Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[12], co kryje się w zamrażarce

  — Wyprowadzam się — powiedział głośno Midoriya, a Todoroki cofnął się o krok, patrząc na niego w szoku. 

  — Co...? Dlaczego? — wyciągnął rękę, żeby złapać go za ramię, ale ten odskoczył jak oparzony, patrząc na niego z przerażeniem. — Dlaczego... Chodzi o to, co zrobiłem w Halloween? — Wyglądał na zrozpaczonego. — Nigdy więcej cię nie dotknę, przysięgam, tylko... nie odchodź przeze mnie...

  — Próbowałeś mnie zabić! Jak mam się nie... — urwał, gryząc się w język. Niepotrzebnie dał się ponieść emocjom... i przez to Todoroki się dowiedział, że on wie. Szlag.

  Szlag!

  — Skąd...?

  Skąd wiesz. Boże. Boże. Bakugo nie kłamał, naprawdę nie kłamał! Midoriya wcale się nie mylił, mimo że tak liczył na to, że Todoroki w ostatnim momencie wszystko mu wytłumaczy...! Jaki był naiwny! 

  — Jak się dowiedziałeś? — zapytał ten... wampir, krwiopijca... przebrzydły manipulant, zaciskając dłonie w pięści. Midoriya popatrzył tęsknie w stronę drzwi. 

  — Zanim mnie zabijesz, pozwól mi ostatni raz zadzwonić do mamy... — poprosił cicho ze łzami w oczach, a Todoroki spojrzał na niego wściekle. 

  — Powiedz, skąd wiesz!

  — Bakugo mi powiedział! O wszystkim! Wykorzystałeś mnie... hej! Nie skończyłem! — Todoroki gwałtownie otworzył drzwi po swojej lewej stronie i wpadł do części mieszkalnej Bakugo i Kirishimy... a Midoriya pobiegł za nim, bo wiedział, że jeśli tylko spróbuje uciec, ten i tak szybko go złapie, patrząc na jego nienaturalną prędkość, której teraz nie ukrywał. 

  No i był zły, że ten nawet nie dał mu dokończyć.

  — BAKUGO! — krzyknął ten wściekle, szarpiąc za klamkę drzwi do ich pokoju. Otworzył mu Kirishima w piżamie w rekiny i puchatych kapciach.

  — Stary, co to za nerwy? Co się dzieje? — zapytał, a Midoriya mimo zdenerwowania zauważył, że jego włosy nie są już postawione na żelu, a opadają na ramiona, a za ramieniem pokazała się głowa Bakugo, który wstał od monitora w rogu pokoju i spojrzał na nich zdziwiony... a potem wszystko stało się bardzo szybko. 

  Oczy Todorokiego zabłysły na czerwono, obnażył zęby, ukazując długie kły, a potem odepchnął Kirishimę i rzucił się na Bakugo, zaciskając mu rękę na gardle i przyciskając go do ściany. Ten chwycił go za nadgarstek, rozpaczliwie próbując się wyrwać i wziąć choćby mały wdech, a w jego oczach widać było strach...

  — HEJ! — wrzasnął Kirishima, łapiąc Todorokiego za ramię i ciągnąc go do tyłu z taką siłą, że ten przeleciał przez pokój i uderzył plecami o ścianę obok sparaliżowanego ze strachu Midoriyi. — Co ty wyprawiasz?!

  — Zwariował — wydusił Bakugo, kaszląc i rozpaczliwie biorąc hausty powietrza.

  — POWIEDZIAŁ MU! POWIEDZIAŁ, KIM JESTEŚMY! ZABIJĘ GO!

  — SHOTO, USPOKÓJ SIĘ! — Kirishima zablokował Todorokiemu drogę, a ten rzucił się na niego, wymierzając cios w kark, który natychmiast został zablokowany. 

  Teraz Kirishima też wpadł we wściekłość. W tym samym geście obnażył zęby i... zaczął warczeć. Zęby... tak naostrzone, podobne do rekina... Ugryzł Todorokiego w ramię... Todoroki zaczął tłuc jego głową o ścianę... och, były na niej plakaty All Mighta z limitowanej kolekcji... To nie byli jego współlokatorzy. To potwory. Potwory...

  Midoriya odmówił szybką zdrowaśkę i zrobił to, co na jego miejscu zrobiłby każdy dorosły, rozsądny, odważny mężczyzna. Zemdlał. 

======

  Budząc się, odczuwał coraz silniejszy ból głowy w okolicach potylicy. Przez zamknięte oczy widział, że w pomieszczeniu światło jest zapalone. Leżał na czymś... w miarę miękkim, chropowatym, jego ręka natomiast...

  Ktoś go za nią trzymał, ściskał delikatnie i masował jej wierzch kciukiem. To było całkiem przyjemne i Midoriya pewnie pozwoliłby sobie na chwilę takiego wypoczynku, gdyby nie to, że była lodowato zimna.

  Jak u trupa. Albo nieumarłego.

  Zerwał się przerażony, zaraz chwytając się za bolącą głowę i jęcząc cicho. Kręciło mu się w głowie i miał silne mroczki, przez co nie widział twarzy Todorokiego, ale jego głos był łagodny. 

  — Midoriya, spokojnie. Nic ci nie grozi. Zemdlałeś, proszę, połóż się. 

  Wyglądał tak pięknie. Spokojnie. Jego oczy były krwistoczerwone, skóra blada, mimo strachu Midoriya chciał jej dotknąć jeszcze raz, poczuć ten chłód na swoim ciele, całować ją i...

  — D-dlaczego mnie nie zabiliście? — wydukał, rozglądając się po pokoju... Bakugo i Kirishimy, co rozpoznał po tych nieszczęsnych plakatach All Mighta i dywanie w dziwne wzory. Poza tym było tu duże łóżko, na którym leżał, dwa biurka z fotelami gamingowymi, szafa, telewizor, kanapa i konsola. Obaj właściciele patrzyli na niego z drugiej strony pokoju, a Midoriya nie omieszkał się zauważyć, że Kirishima stoi przed Bakugo, jakby zasłaniając go własnym ciałem. 

  Przypomniał sobie, jak przerażająco, nieludzko wyglądali wściekli Todoroki i Kirishima, i prawie ponownie zemdlał. 

  — Znowu zbladłeś — powiedział zmartwiony Todoroki, a Midoriya mógł przysiąc, że jeszcze nigdy nie widział u niego tak... skruszonej miny. — Oczywiście, że cię nie zabiliśmy. Nikt tu nie chce twojej śmierci.

  Bakugo mruknął coś pod nosem, ale Kirishima posłał mu przez ramię groźne spojrzenie i zamilkł obrażony. 

  — A-ale wy przecież...

  — Wiem, na imprezie... nie kontrolowałem się, przepraszam. Po prostu strasznie dawno nikogo nie miałem i to takie... oszołamiające. Obiecuję, że więcej tego nie zrobię. Możesz nosić w kieszeni kołek na wszelki wypadek...

  — Chwila — przerwał mu Midoriya, prostując się, a jego oczy szeroko się otwarły z podekscytowania. — Naprawdę da się was tak zabić?! A czosnek? Woda święcona, krzyże? Ile z tego to mity, ile prawda?

  Todoroki patrzył na niego w lekkim szoku, a Kirishima za jego plecami uśmiechnął się delikatnie.

  — Tak myślałem, że szybko się otrząśniesz. Katsukiemu niestety udało się cię nastraszyć... Nie martw się, nic ci nie zrobimy. Wysysanie krwi swoim współlokatorom jest nieetyczne — parsknął, a Bakugo wywrócił oczami i wyszeptał cicho: ,,a w łóżku jakoś...", na co Kirishima natychmiast mu przerwał: — Nie masz się czego obawiać. Gdybyśmy naprawdę chcieli cię wykorzystać, nie czekalibyśmy tyle czasu. 

  — Zależy nam na tobie — dodał cicho wyraźnie zawstydzony Todoroki i wszyscy udawali, że nie słyszą głośnego prychnięcia Bakugo. 

  Midoriya się zarumienił. Nawet jeśli to była manipulacja... to miło było mieć takich współlokatorów. Przyjaciół. Dwóch z trzech w każdym razie. 

  Mogli go zabić, gdy zemdlał albo wcześniej, w korytarzu.

  — W ramach rekompensaty musicie wziąć udział w wywiadzie — powiedział z małym uśmiechem, a Todoroki westchnął z ulgą, Kirishima natomiast uśmiechnął się szeroko i podszedł do niego, zamykając go w niedźwiedzim uścisku.

  — Tak się cieszę, stary! Ukrywanie tego to mordęga, nawet nie wiesz... Teraz wszystko będzie łatwiejsze! I nie będziemy musieli czekać, aż pójdziesz do pracy, zanim zaczniemy jeść śniadanie! — Zaśmiał się, a Midoriya uśmiechnął się nieco szerzej. 

  — Więc... gdzieś w zamrażarce jest jakieś ciało...?

  — Saszetki z krwią. Czasem zwierzęcą.

  — Więc nie jesteście, ee... ludzkimi wegetarianami ani nic w tym stylu...?

  — Wynalazki dwudziestego pierwszego wieku — mruknął Todoroki, a Kirishima zaśmiał się głośno.

  — Mówi ten, co stanął w średniowieczu!

  — Łatwiej było się najeść.

  — Jedzenie to nie wszystko, stary!

  Rozmawiali o tym tak swobodnie... A Bakugo w ogóle nie wydawał się zdziwiony czy zdegustowany. Ile takich rozmów już słyszał? Od jak dawna o wszystkim wiedział? Kirishima powiedział mu o sobie przed pierwszym pocałunkiem czy po?

  I o co mu chodziło, gdy mówił, że Todoroki przemieni Midoriyę szybciej...?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro