Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

To już pojutrze.... Pojutrze jest mecz z Seirin, a ty z nieznanych powodów czujesz radość, natomiast intuicja podpowiada ci, że to będzie dobre spotkanie.

-Mam temu zaufać?- zapytałaś samej siebie i wstałaś z łóżka- Mania!- zawołałaś nie wyczuwając jej w pobliżu- Mania!-  krzyknęłaś głośniej i nadal nic- O co tu chodzi?- mruknęłaś pod nosem i wyszłaś z pokoju. Szukałaś i szukałaś, ale jej nie znalazłaś.

-Ojcze!- krzyknęłaś idąc w jego stronę- Mania zniknęła- rzekłaś delikatnie zaniepokojona.

-Mania?- spytał lekko nie w temacie- A to ta twoja towarzyszka, tak?- zapytał na co pokiwałaś głową. Chwilę myślał rozważając jakieś scenariusze aż się odezwał.

-Mogłaś ją zaniedbać i po prostu odeszła- rzekł zamyślony.

-Zaniedbać?- zapytałaś dla pewności, a twój tata potwierdził skinieniem.

Niby jak mogłam ją zaniedbać? Przecież zawsze byłam w pobliżu!- krzyczały twe myśli, a ty sobie coś uświadomiłaś.    Ja byłam? Nie! To ona zawsze była w pobliżu!- pomyślałaś kalkulując to i owo.

-To była moja wina- powiedziałaś na głos swą ostateczną myśl i pobiegłaś do ołtarzyku chowańców. Gdy byłaś na miejscu chwyciłaś w swe dłonie drewniane kadzidełko i naznaczyłaś je krwią, by następnie pisać runy w powietrzu.

-Ja [Nazwisko] [Imię] przyzywam niewiernego sługę swego!- rozkazałaś, a w pomieszczeniu zrobiło się lodowato. Po sekundzie przed tobą stała Mania, a w jej oczach był smutek.

-Czego sobie...- przerwałaś jej.

-Przepraszam cię!- krzyknęłaś lekko się kłaniając w geście skruchy- Byłam taka nieczuła i ślepa, że nie zauważyłam, iż pragniesz pomocy ode mnie!- dodałaś nie podnosząc wzroku i nie czekając dłużej przytuliłaś ją. Chwilę później miałaś wrażenie, że twoje ramię  dostaje kostkami lodu, ale specjalnie się tym nie przejęłaś i nadal ją przytulałaś,  a nawet lekko zacisnęłaś uścisk.

-Będzie lepiej, obiecuję- mruknęłaś  i odsunęłaś ją od siebie, aby pokazać swój uśmiech. Pokiwała głową ocierając łzy.

Time Skip

Następnego dnia miałyście gościa, a była nim  pani Akashi. Miała na sobie prostą, ale długą suknie w kolorze  purpuroworóżowym, a na dodatek w ręku trzymała lekko jaśniejszą parasolkę ozdobną.

-Witaj- przywitałam się z lekkim uśmiechem- Co cię sprowadza w me progi?- spytałaś choć znałaś odpowiedź.

-Mój syn- rzekła opanowana i się uśmiechnęła.

Przez naprawdę długi czas słuchałaś o życiu Seijuro o tym jaki jego ojciec jest wymagający i wiele innych, jak to, kiedy chłopak zamienił się miejscami ze swoją słabością...

-I jeszcze jedno młoda damo...- zaczęła-... obie strony cię akceptują, więc to tylko kwestia czasu do ...- ostatnie słowo szepnęła i zniknęła.

Przez resztę dnia główkowałaś o jakie słowo chodziło, a odpowiedź była taka piękna...  I Ci nieznana.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro