Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2 → library

━━━━━ ♡ ━━━━━

LIBRARY
CHAPTER TWO

━━━━━ ♡ ━━━━━

Pearl podgryzła ołówek i pochyliła się z powrotem nad zadaniem z matematyki. Funkcje były czymś, co na tym przedmiocie sprawiało jej przyjemność, więc uznała, że skoro i tak musi spędzić z Kurtem trochę czasu, to przynajmniej odrobi pracę domową na następny dzień. Na sam koniec podkreśliła wynik i oparła się z powrotem o plastikowe krzesełko w białym kolorze. W bibliotece było cicho i spokojne, co było zjawiskiem raczej normalnym. Prawie nikt tu nie zaglądał, przez co brunetka razem ze swoim przyjacielem miała trochę prywatności.

— Nie przyszedł — westchnął Kurt, gdy zjawił się z powrotem. Od jakiegoś czasu codziennie po lekcjach przychodził do biblioteki, bo był tam jeden z chłopców, który wpadł mu w oko. Kurt był gejem i wiedzieli o tym wszyscy, ale jakoś nikt nie robił z tego afery. Niewyparzony język Hammela sprawił, że każdy – prędzej czy później – rezygnował z dogryzania mu, bo nastolatek odwdzięczał się dwa razy mocniej, nie musząc się przy tym wysilać. — Pierwszy raz od dwóch tygodni, rozumiesz to?

— Uspokój się, Kurt. Może coś mu wypadło i tak dalej, nigdzie nie było i nie jest napisane, że ma tu przychodzić, bo tak ci się podoba - Pearl spojrzała na niego, gdy usiadł po przeciwnej stronie stolika i pokręciła głową. Nieco bawiła ją postawa przyjaciela, bo cały ten czas upierał się, że nie potrzebuje nikogo do szczęścia i że to po przeprowadzce do Nowego Yorku przyjdzie czas na płomienne romanse. Tym czasem byli w przedostatniej klasie liceum i pojawił się Blaine, który totalnie zawrócił Hammelowi w głowie. I z tego co było wiadomo, także był gejem. 

— Ty nic nie rozumiesz — fuknął, krzyżując dłonie na klatce piersiowej. Tamtego dnia miał na sobie ognistoczerwone spodnie, koszulę w biało – czarną kratę i dopasowane do tego buty, zegarek oraz szelki. Kurt przykładał największą wagę do wyglądu. Przedmioty i oceny już tak ważne nie były, przez co Pearl musiała mu pomagać z matematyki. — Ja potrzebuje kogoś, nad kim mogę dominować. A on jest do tego idealny. I doskonale wie, co mam w planach. Może to go wystraszyło? — dodał, zastanawiając się głośno. Potarł palcami swoją brodę, udając, że bardzo nad tym rozmyśla.

— Dramatyzujesz, po prosty dramatyzujesz — westchnęła i podsunęła mu zeszyt z zapisanym poleceniem i wzorem funkcyjnym. — Rób i już więcej nie gadaj - dodała, uśmiechając się niewinnie. Przewrócił na to oczami, a potem zabrał ołówek i skupił się nad liczbami. Pearl w tym czasie założyła kosmyk włosów za ucho i odpisała Santanie, która wypisywała do niej nagminnie z pytaniem, gdzie się znajduje, bo musi jej coś powiedzieć. 

Nie minęło pięć minut, a do biblioteki wpadła Lopez. Szła energicznym przed siebie krokiem, mając na sobie strój cheerleaderki, który podkreślał jej biodra i piersi. Pearl od zawsze zazdrościła przyjaciółce figury. Santana była piękna i dzięki latynoskim korzeniom namieszała już w głowach wielu chłopcom. Bezwstydnie się nimi zabawiała, a potem rzucała, oznajmiając, że było fajnie, ale i tak woli waginy. 

— Hammel, powiedz mi, że widziałeś dzisiaj tę małpę Stephanie. 

— Owszem — spojrzał na nią, przy okazji mierząc ją wzrokiem. — Kochana, co zrobiłaś z tyłkiem? Jest jakiś taki jędrniejszy.

— Nowe ćwiczenia — Wzruszyła ramionami. — I widziałeś, w co była ubrana?

— Daj spokój, nieudolne połączenie cekinów i vintage, aż chciałem zwrócić śniadanie. 

— Coś mnie ominęło? — Pearl włączyła się do rozmowy i uniosła brew. Zazwyczaj wyłączała się na modowe rozmowy dwójki przyjaciół, ale teraz uznała, że coś jest na rzeczy, skoro Santana z własnej i nieprzymuszonej woli zajrzała do biblioteki. Normalnie nigdy nie dałoby się jej zobaczyć w takim miejscu. Nauka nie szła jej najgorzej, łapała dobre stopnie, więc trenerka dawała jej żyć i wiodła spokojne życie amerykańskiej nastolatki. — Zbombardowałaś mnie wiadomościami, więc na pewno coś się dzieje.

— Dzieje się impreza u Brandona w piątek. Wkręciłam nas.

— Nie — Kurt spojrzał na nią i odchylił się na krześle. Na jego twarzy momentalnie namalowała się radość.

— Tak, Hummel. Więc wskakuj w najlepszy sweterek i wyruszaj na łowy. Blaine też ma być.

— Może w końcu uda mi się go zaciągnąć do łazienki.

— Jesteś obrzydliwy — Santana się skrzywiła, po czym pokręciła głową.

— I kto to mówi — powiedział, ostentacyjnie oblizując wargi. Lopez prychnęła pod nosem i usiadła na stoliku obok nich. — No ale, wracając do tematu. Idziemy?

— No jasne, jeszcze się głupio pytasz.

— Nie chodziło mi o ciebie, ale o Pearl — Machnęła ręką na bruneta, przez co prychnął pod nosem i zajął się matematyką. 

Pearl poczuła na sobie świdrujące spojrzenie latynoski i westchnęła cicho, wzruszając przy tym ramionami. Nie bardzo miała ochotę na imprezkę u kapitana drużyny koszykówki, ale z drugiej strony taka okazja przed przerwą wiosenną mogła się nie powtórzyć. A jednak miała ochotę się wybawić i nieco zaszaleć. Wystarczająco dużo czasu poświęcała braciom i domowi, aby nie mieć chociaż jednego wieczora dla siebie i swoich przyjaciół. A jeśli to miała być impreza u jednego z najpopularniejszych facetów w szkole, to bardzo dobrze się składało. 

— Myślę, że tak. Pogadam z Adamem i spróbuje się wyrwać - Uśmiechnęła się i założyła kosmyk włosów za ucho. — Zrobiłeś to w końcu? — dodała, zwracając się już do Kurta.

— Nie, poczekaj, przecież się nie pali — fuknął, przez co obydwie zachichotały. Santana pokręciła głową i poczochrała włosy przyjaciela, przez co zyskała spojrzenie pragnącego zemsty nastolatka. W skrócie — Kurt zerknął na nią tak, jakby Santana zabiła mu matkę i zaraz miała za to oddać swoje życie. 

— Spadam, zaraz mam trening, a jak jeszcze raz się spóźnię, to ta prukwa powyrywa mi nogi z dupy i Kurt nie będzie miał czego komplementować.

— To chyba nie ja, ale Ashley — stwierdził, po czym spojrzał na oddalającą się cheerleaderkę. Santana była po uszy zakochana w jednej z dziewczyn, która była w jej drużynie, co nieco śmieszyło Kurta, a to z kolei zawsze prowadziło do przepychanek słownych pomiędzy tą dwójką. 

— Jak dobrze, że jestem sama — westchnęła Pearl, kończąc tę rozmowę, po czym zabrała od Hammela zeszyt, aby sprawdzić mu rozwiązanie zadania. Nie liczyła na cuda, ale uparła się, że nauczy go funkcji i nie zamierzała odpuścić. 

━━━━━ ♡ ━━━━━

muszę przyznać, że tę dwójeczkę pisało mi się bardzo dobrze :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro