Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

19 → afternoon

━━━━━ ♡ ━━━━━

𝗔𝗙𝗧𝗘𝗥𝗡𝗢𝗢𝗡
CHAPTER NINETEEN

━━━━━ ♡ ━━━━━

Pearl spojrzała na braci, którzy zajadali się ze smakiem fast foodami z McDonalds i siegnęła po swój napój, upijając go przez słomkę. Szatynka musiała odreagować po tym wszystkim, co się stało i czego się dowiedziała od przyjaciółki czy o tym, co stało się z Hemmingsem i postanowiła zabrać młodsze rodzeństwo do kina. Ich budżet domowy nie był przygotowany na taki wydatek, ale obiecała sobie, że dorobi w weekend, aby nadrobić w jakiś sposób tę dziurę, bo sama potrzebowała oderwać się od tego wszystkiego, co w ostatnim czasie ją otaczało. 

— Dobrze już, nie kłóccie się czy Iron man, czy Kapitan Ameryka jest lepszy tylko jezdcie. Zimne frytki są niedobre — powiedziała w końcu, zauważając, że braca przezbywali się dalej, przez co przewróciła oczami. Każdy z nich, nieważne czy był to Adam, Ross czy Tobias uwielbiali Marvela, więc siłą rzeczy miała z tym do czynienia na każdym kroku. I była już obecna na większości premier w kinach jako opiekun młodszego rodzeństwa. Wcale jej to jednak nie przeszkadzało, bo widziała jaką bracia mieli z tego frajdę. — No, już. Bo następnym razem nie pójdziemy — dodała, śmiejąc się tylko pod nosem, kiedy kłótnia przerodziła się w szept, bo ani Tobias, ani tym bardziej Ross nie zamierzali odpuścić. 

— Tak tylko mówisz, że nie pójdziemy — stwierdził Ross, a później zajął się już swoimi nuggetsami, przez co Pearl przewróciła swoimi oczami. — A tak w ogóle to dlaczego nas zabrałaś do tego kina? Chcesz nam coś powiedzieć?

— To już nie mogę tak po prostu zabrać swoich braci do kina na film, o którym mówili mi w kółko od jakiś sześciu miesięcy? — spytała, przekrzywiając swoją głowę, a później zamoczyła frytkę w sosie słodko - kwaśnym, wsuwając ją następnie do ust. Zdziwiła się jednak w duchu, że tak młody chłopiec potrafił tak szybko zauważyć, że coś było nie tak. Szatynka miała ochotę westchnąć, ale obiecała sobie, że nie pozwoli sobie na to, aby Luke zepsuł jej tamto popołudnie. Miała się odprężyć i odstresować, a nie dodatkowo denerwować. Nie o to w tym wszystkim chodziło. 

— Możesz — Tobias skinął głową, szczerząc się do niej, gdy tak siedział z dumną miną i koszulką Iron Mana na sobie. Pearl pamiętała jak kupiła mu ją z Adamem na zeszłe urodziny. Nigdy nie widziała młodszego brata tak szczęśliwego. Oczywiście, jak to na braci przystało, Ross wolał Kapitana Amerykę, więc w domu często trwała wojna. Pearl nawet nie chciała wiedzieć, co będzie, gdy już wrócą i włączą poprzednie części na DVD. — Szkoda tylko, że nie wzięłaś ze sobą Santany...

— Wiesz, że ona nie lubi cię tak jak ty jej? — Pearl uniosła brew, śmiejąc się pod nosem, kiedy znów usłyszała jak Tobias wspomina o jej przyjaciółce. Już nie raz słyszała od nich dwóch, że miała bardzo ładną koleżankę, co często przekazywała Lopez, a ta komentowała to tylko śmiechem. Dickens nie mogła nic na to poradzić, bo chłopcy zaczynali dorastać. To, że zaczynały im się podobać dziewczyny było całkowicie normalne i że zaczynali dostrzegać w swoich koleżnkach coś więcej niż wcześniej. Adam miał trzymać ich w ryzach, ale przecież nie mogła zostawić brata z tym zupełnie samego. 

— No wiem... — mruknął tylko niezadowolony, powodując, że nastolatka znów zdusiła sobie w śmiech. Zabrzmiało to zupełnie tak jakby mimo tego miał już zaplanowane, że ożeni się z nią i będą rodziną. 

— Ale mogę jej o tym wspomnieć...

— Nie!

— Dlaczego nie? — Uniosła brew, drocząc się z bratem, aż ten kopnął ją w kostkę, powodując tylko tyle, że chciała zaklnąć siarczyście pod nosem, ale powstrzymała się. Nie musieli słyszeć wulgaryzmów akurat od niej. Nie to, że tego nie robili, bo Adam nie pilnował języka tak bardzo jak ona, ale chciała im dawać minimalny przykład, skoro mieli tylko ją. — Ty mały...

— Hm? — Tobias uśmiechnął się perliście. 

— Ciesz się, że jesteśmy w miejscu publicznym — powiedziała tylko, zabierając mu za ten mały wybryk kilka nuggetsów i uśmiechnęła się zwycięsko. Chłopcy jedli je z sosem śmietanowym i BBQ, czego do końca nie rozumiała, ale korzystała, bo dzięki temu sama nie musiała ich wybierać i mogła zostać przy swoim ukochanym słodko - kwaśnym. — Chcecie popcorn do domu? Adam jest w sklepie, więc może wam kupić - dodała, widząc, że dostała SMSa od brata. Umówili się, że ona odbierze rodzeństwo ze szkoły i pojadą od razu do kina, więc Adam nie dzwonił, aby nie przeszkadzać, ale miał zrobić zakupy na weekend i dopytał czego potrzebowali.

— Tak!

— I może kupić jeszcze te dobre lody — Ross uśmiechnął się pod nosem, przez co Pearl pokręciła głową, dopisując bratu do listy zakupów wspomniane lody. Zauważyła też SMSa od Luke'a, ale postawiła go zignorować. A przynajmniej zignorować do tego momentu, w którym nie zostanie sama. Nie dała mu praktycznie dojść do żadnego słowa, gdy rozmawiali, bo była zbyt wściekła, ale zasłużył sobie na to. I nie widziała w swoim zachowaniu nic złego. Starała się i pragnęła dla niego wszystkiego, co najlepsze, aby w końcu zrozumiał, że nałóg go niszczył, ale on to wszystko zignorował. 

— Dobrze, dobrze, wystarczy już tych życzeń. Na ten tydzień wyczerpaliście już limit — zaśmiała się, kończąc swojego burgera i po chwili odchyliła się na krześle, czując jaka pełna była, ale niczego nie żałowała. Zazwyczaj odmawiała sobie takich wyjść, aby coś zjeść z prostej przyczyny, a tą przyczyną był brak gotówki na takie wydatki. Cierpiała przez to nie tylko ona, ale przede wszystkim Ross i Tobias i chociaż wydawali się to rozumieć, że w domu jest sytuacja taka, a nie inna, to Pearl czasami potwornie bolało to, że nie mogła im dać wszystkiego tego, co dostawali chłopcy w ich wieku. Miała jednak nadzieje, że za jakis czas wszystko się zmieni. — To jak? Najedzeni? Wracamy do domu?

— Za chwilę mamy autobus — przyznał Ross, kiedy wstawał, aby odnieść tackę i wyrzucić śmieci do pobliskiego kosza. 

— W takim razie zbieramy się i raz dwa na przystanek. Nie będziemy czekać na następny. Poza tym macie jeszcze lekcje do odrobienia.

— Pearl, no weź...

— No co? Ktoś was musi przypilnować — zaśmiała się tylko, wycierając ostatni raz swoje usta i pomogła już Rossowi ze śmieciami, a następnie upewniła się, że niczego nie zostawili i udali się już do wyjścia z centrum handlowego. 

━━━━━ ♡ ━━━━━

myślę, że zrobimy sobie jakiś maraton, abym dokończyła tego fika i wstawiła na watt coś nowego:)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro