Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[5], nie tak kolorowo

  Pierwszy tydzień mimo burzliwego początku mimo wszystko był całkiem... spokojny. Midoriya rzadko wpadał na Kirishimę, który właściwie bywał w domu tyle, co nic, ciągle wychodząc ze swoim chłopakiem na miasto, do kasyna... Pewnego wieczoru przerażony Midoriya usłyszał nawet, gdy rozmawiali o jakichś z pewnością nielegalnych wyścigach motocyklowych... Patrząc na te wszystkie czynniki, Kirishimę też można by nazwać jedynie połową współlokatora. Natomiast Todoroki... Cóż, on chyba w ogóle nie wychodził ze swojej części. Siedział tam w ciemnicy i... tak, ciężko było zgadnąć, co właściwie robił. Może był programistą i siedział przed komputerem, wklikując skomplikowane kody dwadzieścia cztery godziny na dobę? Midoriya słyszał, że programiści tak robią. W związku z tym w ciągu jednego tygodnia wyrobił u siebie przed nimi irracjonalny lęk.

  Jego kanał na YouTubie... nie rozwijał się tak szybko jak zakładał. Co prawda doszło mu dwóch obserwujących, a pod najnowszym filmikiem miał dwadzieścia cztery (!!!) łapki w górę, ale naturalnie nie były to okrągłe miliony, jakich się spodziewał. Nie zniechęcało go to oczywiście, wiedział, że sława przyjdzie z czasem przy tak wspaniałym i oryginalnym kontencie. W tym przekonaniu jak zwykle utwierdzała go również jego cudowna przyjaciółka Uraraka, której zdążył opowiedzieć o całym swoim nowym życiu ze szczegółami. Razem narzekali na dziwnego chłopaka Kirishimy, samego Kirishimę który do życia miał aż zbyt luzackie podejście i...

  — No dobra, ale co z tym Todorokim jest nie tak? — zapytała pewnego czwartkowego popołudnia, gdy rozmawiała z Midoriyą na kamerce, podczas gdy on w tym samym czasie montował film. 

  Zerknął na nią z ukosa. Chyba właśnie skończyła trenować, bo siedziała na kanapie w sportowej bluzce na ramiączkach, włosy miała spięte w kucyka, a policzki zaróżowione od niedawnego wysiłku. Od kiedy jej była współlokatorka się wyprowadziła, nie mogła znieść widoku pustego pokoju i wykupiła sobie karnet na siłownię, tym samym skazując się na życie o chlebie i wodzie przez następne pół roku. Później tak jej się to spodobało, że postanowiła ćwiczyć na własną rękę. Zachęcała też do tego Midoriyę, ale on, cóż... nie był przekonany. Próbował, naprawdę! Ale bez porządnej motywacji trudno było się za to zabrać, a sześciopak i tak przecież był dla niego nieosiągalny.

  — W sensie, ja rozumiem, siedzieć w swoim pokoju powiedzmy... dwa dni — to rekord Midoriyi, dlatego tak powiedziała — to normalne. Ale więcej... no sorry. I jeszcze mówisz że ma tak tam ciemno?

  — Myślę, że jest programistą.

  — Nie wszyscy programiści są uczuleni na słońce! To w ogóle możliwe?

  — Oczywiście, że tak.

  — Co nie zmienia faktu, że on na dziewięćdziesiąt procent go nie ma! Jest po prostu dziwny! — Dziewczyna zamilkła na chwilę, a Midoriya niespecjalnie spieszył się do przerwania ciszy, zajęty przycinaniem momentu, w którym, nagrywając reportaż o ghoulach, zaczął wrzeszczeć ze strachu, gdy nagle zza niego wyskoczył jakiś bezdomny po pięćdziesiątce bez spodni. To... nie było przeznaczone dla oczu widowni, bezdomny jednak zdawał się być bardzo z siebie zadowolony.

  — Skończyłem — oznajmił wreszcie, oddychając z ulgą. (Później, już po opublikowaniu, miał zauważyć, że przez przypadek uciął w miejscu, w którym nie wyszedł zbyt przystojnie, bo jego oczy zrobiły się wielkie jak ego chłopaka Kirishimy.)

  — Świetnie! Może mogłabym jutro cię odwiedzić? Moglibyśmy razem spróbować zagadać do Todorokiego czy coś, hehe — zaproponowała ze złośliwym uśmieszkiem na ustach, a Midoriyę przeszły ciarki. Ona tutaj?! Raz, że coś mogło jej się stać... Dwa, że absolutnie nie chciał narażać się Todorokiemu! Facet był przerażający!

  — Ee, wiesz co, wolałbym chyba gdzieś indziej. Może odbierzesz mnie po pracy? Jutro mam pierwszą zmianę. — Kirishima i Todoroki nie kupowali żadnego jedzenia, a przynajmniej nie trzymali go we wspólnej lodówce (z czegoś chyba musieli żyć?), a wstyd mu było prosić mamę o pieniądze, chcąc nie chcąc musiał więc zaciągnąć się do pracy na zmywaku w jakieś restauracji o wątpliwej reputacji.

  — A... Jasne, rozumiem, nie ma sprawy — powiedziała z uśmiechem, a Midoriya kolejny raz podziękował niebiosom za to, że jest taka wyrozumiała. Anioł. — Ale poznam ich kiedyś? Twoich współlokatorów?

  — Mooże. — Po czym szybko zmienił temat, pytając ją o to, jak sobie radzi na studiach. Sam niespecjalnie chciał ich poznawać... bliżej, w każdym razie. 

  Póki co nie było może tak kolorowo jak sobie wyobrażał, ale było dobrze.

=====

  Oczywiście następnego dnia wieczorem, gdy wracał ze spotkania z Uraraką, wszystko zaczęło się psuć. Drżąc z zimna (brak kurtki) i strachu (bezdomni), maszerował szybko przez skomplikowaną siateczkę ulic Golden Gai, gdy usłyszał głośny jęk dobiegający gdzieś z ciemnego zaułka nieopodal. Natychmiast domyślił się, że to na pewno kogoś atakują demony, więc, jak zrobiłby to każdy normalny człowiek, natychmiast ruszył w tamtą stronę, podekscytowany grzebiąc w plecaku w poszukiwaniu swojego aparatu. O rany, po czymś takim na pewno wyświetlenia skoczą mu w górę!

  No tak, tylko że chwilę później okazało się, że to nie demony kogoś atakują, tylko Todoroki. W dodatku nie atakuje, tylko... bardzo intensywnie... całuje. O Boże, czy on właśnie wlazł swojemu współlokatorowi z kamerą w środek cimcyrymci, a w dodatku stał teraz jak słup soli, wpatrując się w niego i w... wyraźnie zawstydzoną dziewczynę z przerażeniem?

  — Boże. Boże, przepraszam — wysapał, nie mogąc się jednak zmusić do ruszenia się z miejsca. Jak dobrze, że nie byli przynajmniej w żaden sposób roznegliżowani. Todoroki chyba tylko całował ją po szyi, ale... O Boże, o matko.

  — Midoriya — warknął Todoroki tonem, który wyraźnie wskazywał na to, że ma na myśli: ,,wypierdalaj", więc Midoriya odwrócił się i zaczął faktycznie wypierdalać w podskokach, jakby od tego zależało jego życie. Może zależało. Pewnie zależało. 

  Todoroki dogonił go dwie minuty później, wcale niezdyszany i z bardzo wściekłym spojrzeniem. Midoriya nie zauważył momentu, w którym ten się zbliżył, dlatego też wrzasnął głośno i potknął się o własne nogi, niefortunnie lądując przy tym na tyłku. Ała.

  — P-przepraszam, przepraszam! Nie wiedziałem, że ty, em...

  — Nic nie widziałeś — zaznaczył Todoroki, a Midoriya szybko skinął głową.

  — Oczywiście, oczywiście!

  — Pamiętasz jak ona wyglądała?

  — Nie! — zapewnił Midoriya, a wtedy Todoroki westchnął cicho. Wciąż wydawał się być bardzo spięty, ale ta informacja chyba nieco go zrelaksowała.

  — Nie włócz się tu więcej po nocy — mruknął, odwracając wzrok i, ku przerażeniu Midoriyi, podając mu rękę, żeby pomóc mu wstać. Nagła zmiana charakteru?! — To niebezpieczne.

  — To ostatni raz!

  — Chodźmy. — I ruszył, a za nim Midoriya, któremu kolana dygotały tak bardzo, że kilka razy prawie znowu się wywalił. Do mieszkania doszli bez słowa, a wtedy Todoroki z ponurą miną skierował się do swojej pogrążonej w mroku części i zamknął drzwi z hukiem.

  Kilka dni później Midoriya prawie zapomniał o całym incydencie... a potem zobaczył twarz tej dziewczyny, której wygląd miał zapomnieć, w wiadomościach. 

  Zaginęła tego samego dnia, gdy widział ją z Todorokim.

  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro