| rozdział 3 |
Rozdział trzeci, w którym Tony odkrywa skłonności Jarvisa do jezzu.
Tony Stark właśnie umierał. Co prawda na potwornego kaca, no ale zawsze. Prowadzący czarny samochód Happy częściej zerkał we wstecznym lusterku na swojego pracodawcę niż na drogę. Była czwarta rano, ruch był jeszcze mały, mógł sobie pozwolić na małą dekoncentrację.
Tony przyciskał zimny ręcznik do obolałej głowy i co chwila upijał łyk elektrolitów z plastikowej butelki. Jęczał i marudził przy tym nie ubłagalnie.
– Chryste, Happy, zwolnij trochę. Pędzisz, jak oszalały.
– Ale sir, jadę czterdzieści na godzinę.
Tony'ego było stać tylko na krótkie:
– Och.
No tak, przesadził z alkoholem zeszłej nocy, ale przyjęcie było tak przyjemne, że nie potrafił sobie odmówić drobnego relaksu. W końcu pokonał najazd kosmitów, uporał się z napadami lękowymi, pokonał Mandaryna, uleczył Pepper z działania Extremis i sam poddał się operacji wyjęcia odłamków i usunięcia reaktora z piersi. Poza tym był Tonym Starkiem, a jeśli Tony Stark chciał imprezować to, to robił. Co prawda żałował teraz okropnie tych czterech ostatnich drinków, które w siebie wcisnął, ale żałość i złość na samego siebie przyćmiewał mu ból głowy.
W końcu Happy zaparkował na podziemnym parkingu w Avengers Tower, Tony doczłapał się do windy i wjechał na piętro trzydzieste piąte.
Piętro trzydzieste piąte było apartamentem Tony'ego i Pepper (która aktualnie znajdowała się w Chinach), bardzo eleganckim i nowoczesnym, a przede wszystkim z najlepszym widokiem na Manhattan i Nowy Jork.
Ledwo oczy Tony'ego dostrzegły kanapę, a padł na nią zmęczony. Już prawie spał, gdy rozbrzmiało niepewne i teraz bardzo dla niego denerwujące:
– Sir?
Nie odpowiedział. Udawał, że śpi.
– Sir, wykryłem pewne anomalie. Myś...
– Och, zamknij się, Jarvis – wymruczał. – Muszę... Muszę tylko chwilkę się... się zdrzemnąć.
– Sir, to chyba nie może czekać.
Ale Tony już nie słuchał. Zasnął z rozdziawioną buzią, gdyż żadne anomalie nie wydawały mu się wtedy ważniejsze, niż kilka godzin porządnego snu.
*
Kiedy się obudził miał kilka nieodebranych połączeń od Pepper, jedno od Happy'ego, miał również jeszcze większego kaca niż przed drzemką.
Doczłapał się do kuchni. Była prawie dwunasta w południe.
Wpakował w siebie kawę oraz kilka tabletek przeciwbólowych. Nie dodzwonił się do Pepper – zakładał, że już spała. Odrzuciło go na widok jedzenia, więc poszedł wziąć prysznic, gdy Jarvis ponownie się odezwał.
– Sir, naprawdę uważam, że...
Tony'emu tylko zahuczało w głowie.
Ale nawet prysznic nie poprawił jego samopoczucia. Gdy znalazł się w swoim laboratorium, bezwładnie rzucając się na obrotowy fotel, zapytał:
– Jakie są najlepsze metody na kaca, Jarvis?
– Jest dużo metod, ale mogę poczynić badania, które idealnie...
– Może jakaś muzyka? – przerwał mu. – Coś musi mnie pobudzić do życia.
– Zaproponowałbym łagodne dźwięki Milesa Davisa.
Tony uniósł wysokie obie brwi i zrobił kwaśną minę. Coś nim wstrząsnęło, otrząsnął się, jakby właśnie przyszło mu przełknąć coś bardzo gorzkiego, a potem surowo rozejrzał się wokół.
– Jazz? – zapytał z dezaprobatą i lekkim niedowierzaniem. – Proponujesz mnie jazz? Ja i jazz? Jarvis, czy ty kiedykolwiek widziałeś, bym słuchał jazzu? – Z bezradności wyrzucił ręce w powietrze.
– Nie, sir, ale...
– Co cię w ogóle do tego podkusiło?
– Lubię jazz, sir.
Tony zamrugał szybko, potem zaśmiał się krótko (niezwykle go to rozbawiło), szybko jednak spoważniał.
– Wiesz co, Jarvis, może jakiś mały formacik by ci się przydał? Twoje gusta muzyczne niezwykle urażają moje gusta muzyczne. Chyba nie będę mógł pracować w takich warunkach.
– Moje sterownik są w normie, sir – powiedział Jarvis. – Możemy teraz przejść do anomalii, które wykryłem. Sądzę, że może to pana zainteresować.
– Pokaż, co tam masz!
Pojawił się świecący na niebiesko ekran i Tony zobaczył na nim nagranie satelitarne przedstawiające lecący ku ziemi meteor – nie był za wielki, więc Tony uznał, że nie musi się nim jeszcze przejmować. Potem obraz został przybliżony i Tony dokładnie zobaczył, że meteor wcale nie był meteorem. Ta pędząca kulka ognia z kilkumetrowym warkoczem przypominała człowieka i w końcu zderzyła się z ziemską powierzchnią.
Tony cofnął zaskoczony głowę.
Nagranie uległo gwałtownemu przybliżeniu i Iron Man zobaczył ładną przedstawicielkę płci żeńskiej w lekko ekstrawaganckim stroju. Była wściekła i Tony podejrzewał, że nie dlatego, iż przyszło jej przeżyć naprawdę twarde lądowanie. Kobieta wyciągnęła mały nożyk z piersi, a potem pięścią zaczęła wymachiwać w stronę nocnego nieba i ekran zgasł.
Tony mruczał pod nosem niczym mantrę:
– Tylko nie kosmici, tylko nie kosmici, tylko nie kosmici...
– Sir, chyba mamy do czynienia z pozaziemską istotą.
– W mordę, Jarvis, noo! – Tony wstał gwałtownie. Nagle kac przestał dla niego istnieć. Jego stopa nerwowo uderzała o podłogę. – Puść dalej to nagranie.
– Nie mogę. To dziwne, ale przez kilka następnych minut satelita nie funkcjonuje. Gdy włączyła się ponownie, zarejestrowała tylko to...
Tony ujrzał to samo miejsce, co chwilę temu tylko puste no i na pewno nie było w nim żadnego krateru.
– Co do...?
Jego pytanie przerwał potok myślowy, który nagle zaatakował jego umysł. Ciało już przemieściło się po zdalną klawiaturę, w którą szybko zaczął wystukiwać rzędy liter i cyfr.
– Dlaczego to tak, Jarvis? Nikt tego nie zauważył?
– Trudno to wyjaśnić, sir. Został zauważony meteor, ale nigdzie nie odnotowano żadnych jego odczytów czy współrzędnych, jakby nie był ważny lub... nie istniał. Tylko nasz satelita odnotował dane.
Tony poruszył się niespokojnie. Jego wzrok błądził od jednego ekranu do drugiego. Tu czytał, tu zapisywał i jeszcze słuchał Jarvisa. W krótkim odruchu chciał zadzwonić do Pepper, ale powstrzymał się. Nie musiał zawracać jej głowy ani narażać na niebezpieczeństwo.
– Jakie dokładnie?
Przed oczami Tony'ego wyrosły kolorowe wykresy. Jarvis tłumaczył:
– Siła uderzenia była bardzo silna, powinna spowodować więcej szkód. W trakcie kilkusekundowej analizy udało się dociec, że obiekt miał w sobie pokłady nieznanych nam odczynników oraz pierwiastki ludzkie. Jego moc dorównywała sile średniej bombie atomowej.
Tony z wrażenia usiadł na krześle.
To nie mogło się znowu dziać. Ledwo uporali się z jednym najazdem kosmitów, a już mieli drugi? Jeśli ktoś rządził tym światem, musiał teraz zaśmiewać się do rozpuku.
– Okay Jarvis, zadajmy sobie jedno bardzo ważne pytanie – Tony odezwał się po dłuższej chwili milczenia. – Dlaczego tylko nasz satelita to zarejestrował?
– Bo jesteśmy najlepsi?
Tony uśmiechnął się szeroko.
– No tak, nie da się ukryć. Coś poza tym, że jestem geniuszem? Oczywiście niezwykle seksownym, nie zapominajmy o tym.
Przemieścił się na drugi koniec laboratorium. Projekcja wydarzeń z nocy pojawiła się przed nim. Teraz Tony mógł obracać trójwymiarowy obraz, powiększać go i zmieniać jego położenie jak tylko tego chciał.
– Sir, myślę, że ktoś chciał, byśmy to zobaczyli.
Tony doszedł dokładnie do tych samych wniosków. To nie był przypadek. Nic, co się działo ostatnimi czasy, nie było przypadkiem.
– Kto? – zapytał Tony, bardziej samego siebie niż Jarvisa. – Ona? Ktoś inny? Ale kto byłby na tyle mądry, by zatuszować tak wiele odczynników w tak wielu krajach i tylko mnie zaszczycić tymi newsami?
– Sir, radziłbym skontaktować się z Thorem.
Tony pokręcił nosem, siadając na fotel. Jego wzrok padł na wykresy.
Tak, też pomyślał o powiadomieniu Boga Piorunów o nowym gościu, ale Thor spędzał czas z tą całą Jane, gdziekolwiek teraz byli. Doszły go już słuchy, co zadziało się niedawno w Asgardzie i właśnie dlatego Tony nie był pewny, czy w ogóle chce pomocny Thora. Na ten moment nic się nie działo, mógł sam sprawdzić początkowe tropy.
– Może później – odparł, gasząc projekcję. – Masz coś jeszcze dla mnie?
– Dwa tygodnie temu dostał pan zaproszenie na event organizowany przez Instytut Biologii Genetycznej i Ewolucji Ludzkiej. Nadal nie odpowiedział pan na zaproszenie. Uważam, że warto pójść.
– Kiedy ten event?
– Dzisiaj, sir.
Tony'emu Starkowi zdarzało się już drzeć koty z właścicielem i założycielem instytutu – Nathanielem Essexem i to nie nie ze względu na prace ludzkim DNA i postępem ewolucji (to nie było główna działka Tony'ego).
Kiedy Tony nie był jeszcze Iron Manem, on i Nathaniel Essex bardzo ze sobą rywalizowali pod względem produkcji broni. Teraz Tony był, kim był, a Essex oprócz instytutu stworzył firmę świadczącą usługi wojskowe. „Shank" było duże i miało dwa główne działy – od szkoleń i produkcji broni. Tony jeszcze nie potrafił udowodnić, że to wszystko jest nielegalne, a nawet szkodliwe dla społeczeństwa, dlatego powiedział:
– Potwierdź mnie.
Poza tym, jeśli Essex go zaprosił, to chciał się czymś pochwalić, a Tony nie omieszkał tego zobaczyć.
– I powiadom Happy'ego.
Potem przeszedł na niższe piętro, gdzie na spokojnie montował kolejne części do swojego stroju, przy okazji błądząc myślami od Essexa do tajemniczej kosmitki. To wszystko bardzo mu się nie podobało.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro