Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9. Dziewczyna, której wczoraj trzymałeś włosy

Paryż, Francja

Vanessa

Gdy po rozmowie z rodzicami wróciłam do swojego pokoju nie pozostało mi nic innego, jak położyć się do łóżka. Pomimo podanych leków głowa bolała mnie tak bardzo, że myślałam, że rozsadzi mi czaszkę. Przykryłam się kocem i po prostu zasnęłam, czując ogarniającą mnie bezsilność. Sen był najlepszym lekiem na wszystkie dolegliwości. No może poza bólem głowy, bo on zazwyczaj był tak wykańczający, że czuliśmy go również po obudzeniu. Nie było niczego gorszego niż obudzenie się z rozpierającym czaszkę pulsowaniem.

Gdy wybudziłam się ze swojej drzemki w pokoju panował mrok, co jasno dało mi znać, że przespałam całe popołudnie i prawdopodobnie była już godzina wieczorna. Przeciągnęłam się na łóżku i przetarłam dłońmi zaspaną twarz. Nie miałam pojęcia, co zrobię ze sobą skoro właśnie kompletnie zaburzyłam swój rytm dobowy. Nie było już jednak odwrotu, bo stało się a ja musiałam przygotować się na nieprzespaną noc.

Gdy sięgnęłam po telefon pierwszą rzeczą, którą zobaczyłam były dwa nieodebrane połączenia od Manon. W nadziei, że może udało jej się dowiedzieć czegoś w związku z felernym ponczem, wybrałam jej numer i opadłam z powrotem na materac. Było przed dwudziestą pierwszą, więc wiedziałam, że na pewno jeszcze nie spała. Właściwie Manon nigdy nie spała.

- Przysięgam, że myślałam, że umarłaś - powitał mnie głos dziewczyny. - Sprawdzałam oficjalne profile rodziny królewskiej, ale nigdzie nie widziałam żadnego oświadczenia, więc trochę odetchnęłam.

Zaśmiałam się pod nosem.

- Jak się czujesz? - spytała po chwili. W tle grał telewizor, więc za pewne siedziała u siebie w domu.

- Boli mnie głowa, ale poza tym da się żyć - zapewniłam, chociaż w rzeczywistości chyba nie było aż tak dobrze. - Dowiedziałaś się czegoś, że dzwoniłaś?

- Owszem, użyłam wszystkich swoich kontaktów żeby wyciągnąć te informacje - zaczęła. - Poncz przygotowały laski z drugiej klasy, które nawet nie były zaproszone. Chyba liczyły, że jak to przyniosą to je zaproszę. Tak czy siak przyniosły to wcześniej, jak ludzie ze szkoły przygotowywali mój dom. Jeden z tych idiotów musiał wpaść na ten genialny pomysł, żeby dosypać tam jakichś prochów. Dowiem się kto to dokładnie był, chociaż mam swoje podejrzenia. Damien mówił, że zachowywałaś się po tym bardziej jak po jakiejś pigule gwałtu niż po amfetaminie, która króluje w szkole, ale z drugiej strony zachowałaś jakąś tam świadomość i jeszcze wymiotowałaś. Podejrzewam, że to jakiś modyfikant z kilku proszków i nawet testy krwi nie wskażą, co dokładnie zażyłaś.

- Cudownie - burknęłam pod nosem.

- Przepraszam cię, gdybym tylko wiedziała...

- To nie twoja wina - powtórzyłam po raz kolejny tego dnia. - Ważne, że nic się nie stało.

- Ale mogło - uznała. - Dowiem się, kto to zrobił i dopilnuję żeby nie uszło mu to na sucho. Obiecuję.

Uśmiechnęłam się pod nosem. Była jedyną osobą spoza pałacu, która w jakimkolwiek stopniu o mnie dbała i się mną przejmowała. I wiedziałam, że z jej strony było to szczere, niepokierowane żadnymi korzyściami, które znajomość ze mną mogła jej dać.

- Sprawdzałaś instagrama? - rzuciła nagle.

- Nie - odparłam zaskoczona. - A po co miałabym sprawdzać?

- Tak się składa, że twój wybawca bardzo zabiegał o twój numer telefonu, ale jako, że nie chciałam jeszcze bardziej zaszkodzić swojej pozycji zawodowej to dałam mu instagrama z burrito.

Przez dłuższą chwilę milczałam, trawiąc słowa, które właśnie wypowiedziała.

- Co zrobiłaś? - wydusiłam w końcu.

- Ale zapewniam cię, że burrito go nie odstraszy! - broniła się. - Bardzo mu zależało żeby dostać do ciebie jakiś kontakt, nie wiedziałam co zrobić. Poza tym twoje profilowe jest słodkie.

- Manon, on uzna mnie za idiotkę...

- Od kiedy interesuje cię za kogo ktoś cię uzna?

No właśnie, od kiedy? Dlaczego martwiłam się, co pomyśli sobie o mnie chłopak, które widziałam na oczy dwa razy w życiu? To było bardzo dobre pytanie, na które nie potrafiłam sformułować odpowiedzi.

- Nie interesuje - odpowiedziałam jej po chwili. - Ale mój instagram to anonim wśród anonimów...

- Wiem, ostrzegłam ich, zapewnili, że nigdzie nic nie wypłynie - zapewniała dziewczyna. - Oni też męczą się z mediami na co dzień, wiedzą, co to znaczy cenić prywatność, Ness. Niczego nie wypuszczą. Powinnaś sprawdzić, co takiego pan piłkarz chciał ci przekazać.

Prychnęłam pod nosem.

- Gapił się na ciebie ostatnio jak mysz na ser - zmarszczyłam brwi. - Nie udawaj, że nie widziałaś.

Oczywiście, że widziałam.

- Odpisz mu, chłop naprawdę się martwi jak się czujesz po maratonie rzygania w jego towarzystwie - jęknęłam z zażenowaniem. - Swoją drogą to strasznie romantyczne. Drugie spotkanie a on trzymał ci włosy nad kiblem. Prawdziwy bohater dzisiejszych czasów.

- Nie da się ukryć.

Gadałam z Manon przez dobrą godzinę, bo dziewczynę naszła ochota na opowiedzenie mi wszystkiego, co działo się na imprezie po moim wyjściu. Wyżaliła się ile rzeczy zostało zniszczonych, że ktoś nie miał tyle kultury, co ja i narzygał jej do kwiatka zamiast udać się do łazienki no i, że podoba jej się Matthias, ale nie wie, czy coś z tego będzie, bo jest piłkarzykiem, który ogląda się za wszystkim, co ma długie włosy. Pojęcia nie miałam, co jej w tej sytuacji poradzić, ale ucieszyło mnie, że miała ochotę porozmawiać o tym wszystkim akurat ze mną.

Kiedy skończyłyśmy rozmawiać usiadłam na łóżku, bo leżenie mnie zmęczyło. Nigdy nie sądziłam, że to w ogóle możliwe, ale gdy zaczęły boleć mnie plecy podczas wylegiwania się pod kocem uznałam, że to pora się podnieść.

Zalogowałam się na nieszczęsnego instagrama, którego założyłam, by mieć jakikolwiek kontakt ze światem zewnętrznym. Oczywiście jako monarcha nie mogłam mieć profilu, na który wrzucałabym selfie z wakacji, ale pasowała mi rola obserwatora.

Serce zabiło mi szybciej, gdy przy ikonce wiadomości pojawiła się jedynka. Przesunęłam kciukiem po ekranie, by ujrzeć nową wiadomość. W tamtym momencie moje serce przestało już bić. Ono waliło.

d_hernandez: Hej, jestem gościem, który wczoraj trzymał ci włosy. Nie wiem, czy pamiętasz. Chciałem zapytać, czy wszystko w porządku. Jak się czujesz? Damien

Gapiłam się w ekran przez dobre kilka minut. Wysłał tę wiadomość dobre sześć godzin temu. Spojrzałam na zegarek w zastanowieniu, czy była opcja na otrzymanie odpowiedzi jeszcze dzisiaj. Nie miałam pojęcia, o której piłkarze chodzili spać żeby nadawać się do życia kolejnego dnia. Raczej nie dbali o brak cieni pod oczami tak jak ja.

Bur_ito: Hej, jestem dziewczynę, której wczoraj trzymałeś włosy. Nie wiem, czy pamiętasz. Czuję się stabilnie, mogło być gorzej. Dziękuję ci za pomoc. Vanessa

Wysłałam wiadomość od razu po jej napisaniu, bo wiedziałam, że gdybym ją przeczytała doszłoby do tego, że sprawdzałabym ją przez kolejne dwadzieścia minut albo w ogóle bym jej nie wysłała. Kierowana odruchem weszłam w profil chłopaka i od razu wybałuszyłam oczy.

On miał pieprzone dwadzieścia milionów obserwujących!

Konta, które prowadzili pracownicy pałacu też miały duże liczby, ale nigdy nie spodziewałam się, że grający w piłkę osiemnastolatek mógł je przebijać w takim tempie. Jego konto zostało założone dwa lata wcześniej. Chyba byłam zbyt oderwana od rzeczywistości żeby to zrozumieć.

Usiadłam na podłodze i oparłam się plecami o łóżko, by po kolei przeglądać zdjęcia. Nie wiem, czy to podchodziło pod stalking. Prawdopodobnie tak, ale niespecjalnie mi to przeszkadzało. Skoro on dotarł na mojego instagrama z burrito na profilowym nic gorszego nie mogło się wydarzyć.

Trzy czwarte zdjęć na profilu pochodziło z meczów i treningów. Były też zdjęcia z Matthiasem i innymi piłkarzami, z różnymi nagrodami na galach i rodziną. Każde z nich miało miliony polubień a w komentarzach aż huczało. Po samym przelustrowaniu instagrama doszłam do wniosku, że Damien miał więcej fanek niż obywateli miał kraj, w którym mieszkaliśmy. To nie ulegało żadnej wątpliwości. Szybko pożałowałam wejścia w posty, w których był oznaczany.

Aż podskoczyłam, gdy na górze ekranu wyświetliło się powiadomienie o nowej wiadomości. Planowałam poczekać kilka minut, by nie wyglądało jakbym tylko na nią czekała, ale poległam, bo w rzeczywistości tylko na nią czekałam.

d_hernandez: Proszę bardzo, to była sama przyjemność.

Prychnęłam pod nosem nim nadeszła kolejna wiadomość.

d_hernandez: Czemu burrito? Taco jest lepsze

Wpatrywałam się w ekran przez dłuższą chwilę nim parsknęłam śmiechem. Pokręciłam głowę i odruchowo przygryzłam wargę, zastanawiając się nad odpowiedzią.

Bur_ito: Lubię burrito

Zdążyłam trzy razy stuknąć w ekran, nim nadeszła kolejna wiadomość.

d_hernandez: To znaczy, że nie jadłaś dobrego taco

d_hernandez: Nie sądziłem, że księżniczki jedzą takie rzeczy

Prychnęłam.

Bur_ito: Tak naprawdę jem tylko homary i krewetki.

d_hernandez: Tak myślałem.

Bur_ito: Mam nadzieję, że moja ochrona wczoraj cię nie zjadła.

d_hernandez: Było blisko. Chcieli zabrać mnie na przesłuchanie, ale odpuścili. Co nie zmienia faktu, że mierzyli do mnie z broni dopóki nie wyszli.

Bur_ito: Wybacz...

d_hernandez: Spoko, to było przeżycie mojego życia.

Powiedzieć, że przepadłam byłoby jak nie powiedzieć niczego. Spędziłam godzinę na dywaniku przy łóżku, wymieniając wiadomości a uśmiech nie potrafił zejść mi z twarzy. Nie mogłam przypomnieć sobie kiedy ostatni raz pisałam z kimś tak długo. Nie ruszyłam się z miejsca dopóki moje plecy nie dały o sobie znać a w brzuchu nie zaczęło burczeć. Zdecydowanie musiałam udać się na wycieczkę do kuchni.

Powoli pokonywałam kolejne stopnie schodów, chociaż nie było za bardzo opcji, żeby zbiegnięciem po nich kogokolwiek obudzić. Bas pewnie grał w którąś ze swoich debilnych gierek a rodzice spali w drugiej części pałacu. Bardziej bałam się, że pęknie mi kręgosłup, gdy podejmę się zbyt dużej aktywności fizycznej, więc stawiałam kroki jakbym miała co najmniej pięćdziesiąt lat więcej niż miałam w rzeczywistości.

Bez zastanowienia weszłam do ogromnej kuchni, w której łącznie znajdowało się chyba ze dwadzieścia kuchenek i zmywarek. W pomieszczeniu byli pracownicy na nocnej zmianie, którzy praktycznie jednocześnie się pokłonili na co machnęłam ręką, zapewniając, że przyszłam tylko po coś do jedzenia. Nawet nie czekałam aż ktoś zaoferuje swoją pomoc tylko otworzyłam lodówkę w poszukiwaniu czegoś na co miałam ochotę.

Lubiłam być samodzielna i chociaż w każdej chwili mogłam nacisnąć przycisk w pokoju i zawołać służbę prawie zawsze wolałam samodzielnie zejść do kuchni i wziąć to, czego potrzebowałam. Miałam tak od dziecka i szczerze dziękowałam samej sobie za to podejście, bo dzięki temu miałam chociaż ułamek życiowej samodzielności. Potrafiłam zrobić kanapkę. To już było coś, bo mój brat, który wiecznie korzystał z usług pokojowych nie wiedział nawet, że zazwyczaj na chleb daje się masło.

- Witam, wasza wysokość - szef kuchni nagle pojawił się w głównym pomieszczeniu, nie kryjąc zaskoczenia na mój widok. - Nie możemy spać?

- Powiedzmy, że wyspałam się popołudniu - odparłam i postawiłam talerz z jedzeniem na jednym z blatów, podsunęłam sobie stołek i usiadłam, by zabrać się za jedzenie. - Od kiedy pracujesz na nocnej zmianie?

- Królowa zapowiedziała na jutro podwieczorek, mamy mnóstwo rzeczy do przygotowania - wyjaśnił mężczyzna i nastawił jeden z piekarników. Zmarszczyłam w zaskoczeniu brwi. - Nie wiedziała księżniczka?

- Absolutnie nie - pokręciłam głową. - Z jakiej okazji?

- Chyba bez okazji - Josh, bo tak miał na imię mężczyzna, wzruszył obojętnie ramionami. - Dawno nic nie organizowała.

- Pewnie przyjaciółki się upomniały - prychnęłam pod nosem.

Moja mama miała wspaniałe grono psiapsiółek, z którymi znała się jeszcze przed ślubem z tatą. Praktycznie wszystkie wyszły za milionerów i jako, że nie miały niczego innego do roboty uwielbiały spotykać się w pałacu. Zawsze z Basem staraliśmy się wtedy gdzieś ukryć, żeby matka nie kazała nam angażować się w ten cyrk.

- Josh, czy naprawdę myślicie, że ktoś to wszystko zje? - przebiegłam wzrokiem po kilkudziesięciu tacach zapełnionych pralinami. - Przecież to jakiś absurd...

- Królowa tyle sobie zażyczyła - westchnął. - Ja tylko wypełniam rozkazy, wasza wysokość.

Pokręciłam z niedowierzaniem głową, bo doskonale wiedziałam, że większość z przygotowanego jedzenia skończy w koszu na śmieci. Mama zawsze musiała pokazać w jakim dobrobycie przyszło jej żyć.

- Szkoda nerwów - powiedziałam pod nosem do samej siebie i sięgnęłam po kanapkę, by dokończyć jedzenie.

Muzyka, która przez cały czas wybrzmiewała w kuchni z radia nagle ucichła a radiowiec odchrząknął.

- Już jutro Viva Paris zmierzy się z Sevillą FC w pierwszej fazie tegorocznej Ligi Mistrzów - zapowiedział mężczyzna. - Jak informuje zarząd klubu, praktycznie wszystkie bilety na wydarzenie zostały wyprzedane, przewidywana jest stuprocentowa frekwencja kibiców. Viva jest ogromnym faworytem spotkania po ostatnim pokazie siły jej zawodników w meczu z Niemcami internauci pokładają ogromne nadzieje, że w tym sezonie zakończą Ligę Mistrzów zwycięstwem...

- Grają jutro mecz? - zagadałam Josha, żeby upewnić się, że na pewno wszystko dobrze usłyszałam.

- Oni co chwilę grają mecz, wasza wysokość - zaśmiał się mężczyzna. - Ale tak. Całe miasto tym żyje, to wielkie wydarzenie. Pewnie będę jutro stał trzy godziny w korku.

Miałam mu odpowiedzieć, jednak mój telefon zawibrował w kieszeni dresowych spodni. Zmarszczyłam brwi i wyjęłam urządzenie, by odczytać wiadomość.

Manon: Masz ochotę na meczyk?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro