Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6. Dochodzenie

Pov: Max

Leżałem na kanapie i spoglądałem na Melbourne za oknem. Kończyłem kebaba, który został zdobyty dosłownie krwią poległych.

Byłem zmartwiony tą całą sytuacją i tęskniłem za snem w moim łóżku w domu. Swoją drogą, ciekawe, czy w ogóle wrócę do domu.

- Tak, powiększ, Lando - usłyszałem głos Eli. - Ten facet, to zabójca na zlecenie z Czeczeni. Spotkałam go już na swojej drodze.

- Kto go mógł zatrudnić? - zapytał Norris. - Dobrze by było wiedzieć przed kim uciekamy.

- Głównie Rosjanie go zatrudniają, a mnie z kolei wywiad, a tu zlecenie prywatne. A więc to może być każdy, sponsor innej drużyny, CEO, FIA, osoba z zewnątrz, której Max nie pasuje. Dziwne... Sam wywiad również odzywał się do mnie, jak już byłam zatrudniona. Dobrze, że cię też wysłali.

- Więcej nas wysłali, sprawa jest gruba. Ktoś ma chyba nie po kolei w głowie, jak chce sprzątnąć aktualnego mistrza świata - dodał Lando.

- Prawda i w sumie nie ma żadnego punktu zaczepienia. Nie wiem, komu możemy ufać, a komu nie. Ja bym nawet nie była pewna ludzi z toruz potencjalnych przyjaciół.

- Masz rację... Kurde, nie sposób odzyskać tych zdjęć mclarenów, ktoś grzebał w miejskim monitoringu. 

- A kiepy z kebaba?

- Jednego złapało, wrzuciłem już w program porównywania twarzy. Całe szczęście, że drugi trening odwołali z powodu deszczu. Mam pełne ręce roboty - skwitował.

- Jeszcze byś coś wygrał! - zażartowała.

- Nie rób sobie jaj ze mnie łaskawie. McLaren to najlepsza drużyna - dodał wkurzony.

- To ty mnie wcisnąłeś w tą kiecekę dla mimoz. Błękit? Serio?

- A co ci miałem niby kupić? Byłaś pod kolor drużyny, teraz jesteś wag, każda dziewczyna o tym marzy.

- Mogłeś coś seksownego na przykład i czarnego, o.

- Dla Maxa się tak stroisz?

- Spierdalaj, to misja, nie mogę mieć takich kontaktów z osobą, którą ochraniam.

- Ta, jasne... - odparł Lando. - Długo jesteś sama... A tu się trafia seksowny Holender.

- Lepiej się umów z Carlosem i zejdź ze mnie łaskawie.

Sluchałem tej rozmowy i uśmiechnąłem się do siebie. Może jej się podobam. To by było całkiem miłe. Ja również byłem długo sam. Ale czy ja jestem teraz w nastroju na flirt i związki?

- Poza tym Maxa na pewno wyrwie Charles - dodała.

- On nie jest gejem, jest biseksem. Masz szansę - zaśmiał się Lando.

- Zamknij się z łaski swojej. Dobrze, że Max śpi i nie słucha twojego pierdolenia.

Usłyszałem jej kroki i poczułem znajomy zapach. Nie byłem pewny, ale to chyba Black Opium. Idealnie pasuje do jej charakteru.

- Maxie? - zaczęła delikatnie mną poruszać. - Maxie? Obudź się, idź do łóżka.

- Łóżka? - odparłem, otwierając oczy. - To ja mam tu jakies łóźko? 

- Wczoraj nie chcieliśmy cię budzić - zawołał Lando sprzed komputera.

- Chodź Maxie - objęła mnie ramieniem w pasie i zaprowadziła do jednej z sypialni.

Pokój był naprawdę duży, ze sporym posłaniem. A ja spałem na kanapie? Duży materac był pokryty miękką kapą. Od razu się na nim położyłem. Pokój był urządzony w kolorach niebieskich. Mówią, że błękit uspokaja. Mi to się na pewno przyda. No i niebieski to moje barwy drużynowe.

- Ej, przebierz się w pidżamę - zawołała, otwierając szafę i podając mi zestaw do spania. - Nie idź spać w opakowianiu.

- Jak noga? - zapytałem.

- Wszystko w porządku, w ogóle o tym nie myśl. Za kilka dni będzie po sprawie. Kula musnęła skórę. Nie martw się.

Pokiwałem głową na jej słowa. Znów była ubrana po swojemu. Miała czarne ciuchy. Jakieś poszarpane jeansy i koszulkę rockowego zespołu.

- Jaki jest twój ulubiony kolor? - zapytałem niepewnie.

Zaśmiała się i usiadła obok mnie na łóżku.

- Czarny jak moja dusza, schatje - odpowiedziała. - A twój?

- Niebieski, redbullowy.

- Pięknie, pięknie. Pasuje ci jak zakładasz koszulki Red Bulla. Ten kolor w ogóle pasuje do ciebie. Twoje oczy też są niebieskie i to tak serio błękitne jak laguna.

Czy ona serio prowadziła monolog o moich oczach? Wow.

- Prawie bym zapomniała. To twój nowy telefon. To trochę bardziej taka szpiegowska machina - zaśmiała się. - Ściąga kontakty z twojego wyrzuconego telefonu i nie da się go namierzyć. Ponadto wiadomości i połączenia, jakie za jego pomocą wykonujesz, trafiają prosto do Lando, więc uwaga co piszesz, bo będzie się z ciebie nabijał. Ponadto to działa także jak podsłuch.

- Wow... Muszę to nosić, żebyście mnie słyszeli?

- Będę szczera. Opluskwowałam cię na wszelkie możliwe sposoby, cały czas mogę cię podsłuchać, ale nie robiłam tego do tej pory. Poinformuję cię, kiedy naruszę twoją prywatność...

- Och? Dzięki łaskawco - odparłem.

- Schatje, nie ma wyboru, muszę być pewna, że nie dzieje ci się krzywda...

Pokiwałem głową i odebrałem telefon. Wyglądał jak typowy smartfon. Odblokowałem go i zobaczyłem 125 wiadomości od Sergio, sporo nieodebranych połączeń od mamy i siostry. Szczególnie zdziwiła mnie jednak ta jedna wiadomość na WhatsUpie od Charlesa.

Charles: Cześć, Max... Masz ochotę na małe spotkanie po wyścigu. Chętnie bym cię gdzieś zabrał... Tylko we dwóch.

Przyjrzałem się wiadomości. Fakt, Charlie mi się podobał od jakiegoś czasu. Ale nie byłem w nastroju na jakiekolwiek flirty itp. Chciałem po prostu poczuć się bezpieczenie.

Eli wróciła z jedzeniem i podała mi pudełeczko.

- Zrobiłam ci kapsalon*, może to poprawi ci humorek. Ciągle jesteś taki podłamany i smutny. Przykro mi, że takie coś się dzieje właśnie tobie, Maxie.

- Dzięki, nie musiałaś tego robić. Nie zwracaj na mnie uwagi, ostatnio nie mam kompletnie nastroju i no cóż. Jest jak jest. To nie twoja wina, że ktoś chce mnie zabić.

Eli wyszła, a ja jadłem dalej, tym razem kapsalon. Może zajadanie stresu mi jakoś pomoże.

Chciałem odpisać Charlesowi, ale nie sądzę, że mój adekwatny stan jest dobry do zawierania głębszych relacji. Ale co? Mam go spławić. Jakoś źle bym się z tym czuł.

Max: Dobrze, pogadamy.

***

Obudziłem się i znów musiałem udać się na trening. Lando klasycznie nie było. Eli znów przyniosła mi jedzenie. Serio zaczynało mi się robić głupio, może za dużo wymagam. Ona ma jakieś wyrzuty sumienia względem mnie. Muszę z nią o tym porozmawiać.

Przebrałem się gotowy do wyścigu. Eli przyszła dziś w jakiejś czarnej wydekoltowanej sukience. Wyglądała jak w dzień, kiedy się poznaliśmy w barze. Sukienka była seksowna, starałem się nie gapić, żeby nie wyjść na jakiegoś creepy gościa. Ale pasowało jej to.

Tym razem bez przygód dojechaliśmy na tor. Chris pytał mnie o brak udziału w wywiadach. Eli odpowiedziała za mnie, że źle się czułem i wymiotowałem. Świetna bajka na poczekanie. Z jaką łatwością ona kłamie... Ale to jej praca.

- A jak się poznaliście? - zapytał Chris.

Otworzyłem usta, by coś powiedzieć, ale nie bardzo wiedziałem co.

- W Monako! - zawołała Eli. - Max jeździł na swoim motorze wodnym, a ja pływałam na desce. Ochlapał mnie, więc zrobiłam mu awanturę. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Nie ma jak porządna kłótnia, a potem rozejm.

- Prawda - odparł Chris i spojrzał na stojącego kilka metrów dalej Toto. - Nie ma jak to godzenie się, haha. Dzieci co ja wam będę mówił.

Spojrzałem na niego, potem na Toto, znów na niego. Zrobiłem wielkie oczy.

- To ja idę do bolidu - dodałem. 

_____________

*kapsalon - danie holenderskie przypomniające kebab w naczyniu żaroodpornym lub złotku. Taki kebab bez bułki/pity.

Chciałam wam napisać postać, z którą będziecie się mogli utożsamić. Mam nadzieję, że Eli robo robotę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro