Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XLIII

Zapraszam na rozdział!                         I jak zwykle proszę o komentarze!

Harry poczuł tylko, jakby coś wwiercało się w jego głowę. Świat zafalował mu przed oczami, naprzemian z mroczkami pojawiały się białe plamy. Przebłyski wspomnień przelatywały przez jego świadomość. A potem po prostu zemdlał.

          *                   *                  *

Obudził się w swoim dormitorium. Był chyba środek nocy, ponieważ w pokoju panowała ciemność, a ciszę przerywały tylko ciche oddechy lub, jak w przypadku Neville'a, chrapanie.
Potter usiadł na łóżku i potarł oczy. Wymacał dłonią na szafce okulary i włożył je na nos.
Teraz, kiedy widział zdecydowanie lepiej, rozejrzał się dokładniej po sypialni. Nie pamiętał prawie nic sprzed kilku dni, nie znał dzisiejszej daty.
Ostatnie, co był w stanie sobie przypomnieć, to rozmowa z Hermioną i Ronem, a potem opuszczenie dormitorium, jednak nie wiedział, kiedy to się zdarzyło. Równie dobrze mogło to mieć miejsce wczoraj, co dwa lata temu.
Większość jego wspomnień była  nieklarowna lub zniekształcona.
Spuścił nogi z łóżka i stanął na chłodnej posadzce.
- Harry? - usłyszał niepewny głos, dochodzący od łóżka Rona.
- Tak?
- Jak... Jak się czujesz? - zapytał Weasley cicho.
Brunet zmarszczył brwi.
- Dobrze... - powiedział ostrożne. - A czy jest jakiś powód, dla którego miałoby być inaczej? - domyślał się, że jego przyjaciel na pewno wie więcej od niego. Dużo więcej.
Rudzielec skulił się pod swoim bordowym kocem.
- N-nie, nic się nie stało, po prostu uderzyłeś się w głowę kilka godzin temu i długo spałeś, to wszystko.
Potter wątpił w prawdomówność Rona, ale postanowił nie drążyć. Na wszystko przyjdzie czas.
- Czemu nic nie pamiętam? Nawet nie wiem, jaki mamy dzień! - spojrzał na Weasley'a.
- 10 maja - odparł tamten szeptem. - Może to przez ten wypadek... Czy coś...
Harry spojrzał na rudowłosego, unosząc brwi. Może Ron miał rację? Może to wszystko jest spowodowane tylko szokiem pourazowym? W końcu, jeśli wierzyć przyjacielowi, uderzył się w głowę.
Może jutro rano, kiedy się obudzi, wszystko wróci do normy?
Gdzieś w jego głowie błysnęła nadzieja.
Położył się z powrotem do łóżka, ale długo jeszcze nie zasnął. Podświadomie czuł, że to nie jest takie proste, jak mu się wydaje.

         *                    *                    *

Tak, jak się spodziewał następnego dnia nic się nie zmieniło. Wciąż czuł, jakby część jego wspomnień została zamazana albo najzwyczajniej usunięta. Nie pamiętał ostatnich dni. A może pamiętał? Sam już nie wiedział.
Rano niechętnie zwlókł się z łóżka i zaczął przygotowywać do wyjścia.
Był w trakcie pakowania książek (dziś wtorek, czy może środa?), kiedy usłyszał oburzone krzyki, dochodzące z pokoju wspólnego.
Zaciekawiony, zszedł na dół.
- Harry, możesz powiedzieć swoim Gryfonom, że wcale nie próbowałem się włamać do waszej wieży? - przywitał go głos, którego Potter zupełnie się nie spodziewał. Zamurowało go.
- Malfoy?! - zawołał. - Co on tu robi? - rozejrzał się po Gryfonach, szukając wyjaśnień. - I skąd w ogóle wie, gdzie mamy dormitoria?!
Blondyn potarł twarz dłonią.
- Bardzo śmieszne - mruknął. - Idziemy? Nie lubię czuć się obserwowany - tu zmroził wzrokiem osoby zebrane w pomieszczeniu.
Harry spojrzał  na Draco z niedowierzaniem.
- Z-z tobą? - z oburzenia i szoku aż zaczął się jąkać.
Ślizgon obrzucił go dziwnym wzrokiem.
- To już nie jest zabawne - przewrócił oczami. - Chodźmy, wszyscy się gapią.
Brunet był skołowany. Poczuł, jak kręci mu się w głowie. Draco Malfoy, ten Draco Malfoy, zwracający się do niego po imieniu, znający ich hasło i przede wszystkim - miły dla niego, to było za wiele. Nic z tego nie rozumiał.
Jeszcze raz rozejrzał się po pomieszczeniu, rozpaczliwie szukając kogoś, kto wyskoczy zza fotela i krzyknie "Dałeś się nabrać!" i wszystko okaże się tylko głupim żartem z użyciem eliksiru wielosokowego.
Nic podobnego jednak się nie wydarzyło. Malfoy nadal stał w tym samym miejscu, z rękami splecionymi na piersi, niecierpliwie uderzając palcami w ramię.
- Potter - jęknął blondyn. - Nie mam zamiaru sterczeć tu do jutra.
Harry zachłysnął się powietrzem. O co tu, do cholery, chodzi?
Brunet jeszcze raz obleciał wzrokiem wszystkich, szczególną uwagę poświęcając Malfoyowi, po czym z szokiem wypisanym na twarzy, wbiegł po schodach. Zanim zatrzasnął za sobą w panice drzwi, usłyszał jeszcze głos Draco:
- Co mu odbiło? - lecz blondyn nie doczekał się odpowiedzi.

Pamiętajcie o komentowaniu!❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro