Rozdział 4 - Peron 9¾
W końcu nadszedł czas kiedy mieliśmy pojechać na stację King's Cross. Dudley od pamiętnej nocy kiedy odwiedził nas Hagrid zwiewał przez nami co ja wykorzystywałam udając że rzucam na niego klątwę. Oczywiście nie raz przez to miałam problemy z wujostwem,ale trudno.
Pakowałam właśnie swoje rzeczy do wielkiego kufra kiedy przyszedł mój brat. Przyglądał mi się chwilę po czym podszedł do mnie i pomógł mi spakować wszystko. Potem pojawił się problem z zamknięciem walizki więc usiadłam na niej, a on zamknął ją.
— Jak otworzysz tą walizkę to wszystko wyleci — stwierdził po chwili.
— Zdaję sobie z tego sprawę — powiedziałam po czym zabrałam się za wsadzenie mojego kota do transportera.
— Wuj Vernon zawiezie nas na stację — poinformował mnie Harry.
— Wow cuż za poświęcenie z jego strony — przewróciłam oczami zirytowana.
— Harry! Clarissa! Chodźcie wreszcie, nie będę na was godzinę czekał — usłyszeliśmy krzyk wuja dobiegający z pętra niżej.
— Już idziemy wujku — odparł mój brat i chwycił w jedną rękę swój kufer, a w drugą klatkę z sową.
Ja pogłaskałam delikatnie Nessi po czym podniosłam swój bagaż oraz koszyk z kotką i razem z Harrym poszłam na dół gdzie czekał zniecierpliwiony wuj Vernon.
— No nareszcie! Ile można na was czekać!? — wykrzyknął i razem z nami poszedł do samochodu.
Droga minęła nam w ciszy. Patrzałam przez okno i przyglądałam się dzieciom bawiącym się na placu zabaw, psom na spacerze że swoimi właścicielami i zwykłym ludziom wiecznie śpieszącym się gdzieś.
W końcu zatrzymaliśmy się na miejscu. Zabraliśmy swoje rzeczy z bagażnika i zaczęliśmy się rozglądać dookoła. Wszędzie było pełno ludzi z walizkami. Czułam się dziwnie pośród tego tłumu, bo nie byłam do tego przyzwyczajona, ale czułam że niedługo to się zmieni. Że całe moje życie się zmieni.
Wuj odjechał nie szczędząc nam kąśliwych uwag, a ja i mój brat szukaliśmy peronu numer 9 i ¾, ale oczywiście taki peron nie istnieje. Byłam przekonana że Hagrid dał nam zły bilet. Całe moje podekscytowanie zniknęło tak szybko jak się pojawiło.
Harry dalej się nie poddawał i podszedł do pracownika stacji żeby zapytać gdzie jest ten peron, a ja zrezygnowana usiadłam na mojej walizce.
Oczywiście jak można było się spodziewać maszynista go wyśmiał, bo kto by wziął na poważnie jedenastolatka pytającego o nieistniejący peron? Już całkiem straciłam nadzieję kiedy razem z Harrym zobaczyliśmy rodzinę śpieszącą się na pociąg.
Nie byłoby w tym nic dziwnego, w końcu było tu dużo takich rodzin, gdyby nie fakt, że ta rodzina gadała coś o mugolach co znaczyło że pewnie byli czarodziejami i szli na pociąg do Hogwartu. Razem z bliźniakiem wymieniliśmy się krótkim spojrzeniem po czym bez słowa zabraliśmy swoje rzeczy i pobiegliśmy za nimi.
Zdążyłam jeszcze usłyszeć że gadają o peronie na który mieliśmy się udać, nie przysłuchiwałam się im i nie do końca wiedziałam o czym rozmawiali, ale nagle dwóch rudych chłopaków zaczęło po kolei wbiegać w ścianę i oboje zniknęli.
— Przepraszam! — krzyknął Harry, a ruda pulchna kobieta odwróciła się do nas.
— Dzień dobry dzieciaki — przywitała nas z miłym uśmiechem na twarzy —Wy też pierwszy raz do Hogwartu? — zapytała na co ja pokiwałam głową — Ron też nowy — wskazała na rudego chłopaka mniej więcej w naszym wieku.
— Tak, tylko że nie wiemy jak... — zaczął Harry jednak urwał w połowie zdania.
— Co? Jak dodać się na peron? — zapytała, a ja ponownie potwierdziłam skinieniem głowy — Spokojnie, to nic trudnego musicie tylko wbiec w ścianę między peronem dziewiątym i dziesiątym — wytłumaczyła.
— Czy to na pewno bezpieczne? — zapytałam.
— Nie przejmuj się skarbie, nic ci się nie stanie — zapewniła kobieta — Możecie iść przodem — dodała i posłała nam uspokajający uśmiech.
Spojrzałam na Harrego po czym wystawiłam w jego stronę dłoń. On popatrzał na mnie, uśmiechnął się i chwycił moją rękę. Przymknęłam oczy, wzięłam trzy wdechy po czym razem z bratem zaczęliśmy biec w stronę ściany trzymając się za ręce, a drugimi pchając swoje wózki na których były nasze bagaże.
Byłam już przygotowana na bliskie i bolesne spotkanie z twardą i zimną ścianą, ale uderzenie którego się spodziewałam nie nastąpiło. Po otworzeniu oczu nie widziałam już tej samej stacji gdzie przed chwilą byliśmy, to miejsce wyglądało inaczej.
Było tam pełno ludzi, a może raczej czarodziejów, takich samych jak na ulicy pokątnej. Na ścianie wisiał napis "peron 9¾", a na torach stał ogromny pociąg "Hogward Express". Wszystko wyglądało tak cudownie i tak nierealnie że bałam się że nagle się obudzę, a cała ta magiczna przygoda okaże się wytworem mojej wyobraźni.
Z zamyślenia wyrwał mnie Harry który pociągnął mnie w tłum. Weszliśmy do pierwszego lepszego wagonu i zaczęliśmy szukać miejsca dla siebie. Gdy przechodziliśmy między przedziałami w jednym z nich zobaczyłam moich nowych znajomych z pokątnej.
— Hej Harry, zajmiesz mi miejsce? Zaraz wrócę — zapytałam brata.
— Okej, ale pospiesz się, bo nie będę siedział sam przez całą drogę.
— No wiesz ty co? Myślisz że zostawiłabym mojego braciszka samego? — zaśmiałam się i weszłam do przedziału gdzie siedzieli Matt i Mary ze swoimi znajomymi.
— O hej Clarissa! — zawołała Mary przytulając mnie.
— Hej Mary, Hej Matt — przywitałam się.
— No hej pani niezdaro — zaśmiał się chłopak — Ludzie to nasza nowa koleżanka z pokątnej Clarissa, niezdaro to nasi przyjaciele Luis i Elen oboje są w Ravenclaw na tym samym roku co ja — powiedział pokazując na chłopaka i dziewczynę napreciw niego — A to jest Cedrik — wskazał chłopaka obok niego — Jest z Hufflepuff.
— Hej — powiedział Cedrik uśmiechając się przyjaźnie.
— W jakim jesteś domu Clarissa? — zapytała Elen.
— Jest tu nowa i nie przeszła jeszcze przydziału — wyjaśniła Mary.
— To w takim razie gdzie chcesz trafić? — zapytał Luis.
— Obojętnie, ważne żeby tam gdzie mój brat bliźniak — wzruszyłam ramionami.
— O masz brata bliźniaka? — zapytał Cedrik na co skinęłam głową.
— Ale super — zachwyciła się Elen.
— A jak już mowa o moim bracie, to powinnam już do niego wracać. Zajął mi miejsce i czeka na mnie, więc czas się zbierać — powiedziałam — do zobaczenia później — dodałam i wyszłam.
Czas znaleźć mojego braciszka. Ruszyłam więc korytarzem i szukałam wzrokiem tej jego nie za ładnej buźki. Nie mogłam uwierzyć że ktoś z tak brzydkim wyglądem jest moim bratem i to do tego biźniakiem. Przecież ja nie nie jestem taka brzydka prawda?
Mniejsza o to. Kontynuowałam moje poszukiwania, które nie trwały długo, bo już po chwili zobaczyłam mojego brata siedzącego z rudym chłopakiem którego widziałam już na stacji z tą miłą kobietą. Ona mówiła jak się nazywał. Ram? Ron? Chyba to był Ron. Siedzieli razem i obrzerali się słodyczami. Weszłam do przedziału, a ich oczy skierowały się w moją stronę.
— Już jestem brzydalu — powiedziałam do brata — Hej — te słowa skierowałam do rudzielca.
— To moja siostra — rzekł do swojego kolegi Harry.
— Clarissa Potter, miło mi — powiedziałam wystawiając w jego stronę dłoń.
— Ron Weasley — odparł również podając mi dłoń. Ha wiedziałam że to Ron! Usiadłam obok Harrego posyłając mu krzywy uśmiech.
— Już się obrzerasz grubasie? — zapytałam, za co oberwałam w brzuch — Ała nie bij mnie — wykrzyknęłam oddając mu dwa razy mocniej.
— Dobra sorry paskudo, ale sama zaczęłaś — jęknął łapiąc się za bolące miejsce po czym podał mi słodycze. Oczywiście że je wzięłam bo kocham słodkości. Wiedziałam że będę gruba, ale trudno. To właśnie był mój początek nowej przygody, nowego rozdziału w życiu.
_______________________________________
Ołkej wiem że trochę zaniedbałam tą książkę, ale postaram się dodawać częściej rozdziały.
Jakby były błędy to mówcie, bo pisałam to w nocy, a jestem leniem i nie chce mi się sprawdzać.
Możecie zostawić gwiazdkę i napisać komentarz, nie gryzę ◕◡◕
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro