#6
SKYE
- Skye, wyjdź. - Ruby zapukała do drzwi toalety. Nie miałam zamiaru. Czułam się okropnie. Cała drgałam i nie mogłam się otrząsnąć po spotkaniu z synem Kapitana Haka. Brałam głębokie oddechy, ale na marne. Nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa. - Nie zachowuj się jak dziecko.. - dodała i znów zapukała do drzwi łazienki.
- Nie chcę tam iść. Zostaw mnie.. - wyrzuciłam z siebie.
- Przecież nic się nie stało - odezwała się Gwen. - Ominęłaś go z godnością...
- Nieprawda! Zostawcie mnie. Nigdy już stąd nie wyjdę - po moich policzkach spłynęły łzy. Dlaczego strach bierze górę? Dlaczego ja się tak bardzo boję spotkania z synem Haka? Był w Auradonie, ale nie ja byłam jego celem. Przynajmniej tak myślałam. - Jestem idiotką i tchórzem..
- Jesteś sobą i taką cię kochamy. Nie przejmuj się tym. - Gwen westchnęła ciężko.
- Zostawcie mnie.. - po moich policzkach spłynęły łzy. Usłyszałam westchnięcie Ruby.
- Nie możesz tam siedzieć cały dzień...- powiedziała córka Roszpunki. - Skye, proszę cię - dodała załamana.
- Chcę zostać sama. Uszanujcie to - westchnęłam ciężko.
- Zaraz mamy trening. Dobrze uszanujemy to, ale jeśli będziesz nas potrzebować jesteśmy na boisku, dobrze? - zapytała Gwen. Nie odpowiedziałam. Po chwili dziewczyny wyszły zrezygnowane. Czułam się jak idiotka. Płakałam i nawet nie umiałam wyjaśnić dlaczego. Ze strach, swojej głupoty? Gewn miała rację, nic się nie stało. Coś wymamrotałam i uciekłam, przynajmniej tak to zapamiętała. Pewnie miał mnie za wariatkę i kretynkę, a nie za córkę Piotrusia Pana. Było mi wstyd, że tak się zachowałam, ale ciężko mi było wyjaśnić dlaczego tak się stało.
Wzięłam kilka oddechów. Dziewczyny miały rację. Nie mogłam wiecznie tam siedzieć. Wyszłam z kabiny. Przejrzałam się w lustrze. Wyglądałam źle. Byłam blada jak ściana. Przemyłam twarz wodą i wyszłam z łazienki. Skierowałam się do swojego pokoju. Modliłam się, aby na nikogo nie wpaść, aby uniknąć pytań, dlaczego mnie nie było na lekcjach. Pośpiesznie poszłam do siebie. Wpadłam do pokoju i położyłam się na łóżku. Potrzebowałam z kimś porozmawiać, ale dziewczyny poszły na trening i musiałam poczekać, aż wrócą. Zamknęłam oczy i nawet nie wiedziałam, kiedy zasnęłam...
RUBY
- Moim zdaniem Skye przesadza - powiedziała Gwen, kiedy kierowałyśmy się na trening. Spojrzałam na nią, po czym przewróciłam oczami. Zatrzymałam się przy swojej szafce, aby zostawić książki i zabrać stój sportowy.
- Musimy jej dać czas - powiedziałam i otworzyłam szafkę. - Nie mów, że ona przesadza, ponieważ ja widzę jak spinasz się przy Mal, córce Diaboliny - podkreśliłam. Gwen wzdrygnęła się na sam dźwięk tego imienia. Pokręciła głową, po czym uniosła brew.
- Przynajmniej nie uciekam w popłochu na jej widok - powiedziała urażona. Zamknęłam szafkę i skierowałyśmy się w stronę boiska. Po drodze minęłyśmy aulę. Zauważyłyśmy, że córka Księcia Eryka i Ariel, Melody wieszała plakat na drzwiach. Wymieniłyśmy spojrzenie i podeszłyśmy do niej.
- Cześć - rzuciła Gwen na przywitanie. Melody odwróciła się w naszą stronę. Była brunetką o brązowych oczach i wesołym uśmiechu.
- Cześć dziewczyny - odpowiedziała nam. Spojrzała na moją torbę - Idziecie na trening? - zapytała, a ja tylko pokiwałam głową. Dziewczyna westchnęła ciężko - Dwa razy próbowałam się dostać do drużyny, ale Audrey mnie ani razu nie przepuściła. Zawsze chciałam być cheerleaderką. Może w następnych wyborach wystartuje - wzruszyła ramionami, po czym się zaśmiała. To było przygnębiające. Audrey nie chciała Melody w naszym składzie, ponieważ była ode mnie i Gwen młodsza o rok, a od niej o dwa lata. Brunetka skierowała się do auli. Spojrzałyśmy na plakat, który dziewczyna powiesiła.
- "Na morza dnia, największy festiwal muzyczny i pokaz talentów" - przeczytała Gwen. Melody to usłyszała i przyszła do nas.
- Nie cieszy się popularnością, ale trzeba przyznać, że to duże wydarzenie. Prawie jak Piknik Rodzinny, czy Dni Wybrzeża - powiedziała i pokręciła głową.
- Nikt nie chce konkurować z Audrey, ponieważ ona zawsze to wygrywa - mruknęła Gwen.
- To smutna prawda. Widownia jest spora, a konkurencji brak. Przydałby się jakiś nowy talent, aby zmieść ją ze sceny.. - powiedziała. Gwen pokiwała delikatnie głową. - Może wy się zgłosicie? - rzuciła żartobliwie.
- Ja z chęcią - powiedziałam. Melody podała mi długopis - Czas coś zmienić w swoim życiu - dodałam i wpisałam się na listę. Córka Ariel się ucieszyła.
- Ja wolę nie ryzykować kłótnią z Audrey - Gwen westchnęła ciężko. Spojrzałam na listę jeszcze raz i po chwili przyszedł mi go głowy pewien pomysł. Skye nadawałaby się świetnie do tego i może w końcu udałoby się jej wyjść z cienia. Raz słyszałam jak śpiewała i wychodziło jej to o wiele lepiej niż Audrey.
- Do kiedy są zapisy? - zapytałam po chwili.
- Do przyszłego czwartku - odezwała się Melody. Uśmiechnęłam się.
- Dobrze się składa. Słuchaj, musimy lecieć, ale z pewnością widzimy się jutro - powiedziałam pośpiesznie i pociągnęłam Gwen za sobą. Melody pokiwała głową i zniknęła w auli. Wzięłam Gwen pod rękę i skierowałyśmy się do szatni.
- Mam pomysł - powiedziałam pospiesznie - Wszystko później ci opowiem - dodałam podekscytowana. Córka Śpiącej Królewny była w szoku, ale przytaknęła. Nie rozumiała, choć może to i lepiej, bo gdyby wiedziała raczej nie skupiłaby się na treningu...
***
- Zaprosiłeś ich?! - warknęła Gewn, kiedy zobaczyła Jaya i Carlosa na boisku. Ben pokiwał delikatnie głową - Przecież oni cały czas się patrzą w naszą stronę, a ten syn Dżaffara próbował mnie dzisiaj poderwać! Zwariowałeś? - była zdenerwowana.
- Wyluzuj. Wcale nie są tacy źli. - powiedziałam i spojrzałam na Carlosa, który zauważył to, że mu się przyglądałam. Uciekł w popłochu. Zaśmiałam się pod nosem. Podszedł do nas Chad.
- Widzisz? Ona też jest przeciwna. Wyrzuć ich - rzucił syn Kopciuszka. Książę westchnął ciężko.
- Nie. Weźcie, dajcie im szansę - powiedział. Gwen warknęła i poszła się rozciągać. Ben z Chadem wrócili na boisko. Podeszłam na trybuny, aby wziąć łyk wody. Wciąż czekałyśmy na kilka dziewczyn, które się spóźniały, w tym Audrey.
- To trening cheerleaderek? - usłyszałam dziewczęcy głos. Podniosłam głowę i zobaczyłam nad sobą dziewczynę w niebieskich włosach. To musiała być słynna córka Złej Królowej - pomyślałam.
- A widzisz jak jestem ubrana? Chyba tak - rzuciłam obojętnie. Dziewczyna zaśmiała się spięta.
- Cóż, Ben zaproponował mi, abym spróbowała swoich sił w drużynie... Nie spinajmy się od razu. Jestem Evie - powiedziała. Wyciągnęłam rękę na przywitanie.
- Ruby, miło mi. Musisz poczekać na Audrey, albo Loonie. One zajmują się rekrutacją - powiedziałam i rozejrzałam się, ale żadnej z nich nie widziałam.
- Nie ma problemu.. - powiedziała obojętnie i odwróicła się w stronę boiska - Chłopcy mają treningi w tym samym czasie? - zapytała podeksytowana. Pokiwałam delikatnie głową.
- Czasami. Przepraszam, muszę iść się rozciągnąć - powiedziałam i dołączyłam do reszty dziewczyn z drużyny. Evie chyba nawet tego nie usłyszała. Była zbyt skupiona na chłopcach. Usiadłam na trawie i zaczęłam rozgrzewkę. Dziewczyny zaczęły mi zadawać pytania dotyczące Evie, czyli czego chciała, ale nie miałam zamiaru im mówić i podnosić dodatkowo ciśnienia. To by zepsuło nam atmosferę na treningu, a za kilka dni był mecz chłopaków i chciałyśmy zaprezentować coś nowego.
Po kilkunastu minutach, zauważyłyśmy Audrey, która zmierzała w naszą stronę, razem z Loonie. Były podekscytowane.
- Zgadnijcie, kto się zapisał na konkurs talentów? - zapytała radośnie. Gwen wymieniła ze mną spojrzenie. Pokręciłam głową.
- Pokaz talentów. To impreza na której pokazujesz swój talent.. - powiedziałam. Audrey to zbyła. Spojrzała na Evie, która siedziała na trybunach i przeglądała się w lusterku.
- A co ona tu robi? – zapytała zdziwiona. Podeszła do dziewczyny, a ja wiedziała, że nic z dobrego z tego nie wyniknie. Gwen zauważyła, że Audrey szła w stronę trybun i pobiegła za nią. Zdawała sobie sprawę że jej siostra nie miała pokojowych zamiarów. Rozejrzałam się po boisku w poszukiwaniu Bena. Stał na linii boiska razem z trenerem i obserwowali graczy. Zawahałam się, czy pójść do niego, bo nie wiedziałam co tego wyniknie, ale kiedy usłyszałam krzyk Audrey, byłam pewna, że Ben musi zareagować. Podeszłam do niego i wzięłam go za rękę.
- Co się dzieje? – zapytał i poszedł za mną. Rozejrzał się i nie musiałam mu już nic tłumaczyć. Podbiegł do Audrey, która kłóciła się z Evie. – Co ty robisz?! Co się tu dzieje?! – zapytał podenerwowany. Dziewczyny spojrzały na Księcia. Audrey była czerwona na twarzy i kipiała ze złości.
- Nie zgadzam się, aby Potępieni byli w mojej drużynie. To zaburzy reputację naszej szkoły – powiedziała zdenerwowana.
- Ej, nie przesadzaj – odezwała się Gwen. – Moim zdaniem, jeśli Evie chce to powinniśmy jej pozwolić być w drużynie – dodała i spojrzała na córkę Złej Królowej. Dziewczyna stała zdezorientowana. Jeszcze kilka chwil temu była wściekła, że Potępieni biegali po boisku, a teraz stawała w obronie Evie? Byłam zdziwiona.
- Wyluzuj, chyba korona ci z głowy nie spadnie, jeśli ją przyjmiesz. – odezwał się Ben. Audrey była oburzona tym, jak Ben się do niej zwrócił.
- Żebyś wiedział, że spanie. Nie ma takiej opcji, niech sobie stąd idzie – warknęła. Audrey była osobą, którą można było polubić, ale również i znienawidzić. W takiej sytuacji większości się naraziła. Zauważyłam, że w naszą stronę zmierzał Jay. Był zły. Najwyraźniej słyszał całą kłótnię.
- Jeśli chce, nie powinnaś jej tego zabronić. Jesteś aż taka pusta i zapatrzona w siebie, a może boisz się, że cię wygryzie. – powiedział zdenerwowany.
- Nie, ponieważ z wami tak jest. Musicie mieć to co chcecie, uważacie, że należy wam się wszystko, zanim się obejrzymy, będziemy więźniami lub zaśniemy na sto lat. Nie mam zamiaru tego dopuścić... - powiedziała, ale Ben wszedł jej w słowo.
- Dość, przesadziłaś – powiedział ostro. – Zawieszam cię w prawach kapitana. – dodał. Audrey zdenerwowała się jeszcze bardziej.
- Nie masz prawa – wycedziła przez zęby.
- Jeszcze większe niż ci się wydaje – powiedział – Dla ciebie trening się skończył – dodał. Audrey rzuciła gwizdek na ziemię i odeszła wściekła. – Loonie, zastąpisz Audrey. – spojrzał na nas i odszedł. Evie również odeszła. Była zła i smutna jednocześnie. Córka Mulan nas zebrała i zaczęłyśmy, ale żadna z nas nie była się w stanie skupić, szczególnie Gwen, która była oburzona zachowaniem starszej siostry. Mi też się nie podobało to co zrobiła. Dobrze, że Ben zwiesił ją w prawach kapitana, może to ją czegoś nauczy...
SKYE
- Może zrobiła źle, ale ma odrobinę racji. Potępieni uważają, że wszystko im się należy. – powiedziałąm i spojrzałam dziewczyny. Córka Roszpunki przewróciła oczami i wstała z mojego łózka.
- Mam cię dość. Broniła tego, że potrzebujesz czasu, aby przywyknąć, że Potępieni są wśród nas, ale byłam w błędzie. Jesteś egoistką i myślisz tylko o sobie. – powiedziała zdenerwowana. Skierowała się do wyjścia.
- Je egoistką?! – krzyknęłam zdenerwowana. – Postaw się w mojej sytuacji...
- Jakiej?! Mamy taką samą sytuację. Potępieni są z nami, a ty myślisz, że jesteś w centrum i wszyscy musimy się skupić na tobie, oraz na tym, że boisz się syna Haka. Dość! Wszyscy czujemy strach, ale ty po prostu jesteś egoistką!- wyszła z naszego pokoju. Gwen była w szoku, podobnie jak ja. Spojrzałam na przyjaciółkę i usiadłam na krześle.
- Ty też tak myślisz? - zapytałam córki Śpiącej Królewny. Dziewczyna westchnęła ciężko i pokiwała niemrawo głową.
- Przepraszam Skye, ale niestety Ruby ma rację. - powiedziała skruszona. - Nawet nie próbujesz dać im szansy, ale nie ze strachu, tylko z czystego egoizmu. Wszyscy skupiają się na tobie. Ja też jestem w sytuacji, że córka Diaboliny jest tutaj, ale o mnie nikt się nie troszczy...
Zacisnęłam usta w cienką linię. Wstałam i wyszłam z pokoju. Gwen mnie zawołała, ale nie zważałam na to. Zlekceważyłam jej wołanie. Byłam zła. Czułam się podle, po tym co mi powiedziały. Może miały rację, gdyby takie nie było, nie powiedziałby mi tego. Byłam egoistką?
Nie wiedziałam co zrobić. Nie mogłam dać mu szansy. To był syn Kapitana Haka.. wroga taty. Westchnęłam ciężko. Wyszłam na taras z którego rozchodził się widok na Wyspę Potępionych. Spojrzałam na niebo, które przykryły ciemne, burzowe chmury. Lada chwila mogło lunąć. Pogoda w Auradonie zmieniła się w mgnieniu oka. Jeszcze dobrą chwilę temu, nic nie wskazywałby na to, że mogłoby padać, a teraz wszystko na to wskazywało. Uczniowie zmierzali w stronę Akademii. Zobaczyłam jak syn Kapitana Haka wraca z Azizzem. Zobaczyli mnie. Syn Aladyna mi pomachał, a ja tylko się uśmiechnęłam. Nawet nie spojrzałam na Harrego. Powoli wycofałam się do środka i zamknęłam drzwi. Westchnęłam ciężko. Znów zachowałam się jak tchórz.
Nie chciałam być tchórzem. Nie mogłam się go bać. Dlaczego strach był silniejszy niż ja? Wzięłam głęboki oddech. Nie Skye! Nie możesz być tchórzem! - powiedziałam sama do siebie. Chciałam pokazać dziewczynom, że myliły się co do mnie. Nie byłam egoistką. Przecież byłam córką Piotrusia Pana. Byłam taka jak tata, chciałam być taka jak on. Jeśli Piotruś Pan nie bał się Kapitana Haka, ja tym bardziej nie mogę.
Piotruś Pan to mój tata, nie był tchórzem, więc ja tez nie mogłam nim być...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro