Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11

Od dwóch dni nie wychodzę z domu.
Wydarzenia z ostatnich kilku dni nie dają mi spokoju, podobnie jak ten dziwny i niepokojący sen. Sen pełen nienawiści.
I chodź trudno mi się do tego przyznać - bałam się. Obawiałam się, że coś było nie tak. Że była jakaś ważna sprawa, o której nie wiedziałam, mimo, że dotyczyła mnie.
Oczywiście, mogłam się mylić, ale intuicja kazała mi być ostrożną.

- Zjedz coś, proszę cię...

Powiedział Janek, wyrywając mnie z zamyślenia. Spojrzałam w jego piękne oczy, które każdego dnia hipnotyzowały mnie, lecz od tych kilku dni kryje się niepokój i smutek.

- Nie jestem głodna.

Powiedziałam zgodnie z prawdą.
Byłam przybita. To wszystko mnie przerastało, przez co nawet nie byłam w stanie normalnie jeść. Ciągle płakałam i byłam zmęczona. A to niestety był dopiero początek.

- Proszę, chociaż troszkę....

Powiedział, wyciągając gofra z bitą śmietaną, polewą karmelową i owocami, a następnie podstawił mi go do ust, licząc na to, że ugryzę kawałek. I tak też zrobiłam.
Nie miałam apetytu, ale widząc starania szatyna, który również przejął się tym wszystkim i starał się mi pomóc najlepiej jak umiał, nie potrafiłam tego niedocenić.
Tym bardziej, że był jedyną osobą, która tak o mnie dbała.

Moje serce zabiło mocniej, a po ciele spłynęła przyjemna fala gorąca.
Im dłużej patrzyłam w oczy Janka, tym co raz bardziej rozumiałam, że chłopak nie jest mi obojętny....

- Janku....

Zaczęłam niepewnie, powoli przysuwając się do chłopaka.

- Tak?

- Dziękuję, za wszystko, co dla mnie robisz.
To naprawdę wiele dla mnie znaczy.

Wyznałam zgodnie z prawdą, a następnie chłopak mocno mnie przytulił.

I tak trwaliśmy w tym uścisku przez kilka długich minut.

__________________________________________

Późnym wieczorem, koło godziny dwudziestej pierwszej, postanowiłam wybrać się na krótki spacer. Pogoda była całkiem przyjemna, ponieważ o tej porze roku nie było ani gorąco ani zimno.
Ubrałam się w ciepłe ubrania, a następnie zabierając telefon, słuchawki oraz torebkę. opuściłam mieszkanie chłopaka, który aktualnie zajęty był tworzeniem nowych piosenek.

Szłam przed siebie, nie myśląc za bardzo nad tym, jaki kierunek obrałam. Nie było to dla mnie zbyt istotne. Jak się jednak okazało, moja wędrówka rozpoczęła się od kawiarni, do której przyszłam razem z Sarą. Jak na zawołanie przed moimi oczami pojawiły się wspomnienia. Wróciłam myślami do dnia, gdy spotkałam się z przyjaciółką w tym miejscu, aby pogadać trochę i pochwalić się jej o przyjęciu mnie do Young Stars Entertainment. To tutaj po raz pierwszy spotkałam Janka. Chłopaka, który łaził za mną krok w krok, którego w jednej chwili znienawidziłam i który w tym momencie ostatecznie ratuje mi życie.
To zabawne, że jeszcze kilka dni temu miałam ochotę go zabić żywcem, a teraz stał się mi niezwykle bliski

Nie podobało mi się jednak jedno.
A mianowicie, za każdym razem, gdy chłopak znajdował się blisko mnie, co raz trudniej było mi zapanować nad własnymi uczuciami i emocjami. Każdy bowiem jego uśmiech sprawiał, że moje ciało wypełniała fala gorąca, każde spojrzenie jego pięknych oczu budziło we mnie jakieś dziwne, nieznane mi dotąd uczucie. Jednak nie przejmowałam się tym. Ta bliskość i serdeczność piosenkarza sprawiały, że miałam ochotę zostać w jego ramionach jak najdłużej, bo czułam się bezpieczna. Wiedziałam, że przy nim nikt nie może mnie skrzywdzić.

I gdy tylko poznałam chłopaka lepiej, przysięgłam sobie, że ja również postaram się zapewnić mu szczęście i bezpieczeństwo. Bo tak przecież robią prawdziwi przyjaciele.

Podobnie jak tamtego dnia zamówiłam sobie kawałek tiramisu i karmelową latte.
W pamięci odtwarzałam każdą sekundę spotkania z przyjaciółką. Każde wymienione słowo. Każde spojrzenie moje i  Jana. Mojego słodkiego stalkera.

Potem poszłam do galerii handlowej, jednak nic szczególnego nie kupiłam.
Ledwo dwie sukienki w typowo gotyckim stylu. Potem kino, gdzie grali horror tak nudny, że niemal zasypiałam w fotelu i park, gdzie padły te pamiętne słowa.

"- Dobrze ci radzę, zrezygnuj, póki masz ku temu jeszcze czas. "

Nasze spojrzenia się skrzyrzowały. Szatyn był pewny swoich słów, ja jednak byłam wściekła jego bezczelnym zachowaniem, a właściwie słowami, które uznawałam za groźbę i chęć rywalizacji. Odnosiłam bowiem wrażenie, że chciał się on mnie pozbyć z wytwórni, jakby chciał mi przekazać, że się nie nadaję na piosenkarkę, a sam czerpał ze sławy całymi garściami. Teraz jednak poznałam prawdę i ufam mu. Janek raczej nie brał by mnie pod swój dach, gdyby mi źle życzył.... Chociaż z Anastazją było to samo... Nie, stop! Nie mogę w ten sposób myśleć! Przecież nie wszyscy są tacy, jak ona!

"- To nie ty będziesz decydował o tym, co mam robić, a co nie."

No teraz to jednak wygląda inaczej. Póki mieszkam pod jego dachem, to jednak muszę się dostosować. Chociaż skłamała bym, gdybym powiedziała, że dwudziestoczterolatek źle mnie traktuje. 

Gdy było już późno, postanowiłam wracać.
Telefon miałam wyłączony. Nie używałam go mimo, że na początku miałam to w planach. Cieszyłam się chwilą, jednak w pewnym momencie poczułam, że coś jest nie tak. Zaczełam odczuwać silny niepokój.
Spojrzałam się w tył, dostrzegając obserwującego mnie z daleka mężczyznę.
Ruszyłam przed siebie, starając trzymać się jak najbliżej ruchliwej ulicy, aby w razie czego ktoś mógł mi pomóc.  Co jakiś czas odwracałam się za siebie. Mężczyzna dalej za mną szedł. Przyśpieszyłam kroku, a potem zaczęłam biec. On jednak biegł za mną. Wiedziałam to. Moja intuicja nie pozwalała mi się zatrzymać. Dlatego biegłam dalej. Gdy znalazłam się na przystanku, wsiadłam do pierwszego lepszego autobusu, zanim nieznajomy wsiadł za mną, po czym odjechałam trzy przystanki dalej. Następnie poczekałam na właściwy autobus. W między czasie włączyłam telefon.  20 nieodebranych połączeń. 12 wiadomości. Wszystko od Janka. Postanowiłam zatem napisać do niego SMS-a.

Do: Janeczek 🥰🖤

Przepraszam, że nie odpisywałam, miałam wyłączony telefon 🥺

Po chwili wysłałam drugą wiadomość, bowiem moja intuicja, nie przestawała mnie ostrzegać.

Do: Janeczek 🥰🖤

Boję się....

Na odpowiedź chłopaka nie musiałam długo czekać. Już po minucie usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości.

Od: Janeczek 🥰🖤

Gdzie jesteś?

Do: Janeczek 🥰🖤

Na przystanku *adres*.
Czekam na autobus

Od: Janeczek 🥰🖤

Dobrze, w takim razie udaj się do pobliskiego sklepu. Zaraz po ciebie przyjadę.


Do: Janeczek 🥰🖤

Dziękuję ❤️😘

Zgodnie z ustaleniami poszłam do pobliskiego sklepu. Tam kupiłam dużą czekoladę dla Janka, która miała być w ramach podziękowania za pomoc. Ludzie mogą sobie o mnie mówić co tylko chcą, ale niewdzięczności nie może zarzucić mi nikt.

Po nie całych dziesięciu minutach, chłopak wszedł do sklepu. Oczywiście pod pretekstem zakupów, kupił dwa napoje i trochę słodyczy, po czym wspólnie wróciliśmy do jego mieszkania.

- Cieszę się, że nic ci się nie stało.

Powiedział chłopak patrząc mi w oczy.
W jego spojrzeniu doskonale widoczne były ulga, zmartwienie, niepokój i... troska.

- Dziękuję, że po mnie przyjechałeś...

Wyszeptałam, nie potrafiąc wysilić się na głośniejszy ton. Cały czas bałam się, gdyż nie wiedziałam, kim był ten mężczyzna i czego ode mnie chciał. Czułam jednak, że nie miał wobec mnie szczerych abi dobrych intencji...

- Nie dziękuj. Powiedz mi jednak, co się stało?

Zapytał z przejęciem, a ja o wszystkim mu opowiedziałam.

- No więc wybrałam się na spacer. Początkowo planowałam, żeby był krótki, jednak pod wpływem impulsu wybrałam sobie spacer w te same miejsca, gdzie się udałam w dniu, kiedy po raz pierwszy się spotkaliśmy. No i kiedy byłam w parku, ktoś mi się przyglądał. Był to mężczyzna, nie wiem kto to był, ani jak wyglądał, bo miał na głowie kaptur i pół twarzy zasłonięte typowo kibolskim szalikiem. No i ten gość zaczął mnie śledzić. Najpierw za mną szedł, gdy ja szłam, potem biegł, próbując mnie dogonić, gdy ja uciekałam przed nim. Dotarłam na przystanek i wsiadłam w pierwszy lepszy autobus i pojechałam trzy przystanki dalej. No i tam do ciebie napisałam, chociaż strach i obawy wcale mnie nie opuszczały....

Wyznałam, na co chłopak mocno mnie przytulił i pocałował w głowę, a ja ugnie wtuliłam się do niego, opierając głowę, na jego ramieniu. Tkwiliśmy tak przez dłuższą chwilę. Ze stresu cała drżałam, na co szatyn gładził ręką moje plecy, a później bawił się moimi włosami. Uspokajało mnie to, tsk samo, jak ciepło bijące od jego ciała.

- Nie martw się. Przy mnie będziesz bezpieczna. Nie pozwolę cię skrzywdzić. Na razie nie przychodzi mi do głowy, kim mógłby być ten facet. Potrzebuję więcej detali, jednak nie będzie problemem, aby dowiedzieć się, kim ten mężczyzna jest. W parku oraz na przystanku są kamery, dlatego nie będzie problemem zidentyfikowanie go. Pozwól jednak, że sam się tym zajmę.

Powiedział Janek, na co pokiwałam twierdząco głową. Jeszcze przez chwilę staliśmy przytuleni do siebie, a po chwili odsunęłam się nieznacznie od chłopaka tylko po to, aby na jego ustach złożyć delikatny, krótki pocałunek, pełen moich szczerych uczuć, którymi zaczęłam go dażyć

__________________________________________

Troszkę na ten 11 rozdział poczekaliście, jednak mam nadzieję, że nie zawiodłam waszych oczekiwań.

Kocham was najmocniej na świecie, pamiętajcie o tym 🖤⛓️












Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro