Rozdział 3
To właśnie dzisiaj miał rozpocząć się mój pierwszy dzień w wytwórni. Na biegi wzięłam prysznic i naszykowałam się pokrótce w to, w co byłam ubrana wczoraj i popędziłam do wytwórni, gdzie przywitałam się z recepcjonistką, a następnie udałam się do pokoju 330, gdzie miałam otrzymać grafik na najbliższy tydzień.
Kiedy dyrektor wręczył mi do ręki kartkę i dziękując odeszłam. Zerknęłam na nią wzrokiem. Od dziewiątej do dwunastej zajęcia wokalne. Od dwunastej trzydzieści do piętnastej zajęcia taneczne i od szesnastej do dziewiętnastej nauka gry na instrumentach.
Nieźle.
Do tej pory przeważnie samemu trzeba było się uczyć grać na instrumentach lub w szkole muzycznej, a tutaj masz możliwość nauki pod czujnym wzrokiem profesjonalnych nauczucieli i muzyków.
Dla mnie bomba.
Spojrzałam na zegarek. Za dziesięć dziewiąta. Super. Mam jeszcze chwilę, aby pójść po kawę. Pobiegłam do najbliższego automatu z kawą i kupiłam sobie mocną latte. Po chwili usłyszałam za sobą kroki i to samo palące spojrzenie. Mimo, że tu, w wytwórni ludzi było od groma, ja byłam niemalże pewna, że nie muszę się odwracać, aby wiedzieć, kto się za mną znajduje. I nie myliłam się.
- Proszę, proszę. Kogo ja widzę?
Zapytał ten sam wkurwiający chłopak, którego wczoraj miałam nieprzyjemność spotkać.
- Pierdol się.
Fuknęłam, na o szatyn się zaśmiał, a po chwili maksymalnie zmniejszył między nami odległość. Nie odrywając ode mnie wzroku chłopak pochylił się nade mną i wyszeptał mi do ucha słowa, za które miałam ochotę mu przywalić w ten jego parszywy ryj.
- Z tobą zawsze, kotku.
Wciekła do granic możliwości wylałam na gościa jeszcze gorącą kawę, a ten aż syknął i odsunął się ode mnie, a ja wykorzystując moment udałam się do wyznaczonej na grafiku sali 518. Na moje szczęście była otwarta, więc szybko do niej weszłam.
- Dzień dobry.
Przywitałam się z młodą brunetką po trzydziestce. Kobieta była wysoka i szczupła, a czarna, krótka do połowu uda sukienka idealnie podkreślała jej figurę. Jej wyraz twarzy nie wyrażał żadnych emocji. Dopiero kiedy na mnie spojrzała, na jej usta wkradł się ciepły uśmiech.
- Witaj. Ty pewnie jesteś Aleksandra Brylewska?
- Tak, proszę pani.
- Miło mi cię poznać Olu. Jestem Dagmara Jaroszek, nauczycielka śpiewu.
- Panią również miło poznać. Czym się dzisiaj zajmiemy?
Zapytałam, a kobieta widząc mój entuzjazm do zajęć spojrzała w grafik.
- Dzisiaj sprawdzimy twoje umiejętności, czyli to, na jakim poziomie jest twój wokal, jaka jest twoja tonacja dominująca oraz jak wysoko i jak nisko potrafisz zaśpiewać.
Dzięki określaniu takich podstawa, będziemy mogli dobierać dla ciebie utwory o przeznaczonym dla twoich umiejętności tonacji.
- Rozumiem.
Powiedziałam, a następnie przygotowałam się do zajęć. Pierwszym najważniejszym elementem przed przystąpieniem do zajęć wokalnych była rozgrzewka głosu i gardła, tak, aby nie przerwać strun głosowych podczaś śpiewania, bo wbrew pozorom było wiele takich przypadków, gdy ludzie bez rozgrzewki podczas śiewania wysokich ton zdzierali sobie gardło lub naderwali struny głosowe, przez co potrzebna była operacja w szpitalu. A taka wizja mi się nie uśmiechałam, gdyż nigdy nie było stuprocentowej pewności, że po takim zabiegu głos będzie miał taką samą barwę co przed operacją.
W ramach rozgrzewki pięć razy musiałam zaśpiewać "do, re, mi, fa, sol, la, si, do, do, si, la, sol, fa, mi, re, do" oraz trzy razy "wlazł kotek na płotek". Potem musiałam wydawać dziwne dźwięki burczenia, jak zepsuty traktor, przez co nie raz poprawił mi się humor.
Gdy już moje gardło było już odpowiednio przygotowane, miałam za zadanie zaśpiewać kilka piosenek. Każda z nich była w innej tonacji. Jak się okazało moja naturalna tonacja była wysoka, ale nie bardzo wysoka i poległam przy niskich tonacjach, nad czym postaram się jeszcze popracować.
Więc ćwiczyłam, ćwiczyłam i jeszcze raz ćwiczyłam. Śpiewając czułam się jak ryba w wodzie, co raczej widać było po mnie, bo pani Dagmara nie przestawała się uśmiechać.
Gdy zajęcia ze śpiewu dobiegły do końca, miałam pół godziny przerwy na jedzenie.
Poszłam kupić sobie kawę, modląc się, abym tym razem nie wpadła na tego idiotę.
Ktoś z góry jak widać wysłuchał moje błagania, bo na szczęście przez całą przerwę byłam sama.
Popijałam kawę, patrząc jak inni młodzi artyści stoją w grupach, rozmawiają o czymś zawzięcie i śmieją się.
Czułam, że niektórzy z nich przyglądali mi się uważnie, będąc ciekawym, kim jestem.
Zanim ktokolwiek do mnie podszedł, poszłam do innej sali, gdzie za chwilę miałam mieć zajęcia taneczne.
Weszłam do środka i korzystając z tego, że nikogo nie było, przebrałam się w luźniejsze ubrania. Gdy byłam gotowa, a czasu zostało jeszcze sporo, zaczęłam się rozgrzewać, a potem zaczęłam tańczyć.
Straciłam poczucie czasu. Zapomniałam o całym świecie. Nie liczyło się nic ani nikt. Byłam tylko ja i mój mały świat. Gdy piosenka się skończyła, spojrzałam w stronę drzwi, o które opierał się ten debil.
- ZNOWU ON?!
Ups... Chyba powiedziałam to na głos...
No nic.
- Witaj ponownie.
Spokojnie, nie denerwuj się. Przecież nie chcesz dostać zmarszczek w wieku zaledwie dwudziestu czterech lat.
Ignorując obecność szatyna włączyłam kolejny utwór i ponownie zaczęłam tańczyć. Tym razem jednak nieznajomy się do mnie dołączył. Podszedł do mnie i objął mnie od tyłu, jednocześnie narzucając rytm. Wkurzyło mnie to, jednak tańczyłam dalej, w sposób jaki ja chciałam. Nasz taniec zamienił się w walkę. Niema dominacja i kontrola nad drugą osobą.
W pewnym momencie chłopak przycisnął mnie do ściany i stał nade mną. Patrzyliśmy sobie w oczy. Znowu. I znowu się nade mną nachylił. Chłopak przejechał kciukiem po mojej dolnej wardze. Zaczęło robić się coraz dziwniej. Miałam wrażenie, że przestrzeń wokół nas momentalnie zmalała. Nie chcąc wyjść na uległą dziewczynkę i dać mu poczucie satysfakcji, odepchnęłam go od siebie, na co on się zaśmiał.
- A za te ubrania i tak się policzymy.
Oznajmił i puszczając mi oczko opuścił salę, do której po pięciu minutach wszedł nauczyciel, czyli jeden z oceniających mnie przedwczoraj mężczyzn.
Godzina dziewiętnasta minęła mi niesamowicie szybko. Opuściłam budynek szybkim krokiem, a następnie wróciłam do mieszkania. Na szybko zjadłam lekką kolację. To co mi nie dawało spokoju, to ten tajemniczy chłopak. Czy to przed nim próbowała ostrzec mnie moja intuicja?
Czego on ode mnie chciał?
Po skończonym posiłku poszłam do łazienki, gdzie wykąpałam się, a następnie przebrałam w ulubioną czarną, koronkową koszulę nocną, z tego samego koloru narzutką. Do lampki nalałam sobie odrobinę czerwonego wina i przy zapalonej lampce nocnej delektowałam się nim, jednocześnie oglądając telewizję.
Właśnie emitowano zawody szermierki, gdy otrzymałam sms-a od nieznanego numeru.
Od: Nieznany numer
Nie płacz potem, że nie ostrzegałem.
Przez chwilę miałam mindfucka nie wiedząc, co się dzieje, jednak po chwili wszystko zaczęło mi się układać w całość.
"Dobrze ci radzę, zrezygnuj, póki masz ku temu jeszcze czas."
No żesz kurwa mać!
Do: Nieznany numer
Pierdol się.
Od: Nieznany numer
😘😘😘
Wściekła do granic możliwości podłączyłam telefon do ładowarki, a następnie dopiłam wino, zgasiłam telewizor i poszłam spać.
__________________________________________
Jeszcze dzisiaj dodaję rozdział 3.
Jak wrażenia? 🖤
Dedykacja dla War_Eternal i magnificenthopeless
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro