Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XXII

Mam pewne problemy z motywacją i weną, więc rozdziały mogą pojawiać się rzadziej, przepraszam:c

Hermiona podniosła głowę z nieswojej poduszki, wyszła spod nieswojej kołdry i rozejrzała się po nieswoim pokoju.
Była w dormitorium Ślizgonów.
Wspomnienia wczorajszej nocy uderzyły w nią bez zapowiedzi. Zarumieniła się, widząc leżącego obok niej Zabiniego. Obrzuciła wzrokiem całe pomieszczenie. Wszystkie łóżka były pościelone i na pewno nie wyglądały, jakby ktoś w ostatnim czasie w nich spał. Zmarszczyła brwi. Jak Blaise'owi udało się pozbyć współlokatorów na całą noc? Chyba wolała nie wiedzieć.
Z zażenowaniem zauważyła, że ma na sobie tylko bieliznę. Zsunęła się z posłania i zaczęła zbierać części garderoby, rozrzucone po podłodze.
Kiedy wciągnęła już bluzkę i założyła spodnie, podeszła do nadal śpiącego chłopaka, pocałowała go w policzek i opuściła dormitorium.
Na jej szczęście w pokoju wspólnym przebywała tylko dwójka pierwszoroczniaków, którzy byli zbyt pochłonięci rozmową o quidditchu, żeby zauważyć przemykajacą się na palcach Gryfonkę.

                   *                 *                *

Harry stanął pod kamienną ścianą, zastanawiając się, czy aby na pewno dobrze robi. Własnowolne wkroczenie na terytorium Ślizgonów przez osobę z innego domu, a tymbardziej Gryfona, było masochizmem i podchodziło pod samobójstwo, a przynajmniej okaleczenie.
Westchnął i przypomniał sobie, że nawet nie zna hasła!
Odwrócił się i zrezygnowany opuścił lochy.
Do spotkania z Draco zostało jeszcze 5 godzin, ale on chciał zobaczyć go teraz. Jęknął i udał się do wieży.
Spożytkuje pozostały czas na naukę, ponieważ nic lepszego nie przyszło mu do głowy.

                    *                *                *

Rona zerwał się z łóżka. Rozejrzał się gorączkowo po pokoju i odetchnął z ulgą. To tylko mugolski budzik Seamus'a wydawał te okropne dźwięki. Weasley uciszył go jednym ruchem różdżki. Ziewnął i przeciągnął się. Zmarszczył nos, gdy poczuł niezbyt przyjemny zapach. Skrzywił się jeszcze bardziej, gdy zorientował się, że ów smród pochodzi spod jego pach. Natychmiast zszedł z posłania i udał się do łazienki.
Po szybkim prysznicu odezwał się jego żołądek, dając o sobie znać głośnym burczeniem. No tak, przecież nie jadł wczoraj kolacji i dzisiaj śniadania!
Zerknął na zegar i wytrzeszczył oczy. Dochodziła 13. Przespał prawie dobę!
Wiedział, że na posiłek już nie zdąży, ale jego brzuch wciąż upominał się o przynależną mu porcję jedzenia. Obiad dopiero za 2 godziny. Rudzielec westchnął i postanowił udać się do kuchni. Skrzaty na pewno chętnie coś mu przygotują.

                    *               *               *

Draco obudził ból pleców. Otworzył oczy i natychmiast je zamknął, ponieważ oślepiło go światło dnia, wpadająca przez okno. Jęknął i spróbował wstać, jednak skutecznie uniemożliwiło mu to kłucie w kręgosłupie. Blondyn zorientował się, że zasnął tak, jak siedział - oparty o drzwi, z podciągniętymi pod brodę kolanami. Przez jego głowę przebiegł cień nadziei. Drżącymi dłońmi podciagnął rękaw na lewej ręce. Był tam. To jednak nie sen. Malfoy zacisnął usta. Musiał się z tym pogodzić. Westchnął i rzucił  zaklęcie maskujące. Nie miał zamiaru tłumaczyć się komukolwiek z Mrocznego Znaku na przedramieniu.
Spojrzał na zegar. Wpół do 14.
Spotkanie z Harrym! Natychmiast, nie zważając na ból, zerwał się z podłogi.

                    *                  *                  *

Ron stanął pod drewnianymi drzwiami, zza których dochodził wesoły gwar rozmów. Westchnął i niepewnie je pchnął, wchodząc do środka. Uderzyła w niego fala ciepła, dało się odczuć sporą różnice pomiędzy wnętrzem baru, a chłodem na dworzu. Weasley zdjął kurtkę i rozejrzał się po pomieszczeniu. Przy stoliku pod oknem ktoś do niego pomachał. Rudowłosemu zaschło w ustach, gdy zauważył, że to Pansy. Przełknął ślinę i powoli ruszył w jej stronę. Dziewczyna zerwała się z krzesła, poprawiła swój i tak już dość dużo odsłaniający dekolt, i rzuciła się Ronowi na szyję. Zszokowany chłopak objął ją sztywno ramionami i delikatnie odsunął. Parkinson zaproponowała, że pójdzie zamówić kremowe piwo i już jej nie było. Weasley opadł na krzesło. Cóż, może nie będzie źle...

                   *                  *                  *

Draco chyba już po raz tysięczny sprawdził, czy czarna czaszka jest dobrze zamaskowany. Poprawił krawat i wyszedł z sypialni.  Na twarz przykleił swoją obojętną, malfoyowską maskę, choć w środku serce waliło mu jak młotem i gotował się z niepokoju. Wiedział, że prędzej czy pózniej będzie musiał powiedzieć Harry'emu o Znaku. Zmarszczył brwi i stwierdził, że jednak wolałby to zrobić pózniej. Nadal nie był pewien, co Potter do niego czuje, a takie wyznanie mogłoby zburzyć wszystko, co udało mu się zbudować. Nie, nie jemu, co udało im się zbudować.
Wyszedł z zamku. Mimo kwietnia, dzień był chłodny.
Skręcił i skierował się w stronę Hogsmeade. Do spotkania zostało 15 minut. Przyspieszył. Dotarł do wioski i  odrazu ruszył do Trzech Mioteł. Zdecydowanie pchnął drzwi i zamarł. Zamrugał kilka razy oczami, ale obraz nie zniknął. Pansy, tak, ta Pansy, siedziała razem z Weasley'em. Mało tego, śmiali się i popijali kremowe piwo. Malfoy minął  ich stolik, skinął głową Parkinson, uśmiechając się i sugestywnie poruszając brwiami, a następnie usiadł przy dość oddalonym od wspomnianej dwójki miejscu. Założył nogę na nogę i czekał.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro