Rozdział 13
Ten dzień zapowiadał się przeciętnie... Słońce oraz chmury były na swych miejscach. Ptaki i inne zwierzaki żyły....
-Dzisiejszy dzień raczej nie przewiduje ataku kosmitów albo jakichś żywych trupów- mruknęłaś kończąc zakładać na siebie mundurek.
-Zapomniałaś o ludziach z mocami albo...- przerwałam jej, bo raczej nie zamierzała szybko zakończyć swej wypowiedzi.
-Manio, to raczej nie jest takie ważne- powiedziałam i delikatnie zachichotałam na jej skwaszoną niczym po cytrynie minę.
-Czyli dla Ciebie koniec to koniec?- zapytała wychodząc za mną z pokoju.
-Cóż...- mruknęłam i wzięłam delikatnie głębszy wdech-... Chyba tak- dodałam trochę głośniej idąc korytarzem dosyć wolno, ale nadal z gracją.
-Nie miałaś na to czasu?- spytała zanim ugryzła się w język, ale czasu już cofnąć nie mogła... No chyba, że o czymś nie wiem.
-Całe moje życie to obowiązki i mimo, że jestem tym wyczerpana nadal w to brnę, bo choćby nie wiem co muszę to robić- odpowiedziałam głosem przepełnionym tą powalającą na kolana fałszywą potęgą.
W środku słaba, krucha, rozpadająca się, a na zewnątrz fałszywie silna, absolutna i niby taka idealna... Jak bardzo sprzeczna jeszcze muszę być, aby rozpaść się na dobre? Ja to ja, a co z Seijuro? On też musi dźwigać taki ciężar?
Zaraz, chwila...
Czemu moje myśli spadły tak szybko na mego przyjaciela? Tak właściwie to po co o nim myślę? Bo jest mym przyjacielem? Ale czy na pewno mogę go tak nazywać? Zdaje sobie sprawę z tego, że coś tam o sobie wiemy, ale czy to już ten przystanek o nazwie "przyjaciel"? A może jest moim najlepszym przyjacielem? Tak właściwie to... Czy on uznaje mnie za przyjaciółkę??
-[Imię]?- usłyszałam w pewnym momencie.
-S-Słucham?- wytrącona ze swych myśli trochę zacięłam się przy wypowiedzi.
-Po prostu przed chwilą się zatrzymałaś na środku korytarza i miałaś zamyślone oczy- odrzekła zjawa będąc kilka kroków przede mną.
-To nic takiego- powiedziałam i ruszyłam dalej ku jadalni.
Po zjedzeniu śniadania z rodziną, założeniu butów, zgrabnemu wgramoleniu się do samochodu i znalezieniu się przed szkołą oraz dotarciu do odpowiedniej klasy , uznałaś, że ten dzień będzie jednym z tych rutynowych, normalnych.
-Może pójdziemy do kawiarni?- zapytała Mania, kiedy już skończyły się lekcje i powoli zmierzałam ku szafką.
Już miałam jej odpowiedzieć, ale zanim tego dokonałam to usłyszałam wołanie...
-[Nazwisko]!- zawołał za mną Seijuro, a po korytarzu rozlewał się stukot jego trochę przyśpieszonego chodu.
-Czy coś się stało?- spytałam zatrzymując się i powoli obracając w jego stronę.
Przystanął kilka kroków przede mną wgapiając się we mnie wyczekująco... Me serce delikatnie przyśpieszyło swej pracy, a na moje policzki zaczęły wpływać na razie niewidoczne rumieńce.
-Aka- nie dokończyłam, bo zostałam przyszpilona do ściany.
-Ile jeszcze o mnie wiesz?- zapytał zimno.
-O co ci chodzi?- zapytałam nie rozumiejąc jego reakcji.
-Powtórzę się... Ile jeszcze o mnie wiesz?- znów spytał tym zimnym tonem.
-Rozwiń- nakazałam walcząc z nim na spojrzenia... Niestety przegrałam.
-Możesz mi nie rozkazywać?- zapytał retorycznie, ale zamierzałam na to odpowiedzieć.
-Ja ci nie rozkazałam tylko nakazałam- powiedziałam z dumnie uniesioną głową i starałam się wyrwać z jego uścisku, ale trzymał mocno- Akashi, coś się stało?- rzuciłam pytaniem powoli zaczynając się niepokoić.
-Podczas meczu z Seirin, kiedy wróciłem powiedziałaś "Tak, ten 'drugi ty' ukazał się....", więc pytam się Ciebie... Ile o mnie wiesz?- powtórzył swe pytanie, a ja po prostu westchnęłam.
-Akashi, plotki są wszędzie- zaczęłam nadal patrząc mu w oczy- Wystarczyło trochę popytać, a ludzie powiedzieli swoje... Potem trzeba było tylko znaleźć źródła mówiące prawdę- zakończyłam kłamiąc, ale powiedzieć nie mogłam, że jego nieżyjąca matka mi to powiedziała...
-Czemu szukałaś informacji o mnie?- dopytywał.
-Gdyż... jesteś do mnie podobny- odpowiedziałam trochę ciszej.
-W jakim sensie?- dalej w to brnął.
-Trzymasz na swoich barkach wielki ciężar i wymagania - nadal mówiłam, jakby poszeptując.
Po wypowiedzeniu tych słów Seijuro mnie puścił i zrobił krok w tył tym samym się odsuwając.
-Masz rację- powiedział delikatnie, co u niego było wręcz niespotykane- Masz całkowitą rację- trochę zwiesił głowę.
Może do było pod wpływem chwili albo jakiegoś dziwnego impulsu, ale przytuliłam go.
-Powinieneś się cieszyć, bo nie jesteś już sam... Masz mnie- mruknęłam, kiedy był sparaliżowany z zaskoczenia, a po chwili poczułam jak się we mnie wtula.
Staliśmy tak na środku pewnego szkolnego korytarza, a moje serce biło szybciej niż zazwyczaj.
W jego ramionach czuje się taka bezpieczna, ale cóż to za miłe uczucie w sercu...?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro