Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[17], masowa histeria

  Gdy Kirishima opowiadał, na przemian brał głębokie oddechy i ronił męskie łzy.

  — Byliśmy... byliśmy w kasynie. Znaczy on był, ja doszedłem później...

  — Nic nowego — wtrącił Todoroki, a Midoriya spojrzał na niego spode łba. Opowieść i tak zapowiadała się na taką z rodzaju dłuższych, naprawdę nie musiał jeszcze dobijać biednego Kirishimy i tym samym ją wydłużać...

  — To się już nie powtórzy, bo ze mną zerwał... — Kirishima zwiesił smętnie głowę. — Już za nim tęsknię.

  — Dopiero co wyszedł.

  — Myślisz, że powinienem za nim biec? — Kirishima spojrzał na niego, patrząc na niego ze łzami w oczach.

  — Nie, po prostu nie możesz za nim tęsknić, skoro dopiero co wyszedł.

  — Mogę! Tęsknię!

  — Histeryzujesz.

  — Przestań go hejtować, ma złamane serce! — Oburzyła się Uraraka, a Kirishima natychmiast spojrzał na nią z nadzieją.

  — Ktoś mnie jednak rozumie...

  — Oczywiście! Rozstania nie są łatwe. — Posłała Todorokiemu piorunujące spojrzenie.

  — Ale on wróci, mówię przecież!

  — Nie wróci!

  — Na to liczę — burknął Todoroki. — Ale jest jak ta jedna upierdliwa mucha w lato — westchnął — zawsze wróci. Zawsze.

  Uraraka wywróciła oczami, ale, o dziwo, Kirishima nieco się uspokoił.

  — W sumie prawda — przyznał, a Midoriya tylko pokręcił głową załamany.

  — No dobrze, ale co z tym kasynem?

  — Ach. Ja na moment wyszedłem, żeby przeparkować motor, a gdy wróciłem, Katsukiego na tyły kasyna ciągnęli jacyś goście... Powiedział mi, że przegrał z jednym z nich i zaczął go wyzywać, a potem samo poszło... No i gdy zobaczyłem, ile ich jest, sprałem jednego, a potem zacząłem z nim uciekać! To logiczne, prawda?! Mogli mu coś zrobić!

  — Bardzo dobrze postąpiłeś — powiedziała poważnie Uraraka. — Przemoc to nie rozwiązanie.

  Todoroki spojrzał na nią dziwnie i nieco się speszyła.

  — Chyba że w obronie własnej — dodała cicho. — Albo przyjaciół.

  — No dobrze, ale gdybym poszedł na całość, mógłbym zrobić im krzywdę! I się zdradzić! Albo... albo wpaść w szał i... a gdybym coś mu zrobił?!

  Uraraka odsunęła się na drugi koniec kanapy, a Kirishima schował twarz w dłoniach załamany. Szczerze mówiąc, Midoriya też poczuł się nieco nieswojo.

  Todoroki natomiast sprawiał wrażenie całkiem niewzruszonego.

  — Daj spokój, nie wpadłeś w szał od czterystu lat.

  Kirishima pociągnął nosem, a potem, ku zdumieniu Midoriyi, parsknął cicho.

  — No tak. Na balu.

  — Krwawa masakra.

  — Gospodarz był bucem.

  — I to był powód, żeby kogoś zabijać?! — krzyknęła przerażona Uraraka, a Kirishima i Todoroki wymienili spojrzenia i zaczęli się śmiać. — Z czego się chichracie?!

  — W sumie bez powodu — wydusił Kirishima, ocierając łzy. — Chyba faktycznie mam histerię. Rany Julek. To wcale nie było zabawne. — Zaśmiał się żałośnie. — Taki bal maskowy. Shoto zawsze był w tańcu lepszy niż ja. Ten... gospodarz podstawił mi mogę i przez przypadek ugryzłem moją partnerkę w szyję. A potem straciłem nad sobą kontrolę. Miałem zły dzień.

  — Przez przypadek — podkreślił Todoroki.

  — No mówię. Już o tym rozmawialiśmy. Milion razy!

  — To brzmi absurdalnie — mruknął Midoriya, a potem wywrócił oczami. Nie chciał o tym myśleć.

  Jego partnerka. A gdyby Todorokiemu też przypadkiem coś takiego się zdarzyło... z nim?

  — Myślę, że Bakugo wróci — powiedział więc w końcu, wstając. — Nie przejmuj się, Kirishima. Ochaco, odprowadzić cię do domu? — rzucił, żeby zakończyć jakoś tę dziwną rozmowę.

  — Jakbyś mógł... — Kobieta wstała z kanapy, patrząc na wampiry z dozą nieufności. Widocznie znów straciła wszystkie potencjalne sympatie względem każdego z nich.
 
  Zeszli na dół, a Midoriya tylko czekał na moment, w którym Uraraka wybuchnie. Byli tacy sami, ona też cechowała się ogromną wrażliwością i przy natłoku emocji ciężko było jej pozbierać myśli...

  — Czy jesteś tu szczęśliwy? — zapytała jednak całkiem spokojnie, zaskakując go, gdy wyszli z budynku. — Nie boisz się?

  Więc jednak... trochę się różnili. Może główną różnicą było jednak to, że on nie zaszarżowałby na wampira obwieszony sznurami czosnku z kołkiem w ręce.

  On miał plan rzucić w wampira doniczką.

  — Wiesz... trochę boję — przyznał, wbijając wzrok w swoje czerwone tenisówki. — Ale chyba jestem szczęśliwy. Chcę tu zostać.

  — To bardzo niebezpieczne.

  — Wiem, ale to o tym zawsze marzyłem. Mogę... mogę spokojnie prowadzić mój kanał, mam źródła pod ręką... i wszystko udokumentuję.

  — Jak to udowodnisz? — zapytała cicho Uraraka, patrząc mu w oczy.

  — Jakoś spróbujemy. Ale jeśli się nie uda, to nic. Dla mnie liczy się moja własna autentyczność, przecież wiesz. Muszę wierzyć w to, o czym opowiadam... a teraz wiem, że to najprawdziwsza prawda. — Wziął głęboki wdech. — Te wszystkie krwiożercze potwory naprawdę istnieją! Czy to nie wspaniałe?!

  Kobieta rozejrzała się nieco spłoszona po opustoszałej ulicy. Golden Gai w swoim pełnym uroku.

  — Tak... Hurra...

  — W każdej chwili może nas coś zaatakować!

  — O rajuśku...

  — Ale nie martw się. — Położył jej rękę na ramieniu, uśmiechając się szeroko. — Todoroki mnie lubi. Ja lubię ciebie. Nic nam nie podskoczy.

  — Wydaje mi się, że trochę przeceniasz nasze szanse na przetrwanie — mruknęła jednak Uraraka.

  — Cóż... — zastanowił się — w razie czego to ty nas obronisz!

  O dziwo, to chyba nieco pocieszyło dziewczynę.

  — O tak. Masz rację — przyznała po chwili, a potem do końca drogi nawijała o różnych technikach samoobrony, które można by zastosować przy starciu z wampirem. Na koniec weszła z nim do sklepu spożywczego, kupiła kilka główek czosnku, a potem wsadziła mu je do kieszeni. 

  — Tak na wszelki wypadek.

  — Będę śmierdzieć.

  — I dobrze. — Na pożegnanie pocałowała go w policzek, a potem pomachała mu i odbiegła w stronę swojego domu.

  Uśmiechnął się, robiąc zawrót w miejscu i nucąc cicho pod nosem, gdy szedł na przystanek. Kto by pomyślał, że taka miła dziewczyna w sekrecie jest prawdziwym terminatorem.

  Tak, chyba miał duże szczęście, że dzisiejsza konfrontacja odbyła się bez strat w ludziach... a raczej wampirach.

=====

  Nazajutrz, gdy filmik z wywiadem był już od kilku godzin opublikowany, a Midoriya przebudził się z prawie dziesięciogodzinnego snu, zdał sobie sprawę z dwóch rzeczy. Pierwsza: zaspał do pracy, przespawszy dziesięć nastawionych budzików. Druga: przez noc jego telefon zaatakowała armia powiadomień... wszystkich z YouTube.

  Wszystkich dotyczących jego najnowszego filmiku.

  Podskoczył z radości na łóżku, zapominając o sprawie pierwszej i o tym, że jest dorosły i ciężki, więc takie skakanie nie może się skończyć dobrze. Jego uśmiech jednak zaraz zrzedł, gdy zobaczył, o co chodzi...

  W przeciągu kilkunastu godzin zyskał wielu nowych fanów, tak... Ale zalała go też fala hejtu.

animelover123: FAKE!!! WAMPIRY NIE ISTNIEJĄ!!!

kaczka: jaki lamus lmaoo

g4yll: clickbait paskudny widzow najpierw martwisz a potem nagle żyjesz kto tak robi w ogole wez sie czlowieku za cos porzadnego w zyciu a nie jakis kontent kreator zasrany umrzyj

Himiko Toga: nie wierzę jakby był wampirem to by cię dziabnął udowodnij

  — Dlaczego płaczesz? — rzucił Todoroki, bez pukania wchodząc do pokoju, za co Midoriya rzucił w niego poduszką. — Przepraszam, ale słychać cię było nawet bardziej niż Eijiro, a on wyje non stop od wczoraj i głowa mi już pęka.

  Och. To chyba musiało być trochę męczące, mieć tak doskonały słuch.

  W tym momencie Midoriyę wcale to nie obchodziło.

  — Przepraszam — powiedział jednak, bo był miłym człowiekiem. — Będę ciszej.

  — Nie, nie przejmuj się. — Todoroki usiadł obok niego na łóżku, a potem... wziął go za rękę, a Midoriyę aż zmroziło. — Powiesz mi, co się stało?

  — Wylał się na mnie hejt — wyznał cicho, wciąż patrząc na ich złączone dłonie. — Ludzie myślą, że nie jesteś wampirem.

  — Hm. A powinni?

  — No tak! To zaniża moją wiarygodność! — Urarace wczoraj mówił, że to go nie obchodzi... ale zmienił zdanie, gdy faktycznie go to dotknęło!

  Todoroki przez chwilę siedział cicho, scrollując bezwiednie. Midoriya nieco się zaniepokoił. A jeśli już wszedł w jakąś inną aplikację i, na przykład, przeglądał jego wiadomości...?

  Nie, nie, to paranoja. Todoroki nie był złym gościem.

  — Jeśli to dla ciebie ważne... to możemy jakoś spróbować udowodnić, że nie jestem człowiekiem. Bez użycia drastycznych środków — rzucił Todoroki, a Midoriya się rozpromienił.

  Zdecydowanie był aniołem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro