2 → library
━━━━━ ♡ ━━━━━
LIBRARY
CHAPTER TWO
━━━━━ ♡ ━━━━━
Pearl podgryzła ołówek i pochyliła się z powrotem nad zadaniem z matematyki. Funkcje były czymś, co na tym przedmiocie sprawiało jej przyjemność, więc uznała, że skoro i tak musi spędzić z Kurtem trochę czasu, to przynajmniej odrobi pracę domową na następny dzień. Na sam koniec podkreśliła wynik i oparła się z powrotem o plastikowe krzesełko w białym kolorze. W bibliotece było cicho i spokojne, co było zjawiskiem raczej normalnym. Prawie nikt tu nie zaglądał, przez co brunetka razem ze swoim przyjacielem miała trochę prywatności.
— Nie przyszedł — westchnął Kurt, gdy zjawił się z powrotem. Od jakiegoś czasu codziennie po lekcjach przychodził do biblioteki, bo był tam jeden z chłopców, który wpadł mu w oko. Kurt był gejem i wiedzieli o tym wszyscy, ale jakoś nikt nie robił z tego afery. Niewyparzony język Hammela sprawił, że każdy – prędzej czy później – rezygnował z dogryzania mu, bo nastolatek odwdzięczał się dwa razy mocniej, nie musząc się przy tym wysilać. — Pierwszy raz od dwóch tygodni, rozumiesz to?
— Uspokój się, Kurt. Może coś mu wypadło i tak dalej, nigdzie nie było i nie jest napisane, że ma tu przychodzić, bo tak ci się podoba - Pearl spojrzała na niego, gdy usiadł po przeciwnej stronie stolika i pokręciła głową. Nieco bawiła ją postawa przyjaciela, bo cały ten czas upierał się, że nie potrzebuje nikogo do szczęścia i że to po przeprowadzce do Nowego Yorku przyjdzie czas na płomienne romanse. Tym czasem byli w przedostatniej klasie liceum i pojawił się Blaine, który totalnie zawrócił Hammelowi w głowie. I z tego co było wiadomo, także był gejem.
— Ty nic nie rozumiesz — fuknął, krzyżując dłonie na klatce piersiowej. Tamtego dnia miał na sobie ognistoczerwone spodnie, koszulę w biało – czarną kratę i dopasowane do tego buty, zegarek oraz szelki. Kurt przykładał największą wagę do wyglądu. Przedmioty i oceny już tak ważne nie były, przez co Pearl musiała mu pomagać z matematyki. — Ja potrzebuje kogoś, nad kim mogę dominować. A on jest do tego idealny. I doskonale wie, co mam w planach. Może to go wystraszyło? — dodał, zastanawiając się głośno. Potarł palcami swoją brodę, udając, że bardzo nad tym rozmyśla.
— Dramatyzujesz, po prosty dramatyzujesz — westchnęła i podsunęła mu zeszyt z zapisanym poleceniem i wzorem funkcyjnym. — Rób i już więcej nie gadaj - dodała, uśmiechając się niewinnie. Przewrócił na to oczami, a potem zabrał ołówek i skupił się nad liczbami. Pearl w tym czasie założyła kosmyk włosów za ucho i odpisała Santanie, która wypisywała do niej nagminnie z pytaniem, gdzie się znajduje, bo musi jej coś powiedzieć.
Nie minęło pięć minut, a do biblioteki wpadła Lopez. Szła energicznym przed siebie krokiem, mając na sobie strój cheerleaderki, który podkreślał jej biodra i piersi. Pearl od zawsze zazdrościła przyjaciółce figury. Santana była piękna i dzięki latynoskim korzeniom namieszała już w głowach wielu chłopcom. Bezwstydnie się nimi zabawiała, a potem rzucała, oznajmiając, że było fajnie, ale i tak woli waginy.
— Hammel, powiedz mi, że widziałeś dzisiaj tę małpę Stephanie.
— Owszem — spojrzał na nią, przy okazji mierząc ją wzrokiem. — Kochana, co zrobiłaś z tyłkiem? Jest jakiś taki jędrniejszy.
— Nowe ćwiczenia — Wzruszyła ramionami. — I widziałeś, w co była ubrana?
— Daj spokój, nieudolne połączenie cekinów i vintage, aż chciałem zwrócić śniadanie.
— Coś mnie ominęło? — Pearl włączyła się do rozmowy i uniosła brew. Zazwyczaj wyłączała się na modowe rozmowy dwójki przyjaciół, ale teraz uznała, że coś jest na rzeczy, skoro Santana z własnej i nieprzymuszonej woli zajrzała do biblioteki. Normalnie nigdy nie dałoby się jej zobaczyć w takim miejscu. Nauka nie szła jej najgorzej, łapała dobre stopnie, więc trenerka dawała jej żyć i wiodła spokojne życie amerykańskiej nastolatki. — Zbombardowałaś mnie wiadomościami, więc na pewno coś się dzieje.
— Dzieje się impreza u Brandona w piątek. Wkręciłam nas.
— Nie — Kurt spojrzał na nią i odchylił się na krześle. Na jego twarzy momentalnie namalowała się radość.
— Tak, Hummel. Więc wskakuj w najlepszy sweterek i wyruszaj na łowy. Blaine też ma być.
— Może w końcu uda mi się go zaciągnąć do łazienki.
— Jesteś obrzydliwy — Santana się skrzywiła, po czym pokręciła głową.
— I kto to mówi — powiedział, ostentacyjnie oblizując wargi. Lopez prychnęła pod nosem i usiadła na stoliku obok nich. — No ale, wracając do tematu. Idziemy?
— No jasne, jeszcze się głupio pytasz.
— Nie chodziło mi o ciebie, ale o Pearl — Machnęła ręką na bruneta, przez co prychnął pod nosem i zajął się matematyką.
Pearl poczuła na sobie świdrujące spojrzenie latynoski i westchnęła cicho, wzruszając przy tym ramionami. Nie bardzo miała ochotę na imprezkę u kapitana drużyny koszykówki, ale z drugiej strony taka okazja przed przerwą wiosenną mogła się nie powtórzyć. A jednak miała ochotę się wybawić i nieco zaszaleć. Wystarczająco dużo czasu poświęcała braciom i domowi, aby nie mieć chociaż jednego wieczora dla siebie i swoich przyjaciół. A jeśli to miała być impreza u jednego z najpopularniejszych facetów w szkole, to bardzo dobrze się składało.
— Myślę, że tak. Pogadam z Adamem i spróbuje się wyrwać - Uśmiechnęła się i założyła kosmyk włosów za ucho. — Zrobiłeś to w końcu? — dodała, zwracając się już do Kurta.
— Nie, poczekaj, przecież się nie pali — fuknął, przez co obydwie zachichotały. Santana pokręciła głową i poczochrała włosy przyjaciela, przez co zyskała spojrzenie pragnącego zemsty nastolatka. W skrócie — Kurt zerknął na nią tak, jakby Santana zabiła mu matkę i zaraz miała za to oddać swoje życie.
— Spadam, zaraz mam trening, a jak jeszcze raz się spóźnię, to ta prukwa powyrywa mi nogi z dupy i Kurt nie będzie miał czego komplementować.
— To chyba nie ja, ale Ashley — stwierdził, po czym spojrzał na oddalającą się cheerleaderkę. Santana była po uszy zakochana w jednej z dziewczyn, która była w jej drużynie, co nieco śmieszyło Kurta, a to z kolei zawsze prowadziło do przepychanek słownych pomiędzy tą dwójką.
— Jak dobrze, że jestem sama — westchnęła Pearl, kończąc tę rozmowę, po czym zabrała od Hammela zeszyt, aby sprawdzić mu rozwiązanie zadania. Nie liczyła na cuda, ale uparła się, że nauczy go funkcji i nie zamierzała odpuścić.
━━━━━ ♡ ━━━━━
muszę przyznać, że tę dwójeczkę pisało mi się bardzo dobrze :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro