Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

| rozdział 4 |

Rozdział czwarty, w którym Tony walczy z czarnym obłokiem.


Jasne flesze oślepiły go, gdy tylko wysiadł z samochodu. Zapinając marynarkę, uśmiechnął się do prasy i nie reagując na zaczepki, poszedł do Instytutu.

Co prawda nic dla Tony'ego nie mogło się równać ze świetnością Avengers Tower, ale i tak Instytut Biologii Genetycznej i Ewolucji Ludzkiej wywarł na nim niemałe wrażenie. Najnowsza technologia raziła bardziej niż czysto białe ściany.

Już za samymi drzwiami, na okrągłym podeście stał hologram kobiety w białym uniformie, która witała gości z uśmiechem na ustach i wskazywała przejście do sali, gdzie miał odbyć się bankiet. Mnóstwo paneli kontrolnych, ludzi w uniformach Shank, którzy posługiwali się wyspecjalizowaną bronią i komunikatorami. To wszystko wzbudzało w gościach pewien respekt.

Tony był ciekaw, jaka technologia panuje w laboratoriach na wyższych piętrach, ale niestety musiał sobie odmówić wycieczki i wraz z tłumem ludzi wszedł do sali bankietowej. Tam kelnerzy i kelnerki roznosili drinki. Na podeście na końcu sali zespół grał spokojne nuty... jazzu (tylko siłą woli Tony powstrzymał się od wywrócenia oczami).

Rozpoznał kilka osób – członków laboratorium, kilku byłych pracowników, biologów z Japonii, Anglii i Francji, pracowników głównego urzędu miasta i kilka znajomych żołnierzy.

– Panie Stark, może słówko dla prasy?

Młody chłopak pojawił się obok niego znienacka.

– Wołałbym nie.

– Jedno pytanie, co pana skłoniło do pojawienia się tutaj? Ty i Nathaniel Essex nie jesteście w dobrych stosunkach.

– Ciekawość, przyciągnęła mnie tutaj ciekawość – odpowiedział i natychmiast odszedł. Przystanął przy barze, prosząc o podwójną whisky. Naraz wypił cały drink.

– Mówi się – za swoimi plecami usłyszał damski głos, który przyprawił go o ciarki – że ciekawość to pierwszy stopień do piekła.

Obrócił się ostrożnie, bo nagle obleciał go dreszcz strachu. Stała obok niego kobieta w pięknej, jedwabistej czarnej sukni z głębokim dekoltem i odkrytymi plecami. Jej czarne włosy opadały delikatnymi falami na ramiona i kontrastowały z bladą cerą. Ta zaś wyróżniała się na tle pełnych, czerwonych ust i niebieskich oczu.

Tony zamarł, ale nie dlatego, że powaliła go uroda kobiety, chociaż była w jego mniemaniu naprawdę ładna (nie tak jak Pepper, oczywiście). Było coś w jej postawie, błysku w oku, swobodzie bycia i tajemniczym uśmiechu ust, że Tony po prostu odczuwał przy niej nieuzasadniony niczym strach.

– Cóż... trzeba być ostrożnym i patrzeć, gdzie stawia się nogi.

Jej uśmiech pogłębił się.

– I pan to mówi, panie Stark.

Wyczuł lekką kpinę, ale to zignorował. Gestem ręki zażądał jeszcze jednego drinka. Tego też wypił za jednym przełknięciem.

– Prawda, nie jestem najlepszą osoba do udzielania tego typu rad, ale nie każdy też jest mną i może sobie pozwolić na to samo, co ja.

– Tony Stark jest niepowtarzalną ludzką jednostką.

Teraz wyraźnie wyczuł podziw i fascynację nim. Strach nadal gdzieś się plątał między jego stopami niczym natrętny pies, ale zapatrzony w błękit tęczówek nieznajomej, nie zwracał na niego uwagi.

– Kim jesteś? – zapytał.

– Nyks – odpowiedziała sycząco. – Noszę imię Nyks. Niektórzy mówią na mnie Gloom.

Tony słyszał już wiele dziwnych imion jak Thor, Loki, Ooakley, Marigold... Steve. Nie skomentował więc dziwności jej imienia... ani ksywki.

– Skąd jesteś? – zapytał.

Nie dostał odpowiedzi. Nyks uśmiechnęła się jedynie, światła przygasły. Na scenę wśród oklasków wkroczył Nathaniel Essex z szerokim uśmiechem na ustach.

Tony'emu podskoczyło ciśnienie na widok tego parszywca. Miał ochotę rzucić w niego pomidorem, by tylko zepsuć jego elegancki grafitowy garnitur i zapaćkać czarne, ulizane do tyłu włosy. Tony jednak pozostał w swoich marzeniach na jawie i nawet nie zauważył, że Nyks odeszła niezwykle cicho.

– Witam wszystkich serdecznie! – Nathaniel przywitał się. – Wybaczcie mi, ale trochę się stresuję – zażartował. – Długo, długo pracowałem nad rzeczą, którą chcę wam dzisiaj przedstawić. Jest to wynalazek, nad którym pracowałem przez wiele lat z różnymi osobami i dopiero niedawno udało mi się w pełni go ukształtować.

Obok Essexa pojawił się hologram ludzkiego DNA.

– Niektórzy ludzie w swoim kodzie genetycznym mają zapisane pewne anomalie. Są one niemal niewykrywalne. – Pokazał na wyróżniające się punkty, który powiększyły się. Tony poruszył się niespokojnie. – Kiedyś nie było ich wcale, potem była tylko garstka, w latach sześćdziesiątych był wysyp tejże anomalii. Niestety przygasła ona, ale – zamilkł, budując napięcie – w dzisiejszych czasach ponownie jest jej dużo. Niestety jest ona uśpiona.

Essex obszedł hologram, patrząc na niego z niezwykłą dumą. Goście utkwili w nim swój pełen ciekawości wzrok. Tylko Tony zdawał się mieć złe przeczucia. Ukradkiem czerwono złota rękawica rozwinęła się na jego dłoni.

– Niedawno Nowy Jork zaatakowali kosmici i ponieśliśmy wiele ofiar. Wyobraźcie sobie, że gdyby taka sytuacja zaistniała podobnie, a jest na to wielkie prawdopodobieństwo, mógłby nas bronić ktoś więcej niż grupka mścicieli – wyraźnie zakpił, co nie spodobało się Tony'emu.

Gdy Essex ciągnął swój monolog, Tony ostrożnie przemieszczał się bliżej sceny.

– Stworzyłem... serum, które może uaktywnić taką anomalię. Jejże działanie jest proste. Sprawia, że organizm człowieka... ewoluuje. Jest się wtedy silniejszym, szybszym, neurony w naszym mózgu przemieszczają się szybciej, tkanki łatwiej się goją. Organizm jest wytrzymalszy na ekstremalne temperatury. Setka ludzi z uaktywnianą anomalią bez większych problemów poradziłaby sobie z kilkutysięczną armią, nawet kosmiczną.

– Poddanie się badaniu, wstrzyknięcie serum, szkolenie w Shank i pełna gotowość do natychmiastowej obronności planety jest chyba niczym w porównaniu z jej całkowitą bezpiecznością, a także...

Czarna suknia mignęła Tony'emu gdzieś w tłumie. Nyks weszła na podest, wzbudzając zainteresowanie. Krótki szum przebiegł po sali. Nathaniel posłał jej zaskoczone spojrzenie.

– Pan Essex – odezwała się, zanim on to zrobił – zapomniał wspomnieć o kilku ważnych rzeczach. Serum nie jest do końca ulepszone! – Ludzie głośno wymieniali między sobą spostrzeżenia. – Jego działanie ma wiele skutków ubocznych, między innymi agresję, bezwzględność, ośrodek w mózgu odpowiedzialny za współczucie i logiczne myślenie obumiera. Człowiek z takim serum przechodzi pranie mózgu...

Essex wyciągnął zza paska spodni broń i czerwona wiązka uderzyła w Nyks, która zleciała z podestu. W tym samym czasie niebieska wiązka energii buchnęła z rękawicy Tony'ego w Essexa, który przetoczył się po podeście.

Ktoś krzyknął, ludzie zaczęli uciekać. Shank wstąpiło do ataku, strzelając w Tony'ego.

Skoczył do przodu, ukrył się za stołem i przebiegł jeszcze kawałek, wskakując za bar. Założył drugą rękawicę i gwałtownie wychylił się, ciskając na oślep, był pewien, że kogoś trafił.

Co się stało z Nyks Skąd wiedziała, że to podpucha? Może jej zaufać?

Czarny granat świsnął mu ponad głową i upadł tuż przed nogami. Tony natychmiast zerwał się ucieczki. Zdążył odbiec tylko na krótką odległość, gdy granat eksplodował. Odrzuciło go do przodu.

Zderzył się ze ścianą, upadając w szkle i gruzie. Ramię bolało go niemiłosiernie, przed oczami kręciło mu się gorzej niż kilka godzin temu. Prawdopodobnie miał wstrząśnienie mózgu, bo widział potrójnie i chciało mu się zwymiotować.

Udało mu się podnieść. Teraz Tony pomyślał, że ma omamy. Widział Nyks, otoczoną przez czarną mgłę, poruszającą się szybciej niż człowiek – z większą precyzją i gracją. Żaden pocisk nie robił na niej wrażeni. Zmieniał ich trajektorię lotu, odbiła je gestem ręki.

Essex uciekał niczym tchórz i Tony ruszył za nim, gdy czarny obłok zakręcił się przed jego twarzą i przeszył go całego. Zignorował to, biegnąc dalej, ale obłok go nie opuszczał.

– Odczep się – warknął.

Zdenerwowany cisnął w obłok wiązką energii, ale nic się nie stało. Obłok jedynie przybrał jeszcze mroczniejszy odcień czerni, powiększył się kilkukrotnie i chapnął Tony'ego niczym myśliwy swoją zwierzynę.

Czy przestraszyła go ta pustka, w której się znalazła, dryfując bezwiednie? Tak.

Nie było to przyjemne uczucie. Nie miał nad sobą kontroli. Nawet jego myśli biegały gdzieś daleko, po najstraszniejszych jego wspomnieniach.

Serca waliło mu w piersi niczym dzwon, a w głowie piszczało i huczało na zmianę. Był już na skraju wytrzymałości, gdy czerń opuściła go i Tony upadł na podłogę w swoim apartamencie w Avengers Tower.

– Nic ci nie jest? – usłyszał.

Podniósł się tak gwałtownie, że prawie stracił równowagę. Odruchowo wyrzucił z rękawicy jeszcze jeden pocisk energii, ale Nyks bez problemu chwyciła go w swoje dłonie jak piłkę i wrzuciła do czarnego obłoku, który zniknął.

– Coś ty za jedna?!

– Jestem Nyks – powiedziała. – Bogini i uosobienie ciemności nocnej. Nie musisz się mnie bać, Tony. Jesteśmy po tej samej stronie.

W tamtym momencie było go stać tylko na opuszczenie ręki i jedną, krótką myśl. Tylko niekolejni bogowie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro