Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

| rozdział 12 |

Rozdział dwunasty, w którym wszyscy miło witają Lokiego.


Trzy dni później w Avengers Tower.

Tony wszedł do przestronnej kuchni i wrzasnął:

– EUREKA!

Przerywając tym samym cichą rozmowy. Trzymał w dłoniach coś, co mogło przypominać wielką tabletkę w metalowej obudowie z niebieskim płynem w środku. Położył to na stół, a Steve ostrożnie dźgnął rzecz końcem widelca.

– Masz zamiar to połknąć? – zapytał.

– Ha ha – odparł Tony. – Boki zrywać.

– Co to jest? – zapytała Natasha.

– To, moi drodzy, jest antidotum na to całe zmałpienie. Wystarczy wstawić do skonstruowanej przeze mnie maszyny, a na zarażony obszar spadnie leczniczy deszcz. Genialne!

Steve, kręcąc nosem, przyglądał się niebieskiemu płynowi.

– Jesteś pewien, że to zadziała?

To nie tak, że nie wierzył w zdolności Starka. Po prostu obawiał się o życie Bucky'ego i chciał uniknąć ewentualnych rozczarowań.

– Tak, zadziała. Jakbyś inaczej wytłumaczył, że nasz osobnik płci męskiej, którego dostarczyła nam Nyks, nie jest już małpą... lub czymkolwiek to miało być?

– Skąd ona w ogóle to wytrzasnęła? – zapytała Natasha.

– Nieważne.

Podskoczyli, słysząc nowy głos. Nyks wysunęła się z cienia i stanęła przed blatem kuchennego stołu. Przejechała dłonią nad płynem i pokiwała głową.

– To może być to – powiedziała cicho. – Dobra robota, Tony. – Stark dumnie wypiął pierś, uśmiechając się zwycięsko do Steve'a. – Zbierajcie się teraz, Bucky i Frank za chwilę zrobią mały najazd na wieżowiec Essexa.

**

Plan był prosty. Frank pod przebraniem kuriera miał się dostać na dziesiąte piętro Essex Global Tower. Potem szybko miał się przebrać w pracownika Shank i windą dostać się na piętro osiemnaste. Stamtąd była już prosta droga do rozprowadzenia kilku malutkich bomb skonstruowanych przez Starka. Oczywiście wszystko, co było malutkie i co zrobił słynny Iron Man, miało ogromną siłę rażenia, więc Frank uwijał się w wykonywaniu roboty.

Wyglądało na to, że nikt im nie przeszkodzi. Punisher bez problemu wyszedł z wieżowca i już kierował się do samochodu, w którym czekał na niego Bucky, gdy poczuł miażdżące uderzenie w bok. Frank uniósł się w powietrze i przeleciał kilka metrów, lądując na dachu przypadkowej taksówki.

Ogłuszyło go. Czuł piekielny ból w plecach, obraz przed jego oczami zamazał się, a dźwięki zmieszały się ze sobą.

Ktoś krzyknął, ktoś zaczął strzelać. Samochody zderzyły się ze sobą, potem był poważny huk i oślepiający rozbłysk.

Frank zdołał się ogarnąć. Zwlekł się z taksówki i rozejrzał się. Kilka samochodów leżało rozwalonych, a jednego z nich Bucky poddawał silnemu ostrzałowi. Frank miał niemiłe przeczucie, że to właśnie jego nowy kolega był przyczyną tajemniczego rozbłysku.

– Co ty robisz?! – wrzasnął. – Nie tak to miało wyglądać!

Ale Bucky go nie słyszał. Gdy zaprzestał strzelać, podszedł do samochodu i metalową rękę wyciągnął ze środka jedną osobą. Gdy Frank podszedł bliżej, rozpoznał ich cel, Nathaniela Essexa.

– Ty idioto! – wrzasnął Frank, ale było już za późno.

Bucky rzucił Nathanielem, ale Essex z gracją wylądował kilka metrów dalej. Gdy on i Barnes natarli na siebie, Frank poczuł niewidzialną linę owijającą się wokół jego szyi. Padł na kolana, dusząc się.

– Naprawdę myśleliście, że uda się wam przechytrzyć mnie? – Kobieta o ciemnozłotych włosach pochyliła się nad nim. – Śmiertelnicy, nędzne z was istoty.

Frank zaśmiał się krótko.

– Dobrze, że mam znajomości w innych bogach.

Nim Amora zdążyła przeanalizować te słowa, uderzyła w nią ciemna wiązka magii. Jednym gestem Nyks uwolniła Franka i nakazała mu robić swoje.

Biegnąc do samochodu, nad Punisherem przeleciał Iron Man we własnej osobie. Tony Stark zakręcił wokół Essexa i wyrywając go z uścisku Bucky'ego, cisnął nim tak mocno, że Essex wyrył w asfalcie kilkumetrową szczelinę. Chwilę później obok Franka śmignął Kapitan Ameryka i Czarna Wdowa.

Natasha zatrzymała się i spojrzała na niego.

– Ty musisz być Frank – powiedziała.

Ale Franka ogarnął dziwny rodzaj fangirlu i jedyne na co było go stać, to:

– Jestem twoim fanem.

Natasha zaśmiała się krótko.

– Słodki jesteś. Bierz się do roboty.

I pobiegła. W tym samym czasie Steve i Bucky stanęli naprzeciw siebie, nie wiedząc, co zrobić czy co powiedzieć. Chociaż Kapitan miał nieodpartą ochotę uściskania przyjaciela, nie zrobił tego.

– Steve, ja...

– Później pogadacie gołąbeczki. – Tony zawisł nad nimi. – Mamy inne problemy na głowie.

Amora i Essex pozbierali się w końcu i ramię w ramię stanęli naprzeciw drużyny. Nie wiadomo skąd obok Bucky'ego pojawiła się Nyks, kładąca mu dłoń na ramieniu dla dodania otuchy.

– Zabawmy się – powiedziała wiedźma.

– Tak, zabawmy się – odparł Tony. Był gotów wystrzelić serię śmiercionośnych pocisków, gdy niespodziewanie buchnęło zielone światło. Essex i Amora zniknęli jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, a z kłębów powstałego dymu wysunął się Loki we własnej osobie.

– Ta dam! – powiedział, rozkładając szeroko ręce. – Wrócą za chwilę, ale dałem nam chw...

Uderzyła w niego wiązka niebieskiego promienia Starka i Loki padł na asfalt, wijąc się z bólu. Zaśmiał się jednak dla niepoznaki i podniósł z gracją, otrzepując kurz z ubrania.

– Miłe powitanie, naprawdę. Nadal się gniewacie o tamten mały najazd? Proszę was, stare dzieje. Mamy...

Tarcza Rogersa pomknęła ku niemu. Loki uchylił się w ostatniej chwili. Uradowany wrzasnął:

– HA!

Ale tarcza odbiła się od przekrzywionej latarni i uderzyła Lokiego w tył głowy. Bóg psot upadł ponownie. Z jego usta padło siarczyste:

– Kurwa.

– Nie będę pracował z tym małym skurwy...

– Tony, uspokój się – powiedziała Nyks. – Jest tutaj na moją odpowiedzialność. Może nam pomóc.

Stark nie miał czasu na przekomarzanie się. Amora i Essex wrócili. Wraz z nimi ze szczytu wieżowca wysunęła się potężna iglica, a dziesiątki żołnierzy Shank wysypało się z budynku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro