.

— Domyślam się już, co chcesz powiedzieć, ale naprawdę nie mam na to czasu. Luke... on wybrał to, co dla niego najlepsze. I to nie była moja pomoc, ani kogokolwiek innego — powiedziała, co może nie było miłe, ale chciała postawić tę sprawę jasno. — Nie chcę być niemiła, ani w jakiś sposób naskakiwać na ciebie, ale... Ja też mam już tego dość. Mam swoje problemy i chociaż bardzo bym chciała, to nie mogę do nich dołożyć jeszcze tych, które należą do niego, bo całe moje życie się posypie. A uwierz mi, że ktoś może mieć gorzej niż on. Nie mając przy tym nałogu, który go ciągnie za sobą na samo dno ludzkiej egzystencji — dodała, a później wzięła głęboki oddech, zdając sobie sprawę z tego, że chyba musiała przesadzić, bo Ashton patrzył się nią z taką miną, jakby właśnie ktoś udzielił mu reprymendy. 

— Wow... Skoro tak stawiasz sprawę zanim jeszcze zdążyłem cokolwiek powiedzieć, to zakładam, że nawet nie muszę cię przekonywać, bo i tak się nie zgodzisz — odpowiedział w końcu, drapiąć swój kark dłonią. 

— Przepraszam, naprawdę nie chciałam, aby tak to wyglądało, ale musisz mi uwierzyć. Mam swoje granice i Luke niestety je naruszył już jakiś czas temu — westchnęła i oparła się o ścianę, a później schowała twarz w dłoniach. — Domyśliłam się kim jesteś i że to musi chodzić o niego, bo kiedyś raz czy dwa wspominał mi o tobie. Ale to nieważne. Co u niego? 

— Właśnie dlatego postanowiłem cię znaleźć i chociaż spróbować ci to wszystko powiedzieć. Bo jest źle, Pearl. Nie wiem czy kiedykolwiek było aż tak źle. Ale on naprawdę stacza się coraz bardziej. Jakby... Coś w nim pękło i cała ta fala porwała go już doszczętnie. Ostatnio Liz tylko ciągle na niego narzeka i zamyka się przed nim w sypialni, a on powoli rozkrada rzeczy w domu. Powiedziała mi nawet, że musiała pochować wszystkie bardziej wartościowe rzeczy, bo inaczej sprzedałby to, aby tylko mieć pieniądze na kolejne działki. - powiedział szczerze, opierając się o ścianę, po czym skrzyżował ramiona na torsie i tylko delikatnie pokręcił głową. - W dodatku ciągle powtarza to, że musi z tobą porozmawiać, ale nie ma z tobą kontaktu. Odbija mu na tym punkcie. Dobrze, że jest zawieszony, bo uwierz mi... wyprowadziliby go stąd w kajdankach. Jest tak źle. Wczoraj ledwo go opanowałem i przemówiłem do rozsądku - dodał tylko.

— O boże... — Wymamrotała tylko i zakryła usta swoją dłonią, czując jak nagle grunt osunął jej się spod stóp. — N-nie wiedziałam, że jest aż tak źle...

— Spokojnie, nie mówię ci tego, aby w jakiś sposob wzbudzić w tobie wyrzuty sumienia wobec niego. Nie. Chciałem po prostu cię ostrzec. On się zrobił nieprzewidywalny. Narkotyki odebrały mu już na dobre rozum. Kiedy widziałem jak bierze pierwszą kreskę w życiu, nie spodziewałem się, że to tak się potoczy. Gdybym tylko wiedział, to nigdy bym mu na to nie pozowlił — Pokręcił głową, a później tylko westchnął. — Chciałem cię ostrzeć i chciałem, abyś to wiedziała, że coś mu może strzelić do głowy i lepiej, aby wtedy ktoś był przy tobie. Ktokolwiek. Bo uwierz mi, ale nie chcesz być sam na sam z Hemmingsem, gdy jest pod wpływem Charliego. Naprawdę nie chcesz. 

━━━━━ ♡ ━━━━━

jeszcze dwa i epilog! x

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro