Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

Co robiłaś cały dzień? Uczyłaś się... No dobra żartuje, ale w iluś procentach to prawda, a właściwie w zeru, bo ty tylko powtarzałaś znane ci materiały.

-Kami-sama.... To takie nudne- mruknęłaś robiąc zadania matematyczne- Zakończę ten dział jeszcze dziś- szepnęłaś motywując się słowami postanowienia. Problem nudy leżał w tym, że to trzeci dział matematyczny który robisz... Takie twe życie. Wymagasz od samej siebie dużo inni też wymagają od Ciebie dużo, ale to dla twojej przyszłości... Dla przyszłości rodziny, a potem tylko trzeba znaleźć odpowiedniego męża i tyle. Problem leży w czasach, bo dzisiejsza młodzież wcale nie jest odpowiedzialna, a ty patrzysz na przyszłość takiej osoby.

-Skończyłam!- pisnęłaś wesoło i wstałaś z krzesła, by zatańczyć taniec triumfu. Oczywiście tak nie powinnaś była robić, ale to twój pokój, czyli twa przestrzeń.

-Jestem przyszłą głową rodziny, ale mimo to jakaś cząstka mnie jest normalną nastolatką- powiedziałaś do siebie i się zaśmiałaś, by chwilę później paść na łóżko z bananem na twarzy.

-Współczuję osobą z podobnym życiem do mego- mruknęłaś i usiadłaś po turecku na pościel. Ciekawe gdzie podziewa się mój towarzysz?- spytałaś sama siebie i mimo wieczoru znowuż coś postanowiłaś.

-Po prostu go przyzwę- mruknęłaś pod nosem i ruszyłaś ku pewnemu ołtarzykowi w domu. Kiedy znalazłaś się na miejscu to przyśpieszyłaś chodu, by wziąć tlące się kadzidełko. Zaczęłaś rysować runy w powietrzu, ale przed tym naznaczyłaś drewienko swą krwią.

-Ja [Nazwisko] [Imię] przyzywam niewiernego sługę swego- rzekłaś stanowczo, a w pomieszczeniu natychmiastowo zrobiło się lodowato, lecz nareszcie wyczułaś i ujrzałaś swego towarzysza, a raczej towarzyszkę.

-Zwę się Mania niczym Etruska bogini piekła i jestem twym obrońcą- powiedziała i ukłoniła się głęboko przed tobą. Dziewczyna miała [kolor] włosy, delikatnie szarawą skórę, [kolor] zwiewną sukienkę oraz ogon i rogi/ różki. Lekko się przestraszyłaś, bo trochę przypomina ci demona, ale nie pozwoliłaś poznać po sobie strachu.

-Skąd jesteś?- spytałaś z powagą.

-Z pustki, nicości i chaosu zarazem- opowiedziała i się wyprostowała, wtedy ujrzałaś jej oczy, ale skupiłaś się na źrenicach, bo były delikatnie zwężone.

-Czym jesteś?- zapytałaś mając się na baczności

-Czym... jestem?- powtórzyła głucho twe słowa- Nie wiem- odpowiedziała smutna i wtedy usłyszałaś klaskanie twego taty, więc się odwróciłaś.

-Co cię tu sprowadza ojcze?- spytałaś spokojnie patrząc w jego stronę.

-Wyczuwam, że ją przyzwałaś, ale jeszcze jej nie widzę, lecz czuję jej siłę- odpowiedział i się uśmiechnął.

-A ja ją widzę- rzekłaś i zwróciłaś się w stronę zjawy- Manio skoro jesteś mą towarzyszką to proponuje ci przyjaźń- powiedziałaś wyciągając w jej stronę rękę.

-Będę szczęśliwa z tego powodu- powiedziała i chwyciła twą dłoń. Poczułaś jej uścisk na swej dłoni i aż się wzdrygnęłaś.

-Jesteś wręcz potężna skoro zdołałaś mnie dotknąć- rzekłaś ni stąd ni zowąd.

-Naprawdę?- spytała dla pewności, a ty pokiwałaś głową na "tak"- Dziękuję za pochwałę- podziękowała z uśmiechem.

-Ciesze się z twego osiągnięcia, ale już pora snu- obruszył się ojciec, a ty cichutko zachichotałaś.

-Spokojnie ojcze pamiętam, daj mi chwilkę, bo muszę ustawić nowe kadzidełko- rzekłaś z cieniem uśmiechu i wyrzuciłaś zakrwawione drewienko w odpowiednie miejsce, i ustawiłaś nowe na swe miejsce.

-Dobranoc tatusiu- powiedziałaś wychodząc z pokoiku wraz z towarzyszką i ruszyłaś do swego pokoju, aby przebrać się w piżamę.

Następnego dnia chodziłaś lekko zirytowana. W szkolę miałaś małe problemy z koncentracją w domu przy śniadaniu też i ogółem przez to byłaś rozdrażniona, a to wszystko wina Manii, która chodziła bez kamuflażu tuż obok Ciebie. Mało tego jakieś osoby ją ujrzały, może kontem oka, ale jednak! A jak się dowiedziałaś? Otóż pewien chłopak zagadał do Ciebie i się o nią zapytał, ale przepłoszyłaś go oziębłym tonem.

-Manio proszę użyj kamuflażu- poprosiłaś mając już tego dość.

-Niestety, ale nie umiem- rzekła i posępniała. I tu jest pies pogrzebany- pomyślałaś. Byłaś już w domu, a na dodatek odrobiłaś już lekcje, więc teraz miałaś czas dla siebie, ale postanowiłaś coś zaradzić na jej niedouczenie.

-Zacznij się koncentrować na zniknięciu- rzekłaś i sobie poszłaś... Jaka dobra sensei, nie?

Kilka dni po twych słowach twa towarzyszka umiała posługiwać się kamuflażem, ale nadal było to lekko niestabilne...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro