16
- Na pewno mam zostać? - staliśmy właśnie pod domem mojej matki.
- Tak. Poradzę sobie - wzięłam głęboki oddech.
- Ale kochanie... - zaczął
- Dawid! - podniosłam głos - nie utrudniaj, proszę - cmoknęłam go w policzek i wyszłam.
***
- Co ty tu robisz?! - wrzask mojej pijanej matki odrazu przywołał wspomnienia.
- Przyszłam porozmawiać o tacie...
- Jakim tacie, dziecko! Taty już nie ma i nigdy nie będzie - szła w moją stronę, cofnęłam sie - zostaniesz ze mną - złapała mnie za rękę - Jestem przecież twoją matką!
- Matką?! Ty siebie nazywasz matką?! - prychnęłam.
- To ty nas zostawiłaś! To ty odeszłaś! - potknęła sie o stołek.
- Nie uciekłam! Ojciec od zawsze wiedział gdzie jestem! To ty jesteś wiecznie pijana! Nie umiesz... żyć, kobieto!
- Jak możesz sie tak do mnie odzywać?! Jakiś szacunek sie należy!
- Szacunek? Ty naprawdę jesteś chora!
Nie dość, że zdradzałas ojca na każdym kroku to jeszcze chcesz szacunku?!
- Nie odzywaj sie tak do mnie! - jej pięść była już blisko mojej twarzy, gdy nagle coś ją zatrzymało.
Dawid przyparł ją do ściany.
- Dawid, zostaw... - ledwo wydobyłam z siebie głos.
Chłopak puścił ręce kobiety i podszedł do mnie.
Jego silne ramiona złapały mnie w talii i przysunęły do siebie.
- Dawid, proszę... Zabierz mnie stąd.
Chłopak nie mówiąc nic złapał mnie za rękę u wyprowadził z budynku.
Na zewnątrz oparł mnie o samochód i delikatnie pocałował.
Pogłębiłam pocałunek.
- Kocham Cię - wyszeptałam
- Kocham Cię.
Wsiadłam do samochodu i jadąc przytuliłam sie do twardego ramienia chłopaka.
------------
Jejku, nie chciałabym miec takiej matki...
Czytasz? Zostaw cos po sobie :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro