Rozdział 17
Wsiadaliśmy już do limuzyny, a ja uporczywie starałem się ignorować ból w mym sercu, który przypominał ten po stracie matki....
Miałem na sobie czarny garnitur, który trochę mnie uwierał, ale lekceważyłem to, bo w końcu to było mało istotne w końcu muszę pokazać się z jak najlepszej strony mojej narzeczonej.... Albo przyszłej narzeczonej.
-Ojcze, kim tak właściwie jest ta dziewczyna, która zaintrygowała Cię do takiego stopnia, że zamierzasz zrobić z niej moją narzeczoną?- spytałem swym opanowanym z nutką władczości głosem.
Na mojej [Imię] to nie zrobiłoby żadnego wrażenia....
-Seijuro- zaczął tym poważnym oraz surowym tonem- Wybrałem ją z tylu kandydatek, a w dodatku nawet nie była na liście- na jego ustach zagościł cień uśmiechu, ale szybko znikł- Wybrałem ją dlatego, że ma w sobie to coś... Co prawda w tamtej chwili było to mało wyczuwalne, ale mam przeczucie, że teraz będzie inaczej i stwierdzam, że jest silna, odpowiednio silna, by pomóc ci w kształtowaniu przyszłości naszego rodu- odpowiedział będąc pewnym swoich słów.
Zaskoczyło mnie to ile słów wypowiedział na jej temat, ale nadal nie wiem jak się nazywa...
Właściwie to, czy [Imię] jest moja i tylko moja? Czemu o niej myślę? Przecież miałem wyzbyć się uczuć do niej i pozbyć się wspomnień z nią związanych.
-A jak ma na nazwisko moja przyszła narzeczona?- zapytałem chcąc wiedzieć przynajmniej to.
-[Nazwisko]- powiedział bez zawahania, a mną coś wstrząsnęło.
[Nazwisko]? Czyli stąd znam te ulice... Ale to oznacza też zadanie jej większej rany, bo moją przyszłą żoną zostanie jakaś jej krewna.
W pewnym momencie limuzyna stanęła, a po chwili szofer otworzył nam drzwi i pierwszy wysiadł mój ojciec, a ja drugi, i ujrzałem ten dom sprzed kilku miesięcy, kiedy to uciekałem przed jakimiś zbirami...
Ruszyliśmy do drzwi, które otworzyła nam jakaś służąca, by następnie zaprowadzić nas do jadalni i właśnie wtedy JĄ ujrzałem...
Była piękna w tej [kolor] sukience z falbanami od pasa w dół i dosyć sporą kokardą na plecach i jeszcze te baleriny...
-Witam panie Akashi- przywitał mojego ojca z lekkim uśmiechem jakiś siwiejący mężczyzna- Jestem tatą [Nazwisko] [Imię]- dodaje, a uśmiech powoli znika z jego twarzy ustępując powadze.
[Imię] Pov
Kiedy ujrzałam go w tym garniturze stwierdziłam jedno- Jest seksowny.
A przecież nie powinnam myśleć o tym w tej chwili!
Przynajmniej wiem, że los postanowił się nade mną zlitować i teraz będę narzeczoną samego Akashiego Seijuro, a w dodatku mojej miłości...
-Teraz będziesz musiała być idealna pod każdym względem, aby sprostać oczekiwaniom jego ojca, ale ten człowiek tak naprawdę jest dobry...- szepnęła Mania stojąca krok za tobą.
Nie odpowiedziałaś jej, bo byłaś skupiona na chłopaku stojącym przed tobą, a raczej na jego spojrzeniu, które wypalało w tobie dziurę, ale wiedziałaś, że mimo tej swojej maski na twarzy jest zdziwiony, ale wręcz uradowany.
-Przypuszczam, że zerwał z tobą kontakt po to, abyś nie cierpiała, ale ten miecz był obosieczny- znów wtrąciła swoje zjawa.
-Usiądźmy- usłyszałaś w pewnym momencie głos swojego taty i ruszyłaś za nim do stołu, by następnie siedzieć po turecku na krześle bez nóg. Po chwili służące wniosły jedzenie i kolacja zaczęła się w ciszy, którą przerwał mój ojciec.
-Kiedy my będziemy mówić o interesach nasze dzieci przejdą się po rezydencji i się zapoznają- rzekł na chwilę przerywając jedzenie swojego posiłku.
-To dobry pomysł- zgodził się ojciec Seijuro i z cieniem uśmiechu powrócił do jedzenia.
Trochę straszna będzie konfrontacja z Akashim, ale dam sobie radę, bo w końcu jako przyszła głowa rodu będę nie raz, czy nie dwa wystawiona na taką presję, a nawet większą. Dam sobie radę, bo tego oczekuję od samej siebie!
Kolacja minęła w sztywnej atmosferze, ale ważne było to, że dało się w niej jeść...
Następnie zostałam sama z chłopakiem, bo nasi ojcowie, jak wcześniej postanowili, tak zrobili.
-Chodźmy- rzekłam spokojnie i ruszyłam przed siebie, aby zaprowadzić nas do dojo.
-To macie tu coś takiego...- mruknął czerwonowłosy.
-W mojej rodzinie tradycją jest, że od małego dzieci uczone są Kenda, ale jest to obowiązkowe do dziewiątego roku życia- zaczęłam opowiadać, a on mnie słuchał- Dodatkowo co roku są organizowane zawody i w ich wyłaniany jest najlepszy wojownik radu- kontynuowałam- Przez ostatnie kilka lat jestem nim ja, ale mam przeciwnika z którym trudno mi walczyć, lecz teraz wiem, że mi się uda- zakończyłam i obróciłam się do niego przodem, bo dotychczas stałam plecami do niego.
-Po co mi to mówisz?- zapytał spokojnie.
-Gdyż to już niedługo i chcę usłyszeć, że życzysz mi powodzenia, proszę- ostatnie słowo szepnęłam, ale tak, by usłyszał.
-[Imię], wygraj, jak na moją przyszłą narzeczoną przystało- rzekł głosem nieznoszącym sprzeciwu, ale lekko się uśmiechnął i to go zdradziło...
-Akashi...- przerwał mi.
-Seijuro- poprawił mnie.
-Eh...- westchnęłam- Seijuro, jak myślisz, czy plotka o tym, że jesteśmy zaręczeni szybko się rozejdzie?- zapytałam, a ten lekko przechylił głowę.
-Przecież jesteśmy zaręczeni- powiedział bez zawahania, jakby tego naprawdę pragnął i to od dawna, ale przecież wy znaliście się tylko jakieś kilka miesięcy!
Na twojej twarzy powstał delikatny rumieniec...
-Jest to tylko pokazane na jakimś papierze- mruknęłaś bez przekonania.
-Skoro tak...- zaczął, uklęknął na jedno kolano i wyjął z kieszeni garnituru granatowe, zamszone pudełeczko w kształcie [kształt]- [Nazwisko] [Imię], bardzo cię kocham i pytam cię, czy zostałabyś moją narzeczoną?- pyta i otwiera pudełeczko, a w środku znajduje się pierścionek z wielkim brylantem.
-Ale to oczojebne!- krzyczy zadziwiona zjawa i pochyla się w stronę pierścionka.
-Ja...- zacinam się na chwilę- Seijuro, znamy się tylko kilka miesięcy i trochę za sobą mamy, ale mimo to odpowiem "TAK"!- mój głos lekko się podniósł ze szczęścia. Chłopak stanowczo, lecz delikatnie łapię za moją lewą rękę i zakłada pierścionek na serdeczny palec.
-Czemu lewa?- pytam, bo chyba powinno zakładać się na prawą rękę.
-Robi się tak we Francji- odpowiada i lekko całuje mą dłoń, a następnie ją puszcza i wstaje.
Jeszcze czuje na ręce jego ciepło, a serce bije szybciej niż powinno w dodatku patrzy się na mnie tymi swoimi hipnotyzującymi oczami...
-Zabujałaś się w nim po uszy- zachichotała Mania, a ja tylko spojrzałam na nią karcąco i me spojrzenie znów zwróciłam na oczy chłopaka.
-Pamiętam, kiedy jeszcze był ten drugi ty i kazał mi nie patrzeć w swoje oczy, ale ja mu się sprzeciwiłam i dalej twardo patrzyłam- zaśmiałam się lekko przypominając tą dość poważną scenę.
-Właściwie to ja nie wiem, jak kartka od ciebie znalazła się w moim pokoju- powiedział zmieniając temat.
-Jaka kartka?- zdziwiłam się.
-Nie muszę odpowiadać- mruknął- Ale czemu chciałaś się zabić?- spytał śmiertelnie poważnie i zaczął wbijać we mnie twarde spojrzenie.
Czy to jakieś przesłuchanie?
-Moja psychika od kilku lat była w opłakanym stanie i po prostu tamtego pamiętnego wieczoru niewytrzymała i potłukła się niczym delikatna porcelana- odpowiedziałam, a mój głos nawet się nie załamał.
Chce być silna właśnie dla niego...
-A wracając do tematu kartki...- wtrąciłam zanim zdążył coś powiedzieć, więc spojrzał na mnie nieprzychylnie- Nie ja ci ją podłożyłam- powiedziałam- Moja rodzina trzyma w ryzach pewien sekret i on jest z tym związany- dodałam starając się brzmieć pewnie.
-Kontynuuj- rzekł tuszując zaciekawienie.
-Nasze oczy widzą duchy- palnęłam prosto z mostu, co uznałam za lekko nietaktowne, ale słów nie cofnę.
Widziałam uczucia przelewające się przez jego oczy... Na początek było niedowierzanie następnie powaga aż w końcu zaciekawienie.
-Widzą duchy?- mruknął- Co w stylu medium?- dopytywał.
-Zgadza się- kiwnęłam głową i westchnęłam z ulgą.
Czyżby mnie zaakceptował?
Akashi, jakby ze mnie czytając powiedział:
-To niezwykłe mieć taką narzeczoną- rzekł i zrobił krok w moją stronę, aby mnie przytulić, a ja pozwoliłam na to.
Pomimo początkowego szoku i sztywnej atmosfery podczas kolacji to spotkanie się udało, a ja zostałam oficjalnie narzeczoną Akashiego Seijuro.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro