Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[26], srebrny przycisk

  W pomieszczeniu słychać było tylko jego drżący oddech, gdy opuszkami palców sunął po krawędziach kartonu. Był podłużny i wąski, a w środku krył się jego największy skarb.

  — Zaraz się popłaczę — jęknął, jedną dłonią zasłaniając sobie oczy. — Tak długo na to czekałem, moi kochani, tak długo... — Jego głos przeszedł w szept, a palce zacisnęły się na krawędzi pudełka. Midoriya dopiero po chwili odsłonił twarz, pokazując nieco zaszklone oczy. — Gdzie to ja dałem nożyczki...?

  Wstał, pieczołowicie odkładając pudełko na biurku przed nowiutką kamerą. Spiął nieco przydługie loki gumką, którą zdjął z nadgarstka, a potem pochylił się nad szufladą komody.

  — Kurczaczki... Shoto, słońce, widziałeś gdzieś nożyczki? — rzucił niezbyt głośno, czego nikt nie miał prawa usłyszeć z korytarza za drzwiami, a co dopiero ktoś znajdujący się prawdopodobnie po drugiej stronie domu... — Drodzy widzowie, za trzy, dwa...

  — Były w kuchni. — Drzwi otworzyły się z lekkim skrzypnięciem, zwiastując rychłe nadejście jego chłopaka, który faktycznie wszedł chwilę później. — Nagrywasz?

  — Nie, to live. Chcesz się przywitać? — Rzucił, a potem pokazał na monitor, wzrokiem szybko skanując czat na żywo. — Wszyscy mówią, że wyglądasz dziś bardzo przystojnie.

  — Dziękuję, ale nie wyglądam jakoś specjalnie ładnie. Raczej zawsze się tak ubieram — wyjaśnił spokojnie Shoto, zapewne myśląc, że wykazał się skromnością. Midoriya zaśmiał się pod nosem i wstał, żeby pocałować go w policzek i zabrać od niego nożyczki. Z taśmą trzeba było postępować ostrożnie.

  —Dzięki, kochanie — mruknął, a potem przeczytał jedną z wiadomości: — YuugaStar... dziękuję za donate. Dzięki wam, kochani, mamy lepszą jakość — zaśmiał się, a potem poklepał siedzenie krzesła obok siebie, żeby Shoto też mógł usiąść przed biurkiem w jego pokoju pełnym All Mightów.

  Midoriya musiał przyznać, że Shoto stał się nieodłączną częścią jego kanału. Od kiedy pierwszy raz go pokazał, jego wyświetlenia skoczyły, a wtedy też sam pokazał twarz, bo stwierdził, że jego tajemniczy image może stać się przeszłością - w końcu miał przy sobie znacznie bardziej tajemniczą osobę, w dodatku budzącą mnóstwo kontrowersji, bo połowa jego widowni wciąż nie wierzyła, że ktoś taki jak on chodzi z prawdziwym wampirem. Mogło się to również brać z tego, że po prostu nie wierzyli w nadnaturalne zjawiska i potwory... ale jego kompleksy nakazywały mu wierzyć w tę drugą wersję. W każdym razie jego kanał wreszcie zaczął mieć to, czego mu brakowało, żeby poszedł w viral. Choć więc większość widzów zapewniała go, że dotarł tak wysoko przez swoją ciężką pracę, on sam był przekonany, że bez Shoto u boku nigdy by się to nie udało. W zasadzie mu to nie przeszkadzało, bo sam sobie zazdrościł. Budzenie się rankiem obok kogoś takiego za każdym razem przywoływało uśmiech na jego twarz. 

  — Czy to to, o czym myślę? — zapytał Shoto z delikatnym uśmiechem, ostrożnie odbierając od niego karton. — Myślałem, że będzie większy. 

  — Nigdy nie oglądałeś unboxingów? — zapytał zdziwiony Midoriya, a zaskoczenie udzieliło się najwyraźniej również widowni, która zaczęła wypisywać frazy typu: ,,#shotoisoverparty", doskonale wiedząc, że sam Shoto nigdy nie dowie się, o co chodzi.

  — Dobrze wiesz, że ja w ogóle rzadko co oglądam.

  Midoriya zaśmiał się cicho, a potem podał mu nożyczki. 

  — Chcesz czynić honory? — zapytał z uśmiechem. 

  — Nie mogę, to ty na to czekałeś. — Shoto pocałował go w policzek, a Midoriya cały się zaczerwienił, spuszczając wzrok. — Przepraszam. Nie na wizji. 

  — Mhm. Um. To nie fanserwis! — oburzył się, widząc komentarze. — Nie dostaniecie nic więcej! To poważny naukowy kanał! — Przez chwilę skanował wzrokiem burzę, jaką wywołał, a potem zaśmiał się pod nosem. Powinien chyba zapisać ten stream - niby był przesłodzony, ale równocześnie uwieczniał przecież jeden z najważniejszych momentów w jego życiu.

  — Domagają się chyba otworzenia — powiedział Shoto po chwili, uważnie czytając szybko przeskakujące komentarze. — Podobno przeciągasz.

  — Ale wy jesteście dla mnie wredni, delektuję się chwilą — jęknął Midoriya, ale zaraz pokręcił głową i ostrożnie rozciął taśmę, żeby ze środka wyjąć czarne opakowanie... a stamtąd piękny, ukochany srebrny przycisk. — O jaaaaaa, jest świetny!

  — Ładny — przyznał z grzeczności Shoto, który podzielał jego entuzjazm w znacznie bardziej łagodny sposób. Widzowie jednak zdawali się odbierać to zupełnie inaczej, a zwłaszcza jedna użytkowniczka, MochiMOchaUra...

  — Muszę wam wszystkim podziękować — powiedział Midoriya ze łzami w oczach, ściskając swoją wytęsknioną nagrodę. — Jesteście cudowni. Nie wiem, czym sobie zasłużyłem, ale dziękuję, naprawdę... — Poczuł, że nos zaczyna mu się zatykać, potem nagle zebrało mu się na kichanie, a gdy wreszcie kichnął, bardzo głośno zresztą, otworzył oczy bardzo szeroko... i zrozumiał, że właśnie obudził się ze snu. Zbyt szczegółowego, zbyt pięknego snu... 

  Może powinien zacząć sobie wmawiać, że tak naprawdę miał wizję przyszłości. Tak, to zdecydowanie było to...

  — Kocham życie — rzucił w eter, siadając na łóżku z niepocieszoną miną. Zaraz podskoczył przestraszony, gdy eter mu odpowiedział:

  — Wyglądasz na raczej nieszczęśliwego...?

  Odwrócił głowę, żeby spojrzeć na siedzącego przy łóżku Todorokiego, który patrzył na niego z pewnym dystansem i ostrożnością.

  — Miałem ładny sen. — Przeciągnął się, a zaraz potem krzyknął, gdy jego ramię przeszył ostry ból. 

  — Nie, nie, nie możesz, lekarz zakazał ci ruszać ręką! — Jego chłopak błyskawicznie położył go z powrotem, wyglądając na bardzo przejętego. To właśnie w tym momencie do Midoriyi dotarły wydarzenia sprzed jego omdlenia i z szybciej bijącym sercem wytężył słuch. Był tu ktoś jeszcze...?

  — Um. Czy Kirishima i Bakugo...?

  — Nie ma ich tu, a ty masz się nie denerwować, więc nie będę ci o niczym opowiadał i niczego wyjaśniał — powiedział stanowczo Todoroki, co nieco wytrąciło Midoriyę z równowagi. 

  — To trochę nie fair. Chcę wiedzieć — mruknął. Może i był balastem, ale jednak brał udział w akcji ratunkowej! — Powiedz mi chociaż, jak długo byłem nieprzytomny. 

  — Trzy dni. Nie mogłem cię zabrać do szpitala, ale twoja mama i tak miała mnóstwo pytań, gdy wczoraj zadzwoniła. Bardzo się martwi, że nie dzwonisz.

  — Co jej powiedziałeś?

  — Że się na nią obraziłeś.

  — SŁUCHAM?! — Midoriya prawie znowu się zerwał, ale został brutalnie przytrzymany. — ZGŁUPIAŁEŚ?! JA NA MOJĄ MAMUSIĘ?!

  — Musiałem myśleć szybko! — Shoto był chyba zmieszany, ale też poirytowany. Z roztargnieniem odgarnął sobie grzywkę z oczu. — Przepraszam. Potem nie wiedziałem, jak to odkręcić, więc będziesz musiał do niej oddzwonić. Przepraszam. 

  — Podaj telefon! — krzyknął Midoriya, wyciągając zdrowe ramię. — Albo nie, najpierw pójdę do łazienki, a potem zadzwonię — zdecydował po chwili zastanowienia i najpierw dał się odeskortować do toalety, a potem wrócił do pokoju i grzecznie położył się w łóżku.

  Trochę obawiał się tej rozmowy. A jeśli coś jej się stało w tym czasie? Biedna miała słabe serce... Dopiero dźwięk odebranego połączenia sprowadził go na ziemię.

  — IZUKUUU, PRZEPRASZAM! — rozległ się głośny płacz i musiał ściszyć, żeby nie pękły mu bębenki uszne.

  Och, Shoto...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro