Chapter 23
Harry's POV
Co do kurwy jest ze mną nie tak? To pytanie zadawałem sobie non-stop. Bo szczerze nie znałem odpowiedzi. To było tak, że ona wypaliła z tym pytaniem, a ja ze strachu automatycznie wyszedłem na jeszcze większego kutasa. Moje usta mówiły, zanim umysł mógł to przetrawić. Słowa ssą. Słowa są jak wymiociny, paliły moje gardło, powodując, że chciałem rzucić się pod koła autobusu. Nawet nie wiem dlaczego mógłbym powiedzieć coś takiego.
Nie, nie chcę związku, ale mówienie, że to nic nie znaczy było gówno prawdą. Nie byłem typem randkowicza. Nie potrzebowałem tytułu. Nie chciałem go. Czy chciałem? Nigdy nie pragnąłem tego. Nie po niej.
Dostałem gęsiej skórki, ale nie takiej, gdy Harper dotykała moich tatuaży czy bawiła się moimi dłońmi, bardziej taka, gdy jesteś sam w ciemnej uliczce o północy i słyszysz jakieś dźwięki, a cienie są duże i silne, wyglądają na takich, którzy mogliby cię pobić. Była innym dużym powodem dlaczego jestem jaki jestem. Grymasiłem na tę myśl. Co za patologia. Ale wiem, że to prawda.
Głęboko w środku wiedziałem, że jej zostawienie mnie było powodem, przez który nigdy więcej nie uwierzyłem w partnerstwo. Poza tym kto w ogóle potrzebował tego sentymentalnego gówna. Dlaczego nie mógł być sam seks? Wszyscy lubią seks
To nie była główna część bycia razem?
Nie ty kretynie, powiedziała moja podświadomość. Mówiłem jej by się zamknęła i zebrała w sobie. Szczerze, byłem strasznie dziewczęcy teraz. Prześladowało mnie to. To wszystko nie powinni mieć dla mnie większego znaczenia. Mówiłem jej, że nie chcę nas, wysłuchała i zostawiła mnie tak jak chciałem. Tak? Tak. Zapewniałem siebie.
Jesteś idiotą. Kochasz ją i wiesz o tym.
Głos w mojej głowie przypominał mnie, mówiąc dużo do mnie. Odrzucałem pomyśl możliwego polubienia jej, tym bardziej pokochania jej. Harper była tylko...tylko kolejną dziewczyną. Ale jednak nie. Nie ważne jak ciężko próbowałem to wbić sobie do głowy, i tak to utknęło. Wiem, że Harper była wyjątkowa. Wiem, ale nie mogłem jej tego powiedzieć, nie miałem pojęcia jak bardzo chciałem. To nie była najlepsza odpowiedź."Harper nie ma nas,". Było lepsze. Czasem szczerze siebie nienawidziłem. Nauczyłem się przez liceum niepewności siebie, wzgardziłem się tak bardzo. Chciałem wyjść ze swojego ciała i znaleźć takie, które współpracowałoby z moim umysłem, zamiast strzelać ważniaka, ze złymi komentarzami, które później mógłbym żałować. Po prostu nie umiałem dobrze tego zrozumieć. Nie rozumiałem czemu byłem tak przeciwny w byciu z kobietą w inny sposób niż wyłącznie fizyczny.
Pomysł z byciem z Harper w pewnym sensie znaczył coś więcej niż jedna noc, która rozpaliłaby w moim ciele ogień, wysyłałaby przyjemne dreszcze w dół kręgosłupa, moje serce kołatało. Nie mogłem sobie wyobrazić dlaczego.
Była tylko przyjaciółką.
Yeah, przyjaciółką, którą całowałeś wiele razy i przyznałeś się, że chcesz zmiany. Całkiem normalne zachowanie przyjaciół
Wypuściłem jęk frustracji, uderzając głową w poduszkę. Chciałem krzyczeć. Wewnętrzna walka zabijała mnie. Nigdy nie czułem czegoś takiego do dziewczyny. Byłem sfrustrowany i zły na siebie, że nie wiedziałem co czułem.
Długo odpychałem od siebie uczucia, nie wiem, które był tymi co czuję, a które mogły być lżejsze. Teraz to było trochę oczywiste, wybierałem te łatwiejsze. Moje prawdziwe uczucia, o których nie wiedziałem, były w cholerę lepsze niż bycie złym na nią i sfrustrowanym. Nienawidziłem jak łatwo denerwowaliśmy się. Nienawidziłem, że byłem jedynym, który to powodował. Często się od niej odwracałem.
To uderzyło we mnie tak nagle, gdy zdałem sobie sprawę, że zawsze była przy mnie, gdy jej potrzebowałem. Nawet gdy nie chciałem. Była tutaj.
Pocieszając mnie, potrzebowałem by być pocieszonym.
Nigdy nie byłem dla niej. Ani razu.
Na litość boską, nigdy nie widziałem jej uprawiającej gimnastykę! Co do cholery robiła wychodząc. Zbyt dużo pytań, na które nigdy nie dostanę odpowiedzi. Byłem sfrustrowany i szalony. Nie mogłem uwierzyć, że w Wigilię byłem dla Harper takim kretynem. Nie mogłam uwierzyć, że byłem takim palantem w stosunku do niej. Nie zasługuje na to. Jest tak miła i troskliwa i piękna, zawsze czułem pociąg do niej. Jakbym naprawdę czuł przyciąganie do niej. To było zawsze stałe pragnienie we mnie, dlatego krzyczałem na nią. To było nawet silniejsze, gdy się pocałowaliśmy. Sądziłem, że owinięcie swoich palców wokół jej kosmyków, gdy nasze usta rześko poruszały się, to coś, czego chcę. Czego potrzebuję. Nagle pojawiły się myśli o czymś nowym. Myślałem o jej ustach na mojej szyi, na mojej klatce, na moich bicepsach, gdy moje usta były na jej szyi, jej ustach-
Nagle przestałem myśleć o tym. Nie. Nie mogę mieć Harper w ten sposób. Przedstawiła to wyraźnie. A teraz wiem, że nie mogłaby być ze mną w innej relacji niż partnerskiej. Czym nie jesteśmy. Czym nigdy nie moglibyśmy być. Teraz byłem sfrustrowany mentalnie seksualnie, wiedząc, że nigdy nie będę mógł mieć Harper w taki sposób jak chcę, o cholera, chciałem jej tak bardzo. Bardziej niż cokolwiek innego. Mógłbym rzucić wszystko dla niej. Tak bardzo jak chciałem przekonać się, chciałem rzucić to daleko gdzieś, wiem, że chcę więcej. Więcej niż seks. Ale oczywiście, byłem ekspertem w unikaniu rzeczy, mógłbym odsunąć to daleko w zakątek umysłu, budując mur, dobry, który powstrzymałby je. Ponieważ jesteśmy gdzie jesteśmy. To było wszystko, czym nie moglibyśmy być. Przyjaciele.
Mimo że myślałem o niej mógłbym być przyjacielem. Staliśmy się czymś więcej. Okazało się, że złamała mi serce u byłem przerażony, że Harper, która dużo dla mnie znaczy zrobi to samo. Czułem się słabo i bezbronnie myśląc o niej. To było tak dawno. Oczywiście później nie miałem już nigdy nic wspólnego ze związkami. Dużo było powodów, które zaczynały się na tej kurwie i kończyły na niej. Sama spowodowała mój ból. Nie była możliwa do zapomnienia. Nigdy nie była trudna do zapamiętania, nienawidziłem tego. Była pierwszą osobą, którą szczerze pokochałem. Pierwszą, której naprawdę zaufałem. Nikt nie wiedział. Nikt. Nawet Louis o mojej przeszłości. Był jedyną rzeczą, którą utrzymywałem. Mój mały brudny sekret. Miałem rzeczy, których nikomu nie mówiłem. Jak dlaczego nie pasowałem do liceum, ale ktoś o tym wiedział. Nikt o tym nie słyszał. Tylko ja i ona.
Nagle zastanowiłem się gdzie jest i co robi. Jest szczęśliwa? Szybko rozwiałem te myśli, ponieważ co jeśli była? Co jeśli pławiła się w szczęściu, a je utknąłem tu w tej okropnej karuzeli z Harper. Nope. Wróć mózgu. Za mur.
Gdy kręciłem się na łóżku i nienawidziłem samego siebie, wstałem i spojrzałem na zegar. Była właśnie 3 a.m. Cóż za niespodzianka. Nigdy nie spałem, gdy ja i Harper się pokłóciliśmy.
Nigdy.
Była moim dobrym samopoczuciem. Moim słodkim, słodkim narkotykiem, nigdy nie chciałem żyć bez niej.
Nie. Możesz żyć bez niej Harry.
Nie potrzebujesz jej
Kłamca
Grymasiłem na moje myśli, zdecydowałem, że dobra ciepła herbata mogła być dobrą sztuczką. Ku mojemu zaskoczeniu zastałem Harper przy ladzie, robiącą jej własny napój. Spojrzała w górę, gdy usłyszała moje kroki, uśmiechnęła się. Mrugnąłem oczami. Uśmiechnęła się.
Właśnie uśmiechała się do mnie. Uniosłem brwi, próbując to odwzajemnić, ale czułem, że wyszedł z tego grymas.
"Nie możesz spać?" spytała, gdy podszedłem bliżej. Byłem bardzo nieświadomy. Jakbym był na ringu. Z wyjątkiem, że ona nie była moim przeciwnikiem. Była śliczną dziewczyną w bardzo krótkich szortach i bardzo dopasowanej bluzce. Moje serce zatrzymało się na chwilę, westchnąłem, nie założyła mojej koszulki. Kochał, gdy chodziła w moich ubraniach. To było osobiste widząc ją w małej części mnie.
"Yeah. A ty?" spytałem wstawiając czajnik na herbatę.
''Tak samo" nieobecnie piła swoje picie, jej umysł był gdzieś indziej.
"Przez twojego ojca?" byłem bardzo dobry w byciu uprzejmym i wybitny w zadawaniu drażliwych pytań.
Zamarła na mili sekundę, po czym zrelaksowała się tak szybko jak to możliwe, mając nadzieję, że tego nie zauważę, ale nie. Dostrzegałem wszystko w niej.
"Yeah" jej ton sugerował, że był to ostatni temat,szczęśliwy porzuciłem go. Jeśli to nie było dla niej komfortowe, nie będę z nią o tym rozmawiać. Znaczyło to również, że kończyły się rzeczy do powiedzenia, zamilkłem na sekundę. Przez chwilę byliśmy w ciszy. Czułem tą atmosferę. Wszystkie nasze nierozwiązane kwestie, mieliśmy ich dużo, zalegające w powietrzu jak zapach zgniłego jedzenia.
Ale Harper przełamała ciszę.
"Wiesz, że Święty Mikołaj nie przyjdzie, jeśli nie będziesz spał Haz" zażartowała, wspaniale było to usłyszeć.
"Cóż, może nie chcę żadnych prezentów od Mikołaja. Wszystko co chcę mam tutaj" nie miałem na myśli by to powiedzieć. Zerknąłem szybko na nią, by zobaczyć czy się zarumienił albo coś , jednak nie. Ale spojrzała i uśmiechnęła się mówiąc.
"Yeah, z rodziną taką jak twoja też miałabym wszystko, chciałabym tego jak cholera" jej ton był wesoły.
Nie wie, że myślałem o niej? Że to było coś w rodzaju flirtu. Który, oczywiście, był złym pomysłem. Widocznie tak jak powiedziałem jej,że nie widzę nas razem, tak nie przemówiło to do mnie. Zawahałem się, decydując się, że lepiej będzie to zostawić i obrać inną taktykę.
"A całowanie ostatnio kogoś pod jemiołą?" powiedziałem.
Uśmiechnęła się lekko.
"Nic nie jest ważne" zironizował lecz jej głos był pusty. Wzięła kolejny łyk swojego napoju, przesuwając palcem po telefonie.
To było niepokojące, ponieważ przez większość czasu obdarzała mnie całą swoją uwagą. Czemu taka jest? Taka...defensywna? Opiera się cokolwiek powiem. Nie robię nic by podnieść nasz prywatny moment,ale jednak. Chciałem jen reakcji, ale nic nie zrobiła.
Wysyłasz mieszane sygnały Harry.
Od kiedy martwię się czy wysyłam mieszane sygnały?
Nigdy aż do teraz.
Czemu taki jestem. Wszystko w moim umyśle było tak zmieszane. Jakby wziąć zmoczoną szmatę, zwinąć ją najmocniej jak potrafisz i wycisnąć wodę.
Tym teraz jestem. Mój umysł był pokręcony i każdy balast wolno zaczął powodować u mnie obłęd. Potrzebowałem leków. Dużo leków. Albo alkoholu. Alkohol to bardzo dobry i efektywny pomysł by zapomnieć. Chyba że wytrzeźwiejesz i te rzeczy wrócą 10 razy gorzej.
Zaraz, co? Nigdy nie myślałem tak źle o alkoholu. Jestem na głupiej wycieczce by poznać siebie i zrehabilitować się, nauczyć się jak radzić sobie z problemami zamiast uciekać przed nimi? Prawie prychnąłem na ten pomysł. Jeśli to była gra Never Would I Ever, to mogłoby to być na szczycie listy.
"Wracam do łóżka, Haz," głos Harper jak aksamit przywrócił mnie z powrotem. Moje życie to kompletne gówno. Wolałbym żyć w swoim umyśle. Może i oszalałem, ale to lepsze niż bycie tu gdzie jestem,z brakiem możliwości posiadania tego, co chcę najbardziej. Rzeczy, której potrzebuję. Ludzi, których potrzebuję.
"Ok. Branoc" zaskoczyłem się, mój głos brzmiał ochryple i surowo. Spojrzałem na Harperz, patrzyła się na mnie skoncentrowana.
"Wszystko dobrze? Brzmisz jakby twój głos był napięty, po czym jakby ktoś go włożył do niszczarki." powiedziała zbliżając się.
"Rany, dzięki," odparłem wywracając oczami. Nagi szept śmiechu pociągnął kącik jej ust w górę.
"Mówię poważnie," powiedziała.
Odwróciłem się i popatrzyłem na nią, naprawdę popatrzyłem. Wszystko. Jej miękkie, ciemne i brązowe włosy opadające na jej barki. Głęboko niebieskie tęczówki. Jej jasne różowe
usta, kontrastujące z moimi ciemnymi. Nasze usta wydawały się być stworzone dla siebie. Jej pulchne spotkały moje nienaturalnie duże ja u faceta, które pasowały jak puzzle. Jej długie rzęsy, rzucające cień na policzki gdy spała. Łuk jej pięknych i zadbanych brwi. Nigdy nie widziałem kogoś z tak fajnymi brwiami. Nigdy ich nawet nie zauważałem. Jej policzki były okrągłe. Nie pulchne i nie szczupłe. Piękny zdrowy wygląd. Kochałem u niej wszystko. Jej mały nosek, jej seksowne nie zbyt chude ciało, które większość kobiet miała. Jezu! Mam na myśli, że nawet kochałem jej obojczyki, nie wiedziałem, że mogłem się podniecić myśląc o obojczykach! Kto do cholery o nich myśli? Nikt. O to kto.
Pomyślałem o jej pytaniach. Było ze mną dobrze? Zobaczymy.
Ostatnio powiedziałem jednej dziewczynie, że czuję do niej silniejsze uczucia, że nie mógłbym z nią być, myślałem i niej,dochodzę do obłędu, ponieważ Harper nie zwraca na mnie uwagi, tak jak powinna. To samolubne i zarozumiałe, wiem, ale lubię uwagę, jaką mi okazywała. Była jedyną, którą dopuściłem, która tak mnie traktowała, byłem perfekcyjnie zadowolony z siebie robiąc cokolwiek chciała. Z wyjątkiem odrzucenia jej.
"Harry?" spytała sięgając ręką, jakby chciała mnie odciągnąć od moich myśli dotykiem. Po czym rozmyśliła się i opuściła rękę. Odpowiadając na jej pytanie. Nie. Nie było w porządku, nawet nie byłem w pobliżu bycia okay. Byłem na pieprzonym Jowiszu teraz, byłem daleko od bycia dobrze.
Ale powiedziałem to, zanim ona wyślizgnęła się.
"Jest w porządku,"
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro