Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[16], herbatka i zerwanie

  Gdy Uraraka się przebrała i umyła, dołączyła do nich w przedpokoju. Koniec końców udało się im z powrotem uruchomić Todorokiego i razem poszli do salonu, choć dziewczyna wciąż rzucała wampirowi nieufne spojrzenia i odmówiła rozstania się z krzyżem. Na szczęście swój naszyjnik, sznur z czosnkiem, porzuciła z własnej woli i bez zbędnych narzekań... Midoriya miał nadzieję, że przedpokój zdąży się przewietrzyć do czasu powrotu Kirishimy i Bakugo, bo jeśli kolejny wampir zacznie się słaniać... Ciekawe, czy takie aspekty wampiryzmu też zachęcały Bakugo do przemiany...?

  Śmiesznie by było, gdyby o nich nie wiedział. Midoriya uznał, że opowie mu o wszystkim, a potem będzie oglądał jego reakcję. 

  — Jak go w końcu odczarowałeś? — zapytała cicho Uraraka, gdy usiadła obok niego na kanapie, obserwując uważnie Todorokiego, który na podłodze próbował się rozciągnąć, twierdząc, że po takim gwałtownym i długotrwałym wymuszonym skurczu ledwo się rusza. 

  — No wiesz. — Midoriya odchrząknął, wypinając dumnie pierś. — Jestem jednak ekspertem. Mam to we krwi... Założę się, że mój tatulek był medium. — Bo mamusia nie ma za grosz talentu, a ojciec, cóż... nie znał go wcale. Wyjechał za granicę, gdy mały Izuku zaczął chodzić do przedszkola i jeszcze był karmiony przez mamę tymi bzdurami o jego przyszłej świetlanej karierze... Pewnie wyjechał polować na wampiry w Rumunii! I nawet nie wiedział, że te kryją się tak blisko, w Tokio...

  — Na pewno tak — przytaknęła Uraraka, a potem przełknęła ślinę. — Czyli... czyli jesteś oswojonym wampirem, tak? — zwróciła się do Todorokiego, który chyba nie był zachwycony tym określeniem, ale prawdopodobnie nie chciał jej martwić i dłużej się z nią kłócić, więc skinął głową. 

  — Nie rzucę się na was. 

  — A-aha. Okej. — Wzięła głęboki wdech, zakładając sobie mokre włosy za uszy. Przygryzła wargę, bawiąc się nerwowo palcami. 

  — Coś jeszcze cię dręczy? — Domyślił się Midoriya, uśmiechając się do niej zachęcająco. 

  — No... tak. Bo mówiłeś w liczbie mnogiej. No wiesz, współlokatorzy. Więc reszta...

  — Ach, tak. Jest jeszcze półtorej współlokatora. Kirishima, który jest wampirem... i jego chłopak Bakugo, który w teorii tu nie mieszka, ale w praktyce bardzo tak. Wiesz, jak to jest. — Starał się mówić możliwie wyluzowanym i łagodnym głosem, żeby czasem znowu jej nie spłoszyć. 

  — Czyli ten wampir... on też jest oswojony, tak? 

  Todoroki się zaśmiał. 

  — Bardziej niż Bakugo — parsknął, a Midoriya pozwolił sobie na nieco drwiący uśmiech. 

  Uraraka pewnie chciała zapytać, o co chodzi, ale finalnie nie powiedziała nic, odwróciła tylko wzrok. Midoriyi było jej trochę żal, czuła się pewnie taka zagubiona...

  — Hej, nie martw się. Niedługo na kanale będzie wywiad z Todorokim, no i, wiesz... zapewnię widzów, że przeżyłem. — Uśmiechnął się szeroko.

  — Powinieneś był to zrobić od razu — mruknęła Uraraka, biorąc głęboki wdech. — Teraz mi strasznie głupio. Przepraszam, Todoroki. 

  Midoriya spojrzał na nią zdziwiony. Wcześniej pogromczyni potworów, a teraz tego samego potwora przepraszała ze łzami w oczach... 

  Todoroki też chyba uważał to za trochę dziwne, ale odchrząknął, przechodząc ze szpagatu w siad turecki. 

  — Nie musisz. Rozumiem, że jestem kimś, kogo można się łatwo przestraszyć...

  — Ale nie powinnam była cię oceniać, nie wiedząc, jaką jesteś osobą! Mogłam ci zrobić krzywdę! — Znowu zaczęła chlipać, a Midoriya poklepał ją po ramieniu. 

  — Nie przejmuj się, ja go znałem, a i tak uciekałem. Chcesz herbatki?

  — Z łyżeczką m-miodu. Malinową — powiedziała, chowając twarz w dłoniach. — Możesz dodać jakieś ciastko, jeśli masz. Czekoladowe wolałabym. 

  Todoroki był nieco zdziwiony, ale Midoriya przyjaźnił się z Uraraką od tak dawna, że wiedział już, że dla niej dobre jedzenie jest ważniejsze niż cokolwiek, nawet potencjalne zjedzenie przez potwora czy zranienie czyichś uczuć. Dlatego, gdy był w kuchni, naprawdę postarał się zrobić najlepszą herbatę i wymyślić dobrą wymówkę na brak ciastka, mając nadzieję, że ona i Todoroki mimo teoretycznych przeprosin postarają się nie pozabijać...

  — Proszę. Ciastek niestety nie ma. 

  — Dbasz o formę?

  — Taak... — Tak naprawdę ilekroć coś słodkiego faktycznie kupił, znikało to w przeciągu pół dnia w tajemniczych okolicznościach... Podejrzewał, oczywiście mając ku temu solidne podstawy, że to Bakugo wszystko mu wyżerał w ramach zemsty za samo egzystowanie, mimo że głośno obwieszczał, że wprost nienawidzi słodyczy i podobnego świństwa, a ostrymi rzeczami napychał się co noc. Może to dlatego wiecznie był taki struty, że go zawsze brzuch bolał...

  — Dziękuję — mruknęła Uraraka, odwracając wzrok. — Ja też muszę się wreszcie za to zabrać... Trochę biegam, wiesz, ale bez ciebie jakoś tak mi się nie chce...

  Chodziło jej zapewne o to, że bez codziennego widoku na jego oponkę nie miała motywacji, żeby sama być szczuplutka. Eh...

  — A ty robisz coś z formą, Todoroki? — zapytała grzecznie, ocierając ostatnie łzy, a wampir otworzył szeroko oczy. 

  — Ja? No... — Przełknął ślinę. — Znaczy, wiesz. Krew jest kaloryczna, ale potrzebuję jeść tylko raz na parę dni i dużo się ruszam, łapiąc ofiary...

  Przerażenie na twarzy Uraraki chyba dało mu znać, że jednak nie powinien był jej tego mówić. Cóż, za późno, Midoriya znów musiał ją uspokajać, gdy, popijając herbatkę, wypłakiwała się w jego ramię. 

  Wtedy właśnie z dołu dobiegły ich podniesione głosy, a Midoriya zmarszczył brwi. Och, akurat o nich myślał... To chyba niezbyt dobrze, że Uraraka pozna ich akurat dzisiaj. 

  — To półtorej współlokatora? — zapytała cicho, bo wszyscy w pomieszczeniu zamarli w nasłuchiwaniu. 

  — Taa... — Todoroki zmarszczył brwi. — Doskonałe wyczucie...

  — Po prostu się o ciebie martwię! — dobiegł ich ze schodów krzyk Kirishimy, który poprzedzało głośne tupanie. — Czy to coś złego?!

  — Tak, japierdole! Poradziłbym sobie z takimi lamusami!

  — Ich było dziesięciu!

  — To mogłeś mi pomóc!

  — I się zdradzić?! Katsuki, do cholery jasnej, nie jesteś pępkiem świata!

  — Spierdalaj! — Bakugo wpadł do salonu, jeszcze nie zauważając chyba ani zszokowanej Uraraki, ani Todorokiego robiącego mostek, ani Midoriyi dopijającego pyszną herbatkę dziewczyny za jej plecami. 

  — Dzień dobry...? — rzuciła Uraraka, a wtedy ten skierował na nią dzikie spojrzenie drapieżnego zwierzęcia, a potem zaklął głośno, gdy jego chłopak wpadł na niego z impetem. 

  — Dlaczego stanąłeś?

  — ZRYWAM Z TOBĄ! — wrzasnął wściekły Bakugo, dla którego ta drobna uwaga najwyraźniej była wisienką na torcie, ostatnią kroplą w czarze goryczy. 

  Wypadł na korytarz, a potem chyba naprawdę wybiegł z mieszkania, mimo to nie biorąc swoich rzeczy, co sugerowało, że jego słowa należało brać w wątpliwość. Kirishima jednak, co po chwili stwierdził Midoriya, wyglądał na absolutnie, absurdalnie wręcz załamanego. 

  — Ale jak to? Jak to? — zapytał, chowając twarz w dłoniach, a Todoroki wstał i poklepał go po plecach. 

  — Wróci.

  — A jeśli nie? — jęknął mężczyzna, padając na kanapę obok Uraraki, która podskoczyła przerażona. 

  — Co się właściwie stało? — zapytał Midoriya, a gdy zobaczył wzrok Todorokiego, zdał sobie sprawę, że być może nie było to dobrym pomysłem. 

  Kirishima jednak zaczął opowiadać. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro