Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4. Ile za ciebie dają?

Łapcie jeszcze jeden na dobry wieczór ❤️
***
Paryż, Francja

Damien

Z niebywałą delikatnością zatrzasnąłem drzwi czarnego Audi i obejrzałem się za siebie, by upewnić się, że Matthias również wysiadł. Zamknąłem auto pilotem i podążyłem przed siebie. Przyjaciel jak zawsze fuknął pod nosem żebym na niego poczekał po czym przyspieszył kroku, by znaleźć się obok mnie. Obejrzałem się jeszcze raz, by upewnić się, że moje nowe auto na pewno stało na parkingu i było bezpieczne. Miałem prawo jazdy od miesiące a właśnie kupiłem sobie Audi Q8. Kto by się nie oglądał?

- Piękne jest - podsumował Matt, również się odwracając, by zmierzyć samochód spojrzeniem. - Absolutnie przepiękne.

- Wiem, stary.

- Za tydzień odbieram swoje Volvo - zakomunikował. - Będzie jeszcze ładniejsze.

- W twoich snach.

Skwitował moją uwagę prychnięciem.

To, że nasze kontrakty z klubem zawierały w sobie gwarancję ogromnych pieniędzy nie było wielką tajemnicą. Mało tego, że dostawaliśmy mieszkanie, menadżera i mnóstwo innych profitów po zaledwie kilku miesiącach grania obaj, ledwo po osiągnięciu pełnoletności, mogliśmy pozwolić sobie na auta z najwyższej półki. Gdy dłużej nad tym myślałem to potrafiło rozwalić psychę.

Szliśmy szkolnym dziedzińcem nie przywiązując większej uwagi do ludzi, którzy nie spuszczali z nas wzroku. Nie często zdarzało nam się odwiedzać placówkę oświaty. Właściwie przez treningi, obozy i inne wyjazdy trudno było nam pojawiać się tam częściej niż rzadko. Klub jednak uparcie płacił za prywatną szkołę, która miała zapewnić nam święty spokój od natrętnych kibiców i fanów. Nie byłem do końca przekonany czy to działało, ale dopóki oni płacili mogliśmy udawać, że czuliśmy się w pełni komfortowo i nikt nie robił nam zdjęć z ukrycia.

- Ja wiem, że jesteśmy sławni i przystojni, ale przysięgam, że zaraz coś mnie pierdolnie. - Zapowiedział Matthias, gdy dotarliśmy do swoich szafek na korytarzu.

Rzuciłem okiem na ludzi dookoła. Dziewczyny szeptały do siebie nawzajem, chłopaki czaili się by podejść po autograf. My naprawdę chodziliśmy do szkoły dla fejmów, którzy teoretycznie powinni mieć do czynienia z ludźmi takimi jak my na co dzień.

Takimi jak my, czyli tymi, których pokazuje się w telewizji. Nie odbjebało mi jeszcze na tyle żeby uważać się za wielkiego piłkarza. Byłem grajkiem, który zarabiał całkiem niezłe pieniądze, ale wciąż zbyt małe by kupić mieszkanie na Manhattanie. Audi Q8 jednak na obecny stan rzeczy w pełni mnie satysfakcjonowało.

Dzwonek na lekcje rozproszył zgromadzenie, które powstało na korytarzu. Wszyscy bardziej lub mniej pospiesznie skierowali się do sal, w których mieli lekcje. Spojrzałem na Matthiasa. Objął mnie ramieniem i poczochrał włosy.

Jęknąłem żałośnie.

Matt był ode mnie pół roku starszy, co od zawsze uwielbiał podkreślać. Znaliśmy się od siódmego roku życia, czyli od momentu, w którym trafiliśmy do piłkarskiej akademii talentów. Od tamtej pory chodziliśmy razem do szkoły i trenowaliśmy. Rozwijaliśmy się obok siebie, czasami rywalizowaliśmy. Właściwie zawsze rywalizowaliśmy, ale nigdy nie wpłynęło to na naszą relację. Kiedy od dziecka jest się wychowywanym na sportowca, rywalizacja wchodzi w krew na tyle, że przestaje budzić kojarzone z nią emocje. To była dla mnie przyjemność, że miałem obok osobę na tak samo dobrym poziomie jak ja. Mogliśmy razem cieszyć się z sukcesów.

Rok temu obaj podpisaliśmy kontrakty z klubem, do którego należy akademia i zostaliśmy okrzyknięci młodymi gwiazdami ligi. Wzięli nas do ligowej drużyny, oddzielając kompletnie od akademii, której członkowie dopiero po skończeniu szkoły zaczynali poszukiwać klubów. Udało nam się wybić wcześniej, co klubowych fanów wprawiało w prawdziwy zachwyt. Tak czy siak Matthias uwielbiał podkreślać, że jest straszy, bo dzięki temu uniknął statusu tego najmłodszego w drużynie. To ja byłem tym nieszczęsnym młodym, którego wszyscy targali za włosy.

Lekcja francuskiego była tak cholernie nużąca, że zasnąłem na ławce po zaledwie dziesięciu minutach. Po porannym treningu, nieprzespanej nocy, bo do późna siedzieliśmy w centrum regeneracji, by doprowadzić się do porządku przed nadchodzącymi meczami nie miałem energii absolutnie na nic a już na pewno nie na siedzenie w szkole. Moja drzemka nie mogła jednak potrwać zbyt długo, bo nauczyciel wybudził mnie swoim pytaniem po zaledwie chwili. Oczywiście, że nie miałem pojęcia o czym mówił.

Nauczyciele starali się traktować nas ulgowo. Sam nie wiedziałem, czy ze względu na to, że wiedzieli ile mieliśmy na głowie, czy dlatego, że to była prywatna szkoła, gdzie uczniowie odpowiadali z wybór nauczycieli. Za pewne coś pośrodku między tymi dwoma opcjami. Klub pomimo swojego kosmicznego zadłużenia regularnie wypisywał czeki a szkoła pozwalała członkom akademii się w niej uczyć pomimo tego, że znaczenia zaniżaliśmy im średnią. Powiedziałbym wręcz, że większość z nas w publicznej szkole w życiu nie zdałaby klasy. Nie wspominając już nawet o frekwencji.

Gdy zadzwonił dzwonek wszyscy wypadli z pomieszczenia. Leniwie podniosłem się z miejsca i wrzuciłem zeszyt do plecaka, bo nie pofatygowałem się nawet, by wyjąć podręcznik z szafki. Był zbyt gruby i ciężki na takie szaleństwa.

Wyszedłem na korytarz i obejrzałem się za Matthiasem. Doskoczył do mnie po dłuższej chwili.

- Słyszałeś? - zarzucił rękę na moje ramię. - Nie słyszałeś, spałeś.

- O czym nie słyszałem? - westchnąłem, mając szczerą ochotę, by załadować się do auta, pojechać do domu i porządnie wyspać.

- Manon robi dzisiaj u siebie imprezę i zaprosiła wszystkich z francuskiego. - oznajmił mój przyjaciel i oparł się ramieniem o ścianę. - To dobra okazja żeby przewietrzyć głową.

- Dobrą okazją żeby przewietrzyć głowę jest spacer.

Przewrócił oczami.

- Jaki ty jesteś zrzędliwy ostatnio - skwitował.

- Zmęczony.

- Nie da się ukryć. - podsumował. - Wyglądasz jakby cię z krzyża zdjęli.

- Nie mogłem spać.

- Tym bardziej powinieneś pójść ze mną do Madison - uniósł zachęcająco brwi. - Rozerwiemy się trochę, przestaniemy myśleć ciągle o tym samym.

- Jutro mamy trening.

- Ale dopiero popołudniu.

- Ale mamy.

- Wiem, że spisz z kontraktem pod poduszką, ale nie przesadzasz trochę? - odepchnął się nogą od ściany, gdy ruszyłem przed siebie.

- Staram się być profesjonalistą - odparłem. - W przeciwieństwie do ciebie.

- Nie widziałeś Pablo? - prychnął. - Gość lata co tydzień do klubów ze striptizem a i tak jest najlepszy na świecie.

Może latać do klubu ze striptizem, dlatego, że jest najlepszy na świecie, pomyślałem od razu. Gdy byłeś najlepszy mogłeś wszystko i nikt nie zwracał ci na nic uwagi. Najpierw jednak musiałeś na to zapracować, trzymać się popieprzonych zasad i rezygnować z mnóstwa rzeczy. Niektórzy byli nietykalni, inni nie.

- Nie będziemy tam długo - zapewnił Matt. - Przecież wiem, że nie możemy. Po takiej odskoczni na pewno o wiele lepiej będzie ci się spało.

- Idealnie, używaj mojej bezsenności jako argumentu w swojej sprawie - prychnąłem. - To takie dojrzałe.

- Nie udaję, że jestem dojrzały.

- Bo nie jesteś.

- Zdaję sobie z tego sprawę. - Kiwnął twierdząco głową. - Ale naprawdę uważam, że nam to nie zaszkodzi. Jesteś na ten moment wystarczająco wysoko, Damien, możesz sobie odpuścić. Chociaż na chwilę.

Skupiłem na nim spojrzenie. Patrzył na mnie z uniesioną brwią, jakby chciał wzmocnić przekaz swojej wypowiedzi. Dzwonek na lekcję zakończył temat imprezy. Przynajmniej na czas kolejnej godziny lekcji.

Biologia również zmęczyła mnie samym faktem swojego istnienia. Zaznaczałem pieprzone miejsce ori właściwie nawet nie mając zielonego pojęcia, co to oznaczało. Fajnie brzmiało w ustach nauczyciela, który miał problem z wypowiedzeniem środkowej litery.

Wyszliśmy ze szkoły przed czternastą. Uśmiechnąłem się na widok lśniącego auta. Jak na razie było jedynym promykiem szczęście w ciągu tego dnia. Wsiadłem do środka, opieprzyłem Matta, że trzaska drzwiami po czym uruchomiłem silnik.

- Stary, no nie bądź taki - Matthias drążył swój ulubiony tego dnia temat. - To Manon.

Posłałem mu pełne błagania spojrzenie.

- Nie będę się szlajał po jakichś melinach tylko dlatego, że staje ci na widok blondyny...

- Ej ty - wyciągnął palec w moim kierunku. - Po pierwsze ta blondyna ma imię, a po drugie dom Manon to nie melina. Wygrała ten dojebany program fryzjerski, ma kasy jak siana. Pasujemy do siebie.

- Chyba tylko pod względem kasy jak siana.

Chłopak już miał odpowiedzieć, jednak ostatecznie jego słowa zastąpiło siarczyste przekleństwo. Zatrzymałem się na czerwonym świetle podczas gdy zgromadzeni kibice od razu podbiegli do szyb auta, trzymając w dłoniach koszulki do podpisu i markery. Jedną z wad szkoły było to, że w drodze do niej musieliśmy przejeżdżać obok centrum treningowego, gdzie kibice uwielbiali się czaić i wyczekiwać piłkarzy jadących i wyjeżdżających z treningów. Autentycznie, pchali się na środek ulicy byle tylko postukać nam w szybę.

Pomimo irytacji i absolutnej niechęci uchyliłem szybę i nie spuszczając wzroku z sygnalizatora zrobiłem sobie zdjęcia z kilkoma osobami. Podpisałem dwie koszulki i w pośpiechu przeprosiłem, gdy światło się zmieniło. Odjechałem najszybciej jak się dało, uważając by nikogo nie potrącić. Odetchnąłem z ulgą.

Matt za to osunął się na fotelu i chyba próbował schować przed światem. Tym razem nie poddał się prośbom kibiców, którzy do szyby po jego stronie dobijali się równie mocno. Moja asertywność nie istniała. Miałem potrzebę zawsze mieć czas dla kibiców, chociaż wiedziałem, że to nie było wykonalne a podbieganie po zdjęcia do samochodu podczas zmiany świateł było skrajnie nieodpowiedzialne. Świat futbolu widział jednak o wiele gorsze rzeczy.

Zaparkowałem równolegle obok starej kamienicy. Otworzyłem bagażnik, by wyjąć plecami i torby treningowe po czym udaliśmy się schodami na górę budynku, który miał sto lat, ale był odnowiony i klatka schodowa wyglądała jak z pieprzonego magazynu.

Matthias zniknął w swoim mieszkaniu na trzecim piętrze i zapowiedział, że nie odpuści imprezy u Madison. Przewróciłem tylko oczami i pokonałem kolejne dwie kondygnację nim dotarłem do siebie. Przekręciłem klucz w zamku i wszedłem do mieszkania.

Apartament był ogromny, wysoki i zdecydowanie przerastający moje potrzeby. W salonie panował rozgardiasz po tym jak rano w pośpiechu szykowałem się na trening, na blacie w kuchni leżały pudełka po jedzeniu a telewizor wciąż był włączony. Przekląłem pod nosem, sięgając po pilota i opadłem na kanapę w salonie. Miałem dość wszystkiego.

Zadzwonił budzik w telefonie. Wydałem z siebie żałosny jęk i z trudem podniosłem się z łóżka. Pora obiadowa zawsze wypadała o dokładnie tej samej godzinie a budzik ratował mnie przed robieniem w tym czasie czegoś innego. Wyjąłem z lodówki porcję z dzisiejszej diety pudełkowej i oderwałem folię po czym włożyłem obiad do mikrofali. Nie miałem nawet ambicji żeby przekładać jedzenie na talerz.

Sięgnąłem po butelkę wody i wypiłem połowę jednym haustem a gdy jedzenie było gotowe wróciłem na kanapę i odpaliłem telewizor. Byłem gotowy oglądać wiadomości byle tylko nie zasnąć, bo wiedziałem, że to kosztowałoby mnie kolejną nieprzespaną noc.

Inflacja, kryzys klimatyczny, słoń w centrum miasta i ja.

- Jak podają nieoficjalne źródła portugalski klub Lizbona FC zainteresowany jest transferem młodego pomocnika Damiena Hernandeza - oznajmił prowadzący podczas, gdy władowałem kolejny kęs jedzenia do ust. - Portugalczycy gotowi są zapłacić za osiemnastolatka rekordową sumę, jednak klub Viva Paris, w którym wychował się zawodnik odrzuca wszystkie propozycje transferowe dotyczące Hernandeza. "Jest zbyt cenny i obiecujący, by go oddać" powiedział w ostatnim wywiadzie prezes klubu z Paryża...

Wyłączyłem telewizor i sięgnąłem po telefon, by szybko wystukać wiadomość do menadżera.

Damien: Ile za mnie dają?

Niezawodny Francis jak zawsze nie rozstawał się z komórką.

Francis: Zbyt mało żebyś to rozważał.

No i pogadane.

Podniosłem się z kanapy, by wyrzucić opakowanie po jedzeniu. Nim zdążyłem wrócić ekran telefonu rozbłysł, dając znak o przyjściu kolejnej wiadomości.

Matthias: Ile za ciebie dają?

Prychnąłem pod nosem i sięgnąłem po urządzenie, by odpisać.

Damien: Za mało

Wróciłem do przedpokoju, by rozpakować torbę treningową. Nie robiłem tego zbyt często, bo używałem jej każdego jednego dnia, jednak kilka strojów, które się w niej zebrały z całego tygodnia zdecydowanie wymagały prania i nie miałem już miejsca w torbie by dalej je ze sobą nosić. Nastawiłem pranie, wrzuciłem do torby nowe buty, które dostałem kilka dni wcześniej, bo moje były w stanie co najmniej opłakanym i podążyłem w stronę kanapy, by ponownie pogrążyć się w transie swojego upragnionego odpoczynku.

Matthias: Wychodzimy o 19

Przewróciłem oczami. Na tyle byłoby z mojego odpoczynku.

Twitter/Instagram: skokomanka
#goldwatt
17.02.2023

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro