12 → pillows
━━━━━ ♡ ━━━━━
PILLOWS
CHAPTER TWELVE
━━━━━ ♡ ━━━━━
— Jak niby mamy ci to odpuścić, powiedz mi? — Kurt uniósł brew, sadowiąc się na łóżku z miską chipsów w dłoniach. — Najpierw zgrywasz tajemniczą, a później widzę cię na mieście z kim? Z Hemmingsem! A to dupek do kwadratu! — dodał wymownie i spojrzał na Pearl, która rozłożyła się już wygodnie na materacu, który jej przygotował. Choć Hammel upierał się, że to ona będzie spać razem z Santaną na łóżku, a on na materacu, to jednak wiedziała, że na razie i tak nic z tego nie wyjdzie. Wiedziała, odkąd tylko zauważyła z daleka Kurta z Blaine'em, po tym jak wyszła z kina z Hemmingsem. On jednak też ją na nieszczęście poznał i nie musiała długo czekać, aby zasypał ją wiadomościami. Miał jednak tyle oleju w głowie, aby nie dzwonić i nie robić jej wstydu, za co była mu wdzięczna.
— Ale gnębisz. Gorzej niż policja na przesłuchaniu — Santana rzuciła w niego poduszką, a później pisnęła cicho, gdy jej oddał i to z nawiązką. Brunetka pokazała mu środkowy palec, a później zajęła się już swoją colą, którą powoli sączyła przez słomkę.
— Nie mów mi, że cię to nie ciekawi.
— Ciekawi, nawet bardzo, bo pierwszy raz słyszę to, że Luke zaprosił dziewczynę na randkę, aby ją przeprosić za swoje zachowanie i podziękować za to, co zrobiła wobec niego — przyznała, wzruszając ramionami. — Nie wiem, ja ciebie nie wypytuje, kiedy się masturbujesz z myślą o nie wiadomo kim — dodała wymownie i spojrzała na nastolatka, a ten tylko fuknął cicho pod nosem i rzucił w nią kolejną poduszką.
— Ty nie rozumiesz, o co mi chodzi — przyznał po chwili i prychnął. — Ja jestem Kurt Hammel. A Kurt Hammel musi wszystko wiedzieć. Wszystko i o wszystkich. Myślisz, że po co pytam? Ploteczki to najlepsze co istnieje na świecie! Monroe mówiła, że nie ważne, co gadają, ważne, że gadają i tego się trzymajmy, złotko. Musisz w końcu to zapamiętać.
— Jesteś naprawdę stuknięty — Santana roześmiała się głośno, przez co Pearl parsknęła śmiechem i pokręciła głową.
— Zadaje się z wariatami — przyznała i spojrzała wymownie na przyjaciół. Santana tylko posłała jej całusa w powietrzu, a Kurt odgarnął teatralnie włosy, jakby traktując to wszystko jako komplement. Pearl roześmiała się jeszcze głośniej, a później pokręciła głową i usiadła na materacu. — No to co mam powiedzieć?
— Wszystko, od początku. Do samiutkiego końca — Kurt wyszczerzył się do niej i położył na brzuchu.
— Sama długo nie wierzyłam, że w ogóle gdziekolwiek mnie zaprosił i myślałam, że to jakiś żart, że zaraz zza rogu wyskoczą jego znajomi, którzy mieli to wszystko nagrać czy coś w tym stylu, ale ostatecznie było całkiem fajnie — przyznała mimowolnie, uśmiechając się pod nosem. — Był dla mnie bardzo miły, a przynajmniej się starał i wydawało mi się, że zależało mu na tym, abym nie postrzegała go jako tego dupka, którym jest i za którego wszyscy go mają.
— Bo mają, to prawda — wtrąciła się Santana i zaczęła podjadać Kurtowi chipsy, wsłuchując się przy tym w to, co jej przyjaciółka miała do powiedzenia. Mimo wszystko ona też chciała usłyszeć pełną relację z tego, co stało się tamtego piątkowego wieczora. — To jest dupek. I to wielki.
— W każdym razie poszliśmy do kina, co w sumie nie było takie złe. Przynajmniej nie musiałam się stresować, że czymś się pobrudzę, a popcornem się nie dało, więc tyle dobrego - Pearl wzruszyła ramionami, a później założyła kosmyk włosów za ucho, zerkając na przyjaciół. - Było dużo ludzi, ale na szczęście siedzieliśmy sami i nikt nam nie przeszkadzał. Czasem coś razem komentowaliśmy, a później, gdy wyszliśmy już na zewnątrz i Kurt nas zobaczył, to uznaliśmy, że musimy gdzieś jeszcze razem wyjść i chyba znowu to będzie kino. Znaczy, Luke to uznał, a ja się zgodziłam z nim — dodała, uśmiechając się niewinnie.
— Co?!
— To co słyszałeś — Pearl zaśmiała się, widząc minę Kurta, który zachowywał się tak, jakby zobaczył ducha. — Nie wiem jeszcze kiedy, ale myślę, że będzie fajnie. Dał mi swój numer i czasem odzywa się do mnie. Pisze, co robię i takie tam — dodała, wzruszając ramionami.
— Myślę, że mu się spodobałaś — Santana uśmiechnęła się mimowolnie. — Ale musisz uważać, to jednak Hemmings. Cholera wie, co siedzi mu w tej głowie. Może po prostu chcę się tobą pobawić, a nie chcę, abyś później płakała - dodała już mniej radośnie i westchnęła ciężko.
— Nie wiem, szczerze mówiąc, to nie mam za bardzo czasu na jakieś związki — Pearl wzruszyła ramionami, po czym sięgnęła po popcorn do drugiej miseczki. Tak naprawdę mieli zrobić sobie maraton Harry'ego Pottera, ale wyszło jak wyszło. Szatynka wiedziała, że tak się skończy, bo Kurt nigdy nie dawał niczemu spokoju, jeśli nie wiedział każdego szczegółu, nawet tego najmniejszego, który pozornie wydawał się być nieistotny. — Bracia, szkoła. Mam ochotę jeszcze poszukać jakiejś pracy na weekend — dodała, wzdychając.
— Zamęczysz się. Myślę, że lepiej będzie jeśli poczekasz do końca szkoły. Albo przynajmniej do letniego semestru, chociaż to też nie jest za dobry pomysł — Santana pokręciła głową, sięgając w końcu po pilota, aby móc znaleźć pierwszą część Harry'ego.
— Nie wiem, zobaczę.
— Ja dalej jestem w szoku, że Luke się tak zachował, nie wiem jak ty, Lopez, ale ja jestem — Kurt pokręcił głową i wziął głębszy oddech, po czym wsunął sobie chipsa w usta, zagryzając go od razu. — Jak to jest w ogóle możliwe? W tym szpitalu zrobili mu jeszcze płukanie charakteru czy coś takiego? — dodał, unosząc brew, przez co Pearl parsknęła śmiechem.
— Kurt, ale ty jesteś głupi.
— Po prostu myślę w nietypowy sposób, odwal się — Hammel pokazał jej środkowy palec i prychnął pod nosem. Santana natomiast pokręciła już głową i włączyła film, aby w końcu mogli zająć się czymś innym, a nie tylko plotkami. Pearl była jej za to wdzięczna, bo chociaż uwielbiała swojego przyjaciela oraz to, że zawsze potrafił poprawić jej humor, to jednak bycie pod jego atakiem, nieustannie przez dłuższy odstęp czasu nie było niczym przyjemnym i doskonale zdawała sobie sprawę, że jeszcze nie skończył.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro