Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

Dwa dni później obudził mnie dźwięk budzika. Przetarłam oczy zewnętrzną stroną dłoni orientując się, że dokładnie za godzinę muszę być gotowa do szkoły. Na szczęście w piątek udało mi się wprowadzić Stephanie do domu nie budząc przy tym naszych rodziców. Gdyby tylko dowiedzieliby się w jakim stanie była ich córka, prawdopodobnie uziemiliby mnie jak i ją przynajmniej na rok. Byłam wdzięczna Cody'iemu za pomoc, którą udzielił mi w dniu imprezy. Pomóg mi  doprowadzić Stepahnie do częściowego porządku, gdyby jednak moi rodzice czekali w salonie, a potem zaoferował, że odwiezie nas do domu. Także od tamtego czasu nie zamieniłam ani jednego słowa ze Stephanie. Miałam nadzieję, że usłyszę od niej coś w stylu: ,,przepraszam za piątek", jednak się przeliczyłam, ponieważ zdaniem mojej siostry przerwałam jej znakomitą zabawę z przyjaciółmi. Jedynie tyle udało mi sie usłyszeć z jej rozmowy z jakąś dziewczyną, która najwidoczniej popierała szalone pomysły mojej siostry.

Kończąc mój monolog, wstałam z łóżka rozsuwając rolety, aby choć trochę światła mogło dostać się do mojego pokoju. Zamknęłam na chwilę powieki wyciągając się do góry. Kiedy spojrzałam w stronę drzwi, zorientowałam się, że nie jestem sama. Nim zdążyłam wziąć cokolwiek do ręki, aby się obronić ujrzałam moją rodzicielkę z lekkim uśmiechem uchylającą drzwi.

- Boże, mamo nie strasz mnie więcej. - zaśmiałam się odychając z ulgą. - Coś się stało?

- Chciałam tylko się upewnić czy wstałaś - oznajmiła. - Za niecałą godzinę tata chcę was odwieźć do szkoły, ponieważ mamy kilka spraw do załatwienia.

- Będę gotowa za pół godziny. - uśmiechnęłam się kierując w stronę komody.

Od dwóch lat mój wystrój pokoju się nie zmienił. Nie miałam kompletnie czasu, aby pomyśleć o nowej aranżacji mojej małej przestrzeni, gdzie nie musiałam znosić towarzystwa osób, z którymi nie miałam ochoty przebywać. Mogłam w spokoju poczytać moją ulubioną książkę, bądź oglądać seriale nie martwiąc się, że ktoś nieoczekiwany wtargnie do mojego pokoju. Chyba, że będzie to moja matka z koszem prania, bądź Niall, który zawsze wchodził oknem, aby się ze mną zobaczyć. Stop, Danielle.

- Dobrze się czujesz? - usłyszałam głos mojej rodzicielki kompletnie zapominając o jej towarzystwie.

- Ach, tak. Nie wiem które skarpetki wybrać. - uśmiechnęłam się krzywo spoglądając w stronę mojej matki.

- Te w jednorożce będą idealne. - zaśmiała się. - Cóź, no dobrze, będziemy czekać na dole - oznajmiła zamykając drzwi.

Wyciągnęłam z komody czystą bieliznę i udałam się do łazienki, aby wziąć szybki prysznic. Na korytarzu spotkałam Stephanie, która jedynie przewróciła oczami na mój widok. Mimo jej postawy miałam nadzieję, że Niall jak i jego przyjaciele zostawią wspomnienia z piątkowej nocy dla siebie. Ostatnie czego mi brakowało to załamanej siostry z powodu kilku dupków. Cóż, mogę jedynie się domyślać, że Stephanie wzięłaby to doświadczenie za dobrą zabawę lądując u psychologa na fotelu.

Dziesięć minut później stałam przed szafą zastanawiając się co powinnam ubrać. Ostatecznie postawiłam na zwykłe dżinsy oraz na czarny sweter, który był o rozmiar za duży. Szczerze mówiąc dobrze czułam się w większych ciuchach mówiąc tutaj raczej o górnej części garderoby. Nie wyobrażałam sobie siebie w spodniach o dwa rozmiary za duże, bądź butach o rozmiarze czterdzieści dwa, gdzie ledwo mogłam znaleźć buty o moim rozmiarze - trzydzieści siedem.

Podeszłam do toaletki robiąc na szybko mój codzienny, a zarazem niedbały makijaż. Nie lubiłam mieć mało czasu. Co prawda uwielbiałam się malować, jednakże o wiele bardziej lubiłam się wysypiać, dlatego też mój makijaż wyglądał jak siedem nieszczęść. Na twarz zazwyczaj nakładałam jedynie korektor, a następnie lekko pudrowałam strefy, gdzie najwięcej się świeciłam, bądź gdzie nakładałam mokry produkt. Czasami zdarzało mi się nałożyć podkład, ale jedynie wtedy, kiedy miałam odwołane kilka pierwszych lekcji. Następnie podkreślałam lekko brwi i tuszowałam rzęsy. Oczywiście ilość produktów na mojej twarzy zmieniała się również z czasem, którym dysponowałam, ponieważ w mojej toaletce nie brakowało palet z cieniami, różnego rodzaju bronzerów rozświetlaczy, róży czy pomadek.

- Danielle! - usłyszałam krzyk, który wyrwał mnie z rozmyśleń.

- Już idę! - krzyknęłam pakując na szybko swoją torebkę.

Gdy byłam gotowa, zbiegłam po schodach od razu chwytając za moje vansy. Założyłam swoje ulubiony buty i zarzuciłam na siebie czarny płaszcz. Spojrzałam w stronę rodziców, którzy szukali czegoś w schowku, który znajdował się tuż pod schodami.

- Co oni robią? - zapytałam Stephanie próbując nawiązać z nią jakikolwiek kontakt.

- Nie interesuję mnie to - burknęła odwracając się w stronę drzwi, tak abym mogła podziwiać jej plecy.

- No proszę cię, dalej jesteś zła o piątek? - szepnęłam. - Gdyby nie ja, gwarantuje ci, że któryś z nich by cię przeleciał.

- Ufam im - odpowiedziała bawiąc się paznokciami.

Nie mogą wytrzymać, wybuchnęłam śmiechem zwracając tym uwagę rodziców.

- Ufam im. - powtórzyłam słowa Stephanie z rozbawieniem.

- Będę na zewnątrz! - krzyknęła wychodząc.

---------------

- Proszę cię, ta impreza to był odlot - oznajmił Sean, kiedy przemierzaliśmy korytarz szukając sali, w której miały odbywać się dodatkowe zajęcia z chemii.

Oboje uczęszczaliśmy na biologię oraz chemię, jednak ja jako trzeci przedmiot wybrałam literaturę, a Sean hiszpański. Rebecca poszła w innym kierunku, ponieważ wybrała algebre oraz fizykę. Ja osobiście zapisałam się również na zajęcia muzyczne. Z początku byłam sceptycznie nastawiona, ponieważ nie byłam do końca pewna czy sobie poradzę, jednak jestem dobrej myśli.

- Dla mnie ta impreza to była jedna wielka katastrofa - oznajmiłam widząc Zayna przed klasą chemiczną. - Powiedz mi, że Malik nie będzie uczęszczał z nami na zajęcia.

Złapałam się za głowę spoglądając na Seana, który wzruszył ramionami.

- Wydaję mi się, że to bardzo prawdopodobne, Danielle - mruknął opierając się o ścianę tyłem do Zayna.

- Przecież on jest idiotą! - pisnęłam wskazując na chłopaka, który automatycznie spojrzał w naszą stronę znacząco się uśmiechając.

W głębi duszy czułam, że nie mogłam podpaść żadnemu z nich, ponieważ nie miałam pojęcia co są w stanie wymyślić na temat mojej siostry. Nie ufałam im pod każdym względem mimo, że z Niallem byłam dosyć blisko. Bardzo możliwe, że popadałam powoli w paranoje, jednak moim jednym marzeniem było usnąć i obudzić się w całkiem obcym miejscu bez czwórki chłopaków, którzy chcą zrujnować mi życie. Cóż, może histeryzuje, ale wiem do czego byli zdolni dwa lata temu, a ludzie nie zmieniają się od tak, prawda?

- Mogę go oblać kwasem? - szepnęłam do Seana, który uniósł jedną brew.

- Jeśli masz ochotę spędzić z nim czas na ostrym dyżurze i u dyrektorki to czemu nie? - zaśmiał się, a ja jęknęłam zakładając ręce na klatkę piersiową.

----------------

- Powoli umierałam z głodu - oznajmiłam siedząc na stołówce z Seanem oraz Rebeccą.

- Ja, ja może pójdę jeszcze po herbatę - mruknął chłopak zrywając się z miejsca.

- Wszystko w porzadku? Zachowujecie się dosyć dziwnie - zapytałam.

Od momentu, kiedy usiadłam razem z moimi przyjaciółmi zachowywali się nieswojo. Gdy tylko podeszłam do ich stolika automatycznie zamilkli sztucznie się uśmiechając. Nie lubiłam tajemnic, ponieważ nie byłam dobra w ich zgadywaniu, jednak wiedziałam, gdy ktoś coś przede mną ukrywał, a już napewno gdy robili to moi przyjaciele.

- Obiecałam Seanowi, że nikomu nie powiem, jednak się przyjaźnimy i uważam, że powinnaś o tym wiedzieć - szepnęła nachylając się w moją stronę. - Coś stało się na imprezie.

Po słowach Rebeccy poczułam dziwne ukłucie w brzuchu. Czyżby Niall powiedział mojej przyjaciółce i Seanowi o tym co stało się w piątek? Szczerze mówiąc w głębi duszy miałam nadzieję, że zostawi to dla siebie i choć raz zachowa się przyzwoicie. Ale czego mogłam się spodziewać po Horanie? Co ja sobie wyobrażałam, że Niall tak po prostu odpuści sobie sytuację, która pomoże mu zniszczyć cząstkę mojego życia?

- Niall ci powiedział? - zapytałam nerwowo stukając palcami o stół.
- Nie do końca, widział to. - skrzywiła się spuszczając wzrok.

- Oczywiście, że widział bo był wtedy w pokoju! - krzyknęłam. - Nie wierzę, jak on mógł!

- Wszystko w porządku, Danielle? - usłyszałam głos Seana, który zajął miejsce koło Rebeccy z kubkiem herbaty.

- Nie, nic nie jest w porządku. - wstałam od stołu zawieszając torebkę na jednym ramieniu. - Napiszcie mi gdzie mamy historię.

Westchnęłam i zaczęłam iść w stronę wyjścia ze stołówki. Musiałam znaleźć chociaż jednego z nich, jednak stanawiałam, że to Niall powiedział Rebecce oraz Seanowi o Stephanie. Nie miałam pojęcia czy ktoś jeszcze o tym wie, ale miałam nadzieję, że dowiem się tego od Horana.

Kiedy byłam w wieku Stephanie nawet nie próbowałam zaistnieć wśród swoich rówieśników na jej sposób, ponieważ zwyczajnie byłoby to idiotyczne i skończyłabym jako szkolna prostytutka. Nie chciałam, żeby ona zniszczyła sobie reputację już po dwóch dniach szkoły. Inni mieli ją szanować, a nie traktować jak dziwkę. Włącznie z Niallem, który miał nie zbliżać się do mojej siostry.

Przemierzając drugi raz już tą samą drogę zauważyłam Harrego, który stał przed szkołą z papierosem pomiędzy palcami. Teoretycznie łatwiej byłoby mi zapytać się Zayna o całą sytuację, jednak już na drugiej lekcji chemii go nie było.

Wyszłam przed szkołę zastanawiając się jak Styles bardzo ryzykuje paląc praktycznie przed wejściem do szkoły. Fakt, był już pełnoletni, jednak był to teren prywatny, gdzie nie powinien tego robić.

- Co wy sobie wyobrażacie! - krzyknęłam będąc wystarczająco blisko Harrego.

Zilustrowałam chłopaka wzrokiem, który nic praktycznie nie robił sobie z mojego towarzystwa. Był ubrany w czerwony t-shirt i zwykłe dżinsy. Nic praktycznie nie wyróżniało go od reszty, prócz gęstych, kręconych włosów, które sięgały mu do ramion.

Harry był osobą, która nie lubiła być w centrum uwagi, dlatego prawdopodobnie kiedyś się przyjaźniliśmy. Był zabawny, potrafił mnie pocieszyć na milion sposobów, abym tylko się uśmiechnęła. Szczerze mówiąc bardzo tęskniłam za naszym kontaktem, ponieważ był ważną osobą w moim życiu. Traktowałam go jak starszego brata, który pozwalał mi dotykać jego włosów i tworzyć przeróżne fryzury z jego bujnej czupryny. Nie zdarzało się to dosyć często, ponieważ nienawidził, gdy ktoś dotykał jego włosów. Mogłabym opowiadać jeszcze milion zalet osoby, która teraz jest przeciwko mnie jednak wiem, że cokolwiek bym teraz powiedziała to i tak nie przywróce starego Harrego.

- Harry! - krzyknęłam ponownie wyrywając się z rozmyśleń.

- Musisz tak krzyczeć? - zapytał odwracając się w moją stronę z papierosem pomiędzy palcami.

- Ignorujesz mnie.

- Nie, palę. - uśmiechnął się lekko zaciągając papierosem. - Co chcesz?

- Rozmawiałeś ze Stephanie lub Seanem? - zapytałam.

- Nie, wiesz co, jestem aspołeczny i nie rozmawiam z kimś takim jak ludzie - prychnął, a ja poczułam jak podskakuje mi ciśnienie.

Zacisnęłam mocniej powieki wypuszczając powoli powietrze.

- Możesz oszczędzić sobie ironiczne gadki, ponieważ chcę jedynie się dowiedzieć czegoś bardzo ważnego. Myślałam, że mi pomożesz - mruknęłam, a chłopak wybuchnął śmiechem.

Naprawdę nie poznawałam Harrego. Co prawda Styles posługiwał się ironią dosyć  często, jednak nigdy mnie nie wyśmiał, ani nie zachowywał się w ten sposób. Chociaż tak, zachowuję się tak od momentu kiedy Niall wyjechał. Gdy wrócił, jest jeszcze gorzej.

- Czekaj, ty oczekujesz ode mnie pomocy? - zapytał wyrzucając niedopalonego papierosa na trawnik. - Od bezdusznego, egoisty myślącego tylko o sobie, mającego w chuju twoje uczucia?

- Co? O czym ty mówisz?

- Nie udawaj, że nie wiesz. Nie potrafiłaś mi wprost powiedzieć co o mnie myślisz? Ale wiesz co, mam to głęboko w dupie.

Nim zdążyłam cokolwiek z siebie wydusić Harry udał się w stronę szkolnego parkingu. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, nie potrafiłam się ruszyć. Co to wszystko miało znaczyć? Nigdy nie nazwałabym tak Harrego, nie po tym co dla mnie zrobił. Kto naopowiadał mu takich okropnych rzeczy? Miałam milion pytań w głowie, na które nie byłam w stanie sobie odpowiedzieć.

Z moich rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk szkolnego dzwonka. Szybko się otrząsnęłam biorąc głęboki oddech.

----------------

Nim się zorientowałam dochodziła już godzina trzecia pm co oznaczało, że właśnie skończyłam swój kolejny dzień szkoły. Przez prawie wszystkie kolejne lekcję nie mogłam się skupić, ponieważ ciągle myślałam o tym co powiedział mi Harry. Nie rozmawiałam na ten temat z Seanem, ani Stephanie, ponieważ wydawali się być zajęci sobą. Wolałam pobyć sama, jednak ludzie wokół mi to utrudniali. Miałam także jedną sprawę do wyjaśnienia z Niallem, którego dzisiaj nie było tak jak reszty jego znajomych. Co prawda Zayn pojawił się jedynie na pierwszej lekcji, a Harry na czterech pierwszych, lecz Niall jak i Louis w ogóle się nie pofatygowali, aby się zjawić.

- Wracasz samochodem? - usłyszałam głos Rebeccy, kiedy pakowałam niepotrzebne mi książki do szafki, którą miałam czwarty rok z rzędu.

- Tak, chyba tak - mruknęłam lekko się uśmiechając. - A ty?

- Ja? Ja tak. Znaczy, wracam samochodem z Seanem i pomyślałam, że możesz jechać z nami - zaproponowała, jednak ja miałam inne plany.

Pod koniec zajęć dostałam sms-a od mamy, gdzie napisała, że do domu muszę dotrzeć na własną rękę, ponieważ mają jeszcze kilka spraw, które chcą załatwić. Jako, że Stephanie kończyła godzinę wcześniej mogłam sama wrócić do domu.

- Chętnie bym pojechała, jednak napisałam już mamie, żeby przyjechała, ale widzimy się jutro, prawda?

Dziewczyna skinęła głową i podbiegła do mnie, aby się pożegnać.

- Do jutra! - krzyknęła i wybiegła ze szkoły.

Zamknęłam szafkę i zakładając swój płaszcz wyszłam z budynku.  Lubiłam spacery, ponieważ miałam wtedy czas odpocząć od dosłownie wszystkiego. Nie często jednak mogłam wracać do domu sama, ponieważ rodzice zawsze upierali się, że mogą mnie wozić, gdy tylko będą mogli. Zazwyczaj także po szkole kompletnie nie miałam czasu na przyjemności, ponieważ musiałam się skupić na nauce.

- Danielle?! - usłyszałam znajomy głos, a gdy tylko się odwróciłam ujrzałam Cody'iego biegnącego w moją stronę.

- O, hej! - krzyknęłam szeroko się uśmiechając. - Co ty tutaj robisz?

- Ja, znaczy ja i moja grupa z roku mamy prowadzić warsztaty w środę dla ostatnich klas. Musiałem ustalić kilka rzeczy z dyrektorką i tym samym zawieźć siostrę do domu - oznajmił.

- Och, to świetnie!

- Chodzisz tutaj do szkoły, prawda? - zapytał wskazując na budynek.

- Tak, na szczęście jeszcze tylko kilka miesięcy. - zaśmiałam się.

- To gwarantuję ci, że te warsztaty pomogą ci w wyborze kierunku, słońce. - uśmiechnął się szeroko.

Cody naprawdę był przystojny. Piątkowej nocy nie bardzo miałam czas, aby mu się przyjrzeć jednak teraz jest idealny. Był ubrany w zwykły szary t-shirt oraz czarne dżinsy, a motocyklowa kurtka dodawała mu charakteru.

- Trzymam cię za słowo. - założyłam ręce na klatkę piersiową.

- W sumie co powiesz, żeby coś razem zjeść? Wiesz, teraz bez żadnych procentów we krwi -  zapytał uśmiechając się, a ja po krótkich namysłach przytaknęłam pomijając moje początkowe zamiary.

- Już jestem! - ujrzałam Jene biegnącą w naszą stronę.

Lekko się uśmiechnęłam spoglądając na Cody'iego.

- To jest moja siostra, Jena - oznajmił wskazując na dziewczynę, która jedynie się zaśmiała.

- Czekaj, czekaj, my się wcale nie znamy, nie chodzimy razem do klasy, ani na zajęcia z muzyki - pisnęła, a ja przyznałam jej rację.
- Wyczuwam tutaj ironię - mruknął.

- Więc chodzę z Jeną do klasy oraz na zajęcia z muzyki - oznajmiłam, a Cody złapał się za głowę.

- Dobra, no to odwieziemy Jene i lecimy - mruknął ruszając w stronę parkingu, a dziewczyna zmrużyła oczy.

- Idziecie na randkę, tak? Więc teraz jako dobra siostra powinnam poinformować Danielle, że jeśli cię zrani będzie mieć doczynienia ze mną.

- A tak nie robią tylko bracia? - zapytał Cody.

- No co ty!

--------------------

- Chcesz mi powiedzieć, że chrapałam na twoich kolanach! - zaśmiałam się uderzając Cody'iego lekko w ramię, kiedy krążyliśmy po parku z ciepłą herbatą w kubkach.

- To ty to powiedziałaś! - stwierdził podnosząc ręce w geście obronnym. - Nawet nie wiesz jaką miałem ochotę iść wtedy do toalety, ale nie miałem serca cię budzić.

- Jesteś okropny - mruknęłam biorąc łyk herbaty.

- Jeśli mogę spytać, jak ze Stephanie?

- Jest na mnie zła o to, że ją zabraliśmy. Twierdzi, że zepsułam jej cudowną zabawę z chłopakami, którym ufa. - wzruszyłam ramionami. - Cóż, mimo tego mam nadzieję, że nie pójdzie jakakolwiek plotka po szkole.

- Przejdzie jej. - machnął ręką. - Myślę, że powinniśmy się już zbierać. Dochodzi prawie ósma pm, a ja muszę się jeszcze pouczyć.

Przytaknęłam i udaliśmy się w stronę samochodu. Chwyciłam za klamkę próbując otworzyć drzwi, jednak bez efektów.

- Jeszcze ich nie otworzyłem, Sherlocku. - usłyszałam za sobą głos Codiego.

Uśmiechnęłam się lekko odwracając w stronę bruneta.

- Odezwał się ten inteligentny.

- Wypraszam sobie. - zaśmiał się robiąc krok do przodu, tak, że dzieliło nas kilka centymetrów.

Cody nachylił się w moją stronę, a ja położyłam palec na jego ustach. Zdezorientowany odsunął się na moment nic nie mówiąc.

- Musisz się skupić na nauce, Cody - szepnęłam lekko się uśmiechając.

- Lubisz się drażnić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro