02
Dawid wszedł za mną do mojego domu.
Ja odłożyłam rzeczy i nalałam wody do szklanki, która postawiłam przed chłopakiem.
- Gdzie mam spac? - zapytal po chwili.
Dobre pytanie.
- No... Mozesz spac na moim lozku - uśmiechnęłam się.
- A ty?
- Na podłodze.
Kurwa, naprawdę zachowuje sie jak jakiś facet.
- Nie, ja będę spac na ziemi - zaoferował chłopak.
- Okej, obydwoje śpimy na ziemi- udałam obrażoną.
- Okej - zgodził sie.
30 minut pozniej leżeliśmy juz na dywanie.
- Jak sie czujesz? - spytałam po chwili.
- Lepiej. - uśmiechnął sie.
- Nie ma to jak pomoc swojemu idolowi - odpowiedziałam sarkastycznie.
- Naprawdę dziękuje... Gdyby nie ty...
- Przestań. Byłam tam, zostałam i teraz jesteś tu - zaśmiałam sie. Idziemy spac - dodałam.
- Dobranoc - usłyszałam tylko jego głos.
***
Rano obudziłam sie przed Dawidem. Ciagle nie mogłam uwierzyć ze najlepszy artysta świata śpi w mojej sypialni.
- Hej - usłyszałam otwierające sie drzwi.
- Cześć - odparłam.
- Masz cos przeciwbólowego?
- Jasne, czekaj. A co sie dzieje?
- Nic. Tylko moja głowa... - w tym momencie podałam mu Nurofen a on nalał sobie wody.
Łyknął dwie tabletki po czym otworzył lodówkę.
- Co robisz? - zapytałam
- Śniadanie - odparł z głupim uśmiechem.
***
Jajecznica Dawida była naprawdę pyszna.
Jednak po jej zjedzeniu chłopaka wstał:
- Pójdę juz. Dziękuje za wszystko - ruszył w strone drzwi.
- pa - uśmiechnęłam sie sztucznie. W głębi duszy nie chciałam zeby wychodził.
Wolałam zeby został.
Włożył mi do ręki mała karteczkę, po czym drzwi delikatnie sie zamknęły.
***
- Halo? - podniosłam słuchawkę.
- Hej Vicky co robi batoniki, moze sie spotkamy? - usłyszałam męski głos.
- Jack, nie moge, idioto, mam prace - zaśmiałam sie.
- Cholera, a miałem taka ochotę na kawę w Starbucksie - udał zasmuconego
- Zadzwoń do Layli - rozłączyłam sie.
Pokręciłam głową.
Ten koleś był tak głupi, ze aż śmieszny.
Ale mimo tego był moim przyjacielem, którego bardzo kochałam.
---------
John xd
Ten to błyszczy inteligencją :')
Na górze zdj Vicky ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro