Epilog
Wiem, że czekaliście bardzo długo (prawie miesiąc!) na epilog za co BARDZO Was przepraszam:(
Miałam w sierpniu kilka wyjazdów i spraw do załatwienia, a dodatkowo musiałam dobrze przemyśleć ostatni rozdział.
Ale oto jest – oficjalne zakończenie pierwszego sezonu! Tak, będzie drugi:D
Strasznie dziękuję Wam za ten rok (21 sierpnia minęła rocznica opublikowania pierwszego rozdziału!). Co do drugiego sezonu, to nie wiem, kiedy uda mi się go zacząć. W tym roku muszę bardziej postarać się w szkole, więc może mi to zająć dłużej, niż planowałam, ale postaram się wyrobić do października, jednak nic nie obiecuję:( Dziękuję Wam za cierpliwość i śledzenie mojej twórczości:) i oczywiście zapraszam na tak długo wyczekiwany epilog. Mam nadzieję, że zakończenie Was nie zawiedzie:*
Harry, Draco i Pansy aportowali się w Hogsmeade.
Dziewczyna kurczowo trzymała dłoń Draco i podejrzliwie rozglądała się dookoła.
Słońce już zaszło i wszystko zalało się szarością.
Na drżących nogach Potter ruszył w stronę majaczącego na horyzoncie zamku.
Malfoy nadal był w szoku. Jego chłopak przed chwilą po raz drugi w swoim życiu pozbawił Voldemorta ciała. To nie była informacja, którą przyjmowało się ze wzruszeniem ramion. Musieli powiadomić o tym dyrektora.
Blondyn wcześniej opowiedział Harry'emu wszystko – o Weasley'u i o jego siostrze.
Na początku Potter nie chciał w to uwierzyć i zarzucił mu kłamstwo.
Gorączkowo kręcił głową, wciąż powtarzając, że to niemożliwe.
Kiedy jednak Draco przedstawił szczegóły, o których nie powinien wiedzieć – jak chociażby porwanie Ginny – Harry powoli zaczął przyjmować do wiadomości, iż Malfoy może mieć rację.
Nadal jednak nie uwierzył w to do końca i czuł się trochę jak w jakimś transie albo śnie.
Starał się nie myśleć o tym, że właśnie znowu pozbawił Czarnego Pana mocy. To było zbyt nienaturalne.
I tak jeszcze czekała go ciężka rozmowa z dyrektorem i prawdopodobnie wieloma innymi osobami. Znowu pojawi się na okładkach gazet, wszyscy będą o nim mówić.
Westchnął cicho, jednak Draco to zauważył. Ślizgon zbliżył się do Harry'ego i dyskretnie wsunął swoją dłoń w jego.
Potter spojrzał na niego i uśmiechnął się blado, ściskając palce Malfoya.
Szli we trójkę, trzymając się za ręce, każdy pogrążony w swoich myślach.
Po wydarzeniach dzisiejszego dnia cisza była im potrzebna.
Dotarli do drzwi zamku.
Weszli do środka, gdzie odrazu poczuli się o niebo lepiej. Jak w domu.
Puścili swoje ręce i rozejrzeli się dookoła. Wielki zegar wskazywał godzinę dwudziestą. Wszyscy najwyraźniej byli na kolacji.
Razem ruszyli w stronę Wielkiej Sali.
Nie wiedzieli, czy mają wejść, czy poczekać do końca posiłku.
Zadecydowali, że jednak lepiej mieć to jak najszybciej za sobą.
Harry pchnął drzwi pewnym ruchem.
Wkroczyli do środka, a oczy wszystkich obecnych skierowały się ku nim. Większości Gryfonów odebrało mowę, jedynie Hermiona zerwała się z krzesła, prawie je przewracając, i podbiegła do Pottera, rzucając mu się na szyję.
– Harry! – załkała. – Gdzieś ty był?! Dlaczego nic nie powiedziałeś?! Wiesz, jak się martwiłam?!
– Zaczynam czuć się zazdrosny – mruknął cicho Malfoy, jednak Gryfonka go zignorowała.
Przy stole kadry dało się zauważyć poruszenie. Nauczyciele szeptali gorączkowo między sobą, kręcąc głowami z niedowierzaniem.
Jedynie Dumbledore nie wyglądał na zaskoczonego nagłym pojawieniem się trójki uczniów.
Uśmiechnął się dobrodusznie, następnie wstając od stołu. Podszedł do mównicy i odchrząknął, czym zdobył uwagę większości zgromadzonych.
– Panowie Potter i Malfoy oraz panno Parkinson – zaczął. – Przyjdźcie do mojego gabinetu zaraz po kolacji. Narazie zajmijcie się jedzeniem. To samo zalecam reszcie. – Jeszcze raz się uśmiechnął, po czym z powrotem usiadł za stołem.
Gwar ucichł i uczniowie ponownie zajęli się posiłkiem, zerkając jednak z zaciekawieniem na Harry'ego oraz Malfoya.
Cała trójka, nie zważając na nic, usiadła przy stole Gryfonów.
Potter w ogóle nie miał ochoty na jedzenie, zresztą tak jak Draco i Pansy.
Siedzieli więc jedynie, dłubiąc w swoich talerzach.
Kiedy tylko Dumbledore wstał ze swojego miejsca, oni także zerwali się od stołu i ruszyli w stronę wyjścia.
Hermiona i pozostała część Gryfonów tylko odprowadziła ich wzrokiem. Wiedzieli, że tę sprawę muszą załatwić sam na sam z dyrektorem.
* * *
– Usiądźcie – Dumbledore uśmiechnął się dobrodusznie do trójki uczniów stojących niepewnie w progu. – Herbaty?
Pokręcili głowami, posłusznie zajmując miejsca.
– Więc – odezwał się dyrektor, zasiadając za swoim biurkiem. – Gdzie byliście?
Pansy i Harry zwiesili głowy, nie kwapiąc się do odpowiedzi. Draco ich wyręczył.
– Zostałem porwany, profesorze... – zaczął Malfoy, ale widząc spojrzenie Pottera zrezygnował z obwiniania Weasley'a. – Harry i Pansy mnie uratowali.
Zapadła cisza. Albus przyglądał im się przez chwilę.
Potter poruszył się niespokojnie pod czujnym wzrokiem dyrektora. Gryfon jak zwykle miał wrażenie, że Dumbledore już i tak wszystko wie.
– Dokąd cię porwano, Draco? – dyrektor przerwał milczenie, zwracając się do Ślizgona.
– Do siedziby Czarnego Pana. – Odparł blondyn bez chwili wahania.
Staruszek spojrzał na Harry'ego i Pansy.
– Jakim cudem udało wam się wyjść stamtąd cało? – zapytał.
I Harry opowiedział mu. Całą historię o Ronie, o zaklęciu śledzącym.
Jak znalazł Draco, i jak okazało się, że Lucjusz żyje.
O pojedynku i pokonaniu Voldemorta.
Kiedy skończył mówić, po raz kolejny zapadło milczenie.
Dyrektor wpatrywał się w każde z nich po kolei.
Malfoy trzymał głowę wysoko uniesioną, jednak unikał wzroku Albusa.
Pansy siedziała skulona na fotelu. Wyglądała tak krucho i bezbronnie.
Ona była najmniej poinformowana z ich trójki, więc nic dziwnego, że również najbardziej przerażona.
Harry utkwił wzrok w blacie biurka. Nie miał pojęcia, co teraz będzie z Ronem.
Z jednej strony wiedział, że przez Weasley'a życie jego oraz Draco było zagrożone, jednak z drugiej przyjaźnili się już tyle lat. Czy gdyby Ron przeprosił, to Potter byłby w stanie mu wybaczyć? Tego sam nie wiedział do końca, ale jednak mógłby rozważyć taką opcję. A Ginny... Wolał o tym nie myśleć.
– Powiadomię waszych rodziców oraz profesora Snape'a i McGonagall – odezwał się niespodziewanie Dumbledore. – Jestem z was naprawdę dumny, dzieci, jednak naraziliście się na niebezpieczeństwo i wasi opiekunowie muszą o tym wiedzieć.
Cała trójka tylko pokiwała głowami.
– A narazie możecie iść – dodał dyrektor. – Podzielcie się tą historią z przyjaciółmi, jeśli chcecie, jednak nie wtajemniczajcie ich we wszystkie szczegóły. Zobaczymy się jeszcze jutro wraz z waszymi wychowawcami.
Harry, Draco i Pansy pokiwali głowami, po czym wstali, pożegnali się, i z ulgą opuścili pomieszczenie.
Po wyjściu Malfoy był bardziej blady niż zwykle, a Parkinson trzęsły się ręce. Draco objął ją delikatnie i szepnął jej coś do ucha.
– Odprowadzę ją do lochów – blondyn zwrócił się do Pottera. – Przyjdę później do ciebie, dobrze? Narazie idź do wieży.
Harry pokiwał głową i ruszył w swoją stronę. Czekała go jeszcze poważna rozmowa z Hermioną.
* * *
Przed wejściem do pokoju wspólnego zawahał się. Zapewne gdy tylko przekroczy próg, zostanie otoczony przez Gryfonów, żądających odpowiedzi, a tego akurat nade wszystko chciał uniknąć.
Westchnął ciężko. Ależ żałował, że nie miał przy sobie peleryny!
Dobra – stwierdził w myślach. – Nie mogę tego wiecznie odkładać. – Po czym wypowiedział hasło i wszedł do środka.
Tak jak przypuszczał, wszystkie pary oczu skierowały się w jego stronę i zapadła cisza. Jednak milczenie nie trwało długo. Po chwili Gryfoni zerwali się z miejsc i otoczyli Harry'ego zwartym kręgiem, przekrzykując siebie nawzajem:
– Gdzie byłeś? Co się stało?
– Gdzie Ron, dlaczego go nie ma?
– A co tam z wami robiła Parkinson? – zalali go falą pytań.
Potter rozejrzał się zdezorientowany w poszukiwaniu Hermiony.
Ulżyło mu, kiedy zauważył przyjaciółkę na schodach, wpatrującą się w niego uważnie.
Pomachał do niej, po czym przepchnął się przez tłum uczniów.
– Posłuchajcie, wszystko wam wyjaśnię, ale nie teraz, dobrze? – zwrócił się do Gryfonów, przekrzykując ich, po czym, nie czekając na odpowiedź, szybko ruszył w stronę Hermiony.
– Cześć – powiedział, uśmiechając się lekko. – Chyba mam ci coś do wyjaśnienia.
* * *
Kilkanaście minut i wiele łez później, Harry i Hermiona siedzieli w dormitorium chłopaka.
Granger opierała się o jego plecy, wsłuchując się w równy oddech bruneta.
Potter opowiedział jej wszystko od początku do końca. Najpierw nie mogła ani nie chciała uwierzyć, że ich przyjaciel zrobił coś takiego, ale z czasem pogodziła się, że to już nie był Ron, którego znali.
Harry nie wiedział, co się stanie z Weasley'em, ale Hermiona podejrzewała, iż trafi do więzienia dla młodych przestępców, a potem do Azkabanu.
Wolała jednak nie myśleć o Ronie w ten sposób, w końcu zrobił to, by ratować siostrę. Każdy na jego miejscu zachowałby się tak samo, mając do wyboru znienawidzoną osobę lub siostrę. Nawet, jeśli wróg jest w związku z najlepszym przyjacielem.
Nagle ktoś zapukał do drzwi i dziewczyna drgnęła. Po chwili do środka wszedł Malfoy i przystanął, patrząc na Hermionę dziwnym wzrokiem, jakby czegoś od niej oczekując.
– Harry, ja już pójdę. – Powiedziała Granger, domyślając się, że chłopcy chcą zostać sami. Wstała z łóżka i minęła Draco w przejściu. Gdy tylko zamknęły się za nią drzwi, Ślizgon podszedł do Pottera i usiadł na łóżku obok niego.
– Wiem, że się spoźniłem, ale musiałem uspokoić Pansy, wtajemniczyć Blaise'a i jeszcze... – zaczął tłumaczyć.
– Zamknij się – przerwał mu Harry, szeroko się uśmiechając.
– Co...? – Draco spojrzał na niego, nic nie rozumiejąc.
– Po prostu się zamknij – odparł tylko Gryfon, wyciągając ręce. Złapał blondyna za kark i przyciągnął go do siebie, całując w usta.
Nie musiał długo czekać na odpowiedź ze strony Ślizgona. Malfoy objął go ramionami, pogłębiając pocałunek.
Teraz nie musieli martwić się zupełnie niczym. Wszystko, co powinno, zostało wyjaśnione. Czarny Pan narazie im nie zagrażał. Było po prostu dobrze.
* * *
Godzinę później chłopcy leżeli na łóżku Harry'ego. Potter wtulił się plecami w klatkę piersiową Draco, który najwyraźniej już spał. Brunet wcale mu się nie dziwił, było już dobrze po północy, a dzisiejszy dzień wyczerpał ich obu.
Westchnął cicho, nie chcąc obudzić Malfoya.
Wszystko się teraz zmieni. Nie będzie już Rona ani Ginny. Zbliżył się też do Pansy, która okazała się naprawdę w porządku. Hermiona prawdopodobnie wróci do Blaise'a i wszyscy będą starali się zapomnieć, jaki wkład w ich życie miało rodzeństwo Weasleyów.
Właśnie. Weasleyowie. Harry jeszcze nie zastanawiał się, jak zareagują rodzice Rona. Poczuł nagły ścisk w żołądku. Stracił już dwójkę z nich, nie chciał odcinać się od pozostałych. Miał nadzieję, że państwo Weasleyowie oraz bliźniacy, Bill, Charlie i Percy nie będą mieli mu niczego za złe. Traktował ich jak własną rodzinę i nie wyobrażał sobie, co zrobiłby bez nich.
Nagle Draco odetchnął głośno i przeniósł swoją rękę z ramienia Harry'ego na jego biodro.
Potter uśmiechnął się pod nosem.
Lucjusz Malfoy. Harry był pewien, że mężczyzna jest martwy, a jednak okazało się, że żyje.
Potter nawet nie starał się wyobrazić sobie, co Draco musiał czuć widząc "zmartwychwstałego" ojca i stawiając się mu. Tym bardziej doceniał to, że Ślizgon jest po jego stronie.
– O czym znowu myślisz? – mruknął blondyn, wciskając nos w zagłębienie szyi Gryfona.
– Myślałem, że śpisz.
– Spałem. Ale twoje myśli tak hałasują, że nawet martwego by obudziły.
Harry uśmiechnął się smutno.
– Po prostu... – zaczął – zastanawiałem się...
– Nad czym?
Potter odwrócił głowę w stronę Malfoya.
– Wszystko się teraz zmieni, prawda?
Draco spojrzał na niego, ale nie odpowiedział, tylko pokiwał lekko głową.
Leżeli chwilę w ciszy, dopóki Harry jej nie przerwał:
– Zresztą nieważne. – Stwierdził. – Cały świat może się zmieniać, tak długo, jak będziesz po mojej stronie.
Malfoy uśmiechnął się i objął Pottera mocniej, przytulając go.
– A będę zawsze. – Powiedział, całując Harry'ego w czoło.
Koniec.
PS. Mam nadzieję, że niestandardowa długość rozdziału wynagrodzi Wam czas czekania:)
Do napisania epilogu zainspirował mnie ten oto obrazek:
Jeszcze raz dziękuję Wam za wszystko i do zobaczenia w drugim sezonie:3 śledzie mnie, by być na bieżąco.
Buziaki, xx
adventureismydrug
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro