Rozdział 15
Twoje rany na sercu jeszcze się nie zasklepiły, a za chwilę miałaś dostać kolejnymi ostrzami wykutymi z lodu....
Zostałaś wezwana do gabinetu swego Ojca, więc właśnie zmierzałaś w jego kierunku.
-Mam złe przeczucia- uprzedziła Cię Mania zanim rozsunęłaś drzwi i weszłaś do środka.
-Jestem Ojcze- odezwałaś się zwracając na siebie jego uwagę.
-To dobrze- zaczął i wyprostował się- Chciałem Cię powiadomić, że znalazłem Ci idealnego narzeczonego oraz poinformować o spotkaniu z nim za dwa dni- powiedział i powrócił do podpisywania papierów tym samym dając Ci znak do wyjścia.
Twe serce rozpadło się....
Time Skip
Musiałaś na czymś skupić myśli, aby jakoś wygrać walkę ze swoją psychiką, ale to mógł być już twój koniec....
Co się ze mną dzieje? Czemu tak właśnie jest? O co tu chodzi?
Resztę dnia byłaś jakby nieobecna z powodu jednej osoby, a mianowicie przez Akashiego Seijuro, bo w tej chwili tylko nim mogłaś zając swoje myśli....
Znaliście się już przez kilka miesięcy i wasza więź była silna, ale pewien problem narastał w tobie. Po pierwsze rosła w tobie miłość, ale jeszcze nie potrafiłaś nazwać tego uczucia i byłaś przez to obłąkana.
Drugim problemem była twoja psychika, która rozpadała się z dnia na dzień, a ostatnie wydarzenia zrobiły swoje...
-Jestem absolutna- mruknęłaś kuląc się w rogu pokoju i chwilę później zaśmiałaś się gardłowo, lecz ponuro- Jestem..... nikim- po tym jednym słowie pokruszyłaś się niczym szkło. To był twój koniec...
Wybiegłaś z pokoju, a następnie założyłaś buty i szybkim tempem ruszyłaś ku pewnemu miejscu.
-[Imię], nie!- wrzasnęła Mania, ale jej nie słuchałaś, więc zrobiła coś innego... Poleciała po pomoc.
To wszystko cię przerosło, miałaś dość po prostu byłaś słaba. Niczym porcelanowa laleczka.
Padał deszcz, a ty zwolniłaś chodu... Szłaś spokojnie, nie to był chód zombie...
Ujrzałaś most i lekko przyśpieszyłaś, ale coś Cię zatrzymało, a raczej ktoś. Twoje ciało zareagowało na dotyk tej osoby, więc już wiedziałaś kto to jest.
-Akashi...- szepnęłaś.
-Seijuro- poprawił Cię wtulając się w twoje plecy.
-Co ty robisz?- zapytałaś cicho, ale usłyszał pomimo deszczu.
-Powiedziałaś, że mogę na Ciebie liczyć i że zawsze mi pomożesz- mruknął w twoje plecy, więc przeszły Cię dreszcze.
To prawda... Obiecałaś mu.
-Nie mam po co żyć- szepnęłaś trochę niepewnie.
-Ale masz dla kogo- rzekł i obrócił Cię twarzą do niego, by następnie wbić się w Twoje usta.
Szeroko otworzyłaś oczy zdziwiona, ale go nie odepchnęłaś tylko zaczęłaś powoli oddawać się przyjemności.
Delikatny, nieśpieszny, lecz stanowczy.... Taki właśnie był ten pocałunek.
Zamknęłaś oczy i zaczęłaś wczuwać się w swoje emocje, by następnie trochę niepewnie zarzucić chłopakowi ręce na szyje.
-Kocham cię- szepnął, kiedy się od Ciebie oderwał.
-Ja... też... Chyba- mruknęłaś i musnęłaś jego usta-... Ale masz narzeczoną, a ja niedawno dowiedziałam się o narzeczonym- dodałaś łamiącym się głosem przez emocje.
-To nie jest teraz ważne- szepnął i przytulił Cię do siebie.
Tego wieczoru zyskałaś wiele, bo zrozumiałaś swoje uczucia względem Akashiego, zyskałaś nową siłę oraz nadzieje i twe serce zaczęło się regenerować po tych wszystkich bitwach, i ranach.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro