11
- Wszystko już? - Dawid patrzył na moją walizkę jakby była z kosmosu.
Jadę do Nowego Jorku, hello!
Co z tego, ze do szpitala i na wojnę z matką
To Nowy Jork!
- Tak - uśmiechnęłam sie i cmoknelam go przelotnie.
- Możesz to zanieść - zaśmiałam sie. I nie patrz na mnie jak na idiotę - rzuciłam w niego bluzką.
- Jasne. Jako twój szofer i przy okazji może chłopak zaniosę te ciężkie walizki do pojazdu nazywanego samochodem. Czekam na dole gotów do wykonania innych zadań - udał poważnego.
Zaśmiałam sie i popchnęłam go w stronę wyjścia.
- Zaraz będę - uniosłam lekko kąciki ust i zamknęłam drzwi.
***
Zatrzymaliśmy się pod szpitalem.
Przęłknęłam ślinę.
- Bedzie dobrze - Dawid jakby czytał mi w myślach.
Pochyliłam głowę bawiąc się zapięciem spodni.
- Hej, jestem tu - subtelnie podniósł mój podbródek, tak abym spojrzała mu w oczy.
Przybliżył usta do moich i po chwili poczułam jego wargi na swoich.
I znowu to uczucie.
Jedyne takie uczucie.
***
- Victoria Blue, wnuczka pana Blue.
- Sala numer 30.
Ruszyłam w stronę wskazaną przez recepcjonistkę.
Stanęłam przed salą.
Dawid jakby czytał mi w myślach podszedł i złączył naszę ręce. Popatrzyłam na nasze splecione palce, a potem w oczy chłopaka.
On skinął głową.
Nacisnęłam na klamkę.
Weszliśmy.
Ojciec leżał odłączony od wszyskich kroplówek.
Ciało miał sine.
Powieki zamknięte.
Coś we mnie umarło.
Jakby taka nadzieja.
Nadzieja, że może jednak on żyje.
Że może to pomyłka.
Opadłam na kolana z płaczem. Wielkim płaczem. Błyskawicznie poczułam te perfumy, i jego ręce oplatające moją talię.
Pocałował mnie we włosy, a ja powoli sie uspokajałam.
- Chodź - wstał i delikatnie pociągnął mnie za rękę.
Posłusznie ruszyłam za nim.
Wsiedliśmy do samochodu i podjechaliśmy pod jakiś hotel.
- Dwuosobowy pokój, poproszę - Dawid stał przy blacie.
- Pokój numer 124, na górę schodami i w prawo, trzecie drzwi - kobieta za ladą uśmiechnęła się i podała nam klucze.
***
- Eee... Jedno łóżko - chłopak podrapał sie po głowie. Ja śpię na ziemi! - krzyknął nawiazując do naszego pierwszego spotkania.
Uśmiechnęłam sie na to wspomnienie.
- Przecież jesteśmy parą, idioto - zaśmiałam się. Śpię z Tobą i tylko z tobą - pocałowałam go w czoło.
Chłopak rozebrał sie do bokserek i położył do łóżka.
Ja przebrałem sie w piżamę i położyłam obok.
- Kocham Cię - pocałował mnie we włosy.
- Kocham Cię - wtuliłam sie w jego tors i zasnęłam.
***
Ojejku, to słodkie :*
Dzisiaj troszkę dłuższy rozdział, ale jakos miałam wenę :*
Czytasz? Zostaw cos po sobie :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro