Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter 21


"Jesteś tak słodki" powiedziałam do niego.

"Nie. Jestem szczery" odparował  z zakrzywionym uśmiechem grającym na jego ustach.

"Jesteś tak atrakcyjny" prawie zaśmiałam się na to, jak prawdziwe to było.

"Tak jak ty" odpowiedział biorąc moją twarz w swoje dłonie.

"Mogłabym się kłócić z tobą cały dzień, ale mam prezenty do zapakowania" powiedziałam odsuwając się lecz on przycisnął mnie mocniej.

"Nie"  jęknął chowając głowę w zagłębieniu mojej szyi. Uśmiechnęłam się szeroko, ponieważ był tak rozkoszny.

"Ta" zadrwiłam z jego jęczącego tonu.

Tym razem nie odpowiedział. Zamiast tego przeniósł swoją głowę, składając pocałunek na mojej szyi. Czuły pocałunek w innym miejscu. Prawie zadrżałam na tą sensację, ale w ostatniej chwili powstrzymałam się. W końcu odsunął się, przykładając swoje czoło do mojego.

"Naprawdę chcę cię teraz pocałować" przyznał.

"Może powinieneś " zironizowałam.

"Ale to zawsze ja jestem tym, który całuje. Powinnaś również mnie pocałować" powiedział bawiąc się moimi włosami.

"To ma jakieś znaczenie?" spytałam podśmiewając się.

"Nie. Nie w ogóle" odparł unosząc brwi.

Uśmiechnęłam się, uniosłam się na palcach, składając całusa na jego policzku. Zahamowałam zaciekawione spojrzenie, czekając na jego zgodę, nawet jeśli wiedziałam, że mogę jej nie dostać.

"Nie trafiłaś" powiedział wskazując na usta. Uśmiechnęłam się.

"Cóż, whoops" odparłam niewinnie.

"Proszę"  błagał wydymając dolną wargę. Potrząsnęłam głową, ale pochyliłam się.

Potarłam swoim nosem o jego, nasze usta zetknęły się, prawie przycisnęłam je całością, gdy uderzył nimi we mnie. Jego wargi miękko, ale też i profesjonalnie muskały moje, wplotłam dłonie w jego włosy, chwycił mnie w tali, przesuwając ręka w górę i w dół, przyciągając mnie bliżej. Jego palce odnalazły skrawek bluzki, podwinął ją na tyle, by zbadać skórę.
Jego ciepła ręka trzymała się przy skórze, całował mnie miękko i wolno. W końcu się odsunęłam.

"Muszę dok-" przerwał mi przykładając swoje usta do moich. Jego język przebiegł po mojej wardze, otworzyłam usta. Kochałam to uczucie. To, które pochodzi z centrum. Czucie jego ust na swoich, całowanie mnie tak z pasją jak teraz. Nigdy nie będę chciała przestać. Teraz, też nie.

W końcu musieliśmy się odsunąć z braku powietrza, nasze klatki piersiowe unosiły się w górę i w dół.

"Teraz na serio muszę dokończyć pakowanie" powiedziałam i używając całej siły jakiej miałam, odsunęłam się od niego. Pozwolił mi się poruszyć, ale splótł nasze palce.

"Nigdy nikogo nie chciałem tak, jak chcę ciebie" powiedział cicho. Nie wiedziałam jak na to odpowiedzieć, ścisnęłam jego dłoń, przybliżyłam ją całując jego knykcie. Obdarzyłam jego dłoń jeszcze jednym uściskiem, po czym zniknęłam  za drzwiami. Zamknęłam drzwi, opierając się o nie.

Co chciał mi przez to powiedzieć. Chce mnie jako swoją dziewczynę? Chce mnie z fizycznych powodów?  Co to do cholery znaczy?

Wiem, że powinnam go po prostu zapytać, ale boję się, że mnie odepchnie, a naprawdę tego nie chciałam. Chciałam, by zbliżył się do mnie. Chciałam tego na zawsze. Może dlatego, że część mnie wiedziała, że gdy stąd wyjedziemy, znów stanie się takim Harry'm jak wcześniej. Miałam nadzieję, że jednak się tak nie stanie, ale nie mam aż tyle szczęścia. Czy naiwności.

Skończyłam pakować prezenty, mając pewność, że Harry'eto był owinięty jakby chciał wejść tak jak wcześniej. Gdy przeniosłam wszystkie prezenty do salonu, wsunęłam je pod drzewko. Chciałam sięgnąć po telefon, gdy okazało się, że zniknął. Pomyślałam, że mogłabym spytać Harry'ego by zadzwonił na mój numer, dzięki czemu mogłabym go łatwo znaleźć, skierowałam się w stronę jego pokoju.

"Harry?" spytałam pukając w twarde drewniane drzwi. Usłyszałam szmery, szybko wyjrzał przez drzwi, blokując mi widok do jego wnętrza tak, jak ja to robiłam.

"Yeah?" spytał.

"Uhm,  zastanawiałam się czy mógłbyś zadzwonić do mnie, nie mogę znaleźć telefonu" wyjaśniłam patrząc na niego, był lekko spanikowany i zdenerwowany.

"Oh yeah. Mogę to zrobić" powiedział, po czym zatrzasnął mi drzwi przed nosem.

"Więc Haz . Co tam ukrywasz?" spytałam żartobliwie przez drzwi.

"Nie twój interes" krzyknął, zaśmiałam się.

"Oh naprawdę, czyli nie będzie problemu, jeśli wejdę" powiedziałam przekręcając gałkę od drzwi. Drzwi nie były zablokowane, oboje o tym wiedzieliśmy. Mogłam usłyszeć trzask z drugiej strony, wiedziałam, że użył swojego ciała jako tarczy.

"Dzwonię do ciebie" powiedział, jego głos wskazywał, że był lekko podirytowany, ponownie zaśmiałam się. Był tak łatwy do sprowokowania.

Po kilku dzwonieniach znalazłam go pod poduszką w salonie. Wzięłam go i odrzuciłam połączenie.

"Dziękuję!" krzyknęłam do Harry'ego.

"Nie ma sprawy!" odkrzyknął.

Zwróciłam się do telefonu, wysłałam El i Louisowi życzenia, dodając by nie polamali mojego łóżka. El odpisał szybko z inteligentnym komentarzem, bym nie zrobiła tego samego z Harry'm. Wywróciłam oczami, sprawdzając inne wiadomości. Przewijałam je, a potem zamarłam. Moje palce przestały przesuwać się po ekranie, a powietrze uleciało z moich płuc, gdy ujrzałam wiadomość w skrzynce. Była od mojego ojca.  Myślałam o usunięciu wiadomości,  ale ciekawość zrobiła swoje, otworzyłam ją z wahaniem.  Byłam zszokowana,  co tam znalazłam. 

Wiem, że nie rozmawialiśmy od dłuższego czasu, ale sądziłem iż powinnaś wiedzieć, że twój brat właśnie wyszedł z więzienia. Wesołych Świąt.
~Tato

Byłam tak zszokowana, nie mogłam się ruszyć. Byłam wręcz zamrożona, patrząc w dół na telefon. Nawet nie płakałam, choć łzy zebrały mi się w oczach,  uformowała mi się gula, której nie mogłam przełknąć. Szloch wydobył się z moich ust, gdy zdałam sobie sprawę ze swojego położenia, co do cholery? Wyrósł znikąd mówiąc mi, że brat wyszedł z więzienia po czym  życzy mi Wesołych Świąt? O mój Boże, mój brat wyszedł z więzienia. Nagle nie potrafiłam utrzymać telefonu. To była jak trucizna, paląca tak realnie, że go opuściłam. To było dla mnie za dużo. Podniosłam się z sofy bujając się w tył i w przód. Zmarszczyłam czoło próbując pozbyć się bólu, będącego w każdym calu czaszki.  Łomotanie pomieszane z gwałtownością, spowodowały u mnie mdłości. W moim umyśle panował chaos. Jeśli możesz sobie wyobrazić zamieszki i pochodnie i powstania, dodać do tego rewolty, to właśnie to działo się w moim umyśle. Pływanie we wszystkich pytaniach, a na żadne nie byłam gotowa poznać odpowiedzi. Więcej łez. Kolejny szloch. Później zebrałam się w sobie. Nigdy więcej płaczu. Nigdy więcej bycia zawstydzoną. Wzięłam głęboki wdech, z trudem przełknęłam szloch oraz łzy lejące się wolno, ale wciąż nie byłam zdolna by spojrzeć na telefon. Stałam obojętnie wpatrując się w daleką ścianę, odpychając przezroczystość i teraźniejszość. Gdy zabrałam swoją okropną przeszłość, odsuwając ją na bok, ściana, którą napotkałam, okazała się nie do zburzenia, przez tę głupią wiadomość. Dwadzieścia dwa słowa.
Nie zdawałam sobie sprawy jak łatwo można mnie złamać, dopóki nie spotkałam Harry'ego. Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę tak mocno płakać, tak, haj przez kilka ostatnich miesięcy. Nigdy nie byłam beksą, ale Barry wiedział jak uderzyć w sam środek. Jak mój ojciec. Wie o tym. Wie co powiedzieć, by mnie zranić. Nienawidziłam tego. Nienawidziłam słabych uczuć, które przychodzą z wiedzą, że są ludzie na świecie, którzy wiedzą jak złamać  zniszczyć i obrócić twoje serce w  nic.

Gemma znalazła mnie godzinę później. W tej samej pozycji. Stojącą i patrząca. Mój głos był wręcz zamrożony na tę chwilę więc gdy zapytała się mnie co się stało, jedyne co zrobiłam to kiwnięcie głową. Nawet jeśli nie odpowiedziałam, wyglądała, że zrozumiała, że to nie ma nic wspólnego z Harry'm. Nie sądzę by wiedziała cokolwiek o mojej rodzinie, pomijając to co jej powiedziałam, ale czuję, że wie, że nie jest najlepiej. Przypuszczam, że wiele osób mogło. Moje ciało było sztywne i wyłączone ba myśl o rodzinie.

Gemma zrobiła trochę gorącej czekolady, usadziła mnie w swoim pokoju. Patrzyłyśmy się na siebie długo. Żadna z nad nic nie powiedziała. Jedynie piłyśmy gorącą czekoladę.

"Chcesz o tym porozmawiać?" spytała w końcu. Odnalazłam swój głos.  Byłam zła i zraniona

"Nie.  Chciałabym to wykrzyczeć.  Chcę wykrzyczeć każde pieprzone słowo na to, jak popieprzone jest życie i kopnąć cię za twoje dobre rady. Jestem zmęczona tym gównem. Czemu rzeczy nie są proste Gem? Boże, czemu wszystko jest tak dziwne?" spytałam zdesperowana wyrzucając ręce w górę.

"Wróćmy do początku, dobrze?" spytała. Nie byłam przekonana by się otworzyć, ale była mądra, wyglądała na rozsądną osobę. Poza tym kto powinien jej powiedzieć? Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro