Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

28

Siedząc na kanapie z kostką lodu przy nodze, oglądałam telewizje, czekając aż Dawid z mamą wrócą z zakupów. Tak, tak, pojechali na zakupy.
Nie wiem po co, na co i dlaczego, ale tak już musiało być. Nie wiem o co im chodzi z tymi zakupami, no ale okej.
Nagle usłyszałam jak drzwi zamykają sie z hukiem.
- Jesteśmy skarbie! - usłyszałam słodki głosik mamy.
Przysięgam, że gdybym mogła wstać podeszłabym i przywaliła jej w twarz.
Niestety moje plany krzyżowała skręcona kostka, rzuciłam wiec tylko "cześć" i wróciłam do oglądania serialu, który nagle stał się bardzo ciekawy.
Po paru chwilach poczułam czyjeś ręce na swoich oczach, delikatnie uniosłam usta, zwijając je w śmieszny dziubek i musnęłam dłonie chłopaka.
Ten odrazu zabrał ręce, a jego usta zderzyły sie z moimi.
- ekhem... - no tak... Matka.
Dawid przeskoczył oparcie kanapy, tak, że teraz siedział obok mnie.
Nasze ręce toczyły zawzięta walkę o pilota, podczas gdy twarze pozostawały kamienne.
Chwile pózniej obydwoje wybuchnęliście śmiechem.
Podniosłam głowę, by zobaczyć matkę nakładająca masę do robienia ciasta na blachę.
Odwróciłam się, kładąc głowę na ramie chłopaka.
***
Leżeliśmy na łożku, gdy nagle usłyszałam męski kaszel.
- Eee... Dawid? - uniosłam sie delikatnie
- Chodź.
Wstał i podniósł mnie, ułożył mnie sobie na rękach, chociaż upierałam sie, ze mogę zejść sama.
Schodząc po schodach, zobaczyliśmy siwego faceta, palącego papierosa, przy otwartym oknie w kuchni, matka właśnie wychodziła z łazienki. Podeszła do niego i przywitali sie buziakiem.
Chwile później obydwoje odwrócili się a nasze spojrzenia sie spotkały.
- Słucham. - parsknęłam.

---
Kolejny rozdział!
Wena chyba wróciła!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro