Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1 → hangover

━━━━━ ♡ ━━━━━  

HANGOVER
CHAPTER ONE

━━━━━ ♡ ━━━━━

Kac nigdy nie był niczym pożądanym. Szczególnie jeśli gdzieś tam w umyśle przewijała się myśl, że na pewno się z nim spotkamy, kiedy trochę się prześpimy. Luke zasnął z cichą nadzieją, że może jednak go to ominie i pójdzie do szkoły, aby matka się nie czepiała. Niestety tak się nie stało. Po całym weekendzie imprezowania u jednego z kumpli, niezliczonej ilości piw, czy nawet czegoś mocniejszego nie było sensu się łudzić, że kac się nie pojawi. Pomimo to Hemmings zaklął pod nosem, jakby rzeczywiście czegoś takiego się nie spodziewał. Było sporo po jedenastej, kiedy w końcu się obudził i usiadł na łóżku. Zaspał, ale akurat wtedy nie było to dla niego w ogóle istotne. Głowa pękała mu z bólu, żołądek skręcał się nieprzyjemnie, a posmak alkoholu utrzymał się w ustach z zeszłego wieczoru. Momentalnie zrobiło mu się niedobrze i pożałował, że nic nie zjadł. 

W pokoju było niesamowicie duszno. Zasłonięte rolety na oknie wpuszczały niewiele światła do środka i nastolatek wolał, aby tak zostało. Minęło jeszcze trochę czasu zanim wzrok mu się wyostrzył, a zawroty głowy minęły. Luke nieustannie mamrotał jakieś przekleństwa pod nosem, mając nadzieje, że wszyscy go słyszą i czują jego niezadowolenie tym światem. Nie miał pojęcia, czy mama była w domu, czy nie i na razie nie chciał tego sprawdzać. Sam zdawał sobie sprawę z tego, że cuchnął jak gorzelnia i to w dużej mierze zmotywowało go do tego, aby wstać i udać się do łazienki. Po drodze potykał się o swoje buty, spodnie, czy koszulki porozrzucane po podłodze. Były też butelki, czy puszki po piwie, bo nie chciało mu się ich wyrzucać. To samo tyczyło się sprzątania. 

Luke był nastolatkiem, który mocno pogubił się w swoim życiu. Wychowywany bez ojca, bardzo szybko wpadł w złe towarzystwo. W dzielnicy - jak to w każdej innej - była szajka nastolatków, którzy popełniali drobne przestępstwa. Jakieś bójki na ulicy, kradzieże i inne tego typu rzeczy. Hemmings bardzo często wkręcił się w to towarzystwo, pomimo sprzeciwu mamy. Zrozpaczona Liz próbowała wszelakich sposobów, aby odciągnąć syna od takich znajomych, ale on nie słuchał. Wcześnie zaczął pić i wracał do domu pod wpływem alkoholu. Później zaczęły się wagary i wizyty policji. Luke nie robił sobie nic z tego, że spędzał matce sen z powiek i wielokrotnie przyprawiał ją o zawał. Najgorsze jednak zaczęło się zdecydowanie dwa lata temu, kiedy to nastolatek zapoznał się z narkotykami. Najpierw była to tylko niewinna zabawa - zresztą to samo było z alkoholem. Później było już tylko coraz gorzej.

Wszedł pod prysznic, zrzucając wcześniej brudne ubrania z siebie. Zimna woda postawiła go na nogi, ale nie otrzeźwiło go to, na tyle na ile oczekiwał, że tak się stanie. Umył włosy, całe ciało, po czym stał chwilę pod zimnym strumieniem wody, jakby chciał z siebie zmyć kaca. Nie miał pojęcia, ile tym razem to cholerstwo będzie się go trzymać i szczerze mówiąc nie miał nawet ochoty się nad tym zastanawiać. Miał zamiar pójść do szkoły, aby nie dodawać dyrekcji kolejnych pretekstów do wyrzucenia go i potem chciał zająć się już sobą. Jedyne, o czym marzył to skończenie edukacji i zajęcie się jakąś pracą. Może w warsztacie samochodowym. Nie miał zbyt wyniosłych wymagań i tego nie chciał. Po prysznicu, Luke wytarł się ręcznikiem, przy okazji przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze. Jasne włosy były jeszcze wilgotne i żyły swoim życiem. Niegdyś niesamowicie hipnotyzujące niebieskie oczy, stały się ciemne i jakby zamglone. Od kilku dni nie kontrolował zarostu, więc zauważył na żuchwie i na policzkach trochę włosów, lecz nie przejął się tym. Wyraz jego twarzy mówił sam za siebie, aby zostawić go w spokoju, a samemu Hemmingsowi nawet to odpowiadało. Potem już się ubrał, nie zwracając uwagi na rany po igłach na ramieniu i wyszedł z łazienki. 

Ostrożnie zszedł po schodach i kiedy usłyszał głos mamy z kuchni, wymamrotał kilka przekleństw pod nosem. Liczył na to, że się wymknie i uniknie kazania. Nie miał na nie ochoty, ale musiał pójść do szafki, w której trzymali leki. Głowa mu pękała, a ulgę mogły przynieść tylko i wyłącznie tabletki przeciwbólowe. Po cichu dostał się do kuchni i wyciągnął rękę do szafki. Liz była w trakcie przygotowywania obiadu, czy czegokolwiek. Luke'a niezbyt to interesowało, bo i tak nie miał zamiaru tego tknąć. Wyjął z brunatnej buteleczki trzy pigułki i popił je wodą z kranu. 

— O której wczoraj wróciłeś? — spytała, wrzucając do zlewu brudną miseczkę, którą później trzeba będzie umyć.

— Nie wiem, a co? — spojrzał na nią podejrzliwie, po czym wzruszył ramionami. Nie miał ochoty na jakieś pogaduszki. Mama działała mu na nerwy tak naprawdę od zawsze i czekał tylko na to, aż będzie mógł się wyprowadzić. Chciał w końcu zająć się sam sobą i nie musieć wysłuchiwać pierdół na temat tego, że marnuje sobie życie. — I tak cię to nie obchodzi, bo synalek nie jest idealny i nie wybiera się na Harvard, więc nie udawajmy, że się kochamy. 

— Luke — upomniała go, od razu żałując. Blondyn wyprostował się, patrząc się na nią z przymrużonymi oczami. Mierzył prawie dwa metry, do tego jakiś czas temu chodził na siłownie, przez co mięśnie, jakie wypracował, napięły się, zamieniając uroczego chłopca w młodego mężczyznę, który był gotów zabić, bo ktoś zaszedł mu drogę. 

— Co? — prychnął tylko, po czym roześmiał się, gdy zobaczył, że mama się go boi. Pokręcił potem głową i odsunął się już. Przeczesał palcami włosy, aby je jakoś ułożyć, spojrzał na kobietę ostatni raz i już udał się do drzwi. Ubrał buty i zabrał kurtkę. Przewiesił ją przez torbę, którą nosił ze sobą do szkoły. Nasunął na oczy okulary, aby uniknąć światłowstrętu i zabrał klucze do domu na później, choć nie planował powrotu. Wyszedł na zewnątrz, trzaskając za sobą drzwiami. Nie wysilił się nawet na to, aby się pożegnać. Ruszył przed siebie ze słuchawkami w uszach, po czym niedługo po tym udało mu się dotrzeć do szkoły. Jedynym plusem tej placówki, był fakt, że mieściła się niedaleko i Luke nie musiał wydawać pieniędzy na autobusy. Wszedł na teren szkoły, po czym wtopił się już pomiędzy uczniów, którzy wyszli właśnie na jedną z przerw, aby nacieszyć się słońcem. On nie miał takiego zamiaru i udał się od razu do środka, aby znaleźć swoich kumpli. 

━━━━━ ♡ ━━━━━

jak wypadł pierwszy rozdział? :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro