Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[7], troll w supermarkecie

  Nazajutrz rano Midoriya w trybie ekspresowym chciał zjeść śniadanie i może pójść na miasto w poszukiwaniu nowych fascynujących nawiedzonych domów... Albo mógł też obejrzeć strych i piwnicę tutaj, w mieszkaniu. Do tej pory jakoś zawsze o tym zapominał.

  W każdym razie miał swoje plany, a w nie na pewno nie włączało się spotkanie Todorokiego w kuchni z samego rana, zaledwie pięć minut po tym, jak wstał, wobec czego był nieuczesany, nieubrany i przed porannym prysznicem, słowem - wyglądał okropnie. O dziwo jednak, gdy jego współlokator o aparycji tak nieskazitelnej, że równie dobrze mógłby spędzić długie godziny pielęgnacji, żeby doprowadzić się do takiego stanu (a na niewyspanego nie wyglądał, co trzeba zaznaczyć), zobaczył go w całej okazałości, nie skrzywił się nawet, ba! prawie uśmiechnął, lekko unosząc kąciki ust, a to podniosło Midoriyę na duchu.

  — Dzień dobry! — zaintonował śpiewnym tonem, uśmiechając się szeroko.

  — Dzień dobry. Co będziesz jadł? — rzucił Todoroki, opierając się o ścianę przy wejściu, a Midoriya zerknął na niego przez ramię, otwierając lodówkę, która świeciła pustkami.

  — Wygląda na to, że nic.

  — Och. Niejedzenie śniadania jest niezdrowe — powiedział Todoroki nieco jakby... przyjętym tonem, a Midoriya uniósł wyżej brwi.

  — Tak, wiem... Ale jak wezmę Bakugo te parówki z wczoraj, to nie dożyję do jutra, rozumiesz. — Zaśmiał się cicho, a Todoroki prawie mu zawtórował.

  — Czemu nie pójdziesz na zakupy?

  — A czemu ty nie? — odbił pytanie Midoriya, na co Todoroki się speszył.

  — Jadam w pokoju i zamawiam sobie gotowe jedzenie, ale... może chcesz zrobić zakupy razem? — zaproponował, a Midoriya nie mógł odmówić temu delikatnemu, jakby nieco niepewnemu uśmieszkowi, więc natychmiast się zgodził.

  — Jasne! Tylko się przebiorę. — I uciekł, zanim Todoroki zdołał cokolwiek powiedzieć.

  Ich pierwsza randka do supermarketu!

=====

  Gdy Midoriya stawił się w korytarzu, Todoroki już na niego czekał z długim czarnym płaszczem na ramionach.

  — Wow, świetnie w nim wyglądasz! — zareagował entuzjastycznie Midoriya, a choć na początku Todoroki był nieco zdezorientowany, zaraz uśmiechnął się ciepło. Tym razem nawet nie prawie.

  — Słuchaj, ja... właściwie chciałem cię przeprosić za wczoraj — powiedział, gdy wyszli na ciemną klatkę schodową, minęli schody prowadzące donikąd i wyszli na ulicę, która przez wysokość budynków nawet o tej porze dnia była spowita w cieniu.

  — Hmm?

  — No... za to, że uciekłem. Nie mam pojęcia, co się stało z tą dziewczyną, o której rozmawialiśmy, ale... byliśmy trochę blisko i...

  — Ale przecież nie musisz mi się tłumaczyć! — Midoriya uśmiechnął się do niego współczująco. — Rozumiem, że to musi być dla ciebie ciężka i stresująca sytuacja. Może częstsze wychodzenie na zewnątrz dobrze ci zrobi?

  — W tej chwili jesteśmy na zewnątrz... — Todoroki nieco przyspieszył kroku, przez co Midoriya wiedział, że nim dojdą do supermarketu, będzie mieć kolkę.

  — W-wolniej, proszę — wydyszał, kolejny raz pytając się w duchu, skąd Todoroki ma taką formę.

  — Och, przepraszam. — Todoroki gwałtownie stanął w miejscu, przez co Midoriya w niego wpadł. — Jeszcze raz przepraszam.

  — Nie, nie, nic się nie stało. — Przez chwilę uśmiechali się do siebie, a Midoriya tak strasznie się cieszył, że, owszem, Todoroki miał swoje dziwactwa, ale chyba jednak się do niego przekonał, a potem Todoroki zapytał:

  — To może po zakupach chciałbyś, żebym oprowadził cię po Golden Gai? To skomplikowane miejsce. Nie chcesz się chyba zgubić jak poprzednio? 

  O BOŻE, TAAAK!

  Teraz to definitywnie była randka, nie? Nie ma to jak wspólnie oglądać jedno z najbardziej niebezpiecznych miejsc w Japonii!

  — O-oczywiście, Todoroki! — zawołał Midoriya, zaraz zdając sobie sprawę, że może zrobił to aż zbyt entuzjastycznie, więc skinął głową. — Byłbym... wdzięczny.

  — Świetnie.

  Przez resztę drogi do sklepu głównie narzekali na Bakugo, a gdy już znaleźli się w środku, okazało się, że Todoroki ma bardzo... specyficzny smak. Gdy Midoriya głośno zastanawiał się, czy zjeść na kolację słodkiego rogala z dżemem czy z masłem orzechowym, on zaproponował pastę rybną. Nie dał sobie wmówić, że ryż z czekoladą to niezbyt dobre, a w każdym razie bardzo... oryginalne połączenie.

  — Skoro tak bardzo się upierasz, mogę nam to zrobić na obiad — skapitulował w końcu Midoriya, a Todoroki nieco się... speszył, co było naprawdę dziwną reakcją.

  — Nie, bo ja... jestem na diecie. Nie mogę jeść czekolady... i pasty rybnej. Um. Ale mogę pomóc ci gotować — zaoferował, a Midoriya uniósł brew, ale choć nie uwierzył w ani jedno jego słowo, postanowił nie dopytywać. (Może to jakaś dziwna odmiana wegetarianizmu?) I tak bardziej zajęła go prezencja kasjerki tak starej i zgrzybiałej, że po prostu musiała, musiała być trollem długowiecznym!

  Tego dnia Midoriyę po raz pierwszy wyrzuciła ze sklepu ochrona. Był w szoku. Todoroki z kolei wyglądał na niewzruszonego, jakby w życiu widział i przeszedł już wszystko.

  — Mogłem odpuścić. Przepraszam — wymamrotał Midoriya, przełamując nieco niezręczną ciszę, która zapadła między nimi. W końcu przeszli kawał drogi i mieli wrócić z pustymi rękami...

  Ale Todoroki, ku jego zdziwieniu, tylko uśmiechnął się lekko, patrząc na niego z rozbawieniem.

  — Dawno się tak dobrze nie bawiłem — przyznał szczerze, a potem... roześmiał się, a Midoriya pomyślał, że to jest dzień, w którym wyzionie ducha i wstąpi do nieba.

  — Jest tu w okolicy jakiś inny sklep? Tu już nas chyba nie wpuszczą — podsunął jednak nieśmiało, postanawiając mimo okoliczności twardo stąpać po ziemi.

  — Tak, chodź.

  Resztę południa i popołudnia spędzili, włócząc się po tych bardziej i mniej wyludnionych uliczkach wokół Golden Gai, koniec końców udało im się też kupić podstawowe produkty odżywcze, a Midoriya był z siebie bardzo dumny, gdy wkładał je do lodówki.

  Deszcz bębnił o szyby, a on zajadał ryż z czekoladą, krzywiąc się co jakiś czas podczas słuchania opowieści Todorokiego o ich wyjątkowo głośnej i wścibskiej sąsiadce, która w zeszłym roku na szczęście umarła. (Śmiercią naturalną, podkreślił.) Podobno Bakugo miał być jej reinkarnacją.

  Wieczorem oglądali film, a gdy około północy zdecydowali, że najwyższy czas iść spać, Midoriya był równie zmęczony, co i szczęśliwy.

  Jeśli liczył na coś więcej niż koleżeńską relację między współlokatorami... to chyba był na dobrej drodze. Gdy chował się pod kołdrę z wizerunkiem All Mighta, uśmiechał się od ucha do ucha.

  Często uśmiechał się też w przeciągu następnych kilku tygodni, bo tak się złożyło, że on i Todoroki w tym czasie, z rozmowy na rozmowę, naprawdę bardzo się zaprzyjaźnili. Może aż... za bardzo, ale kimże był Midoriya, żeby narzekać na takie szczęście? Golden Gai 76 powitało go z otwartymi ramionami i nie zamierzał wybrzydzać.

  W końcu chyba od początku właśnie do tego dążył.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro