Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Search and you'll find.

Lucas

   Byłem idiotą, że od razu nie uwierzyłem Hope. Powinienem się domyśleć, że Eve zawsze prowokuje innych, ale moje żona również nie należała do osób z wielką cierpliwością. Wybuchała bardzo szybko. Gdy już stałem przed drzwiami do sypialni wyjąłem klucz z kieszeni spodni, przekręciłem zamek i otworzyłem drzwi. Brunetka już ubrana w krótkie czarne spodenki i czerwoną bluzkę na ramiączkach siedziała na łóżku i przeklinała pod nosem.

- Hope przepraszam.

Spojrzała na mnie kątem oka nie odzywając się do mnie. Skrzyżowała jedynie ręce na klatce piersiowej. Była wściekła i obrażona.

- Powinienem od razu Ci uwierzyć, naprawdę mi przykro kochanie.

Burknęła coś niezrozumiale i wstała. Podeszła do mnie i pokręciła niezadowolona głową. Uchyliła delikatnie usta, miała zamiar coś powiedzieć.

- Mam dość Lucas.

Westchnęła głośno kierując się w stronę wyjścia. Bez zastanowienia złapałem ją za nadgarstek i odwróciłem przodem do siebie. Wolną ręką przejechałem po jej miękkich i błyszczących włosach.

- Przepraszam.

Uśmiechnąłem się nikle do niej. Naprawdę było mi cholernie przykro.

- Powinieneś uwierzyć mi od razu, niestety tego nie zrobiłeś.

Wyrwała swoją rękę i wyszła z sypialni. Szybkim krokiem weszła do pokoju gościnnego i zamknęła się w nim na klucz. Podbiegłem do drzwi i zacząłem w nie pukać.

- Hope, proszę otwórz te drzwi.

Czekałem aż coś powie, ale nie usłyszałem ani słowa. Gdyby nie moja głupota bawilibyśmy się dobrze, a potem razem poszli w dobrych humorach spać.

- Kochanie...

- Odwal się Lucas.

Krzyknęła i rzuciła czymś we drzwi. Domyślałem się co to mogło być. Biedna lampka nocna. Stałem parę minut na korytarzu z nadzieją, że dziewczyna wyjdzie stamtąd. Gdy to się nie stało, udałem się do salonu. Czekał tam na mnie Arthuro z żoną. Ciężarna Niki poderwała się, kiedy mnie ujrzała.

- Co z Hope?

Zapytała, przyglądając mi się uważnie.

- Zamknęła się w pokoju gościnnym.

Spuściłem wzrok na podłogę. Chciałem by te urodziny były najlepszymi w moim życiu. W końcu miałem żonę, którą kochałem i z którą chcę spędzić całe swoje życie. Cholera, zniszczyłem wszystko.

- My się już zbieramy, powodzenia stary.

Przyjaciel poklepał mnie po ramieniu i wyszedł z żoną za rękę. Oni byli idealnym małżeństwem, zazdrościłem im. Dopiłem jeszcze swoje piwo, po czym udałem się spać.



Hope

    Siedziałam całe trzy dni bez jedzenia i picia zamknięta w tych cholernych czterech ścianach. Nie chciałam wychodzić. Musiałam dać nauczkę Lucasowi. Debil rzucił się w obronie tej powalonej Eve, czy jak jej tam. Byłam wściekła z tego powodu. Jak on mógł? Nagle usłyszałam kroki. Dobrze widziałam kto idzie. Przychodził do mnie paręnaście razy dziennie i prosił, bym otworzyła w końcu drzwi. Mówił, że się o mnie martwi.

- Kochanie idę do pracy. Mam nadzieję, że jak wrócę w końcu wyjdziesz.

Niedoczekanie Twoje. Jak wrócisz to wyjdę, ale na lotnisko i polecę do rodziców, bo z Tobą łosiu nie wytrzymam ani minuty dłużej. Kiedy byłam pewna, że Lucas wyszedł już z posiadłości, otworzyłam drzwi i udałam się do sypialni. Wyciągnęłam z szafy walizkę i zaczęłam pakować do niej swoje rzeczy. Każda minuta teraz była na wagę złota. Spakowana poszłam do łazienki się odświeżyć. Szybki prysznic, ubranie czystych cuchów i muśnięcie skóry pod oczami korektorem. Wyglądałam w miarę dobrze. Już nie mogłam się doczekać wyjścia na imprezę z moimi kochanymi przyjaciółmi. Wychyliłam głowę za drzwi. Upewniając się, że nikogo nie ma, wzięłam torbę i zaczęłam kierować się w stronę tylnego wyjścia. Przeszło mi przez myśl, żeby napisać karteczkę pożegnalną mojemu mężowi, ale z braku czasu tego nie zrobiłam. Niech szuka igły w stogu siana. Wyszłam z domu i wyciągnęłam z torebki telefon. Nie wiedziałam gdzie znajduję się lotnisko, dlatego też postanowiłam zadzwonić po taksówkę. Wystukałam numer i wcisnęłam zieloną słuchawkę. Odebrała jakaś babka. Oczywiście straciłam sporo czasu na dogadanie się z nią. Ona w ni ząb nie rozumiała angielskiego. Podałam jej tylko adres, a kobieta chyba powiedziała, że za niedługo ktoś przyjedzie. Miałam przynajmniej taką nadzieję. Minęło dziesięć minut, aż w końcu taksówka przyjechała. Wsiadłam w nią szybko i powiedziała po włosku lotnisko. Kierowca pokazał kciuk do góry i ruszył. Czułam się wolna, w końcu tak długo na to czekałam.

Po trzydziestu minutach dotarliśmy do celu. Zapłaciłam kartą Lucasa. Szkoda mi było swoich pieniędzy, wolałam wydać jego. Wpadłam jak opętana do środka i podeszłam do kasy. Grzecznie poprosiłam o bilet do Londynu. Sprzedawczyni poinformowała mnie, że lot będzie za dwie godziny. Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem i poszłam napić się kawy. Jakoś musiałam zabić ten czas, a nic innego do głowy mi nie przychodziło.

     Lot trwał wieczność. Myślałam, że w samolocie zeświruję. Tam było tak strasznie nudno. Cieszyłam się jak wylądowaliśmy. oczywiście Lucas dzwonił do mnie co dwie minuty i napisał chyba ze sto wiadomości. Zirytowana tym wyłączyłam telefon.

- Czas cieszyć się wolnością.

Stwierdziłam pod nosem i wysiadłam z pokładu. Na lotnisku czekała na mnie moja przyjaciółka. Gdy mnie zobaczyła podskoczyła z radości i pisnęła. Wpadłyśmy sobie w ramiona. Obie strasznie się za sobą stęskniłyśmy.

- Dwa tygodnie Cię nie widziałam! To jak wieczność.

Powiedziała uśmiechając się od ucha do ucha. Była jedyną osobą, która tak na mnie reagowała. Nawet moi rodzice nie cieszyli się na mój widok. Dla nich byłam jak kula u nogi, której na szczęście w końcu się pozbyli.

- Kobieto nawet nie wiesz, jak ja się cieszę z pobytu tutaj.

Oznajmiłam zarzucając swoje bujne loki do tyłu.

- Coś się stało we Włoszech?

Zapytała, przechylając delikatnie głowę w prawą stronę. Uważnie mi się przyglądała. Ja zaś nie wiedziałam co mam jej powiedzieć. Ona uważała, że ja i Lucas kochamy się, dlatego postanowiliśmy zostać małżeństwem. Niestety muszę podtrzymywać tą wielką ściemę.

- Nic. Po prostu przyjechałam w odwiedziny.

Od kiedy tylko pamiętam potrafiłam idealnie okłamywać ludzi. Oni nawet nie zdawali sobie z tego sprawy, że wpadli w sidła moich słodkich kłamstw.

- Czemu Lucas nie przyjechał z Tobą?

- Ma pracę i obowiązki.

Nie przyjechał bo nawet nie wie, że się tu wybrałam. Uciekłam od niego i nie miałam zamiaru wracać. Ani jutro, ani za rok. Moja granica wytrzymałości strzeliła w dniu jego urodzin.

- To co, jedziemy do Twojego domu, a później na imprezę?

Jej pomysł jak najbardziej mi odpowiadał.

- Jestem za.

Podniosłam swoją walizkę i ruszyłyśmy szybkim krokiem w stronę wyjścia. Dzisiejsza noc będzie mega. Będę szalała jak za dawnych czasów.

__________________________________________________________________

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro