10. Herbata ze złotych kwiatów
Chara i Asriel wracali do domu cali przemoczeni. Może i wyszli ze Snowdin, ale z powodu tego, że zostali obrzuceni śnieżkami, trzęśli się z zimna. Jak to się stało? Otóż, Chara i Azzy, gdy mieli już wracać do domu, zostali obrzuceni śnieżkami przez tych samych chłopaków, którzy ich zaczepili. Oboje zaczęli uciekać, a chłopcy ich gonili. Przestali, gdy Asriel i Chara znaleźli się poza Snowdin. Uciekli im, ale byli teraz cali mokrzy i zmarznięci. Idąc, przytulali się do siebie, aby się ogrzać. W końcu znaleźli się przed domem Asriela. Azzy otworzył drzwi i weszli do domu. Od razu przywitała ich Toriel. Gdy zobaczyła, że dzieci są przemoczone, zmartwiła się.
-Asriel, Chara, co się stało?-zapytała.
-Oh, poślizgnęliśmy się na oblodzonej drodze i wpadliśmy do śniegu-powiedział Asriel po wymienieniu spojrzenia z Charą. Dziewczyna potwierdziła kiwając głową, ściągając z siebie mokrą kurtkę i szalik Asriela. Asriel poszedł w jej ślady. On i Chara woleli nie mówić prawdy Toriel.
-Oh, dzieci, musicie być przemarznięte. Spokojnie, Asgore robi w kuchni herbatę, więc trochę się ogrzejecie-powiedziała.
-Tata robi herbatę? Jak super!-zawołał Asriel radośnie pomimo tego, że trząsł się jak galareta. Entuzjazm Asriela pomimo ich sytuacji, bo aktualnie marzli, bardzo rozbawił Charę. Dziewczyna nie umiała powstrzymać się od chichotu. Azzy udał obrażonego, ale potem śmiał się razem z nią.
-No dobrze, idźcie się umyć i przebrać, zaraz przygotuję wam jakieś ubrania-powiedziała Toriel.
-Dobrze mamo-odpowiedział Asriel, prowadząc Charę na górę. Po chwili słychać było dźwięk zamykania drzwi i szum wody z prysznica. Kiedy Chara wyszła z łazienki w szlafroku, oczywiście Asriela, skierowała się do jego pokoju. Azzy zabrał swój szlafrok i poszedł się umyć. Chara spojrzała na łóżko. Leżały tak czyste, świeże, suche ubrania. Jedne były dla niej, a drugie dla Asriela. Na pierwszej kupce leżały jasnobrązowe spodnie i czerwony sweter z czarnym paskiem. Na drugiej kupce były te same jasnobrązowe spodnie, ale sweter był niebieski z granatowym paskiem. Dziewczyna od razu się domyśliła, że pierwsza kupka ubrań jest jej. Dziewczyna zamknęła drzwi i zaczęła się przebierać. Gdy była już ubrana, popatrzyła się w lustro. Zachichotała, ponieważ sweter był trochę za duży, ale jej to nie przeszkadzało. Wyszła z pokoju i poszła schodami na dół. Weszła do salonu i usiadła na kanapie. Toriel też była w salonie, czytała książkę. W kuchni słychać było brzdęki naczyń, co sugerowało, że Asgore dalej się tam krząta. Po chwili słychać było dźwięk kroków. Następnie Asriel wszedł do salonu i usiadł na kanapie obok Chary. Po nim wszedł Asgore z tacką z filiżankami pełnymi parującej herbaty. Jej zapach roznosił się po całym salonie.
-A więc, dzieci, jak minęła wycieczka?-zapytał Asgore na wstępie. Asriel zrobił duże oczy z przerażenia. Spodziewał się tego pytania. Nie zdążył odpowiedzieć, gdyż Chara odpowiedziała za niego:
-W porządku. Potwory tylko trochę dziwnie się na mnie patrzyły, ale w drodze powrotnej nie zwracałam na to zbytniej uwagi.
-To dobrze.
Chara, jak i Azzy, woleli raczej pominąć wątek ich kłótni i zaczepkę trzech przypadkowych chłopaków. Asgore rozdał filiżanki. Chara spojrzała na herbatę i zauważyła w niej coś dziwnego.
-Ta herbata ma bardzo mocny kolor. Czy to...złoty?-zapytała.
-Oh, tak. To moja specjalność, herbata ze złotych kwiatków-odpowiedział Asgore uśmiechając się dumnie, za co został skarcony spojrzeniem Tori.
-Ze złotych kwiatów?-zdziwiła się dziewczyna.
-Tak. To te same kwiaty, na które spadłaś. Nie wolno ich jeść, bo są trujące-wyjaśnił Azzy.
-T-trujące?-zaniepokoiła się Chara.
-Spokojnie, nie masz się czego obawiać. Kwiatów nie można jeść, ale za to można zrobić z nich herbatę. Trzeba tylko wiedzieć, jak ją przyrządzić. Tata wie, więc często robi taką herbatę.
-Oh, o-okej-powiedziała tylko Chara. Wzięła łyk herbaty. Była naprawdę dobra. Nagle zrobiło się jej ciepło na sercu. Chciałaby, żeby tak było zawsze...
No siema! Wiecie, co to jest? Tak, zgadza się. Rozdział. Kolejny. Nie spodziewaliście się, co? Kilka godzin temu wrzuciłam prolog mojej nowej książki Sonnytale(jak chcecie, możecie sobie obczaić), a tu nagle napadła mnie wena i napisałam kolejny rozdział. Nie sądziłam, że to zrobię, bo tak ogólnie to szanse na nowy rozdział graniczyły z zerem. Jak człowiek chce, to zrobi wszystko. Może jutro zacznę kolejny rozdział Glitchtale. Dawno nie było żadnego rozdziału, trzeba by było nadrobić te zaległości, bo ostatnia aktualizacja była BARDZO dawno temu. No cóż, jak szczęście dopisze, to widzimy się w Glitchtale. Do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro