Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

20 → truth

━━━━━ ♡ ━━━━━

𝗧𝗥𝗨𝗧𝗛
CHAPTER TWENTY

━━━━━ ♡ ━━━━━

Luke westchnął ciężko, kiedy kolejny raz usłyszał pocztę głosową zamiast Pearl i nieomalże nie rozbił telefonu na pobliskiej ścianie. Nastolatek od tamtej pory, kiedy tak szatynka nakrzyczała na niego, nie dając mu dojść do słowa i zostawiając go samego, próbował się w jakikolwiek spośób z nią skontaktować, aby jej to wyjaśnić. Nie wiedział dlaczego tak się stało. Nie rozumiał samego siebie, bo nigdy wcześniej żadna dziewczyna nie zrobiła na nim takiego wrażenia i nie sprawiła, że zachciałoby mu się cokolwiek jej tłumaczyć. Zazwyczaj po prostu zostawiał je dla następnych, bo tych, którym się podobał nie brakowało, co wykorzystywał na swoją korzyść i nic sobie więcej z tego nie robił. Ale z Pearl było inaczej. Tylko że zdał sobie z tego sprawę dopiero po czasie. Kiedy zdążył od nowa narobić tyle błędów, których nie potrafił w żaden sposób odkręcić. 

Nie wiedział też, co zrobić, aby chociaż nakłonić ją do tego, aby w ogóle dała mu te pięć minut, w których mógłby jej spróbować cokolwiek wyjaśnić. Nie miał pojęcia jak to zrobić. Niewiele o niej wiedział, z czego także zdał sobie sprawę, a nie łudził się, że uda mu się wpaść na nią w kinie, do którego kiedyś razem poszli. W szkole nigdy nie spotykał jej samej, a Santana dbała, aby nie zbliżał się do niej na bliżej niż kilka metrów i zawsze przebywała blisko Pearl. Wiedział, że Lopez się go nie boi, więc nawet nie próbował jej zastraszać, bo nie zdałoby to egzaminu, ale zaczął intensywnie myśleć jak mógłby sprawić, aby Dickens poświęciła mu chociażby moment. 

━━━━━ ♡ ━━━━━

Po jakimś czasie i kolejnych próbach skontaktowania się z nastolatką, w końcu postanowił poczekać na nią przed kamienicą. Nie był przekonany czy to dobry pomysł i czy nikt go nie przegoni, ale ostatnimi czasy przestał już chodzić do szkoły, więc miał sporo czasu, aby coś wymyślić i padło właśnie na ten pomysł. I w ten sposób siedział pod klatką, popalając papierosy, choć jego organizm doparaszał się już czegoś innego, a Luke robił się powoli coraz bardziej niespokojny. Wiedział, że rozmawianie z nią bez wzięcia następnej dawki nie było zbyt dobrym sposobem, bo tylko pokaże jej w ten sposób jakim żałosnym człowiekiem bez narkotyków jest, ale uznał, że postara się coś sobie udowodnić. I udowodnić Pearl. 

Nie wiedział dokładnie, ile czasu minęło, ale w końcu nastolatka pojawiła się, nucąc przy tym pod nosem jakąś piosenkę. Blondyn spojrzał na nią i to jak rytmicznym krokiem zbliżała się do niego, mając słuchawki w uszach, a na ramieniu torebkę. Wiedział, że wracała prosto ze szkoły, bo zazwyczaj właśnie to robiła, więc w końcu podniósł się i wyprostował, chowając dłonie w kieszeniach spodni. W tym czasie Pearl zdążyła go już zauważyć i zatrzymała się w półkroku. Ściągnęła brwi i zacisnęła usta w wąską linię, co Luke odebrał jako pierwsze oznaki jej dezorientacji, ale i zirytowania. Dała mu już wyraźnie do zrozumienia, że miał się do niej nie zblizać, ale nie potrafił posłuchać. 

— Co tu robisz? — fuknęła tylko, a później straciła już nim zainteresowanie i zaczęła szukać kluczy w swojej torbie. — Powiedziałam ci już, że nie mam zamiaru więcej z tobą rozmawiać. 

— Pearl, proszę... — powiedział, robiąc krok w jej stronę, ale ona zrobiła to samo, tylko, że oddalając się od niego, co miało mu przekazać, że nie zamierzała pozwalać mu na to, aby zbliżał się do niej chociażby na kolejny centymetr. 

— Daj mi spokój, Luke. Nie będę z tobą rozmawiać ani cię słuchać. Zresztą po co mam to robić? Cokolwiek nie powiesz teraz i tak wieczorem nie będzie mieć znaczenia. A wiesz dlaczego? Bo każdy głupi po spojrzeniu na ciebie będzie wiedział, że jedyne czego teraz chcesz to kolejnej działki — prychnęła, krzyżując dłonie na swoich piersiach i pokręciła głową.

— T-To nie tak... — Zaczął, choć zabrakło mu słów, bo dobrze wiedział, że miała rację. Łudził się, że nie zobaczy tego tak łatwo, ale prawda była taka, że miał już miłość w swoim życiu. A tą miłością były narkotyki. Które nawet wtedy spoczywały w kieszeni jego spodni, wołając go cicho w jego własnym umyśle. Jakby już na dobre stał się ich niewolnikiem, nie mając siły i odwagi na to, aby zerwać te kajdany. 

— To jak? Niby jak? — Zaatakowała go, przez co Luke zacisnął usta w wąską linię, nie spodziewając się, że aż tak bardzo źle na niego zareaguje. Zaczynał żałować, że tam przyszedł, ale nie dlatego, że była na niego wściekła, tylko dlatego, że właśnie jego przyjście wprawiło ją w taki stan. Przecież nie to chciał osiąnąć i nie to zamierzał. — Nie uwierzę ci już w ani jedno słowo, Luke. Ani jedno. Chciałam ci pomóc. Naprawdę. Chciałam zrobić wszystko, abyś w końcu otworzył oczy i zobaczył, co się z tobą dzieje. Ale ty miałeś to gdzieś. Naprawdę gdzieś. I miałeś gdzieś mnie przez cały ten czas. Było dobrze tylko przez moment. Jeden krótki moment. 

— C-Chciałem ci to tylko wyjaśnić, abyś zrozumiała...

— Co zrozumiała? Co mam zrozumieć? — spytała, ale w jej głosie nie było słychać już złości, ale żal. Luke musiał unieść głowę, aby zrozumieć, że miała łzy w swoich oczach, przez co tylko zacisnął swoje dłonie w pięści, bo przecież nie zamierzał doprowadzać ją do płaczu. To było ostatnie czego chciał w tamtym momencie. Pearl jednak nadal nie pozwoliła mu się odezwać, mówiąc i mówiąć, a on stał tam tylko cicho, wychodząc na nieudolnego nastolatka, którego ktoś strofował, ale chyba właśnie tego wtedy potrzebował, aby stanąć na nogi. Aby ktoś dał mu w końcu do słuchu na tyle mocno, że się otrząśnie. — Nie zamierzam niczego rozumeić. Tak naprawdę nawet już nie chce. Chciałam tylko dobrze. Jak zawsze. Bo wiedziałam, że każdy zasługuje na drugą szansę, nieważne co zrobił, gdzie i kiedy. Ale ty, Luke, zmarnowałeś swoją drugą szansę w ułamku sekundy po tym jak ją dostałeś. I nawet nie miałeś wyrzutów sumienia. NIe okłamiesz mnie, że było inaczej, bo w to nie uwierzę. Ale nie to mnie boli najbardziej. Boli mnie to, że nawet ty wykorzystałeś fakt, że mam za dobre serce dla was wszystkich i zrobiłeś ze mnie idiotkę. Tylko do — dodała i zostawiła go z tymi słowami przed klatką, do której szybko weszła i zamknęła drzwi za sobą, aby z kolei on nie mógł pojść za nią i dłużej jej nie ranić. Bo właśnie to robił. Tylko nie chcieli się do tego przyznać. 

━━━━━ ♡ ━━━━━

zostało jakieś pięć rozdziałów do końca! x

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro