Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#19

RUBY

Czekałam na Jaya pod salą od geometrii. Musiałam z nim porozmawiać w trybie natychmiastowym. Umówiłam się już na spotkanie z Gwen, więc przyszedł czas na niego. Miałam wielką nadzieję, że mój plan wypali i między nimi dojdzie do porozumienia. Sama chciałam naprawić swoją relację z Carlosem, ale najpierw miałam zamiar skończyć jedno. Zadzwonił dzwonek, a Jay pierwszy wyszedł z klasy wzięłam go pod ramię i pociągnęłam za sobą. Spojrzał na mnie zdziwiony i zdekoncentrowany.

- Słyszałam, że masz niemałe problemy z chemią - zaczęłam rozmowę.

- Wcale nie, kto ci tak powiedział? - spytał. Przewróciłam oczami.

- Nie kłam, wiem jak jest. Jestem najlepsza z chemii i jak chcesz mogę ci pomóc - uśmiechnęłam się od ucha do ucha. Zatrzymał się wyraźnie zdziwiony.

- Jaki masz w tym interes, że mi pomożesz? - spytał, po czym skrzyżował ręce na piersi. Zaśmiałam się pod nosem i podparłam dłonie na biodrach.

- Żadnego, chciałam być po prostu miła, a wiesz bycie miłym nic nie kosztuje - odezwałam się po chwili. Po jego minie widziałam, że myślał. Po chwili pokiwał głową.

- Zgoda, niech będzie. Może wyjdzie mi to na dobre. - westchnął ciężko. Klasnęłam w dłonie.

- Super. Spotkajmy się zaraz po lekcjach w sali od chemii. - uśmiehnęłam się. Pokiwał głową po czym odszedł. Byłam genialna. Odeszła szczęśliwa i zadowolna z siebie. Minęłam aulę. Pod drzwiami siedziała córka Ariel, która była bardzo przybita. Podeszłam do niej.

- Co się stało? - spytałam i usiadłam obok. Dziewczyna westchnęła i spojrzała na mnie.

- Król Bestia chce odwołać Festiwal Morza. Twierdzi, że to nie ma większego sensu...

- Jak to? Przecież to wielkie wydarzenie... Prawie jak koronacja Bena czy Piknik Rodzinny i Dni Wybrzeża...

Wzruszyła ramionami. Zaczęła mówić, że to wszystko przez to mało osób bierze udział w pokazie talentów, ponieważ Audrey eliminuje wszystkich. Nie tym razem, nie bałam się tej rozpuszczonej księżniczki i choćby nie wiem co nie miałam zamiaru dopuścić do tego aby Festiwal Morza się nie odbył . Nie mogłam się tego doczekać i dużo ćwiczyłam, żeby dobrze wypaść przed pubicznością.

- Moja mama jeszcze negocjuje, ale jeśli nic nie wymyślimy możemy zapommnieć o Festiwalu Morza..

- Póki ja tu jestem nic takiego się nie stanie. Przysięgam, że zrobie wszystko aby wam pomóc. Nawet mam pewnien pomysł. - powiedziałam po czym zerwałam się z podłogi i pobiegłam poszukać dziewczyn. Musiałam im o wszystkim powiedzieć. Naprawdę chciałam aby Festiwal Morza się odbył. Nie ważne w jakiej formie, ale nie po to każdy z nas coś włożył w to, żeby to się nie odbyło. Musiałam najpierw porozmawiać z dziewczynami, a później zobaczymy jak to wszystko się potoczy...

***

GWEN

Zadzwoniłam do Ruby, ale nie odbierała. Po lekcjach czekałam na nią w sali od chemii, ale nie przyszła. Jeśli się odwołuje spotkanie, powinno się o tym poinformować drugą osobę. Byłam u szczytu złości. Zaczęłam zbierać swoje rzeczy, ponieważ nie chciałam dłużej czekać. Do sali ktoś wszedł. Podniosłam głowę ponieważ myślałam, że to córka Roszpunki, ale się pomyliłam. To był Jay. Zdziwiłam się jego widokiem, ponieważ nie spodziewałam się go tutaj. Spojrzał w moją stronę i był równie zdziwiony jak ja.

- Ty? - spytał i rozejrzał się po sali. Wzruszyłam ramionami.

- Nie ciebie się spodziewałam. Widziałeś Ruby? - spojrzałam na niego.

- Ruby mi tu kazała przyjść. Powtarzać chemię czy coś - powiedział niepewnie. Zmarszczyłam brwi. Usłyszałam, że drzwi się zamknęły. Spojrzałam w ich stronę. W oknie zobaczyłam córkę Roszpunki, która mi pomachała. Nie! - powiedziałam sama do siebie. Wymieniłam z Jayem spojrzenie i oboje ruszyliśmy w stronę drzwi. Zaczęliśmy w nie uderzać i krzyczeć. Ruby coś powiedziała, ale nie otworzyła drzwi. Życzyła nam powodzenia po czym uciekła. Byłam zdenerwowana. Spojrzałam na syna Dżaffara. Oboje byliśmy zmuszeni, aby tutaj siedzieć. Musieliśmy coś wymyślić, aby ktoś ktoś nas uwolnił. Uderzaliśmy w drzwi, krzyczeliśmy, ale na nic. O tej godzinie szkoła była zupełnie pusta. Usiadłam zrezygnowana na ziemi.

- To na nic - powiedziałam do Jaya, który wciąż próbował otworzyć drzwi i wołał o pomoc. Ostatni raz uderzył pięścią w drzwi. Założył dłonie na kark i odwrócił się do mnie placami. Schowałam twarz w dłonie. Dlaczego ona mi to zrobiła? Dlaczego Jay? 

Z jednej strony w końcu miałam szansę sobie z nim wszystko wyjaśnić, ale widziałam że on raczej nie był chętny do rozmowy. Odszedł na drugi koniec sali. Wyciągnęłam telefon. Najpierw zadzwoniłam do Skye, a kiedy nie odebrała, wysłałam jej kilka wiadomości. I tak po kolei. Nikt nie odbierał, ani nie odpowiadał na wiadomości. Tak jakby wszyscy byli w zmowie. Spojrzałam na Jaya. Otworzył okno. Przez chwilę sama miałam taką myśl, żeby uciec oknem, ale przypomniało mi się, że klasa była na pierwszym piętrze, a to jednak było trochę za wysoko.

- Wygląda na to, że jesteśmy zmuszeni tu ze sobą siedzieć - mruknął syn Dżaffara. Pokiwałam delikatnie głową.

- Chyba tak... To był podstęp Ruby. - odezwałam się. Pokiwał głową. - Jeśli ją spotkam, chyba ją uduszę - dodałam po czym wstałam. Spojrzał na mnie oburzony.

- Ty też? Ustaw się w kolejce - zaśmiał się pod nosem. Musiałam przyznać. To wywołało delikatny uśmiech na mojej buzi, ale nie chciałam żeby to zauważył. Usiadłam do jednej z ławek. Wzięłam swoją torbę i wyciągnęłam z niej książki. Nie miałam zamiaru marnować czasu na bezczynne siedzenie. Chociaż mogłam zrobić zadania w ciszy i spokoju. Ja zajęłam się sobą, a Jay sobą. Oboje siedzieliśmy w kompletnej ciszy.

***

W takiej atmosferze mijały nam godziny. Jedna, druga, trzecia, aż w końcu oboje przestaliśmy liczyć.Dziwne było to, że nikt nie zauważył naszego zniknięcia. Jay miał trening, a ja jedyne co miałam do stracenia to czas aby się przygotować do kartkówki z geometrii. Syn Dżaffara próbował otworzyć zamek spinaczem, a później wsuwką do włosów, ale na nic. Doszedł do wniosku, że nasze zamki są antywłamaniowe i to raczej nic nam nie da. Musieliśmy czekać, a to było bardzo męczące. Po jakimś czasie zobaczyłam, że siedział obok biurka nauczyciela i grzebał w zamku.

- Co ty robisz? - spytałam. Spojrzał na mnie.

- Próbuję to otworzyć. Mam nadzieję, że nauczyciel zostawił tu sprawdziany. Chciałbym zobaczyć, czy są już oceny i jak mi poszło - dodał po chwili. Przewróciłam oczami.

- Na pewno ci się to nie uda. Z drzwiami ci się nie udało.. - usłyszałam, że zamek w biurku puścił. Wstałam z miejsca i podeszłam do niego. - A jednak. - powiedziałam zdziwiona. Usiadłam obok. Uśmiechnął się pod nosem.

- A ty wątpiłaś - zaśmiał się i otworzył szafkę. Jedyna zamknięta szafka w biurku nauczyciela kryła nasze sprawdziany. 

Jay wyciągnął je na biurku. Były tu wszystkie prace, ale tylko niektóre były ocenione. Przede wszystkim Potępionych. Jay odnalazł swoją pracę. Dostał dwóję. Uśmiechnął się pod nosem. 

- Nie jest tak źle - zaśmiał się. Przewróciłam oczami. Wzięłam pracę Evie. Dostała dobrą ocenę, a to mnie ucieszyło. Miałam nadzieję, że ja też.

- Zadowala cię ocena dwa? - spojrzałam na Jaya. Chłopak wzruszył ramionami.

- To bardzo dobra ocena. Przynajmniej nie jedynka - powiedział, po czym oboje zaczęliśmy szukać mojej pracy. Znaleźliśmy, ale nie była jeszcze oceniona. Westchnęłam ciężko.

- Schowaj to zanim ktoś nas zobaczy - powiedziałam i zaczęłam chować prace. Jay mi pomógł.

- Wiesz wyższa ocena byłaby miła, ale musiałbym się uczyć, a strasznie tego nie lubię. Nienawidzę marnować czasu na naukę - wzruszył ramionami. 

Wstałam i zaczęłam chodzić po klasie. Biłam się z myślami. Spojrzałam na niego zdziwiona.

- To co ty robisz całymi dniami? - spytałam po chwili.

- Trenuję, gram na konsoli - powiedział z uśmiechem na twarzy. - Na Wyspie Potępionych nie mieliśmy takich "luksusów" - dodał w cudzysłowie. Zmarszczyłam brwi.

- Co masz na myśli?

- A jak myślisz? Na Wyspie nie wszystko jest takie różowe jak tutaj. Lekcje wyglądały inaczej. Nie mieliśmy takich przedmiotów jak chemia czy coś. Bardziej uczyliśmy się jak być tacy jak rodzice. Moim hobby była kradzież - wzruszył ramionami. Byłam w szoku kiedy powiedział ostatnie zdanie. Kiedy to zauważył szybko sprostował swoją wypowiedź - Spokojnie, tutaj już tego nie robię - dodał. Pokiwałam delikatnie głową.

- Ja bym się załamała, gdybym dostała taką ocenę. - pokręciłam głową. Zaśmiał się po czym spojrzał na mnie. Zamknął szufladę i wstał. Odszedł od biurka po czym usiadł na ławce.

- No tak. To typowe dla ludzi z Auradonu - odezwał się kiedy zebrał myśli. Skrzyżowałam ręce na piersi. Nie do końca rozumiałam jego słowa.

- A co to znaczy? - spytałam obrażona. Rozbawiło go moje pytanie.

- To dobre. - zaczął się śmiać - Wy wszyscy jesteście tacy sami. Chcecie być we wszystkim najlepsi. W sporcie, nauce, a także w życiu. Na każdym kroku próbujecie nam pokazać, że jesteście od nas lepsi - odpowiedział mi na pytanie. Zamilkłam. 

Nie umiałam mu nic odpowiedzieć. Próbowałam zebrać się, żeby cokolwiek powiedzieć, ale nawet nie wiedziałam co. Odwróciłam się w przeciwną stronę. Usiadłam do swojej ławki.

- Przykro mi,że to o nas sądzicie. Nie wszyscy próbują być tacy jak inni. Przede wszystkim ja. Nie jestem taka jak wszyscy - oburzyłam się. Usłyszałam, że zeskoczył z ławki. Mimo, że nie chciałam, odwróciłam się w jego stronę.

- Wręcz przeciwnie. Jesteś dokładnie taka jak wszyscy. Olałaś mnie po tym jak Ben wyznał miłość Mal. - powiedział zdenerwowany. - Myślałem że jesteś inna!

- Jestem inna! - była zdenerwowana. - To nie było tak.. - dodałam.

- A jak? - skrzyżował ręce na klatce piersiowej. Ponownie zamilkłam. Nie sądziłam, że on uważał mnie za zwyczajną dziewczynę z Auradonu. Taką samą jak każda inna. Nie byłam taka. Chciałam być idealna, ale na swój własny sposób. Nikt mi nie mówił jaka miałam być. To on nie był taki za jakiego go miałam. Na przekór losowi był wredny i wcale tego nie krył. Nauka złodzieja.

- To nie istotne - powiedziałam smutna. Podeszłam do drzwi. Zaczęłam znów krzyczeć, ponieważ wciąż miałam nadzieję, że ktoś nas usłyszy, ale na próżno.

- Nie chciałem cię urazić. Powiedziałem co myślę - dodał bez żadnych skrupułów. Prychnęłam zdenerwowana.

- Ale to zrobiłeś! Nie znasz mnie i nie masz prawa uważać, że jestem taka sama.

- Przecież widzę! Niczym się nie wyróżniasz, potraktowałaś mnie jak śmiecia. Nie dałaś mi szansy. Chciałem cię lepiej poznać.

- Ja też chciałam. Wybrałeś zły moment. Zaraz po rozmowie ze Skye. Byłam na was wściekła. Złamaliście serce mojej siostrze, a ty jakby nigdy nic chciałeś ze mną rozmawiać!

- Nie miałem odwagi zrobić tego wcześniej. Jesteś księżniczką, a ja synem złodzieja i krętacza. - wzruszył ramionami. Bardzo go bolało to co mówił, a ja wcześniej nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo. Westchnęłam ciężko. Odwróciłam wzrok, po czym znów na niego spojrzałam.

- Nie oceniam ludzi po tym jacy są. Chciałam wam dać szansę, dalej chcę. - zacisnęłam usta w cienką linię. Mogliśmy tak w kółko. Nasza wymiana zdań była ostra i nieprzyjemna.

- Nie okazujesz tego - pokręcił głową. Nawet nie wiedziałam jak miałam się zachować. Drążył temat dalej i głębiej, a ja powoli osiągałam szczyt złości.

- Przestań! Mam dość tego co mówisz! Jestem księżniczką i tak jak nakazuje tradycja, muszę się tak zachowywać. Nie mam prawa oceniać ludzi po okładce, bo jakbyś chciał wiedzieć każdy zasługuje na drugą szansę. Nie ważne jak bardzo jest zły - powiedziałam po czym uniosłam dumnie głowę. Nie odrywał ode mnie wzroku. Zeskoczył z ławki i podszedł do mnie. Zaburzył moją przestrzeń osobistą.

- Dasz mi szansę? - spytał po chwili. Uniosłam delikatnie brew.

- A zasługujesz? - wypaliłam. Położył jedną z dłoni na moim policzku. Spojrzałam w jego piękne brązowe oczy. Przez chwilę zadałam sobie pytanie co ja właściwie w nim widziałam, ale już wiedziałam. Był Potępiony, ale w gdzieś w głębi nie zachowywał się tak. Uśmiechnął się od ucha do ucha.

- Możemy spróbować.. - wzruszył ramionami. Moja złość minęła jak za dotknięciem magicznej różdżki. Już nawet nie wiedziałam dlaczego byłam zła. Chciałam o tym jak najszybciej zapomnieć. Pokiwałam jedynie głową.

- Mogę ci dać szansę, jeśli ty dasz mi - szepnęłam. Nasze usta dzieliły milimetry. Chłopak nachylił się w moją stronę. Oboje chcieliśmy złączyć usta w pocałunku, ale nagle drzwi do klasy się otworzyły. Odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni. W drzwiach stała Dobra Wróżka. Spojrzała na naszą dwójkę i nie wiedziała co powiedzieć. My też nie umieliśmy znaleźć sensownego wyjaśnienia.

- Już jest dawno po lekcjach. Co wy tu robicie? - spytała.

- Ruby nas tu zamknęła. Siedzieliśmy tu kilka godzin.. - zaczęłam pośpiesznie zbierać swoje rzeczy. Jay poszedł w moje ślady. - Czekaliśmy aż ktoś nas stąd wydostanie - dodałam i skierowałam się do wyjścia. Widziałam, że chciała powiedzieć coś jeszcze, ale oboje szybko się zwinęliśmy. Podziękowaliśmy jej za pomoc i wybiegliśmy z klasy. Spojrzeliśmy po sobie i zaśmialiśmy się.

- Było blisko - powiedział chłopak. Pokiwałam delikatnie głową. Pobiegliśmy w stronę swoich pokoi. Zatrzymaliśmy się na schodach. Wzięłam kilka głębokich oddechów. 

- To jak to teraz będzie wyglądać? - spytał po chwili. Wzruszyłam ramionami.

- Nie wiem, nigdy nie miałam chłopaka. Nie wiem od czego zacząć... - spojrzałam na niego. - Może od randki? - spytałam niepewnie.

- Zapraszasz mnie? - zaśmiał się.

- Chyba tak - zmieszałam się. Podszedł do mnie.

- Mi pasuje - odpowiedział z jeszcze większym uśmiechem. Odwzajemniłam to.

- Cieszę się - wydusiłam z siebie. Pocałował mnie w policzek.

- Porozmawiamy o tym jutro. Przyjdę po ciebie rano. Może być? - spytał po chwili. Pokiwałam delikatnie głową.

- Jak najbardziej - powiedziałam. 

Pożegnał się ze mną i poszedł na górę. Byłam cała w skowronkach. Pośpiesznym krokiem udałam się do pokoju. Nie wiedziałam, czy mam zabić Ruby za co co zrobiła czy całować ją po rękach. Musiałam przyznać. Gdyby nie ona, nie doszło by do tego. Z jednej strony chciałam jej podziękować, ale z drugiej miałam ochotę udusić. Nie wszystko naraz, Musiałam najpierw ją znaleźć i z nią porozmawiać...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro