[7], troll w supermarkecie
Nazajutrz rano Midoriya w trybie ekspresowym chciał zjeść śniadanie i może pójść na miasto w poszukiwaniu nowych fascynujących nawiedzonych domów... Albo mógł też obejrzeć strych i piwnicę tutaj, w mieszkaniu. Do tej pory jakoś zawsze o tym zapominał.
W każdym razie miał swoje plany, a w nie na pewno nie włączało się spotkanie Todorokiego w kuchni z samego rana, zaledwie pięć minut po tym, jak wstał, wobec czego był nieuczesany, nieubrany i przed porannym prysznicem, słowem - wyglądał okropnie. O dziwo jednak, gdy jego współlokator o aparycji tak nieskazitelnej, że równie dobrze mógłby spędzić długie godziny pielęgnacji, żeby doprowadzić się do takiego stanu (a na niewyspanego nie wyglądał, co trzeba zaznaczyć), zobaczył go w całej okazałości, nie skrzywił się nawet, ba! prawie uśmiechnął, lekko unosząc kąciki ust, a to podniosło Midoriyę na duchu.
— Dzień dobry! — zaintonował śpiewnym tonem, uśmiechając się szeroko.
— Dzień dobry. Co będziesz jadł? — rzucił Todoroki, opierając się o ścianę przy wejściu, a Midoriya zerknął na niego przez ramię, otwierając lodówkę, która świeciła pustkami.
— Wygląda na to, że nic.
— Och. Niejedzenie śniadania jest niezdrowe — powiedział Todoroki nieco jakby... przyjętym tonem, a Midoriya uniósł wyżej brwi.
— Tak, wiem... Ale jak wezmę Bakugo te parówki z wczoraj, to nie dożyję do jutra, rozumiesz. — Zaśmiał się cicho, a Todoroki prawie mu zawtórował.
— Czemu nie pójdziesz na zakupy?
— A czemu ty nie? — odbił pytanie Midoriya, na co Todoroki się speszył.
— Jadam w pokoju i zamawiam sobie gotowe jedzenie, ale... może chcesz zrobić zakupy razem? — zaproponował, a Midoriya nie mógł odmówić temu delikatnemu, jakby nieco niepewnemu uśmieszkowi, więc natychmiast się zgodził.
— Jasne! Tylko się przebiorę. — I uciekł, zanim Todoroki zdołał cokolwiek powiedzieć.
Ich pierwsza randka do supermarketu!
=====
Gdy Midoriya stawił się w korytarzu, Todoroki już na niego czekał z długim czarnym płaszczem na ramionach.
— Wow, świetnie w nim wyglądasz! — zareagował entuzjastycznie Midoriya, a choć na początku Todoroki był nieco zdezorientowany, zaraz uśmiechnął się ciepło. Tym razem nawet nie prawie.
— Słuchaj, ja... właściwie chciałem cię przeprosić za wczoraj — powiedział, gdy wyszli na ciemną klatkę schodową, minęli schody prowadzące donikąd i wyszli na ulicę, która przez wysokość budynków nawet o tej porze dnia była spowita w cieniu.
— Hmm?
— No... za to, że uciekłem. Nie mam pojęcia, co się stało z tą dziewczyną, o której rozmawialiśmy, ale... byliśmy trochę blisko i...
— Ale przecież nie musisz mi się tłumaczyć! — Midoriya uśmiechnął się do niego współczująco. — Rozumiem, że to musi być dla ciebie ciężka i stresująca sytuacja. Może częstsze wychodzenie na zewnątrz dobrze ci zrobi?
— W tej chwili jesteśmy na zewnątrz... — Todoroki nieco przyspieszył kroku, przez co Midoriya wiedział, że nim dojdą do supermarketu, będzie mieć kolkę.
— W-wolniej, proszę — wydyszał, kolejny raz pytając się w duchu, skąd Todoroki ma taką formę.
— Och, przepraszam. — Todoroki gwałtownie stanął w miejscu, przez co Midoriya w niego wpadł. — Jeszcze raz przepraszam.
— Nie, nie, nic się nie stało. — Przez chwilę uśmiechali się do siebie, a Midoriya tak strasznie się cieszył, że, owszem, Todoroki miał swoje dziwactwa, ale chyba jednak się do niego przekonał, a potem Todoroki zapytał:
— To może po zakupach chciałbyś, żebym oprowadził cię po Golden Gai? To skomplikowane miejsce. Nie chcesz się chyba zgubić jak poprzednio?
O BOŻE, TAAAK!
Teraz to definitywnie była randka, nie? Nie ma to jak wspólnie oglądać jedno z najbardziej niebezpiecznych miejsc w Japonii!
— O-oczywiście, Todoroki! — zawołał Midoriya, zaraz zdając sobie sprawę, że może zrobił to aż zbyt entuzjastycznie, więc skinął głową. — Byłbym... wdzięczny.
— Świetnie.
Przez resztę drogi do sklepu głównie narzekali na Bakugo, a gdy już znaleźli się w środku, okazało się, że Todoroki ma bardzo... specyficzny smak. Gdy Midoriya głośno zastanawiał się, czy zjeść na kolację słodkiego rogala z dżemem czy z masłem orzechowym, on zaproponował pastę rybną. Nie dał sobie wmówić, że ryż z czekoladą to niezbyt dobre, a w każdym razie bardzo... oryginalne połączenie.
— Skoro tak bardzo się upierasz, mogę nam to zrobić na obiad — skapitulował w końcu Midoriya, a Todoroki nieco się... speszył, co było naprawdę dziwną reakcją.
— Nie, bo ja... jestem na diecie. Nie mogę jeść czekolady... i pasty rybnej. Um. Ale mogę pomóc ci gotować — zaoferował, a Midoriya uniósł brew, ale choć nie uwierzył w ani jedno jego słowo, postanowił nie dopytywać. (Może to jakaś dziwna odmiana wegetarianizmu?) I tak bardziej zajęła go prezencja kasjerki tak starej i zgrzybiałej, że po prostu musiała, musiała być trollem długowiecznym!
Tego dnia Midoriyę po raz pierwszy wyrzuciła ze sklepu ochrona. Był w szoku. Todoroki z kolei wyglądał na niewzruszonego, jakby w życiu widział i przeszedł już wszystko.
— Mogłem odpuścić. Przepraszam — wymamrotał Midoriya, przełamując nieco niezręczną ciszę, która zapadła między nimi. W końcu przeszli kawał drogi i mieli wrócić z pustymi rękami...
Ale Todoroki, ku jego zdziwieniu, tylko uśmiechnął się lekko, patrząc na niego z rozbawieniem.
— Dawno się tak dobrze nie bawiłem — przyznał szczerze, a potem... roześmiał się, a Midoriya pomyślał, że to jest dzień, w którym wyzionie ducha i wstąpi do nieba.
— Jest tu w okolicy jakiś inny sklep? Tu już nas chyba nie wpuszczą — podsunął jednak nieśmiało, postanawiając mimo okoliczności twardo stąpać po ziemi.
— Tak, chodź.
Resztę południa i popołudnia spędzili, włócząc się po tych bardziej i mniej wyludnionych uliczkach wokół Golden Gai, koniec końców udało im się też kupić podstawowe produkty odżywcze, a Midoriya był z siebie bardzo dumny, gdy wkładał je do lodówki.
Deszcz bębnił o szyby, a on zajadał ryż z czekoladą, krzywiąc się co jakiś czas podczas słuchania opowieści Todorokiego o ich wyjątkowo głośnej i wścibskiej sąsiadce, która w zeszłym roku na szczęście umarła. (Śmiercią naturalną, podkreślił.) Podobno Bakugo miał być jej reinkarnacją.
Wieczorem oglądali film, a gdy około północy zdecydowali, że najwyższy czas iść spać, Midoriya był równie zmęczony, co i szczęśliwy.
Jeśli liczył na coś więcej niż koleżeńską relację między współlokatorami... to chyba był na dobrej drodze. Gdy chował się pod kołdrę z wizerunkiem All Mighta, uśmiechał się od ucha do ucha.
Często uśmiechał się też w przeciągu następnych kilku tygodni, bo tak się złożyło, że on i Todoroki w tym czasie, z rozmowy na rozmowę, naprawdę bardzo się zaprzyjaźnili. Może aż... za bardzo, ale kimże był Midoriya, żeby narzekać na takie szczęście? Golden Gai 76 powitało go z otwartymi ramionami i nie zamierzał wybrzydzać.
W końcu chyba od początku właśnie do tego dążył.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro