[14], komiksy i niespodzianki
Pytania Midoriyi skończyły się dopiero półtorej godziny później. Był z siebie bardzo dumny - raz, że udało mu się przeprowadzić wywiad w bardzo profesjonalny sposób, a rozmowa płynęła gładko (zwalał to na swoje umiejętności, nie dość... zażyłą relację z Todorokim), a dwa, że faktycznie dowiedział się ogromu nowych rzeczy... choć niekiedy nie uzyskał jasnej odpowiedzi albo nie dostał jej wcale.
— Jak zostałeś wampirem? Czy, dajmy na to, ja mógłbym się nim stać? To jakaś forma przemiany?
— Nie mógłbyś — warknął Todoroki, a Midoriya cofnął się o krok nieco przestraszony.
— A-aha.
Wampir patrzył na niego uważnie, a choć rysy twarzy wciąż miał ściągnięte, zaraz odezwał się nieco łagodniej:
— Przepraszam. Wytłumaczę ci, tylko... wyłączysz? — Wskazał na mikrofon, a Midoriya natychmiast się zreflektował i uciął nagrywanie.
— Prywatna sprawa?
— Właściwie to teraz przechodzimy do Kirishimy i Bakugo — mruknął, poprawiając się na krześle. Widać było, że już wcale nie czuje się komfortowo. — Wiesz, nie chcę wchodzić w ich prywatne sprawy, ale...
— Oczywiście. Nic, czego by mi nie powiedział Kirishima. — Bo Bakugo nie powiedziałby nic, a Midoriya jednak chciał coś wiedzieć.
— Oni... — Todoroki zawahał się, może przeczesując wspomnienia, może filtrując najważniejsze informacje. Gdy się odezwał, był nieco niepewny. — Poznali się chyba w kasynie... Kirishima mi opowiadał, że, eh. — Skrzywił się. — To była miłość od pierwszego wejrzenia czy coś w ten deseń. Bakugo prał jakichś gości w ciemnym zaułku, bo nie chcieli mu oddać pieniędzy.
— Bardzo w jego stylu.
— Prawda? W każdym razie wtedy Kirishimie nie udało mu się zagadać. Kilka dni później pił czyjąś krew w tym samym zaułku. — Zignorował sposób, w jaki Midoriya się wzdrygnął. — Bakugo go zauważył... całkowity zbieg okoliczności... a potem, zamiast uciec, przywalił mu. Kirishima natychmiast mu się oświadczył i teraz są razem.
— Są zaręczeni? — Zdziwił się Midoriya, patrząc na Todorokiego z niedowierzaniem.
— Nie, odmówił mu. Ale pewnie zaczęli się wtedy lizać. W każdym razie Bakugo od początku wiedział, że Kirishima nie jest człowiekiem... I od początku stwierdził, że sam chce taki być. — Wywrócił oczami. — Nie da mu się wmówić, że nieśmiertelność nie jest czymś... dobrym.
— Pewnie chodzi mu o siłę.
— Prawdopodobnie. W każdym razie Kirishima za nic nie chce go przemienić, bo to cholernie niebezpieczne, poza tym ani on, ani ja nie pamiętamy rytuału i nigdy nikogo nie przemieniliśmy, więc raczej na pewno skończy się to jego śmiercią. Ale Bakugo nie chce nawet o tym słyszeć.
Midoriya zmarszczył brwi. Więc to by oznaczało...
— Dlatego mi powiedział? Myślał, że chcesz mnie przemienić, i był zazdrosny? Jest zazdrosny?
— Tak sądzę. — Todoroki spochmurniał, a jego oczy pociemniały. — Próbuję od pięciu lat, ale wciąż nie rozumiem, co do cholery widzi w nim Kirishima. Nic tylko robi mu na złość, wydaje jego pieniądze na gry i specjalnie przegrywa...
— I to wszystko po to, żeby się ugiął i spróbował go przemienić?
— Tak.
— Ale on nigdy tego nie zrobi? I ty mi też?
— Mam nadzieję, że nawet nie myślisz o...
— Nie! — Midoriya spojrzał na niego ostro. — Nie chcę. Wolę jeszcze pożyć.
Todoroki skinął głową, uśmiechając się blado.
— Cieszę się.
Na moment zapadła cisza, a Midoriya oparł się o oparcie swojego wygodnego fotela. Szczerze mówiąc, był dość zmęczony... Nie wiedział, ile leżał w łóżku Kirishimy i Bakugo, ale nie był to naturalny sen, więc chyba nie dał mu zbyt wiele korzyści... Powinien więc się przespać, a gdy wstanie, zmontować filmik... No i nie może zapomnieć o pracy.
— Jesteś zmęczony, prawda? — zapytał Todoroki z przejęciem w głosie, a Midoriya uniósł brew, patrząc na niego z delikatnym rozbawieniem. — Nie powinieneś się przespać? Ludzie chyba muszą spać osiem godzin dziennie...
— Nic mi nie będzie, jak raz zarwę nockę — zbył go, śmiejąc się cicho. Jak wcześniej nie zobaczył jego nieporadności? Chociażby to, że podczas jedzenia śniadania obserwował go tak uważnie, wydawało mu się teraz niecodzienne i niedorzeczne... — Ale masz rację, chociaż dwie godziny przydałoby się złapać. Co ty będziesz robił?
— Jeszcze zobaczę. — Todoroki odwrócił wzrok, a Midoriya nieco się zmartwił, bo co jeśli ten miał w planach polowanie na kolejną niewinną dziewczynę...? Albo chłopaka.
Z jakiegoś powodu poczuł ukłucie zazdrości.
— Może przeczytasz ten komiks? — zaproponował, wciskając mu jeden z komiksów stojących na jego półce. A potem dodał drugi, i jeszcze jeden, uśmiechając się niewinnie. — Mi się bardzo podobały, jak się obudzę, możesz mi opowiedzieć, czy tobie też...
— Dobrze. — Todoroki zdawał się być bardzo podekscytowany tym, że dostał coś do roboty. — Miłych snów. — I wyszedł, poprawiając jeszcze uchwyt na komiksach.
Midoriya odetchnął z ulgą, a potem podszedł do okna, uchylając je nieco, żeby pokój choć trochę się przewietrzył. Może nie było gorąco, ale trochę duszno. Miał nadzieję, że ze stresu za bardzo się nie spocił... przebywanie w jednym pomieszczeniu z wampirem chyba źle wpływało mu na nerwy. Nie mógł jednak odpuścić, przecież takie było jego powołanie. Był badaczem, naukowcem. Jego konto na YouTubie przysłuży się przyszłym pokoleniom i nauce. Może dzięki niemu, wywiadom i badaniom, które miał w planach, ludzkość zrobi krok do przodu? Doktor od spraw nadprzyrodzonych, Midoriya Izuku. To brzmiało tak dobrze...
— I mama już nigdy nie będzie narzekać na te studia medyczne — dodał pod nosem, uśmiechając się do siebie złowieszczo. Pobieżnie się rozpakował po swojej nieudanej ucieczce, umył i przebrał w piżamę, a potem bardzo z siebie zadowolony zasnął, a jego sny faktycznie były miłe.
=====
Nazajutrz (w południe, jeśli wymagana jest dokładność) Midoriya wyszedł wreszcie z pokoju, nucąc pod nosem. Wszedł na wspólny korytarz... tylko po to, żeby prawie potknąć się o wyciągniętego pod jego drzwiami Todorokiego, który patrzył na niego uważnie znad komiksu.
— Czekałem na ciebie. Zostało mi dziesięć stron — powiedział poważnie, widząc zdziwioną minę przyjaciela. — Jak spałeś?
— Ee... Dobrze. — Powinien się zacząć przyzwyczajać do tych dziwactw.
— W nocy było trochę chłodno. Mam nadzieję, że zamknąłeś okno?
Skąd w ogóle wiedział, że było otwarte?, przemknęło przez myśl Midoriyi, było jednak inne, ważniejsze pytanie, które chciał zadać:
— Czyli wampiry odczuwają temperaturę?
Todoroki spojrzał na niego nieco zdziwiony, a potem skinął głową.
— W sensie... wiesz, że w naszych żyłach nie płynie krew, ale receptory działają poprawnie...
— Fascynujące. — Midoriya ziewnął, zerkając na trzymany przez Todorokiego komiks. Musi to sobie koniecznie zapisać. — Chodź, doczytasz, jak będę robił śniadanie.
Poszli razem do kuchni (Midoriya zauważył, że w przedpokoju nie było kurtek ani Kirishimy, ani Bakugo, więc pewnie znowu poszli się gdzieś szlajać), a potem zajęli się swoimi sprawami do momentu, gdy Izuku skończył przygotowywać sobie tosty, a Todoroki zamknął komiks. Wtedy też obaj równocześnie spojrzeli sobie w oczy i równocześnie uśmiechnęli się w niemym porozumieniu.
— To było... — zaczął Todoroki, ale przerwał im dzwonek do drzwi.
Midoriya zmarszczył brwi. Może to kurier? On nic nie zamawiał, Todoroki wyglądał na równie zdziwionego... a Kirishimy i Bakugo nie było. Mogli też zapomnieć kluczy.
— Pójdę otworzyć — zdecydował Todoroki, a Midoriya spojrzał na niego z wdzięcznością. — Zacznij jeść beze mnie.
— Nie, poczekam. — Jakoś tak... mimo wszystko przyzwyczaił się do jedzenia w jego towarzystwie. Nawet jeśli było to trochę dziwne.
Gdy Todoroki błyskawicznie zszedł na dół do drzwi, on otworzył więc jeden z komiksów i zaczął go pobieżnie przeglądać, żeby trochę przypomnieć sobie wydarzenia...
I wtedy usłyszał krzyk.
— TY POTWORZE! NIELUDZKA KREATURO! ODDAWAJ MOJEGO DEKU!!!
O kurwa, zrozumiał, zrywając się na równe nogi, tak że krzesło, na którym siedział, przewróciło się na podłogę z głośnym hukiem. Uraraka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro