Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#15

RUBY

Zaraz po meczu pobiegłam szukać Audrey i Gwen. Obie zniknęły po szokującym wyznaniu Bena. Zachowanie Księcia było nie na miejscu i nie przystało na przyszłego króla. Jak on mógł być zdolny zrobić coś takiego na oczach całej szkoły? Co to znaczy Ben i Mal? Książę i Potępiona? Czy to w ogóle możliwe. Na swój sposób jest to odrobinę urocze, ale nie w takich okolicznościach. To nie realne. Ben powinien być z kimś z rodziny królewskiej, jak przystoi na przyszłego króla, ale nie mnie to oceniać. Może nie lubiłam Audrey, ale nawet ona nie zasługiwała na takie świństwo jakie zrobił jej Ben. Dlaczego to się stało tak z dnia na dzień i to bez żadnego uprzedzenia? 

  Po dłuższej chwili znalazłam dziewczyny w altanie, która znajdowała się na tyłach Akademii. To miejsce miało w sobie pewien urok, który odpędzał smutki. Dookoła rosły piękne kwiat, a najwięcej było czerwonych róży. Dużo osób uciekało w to miejsce od swoich problemów tak jak Audrey w tej sytuacji. Dziewczyna siedziała razem z siostrą na ławce. Była cała zapłakana, a Gwen próbowała ją pocieszyć. Pierwszy raz w życiu widziałam Audrey w takim stanie, ale nie mogłam się dziwić. Może była w niej jakaś cząstka, która naprawdę kochała Bena, a przez niego miała złamane serce. Między nimi była dość dziwna relacja, ale to na ich sposób było wyjątkowe, jeśli tak to mogłam powiedzieć. Spojrzałam na Gwen, która w takiej sytuacji była najbliższym i największym wsparciem dla siostry. Może były dla siebie wredne, ale w takich sytuacjach mogły na siebie liczyć. W końcu były siostrami, a Gwen, która miała złote serce nie zostawiłaby Audrey w takiej sytuacji. Nie umiałaby. Podeszłam do dziewczyn i usiadłam obok.

- Jak się czujesz? - spytałam cicho i spojrzałam na księżniczkę Audrey.

- A jak mam się czuć? Zostałam upokorzona na oczach całej szkoły - warknęła wściekła, a po jej policzkach spłynęła kolejna porcja łez.

- To podejrzane i dość nie podobne do Bena. - powiedziała Gwen - Nie wiem jak wy, ale ja myślę, że to źle wygląda. To nie możliwe, żeby Ben zakochał się Mal z dnia na dzień i zrobił coś takiego na oczach całej szkoły. Znamy Bena, to nie jest w jego stylu..

- To jest bardzo dziwne i podejrzane, nawet jeśli chciałby z tobą zerwać nie zrobiłby tego w taki sposób.. - powiedziała, ale Audrey posłała mi spojrzenie pełne nienawiści. Zamknęłam usta i już nic nie powiedziałam. Córka Śpiącej Królewny wstała i zaczęła chodzić po altance. Zaczęła nad czymś myśleć.

- Ruby! - usłyszałam głos Ally, córki Alicji w Krainie Czarów. Blondynka średniego wzrostu biegła w naszą stronę i była bardzo przejęta. Spojrzałam na nią zdziwiona i zanim zdążyłam otworzyć usta przeszła do setna - Syn Cruelli szuka cie po całej szkole. - powiedziała i usiadła obok Gwen. Wzięła głęboki oddech. Byłam tak bardzo przejęta sprawą z Audrey, że na śmierć zapomniałam o spotkaniu z Carlosem. Nie była to odpowiednia chwila na spotkanie z nim, ani na żadną rozmowę z Potępionymi. 

- Raczej teraz nie mogę - powiedziałam po chwili i spojrzałam na Ally, która zmarszczyła brwi.

- Coraz mniej podoba mi się to wszystko - powiedziała Gwen po chwili zastanowienia. Wszystkie trzy spojrzałyśmy na nią. 

- Co chcesz przez to powiedzieć? - spytała Audrey, ale Gwen tylko machnęła ręką. Ally wstała i zaczęła intensywnie myśleć. Prze chwilę chodziła w kółko, po czym odwróciła się do nas.

- Może nagła zmiana Bena to jakieś czary - powiedziała po chwili. 

- A niby skąd ten pomysł. W Auradonie magia jest zakazana - Audrey była oburzona. Jej smutek zmienił się w złość. 

- Ej, ale na zdrowy rozsądek to byłby możliwe - powiedziałam po chwili Gwen. Przewróciłam oczami. O czym ta dziewczyna myślała? - Pomyślcie, może teraz trochę wymyślam, ale co jeśli to jakiś zły urok lub coś podobnego. - spojrzała na Audrey, która już powoli wycierała swoje łzy. Nie chciałam słuchać takich głupot. Skierowałam się, żeby stamtąd odejść.

- Stek bzdur Gwen - powiedziałam i odeszłam. Słyszałam, że jeszcze przez chwilę rozmawiały o tym, ale wpuszczałam to jednym uchem, a drugim wypuszczałam. Wróciłam do Akademii i skierowałam się do swojego pokoju. W połowie drogi usłyszałam, że ktoś mnie wołał. Oczywiście, że poznałam ten głos. To był Carlos. Nawet się nie odwróciłam i starałam się go ignorować. Po chwili mnie dogonił i zastawił mi drogę. 

- Ruby, możemy porozmawiać, nie słyszałaś jak cie wołałem? - spytał z nadzieją w głosie. 

- Przepraszam, ale zamyśliłam się. Nie mam teraz czasu, bardzo się  spieszę i mam dużo na głowie - powiedziałam pośpiesznie i niedbale, ale on zastawił mi drogę. Nie pozwolił mi odejść. 

- Obiecałaś, że po meczu porozmawiamy... - spojrzał na mnie błagalnie. Ominęłam go i odeszłam

- Nie mam czasu, przepraszam - powiedziałam i odeszłam. Zostawiłam go tam. Minęłam zakręt i biegiem wróciłam do swojego pokoju. Otworzyłam drzwi, wpadłam ja strzała i zamknęłam je z hukiem. Położyłam się załamana na łóżku. Nawet nie wiedziałam co ja zrobiłam. Czułam się źle i okropnie, że tak go potraktowałam, ale nie umiałam powiedzieć co mną kierowało. Wyszło to ze mnie po rozmowie z Audrey. Wiedziałam, że obiecałam mu rozmowę i nie mogłam się jej doczekać, ale po tym wszystkim jakaś wewnętrzna część mnie mówiła "nie" i mnie od tego powstrzymywała... Co on sobie pomyślał. Potraktowałam go jak zero. Byłam dla niego okropna i oschła. Na swój sposób zależało mi na nim, ale nie umiałam określić co to właściwie było... Co ja miałam zrobić....

GWEN

  Audrey nie chciała wrócić do Akademii, więc postanowiłam, że odprowadzę ją do zamku naszych rodziców. Moja siostra była w złym stanie i musiała odpocząć. Rodzice wypytywali co się stało, ale żadna z nas nie chciała mówić co się stało. Audrey postanowiła, że powie im jak będzie na to gotowa. Była załamana i wściekła. Ani ja, ani rodzice, ani nikt inny nigdy nie widział jej w takim stanie. Moja siostra zawsze ukrywała swoje emocje i to był moment w którym wszystkie się w niej skumulowały. Wyszły na światło dzienne. Audrey była jaka była, ale nie znaczyło, że nie miała uczuć. Nigdy bym nie sądziła, że Ben byłby zdolny zrobić coś takiego. Po Chadzie bym się tego spodziewała, ale po Księciu, który za niedługo ma zostać Królem? To nie było logiczne i nie umiałam przepuścić tego przez swoją myśl. Może twierdzenie, że to sprawka magii było odrobinę nie na miejscu, ale to jedyne co mi przyszło do głowy. 

  Z tymi myślami wracałam do swojego pokoju. Musiałam się iść przebrać. Źle się czułam w swoim stroju cheerleaderki po tej całej sytuacji.  Liczyłam, ze Skye nie będzie w pokoju. Nie miałam ochoty jej oglądać, a tym bardziej z nią rozmawiać. Byłam na nią zła, szczególnie po jej rozmowie z Jayem. Tknęło mnie uczucie zazdrości, ale nawet nie wiedziałam dlaczego. Wydawało mi się, że z jednej strony coś do niego czułam i go lubiła, ale z drugiej nie byłam tego do końca pewna. Nawet nie miałam odwagi z nim porozmawiać. Bardzo tego unikałam i stresowałam się gdy był blisko mnie. Syn Dżaffara był przystojny, a także należał do jednego z najlepszych graczy, ale po tej całej sytuacji z Potępionymi chyba chciałam unikać go jeszcze bardziej. Jego i całej reszty, a szczególnie Mal, córki Diaboliny.

  Weszłam do mojego pokoju. Moja współlokatorka siedziała na łóżku. Pośpiesznie przewróciłam oczami. Nawet jej nie przywitałam. Po prostu weszłam bez słowa. Skye też się nie odezwała, chociaż najwidoczniej miała na to ochotę. Zdjęłam z siebie stój i przeprałam się w niebieską sukienkę, a włosy rozpuściłam. Zebrałam kilka swoich rzeczy, ponieważ planowałam wrócić na noc do rodziców, aby być bliżej siostry, która mnie potrzebowała.

- Gwen.. - spytała Skye, ale ją zignorowałam. Spakowałam torebkę i wzięłam ją - Możemy porozmawiać? - wciąż próbowała.

- Nie mam czasu - powiedziałam pośpiesznie i oschle, po czym wyszłam z pokoju. Trzasnęłam drzwiami. Może miałam delikatnie wyrzuty sumienia, ale broniłam się tym, że byłam na nią zła. Skierowałam się do wyjścia z Akademii. W wyjściu zderzyłam się synem Dżaffara. O tak! - pomyślałam ironicznie. - Tego mi brakowało... Ten chłopak był ostatnią osobą, którą chciałam spotkać. Próbowałam go minąć, ale nie dał mi przejść. Spojrzałam na niego. Miał na twarzy uśmiech, który prawie nigdy nie znikał. 

- Gwen... - zaczął cicho i niepewnie. Odrobinę mnie zdziwił. Uniosłam brew i odwróciłam wzrok.

- O co chodzi? - spytałam zła. Kątem oka na niego spojrzałam. 

- Co tam? - chciał zacząć rozmowę. Wsadził ręce do kieszeni i nie odrywał ode mnie wzroku. Był trochę speszony. Wzruszyłam ramionami. 

- Moja siostra ma przez waszą koleżankę złamane serce, a co tam? - spojrzałam na niego z wyrzutem. Powiedziałam to zła i wcale nie kryłam swojej złości. 

 Westchnął ciężko. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale ostatecznie żadne słowa nie wypłynęły z jego ust. Machnął tylko ręką i odszedł bez słowa. Przewróciłam oczami i wyszłam ze szkoły. Odwróciłam się tylko na chwilę i widziałam,że kiedy odchodził był zdenerwowany. Nie wiedziałam w sumie dlaczego i czy naprawdę przed chwilą byłam aż taka wredna. Jego zachowanie jak na niego było odrobinę dziwne. Odsunęłam od siebie myśli o nim i poszłam do zamku moich rodziców. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro