Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1. Wow! Ty myślisz!


Ashley

Wstałam wcześnie rano, żeby zdążyć na mszę.
Obudziłam szybko Amely, moją przyjaciółkę i współlokatorkę zarazem.
Dziewczyna była wysoką, szczupłą i cóż... Po prostu idealną szesnastoletnią blondynką.

Podeszłam do szafy i wybrałam sobie strój na dziś. Czarne jeansy, bordowy sweter i różowa koszula wydawały się idealnym wyborem. Chwilkę później uczesałam swoje długie, brązowe włosy w niedbałego koka, oraz nałożyłam na twarz lekki makijaż, składający się z korektora,  maskary i różowej pomadki.

Ubrałam się w przygotowany wcześniej zestaw, i gotowa udałam się na dół, do salonu.

Gdy już byłam w wspomnianym pomieszczeniu, grzecznie przywitałam się z "Ciocią" Mary.

Podeszłam do stolika w rogu pokoju, by wziąć sobie śniadanie. Dzisiejszy posiłek składał się z kanapką z serem, jajka i soku pomarańczowego. Zjadłam go bez marudzenia.

Luke

Spotkanie z chłopakami miałem o dwunastej, dlatego już o dziesiątej byłem na nogach. Szybko się ogarnąłem i zjadłem śniadanie. Już o jedenastej ubrany w błękitne jeansy i czarny T-shirt wsiadłem do samochodu. 

Podróż minęła mi dość szybko, zważając na deszcz, który padał od wczorajszego wieczoru.

Za piętnaście dwunasta byłem już na miejscu. Wysiadłem z samochodu i udałem się w miejsce spotkania, gdzie czekał na mnie Ashton. Przywitałem się z przyjacielem męskim uściskiem, po czym udaliśmy się do pobliskiej kawiarni.

Po kilku minutach reszta naszej paczki przyszła. Gdy usiedli przy stoliku i zdjęli kurtki, Calum przekazał dla mnie dość instotną informację.

- Słuchajcie. Mama miała jakieś stare ciuchy i zabawki po kuzynach, więc poprosiła mnie żebym zaniósł te graty-podniósł wielką siatkę, której o dziwo nie zauważyłem gdy wchodził do baru- Do pobliskiego domu dziecka. Pójdziecie ze mną?- spojrzał na nas z błagalną miną

- Gdzie jest ten dom?- spytał Ashton

- Dwa kilometry stąd.- odpowiedział

- Uh... Aż dwa kilometry?-jęknął Michael

- Przejdziemy się. Może spalisz to sadełko, Mike-odpowiedziałem na jego wypowiedź, patrząc wymownie na jegp brzuch.

- Wal się, Luke- warknął

- Dobra, to idziemy czy nie?- spytał zniecierpliwiony Calum

- Tak.- powiedziałem za naszą trójkę

- Dzięki za dopuszczenie nas do głosu, Luke- odpowiedział sarkastycznie Ashton

Ale z Ciebie egoista, Luke

- Dobra. Pijemy herbatkę i się zbieramy?- spytał Calum

- Dokładnie.-odpowiedziałem

Samiec alfa

***

- Długo jeszcze?- po raz setny dziś jęknął Michael

- Tak. Myślę że jeszcze około trzech godzin marszu.- odpowiedziałem

- Wow! Ty myślisz! Gratuluje, ale twój mózg jeszcze szwankuje. Zostało nam dziesięć minut.

- Dzięki, Ash.-uśmiechem się sztucznie

Po dokładnie dziesięciu minutach stanąłem przed dość dużym, żółtawym budynkiem. Co mniej więcej metr były rozstawione okna. Dach był ciemno czerwony, tak samo jak duże drzwi, nad którymi wisiał wielki, czarny napis 'DOM DZIECKA IMIENIA ŚWIĘTEJ TERESY.'

____________________________

WITAM WSZYSTKICH PONOWNIE!

Jak Wam minęły święta?

A właśnie, ktoś to jeszcze czyta? Pliska, napiszcie w komentarzach, co myślicie o tym czymś xD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro