Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9

Po powrocie do domu nie miałam siły na nic. W głowie ciągle brzmiały słowa Jay'a, a w sercu czułam się jakby było zbyt dużo niezałatwionych spraw, których nie potrafiłam rozwiązać. Wyszłam na balkon, próbując złapać trochę świeżego powietrza, ale w tej chwili nie mogłam uwolnić się od wrażenia, że coś nieuchronnie się zmienia, a ja nie jestem w stanie tego kontrolować.

Wtedy usłyszałam krok na korytarzu, a chwilę później Jimin pojawił się w drzwiach.

— Sooyeon — jego głos był ciepły, ale wyraźnie pełen troski. — Co się dzieje? — zapytał, patrząc na mnie z niepokojem.

Przez chwilę milczałam, nie wiedząc, od czego zacząć. Jimin był moim bratem, ale nie wiedziałam, jak mu to wyjaśnić. Czułam się rozdarta, zdezorientowana, jakby wszystkie moje dotychczasowe decyzje były błędne.

— Wiesz, że zawsze możesz ze mną porozmawiać, prawda? — dodał, stając obok mnie. — Coś się stało z Jay'em? Widzę, że inaczej się zachowujesz od tej kolacji.

Zamknęłam oczy, a potem westchnęłam głęboko.

— To wszystko... to wszystko się tak skomplikowało, Jimin. — Odwróciłam się do niego, patrząc w oczy. — Nie wiem, co o tym myśleć, jak się zachować. Mam wrażenie, że się w tym wszystkim gubię.

Jimin nie odpowiedział od razu. Przez chwilę milczał, jakby analizował moje słowa, próbując zrozumieć, co się naprawdę dzieje.

— To on cię zranił, prawda? — zapytał w końcu, z wyczuwalną troską w głosie.

Wzruszyłam ramionami, czując, jak emocje zaczynają wzbierać we mnie znowu. Jay z jednej strony był dla mnie pełen zagadek, a z drugiej wciągnął mnie w coś, co nie miało prawa się zdarzyć.

— Wiesz, że nie chcę cię zadręczać, ale coś mi mówi, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Może powinnaś zrobić krok wstecz i naprawdę przemyśleć, co dla ciebie najlepsze — powiedział, łagodnie kładąc rękę na moim ramieniu.

Zawahałam się, czując, jak jego słowa przebijają się przez mętlik w mojej głowie. Może miał rację. Może to była dobra pora, żeby się zatrzymać i przemyśleć, w co się wplątałam. Ale serce nie pozwalało mi tak łatwo podjąć decyzji.

— Nie wiem, co mam robić — wyszeptałam, czując się bezradnie.

Jimin milczał przez chwilę, a potem odpowiedział spokojnie:

— Cokolwiek zdecydujesz, pamiętaj, że jestem tu dla ciebie, zawsze. Ale może to nie jest do końca taki zły pomysł? Przecież to tylko teatrzyk dla naszych rodzin.

Zerknęłam na Jimina, czując, jak rośnie we mnie frustracja. Jego słowa nie były rozwiązaniem. Udawanie? To było coś, czego zdecydowanie nie chciałam robić.

— Udawać? — powtórzyłam, próbując zrozumieć, co miał na myśli. — Udawać przed jego ojcem, przed wszystkimi... Ale co potem? Co się stanie, jeśli zacznie tego od nas wymagać więcej?

Jimin wzruszył ramionami, nieco zniechęcony moją reakcją. Siedział obok mnie na balkonie, patrząc na miasto w oddali.

— Może to nie jest takie złe, jak myślisz. Przynajmniej na razie. Przynajmniej masz trochę przestrzeni, żeby nie być w tej całej sytuacji na siłę. Chodzi tylko o spotkania biznesowe, nic więcej.

Spojrzałam na niego, niepewna. Wiedziałam, że nie będzie to łatwe, ale rozumiałam, że Jimin chciał, bym miała trochę spokoju w tej chaotycznej sytuacji. Tylko czy to naprawdę pomoże? Udawanie przez dłuższy czas... Czułam, że nie będę w stanie tego dźwigać, jeśli sprawy zaczną się komplikować.

— I co, mam tak po prostu pójść w to wszystko? Przestać myśleć o tym, co się naprawdę dzieje? — zapytałam, czując, jak rośnie we mnie gniew. — Jay już wystarczająco mnie wykorzystuje.

Jimin westchnął i spojrzał na mnie z poważnym wyrazem twarzy.

— Jeśli nie chcesz tego zrobić, to nie rób. Tylko pamiętaj, że czasami odrobina udawania może dać ci kontrolę nad sytuacją. To nie znaczy, że musisz w to wchodzić na całego.

Chociaż jego słowa miały sens, czułam, że nadal nie wiem, co powinnam zrobić. Co by się stało, gdybym po prostu odepchnęła Jay'a? Co by się stało, gdyby to on mnie odepchnął? Zaczęłam czuć się jak pionek w jego grze, a to naprawdę mnie przerażało.

— Dziękuję za radę, Jimin — powiedziałam cicho, czując, jak rośnie we mnie niezadowolenie. — Ale nie wiem, czy to dla mnie. To wszystko to za dużo, nawet na mnie.

Jimin kiwnął głową, zrozumiał moją reakcję, choć wyglądał na nieco zawiedzionego.

— Cokolwiek zdecydujesz, bądź ostrożna, Soo. To nie jest gra, którą chcesz przegrać.

Czułam, jak jego słowa mnie dotykają, mimo że w głowie nadal krążyły niejasne myśli o tym, co właściwie powinnam zrobić z całym tym zamieszaniem.

W końcu, wykończona natłokiem myśli, zasnęłam, choć sen nie przyniósł mi spokoju, którego tak bardzo potrzebowałam. W środku nocy obudziło mnie nagłe, głośne walenie w drzwi. Serce zabiło mi mocniej, a przez moment zastanawiałam się, czy to sen, czy rzeczywistość.

Usiadłam na łóżku, czując, jak resztki snu odpływają, a moje zmysły wyostrzają się. Próbowałam rozpoznać, kto mógłby zakłócać spokój o tak późnej porze. Kiedy usłyszałam kolejne uderzenie, bardziej stanowcze i niecierpliwe, poczułam, jak niepokój ściska mnie w żołądku. Wstałam, wzięłam głęboki oddech i ruszyłam do drzwi, starając się przygotować na to, co mnie czeka.

— Soo! — usłyszałam stłumiony głos za drzwiami, który natychmiast rozpoznałam. Jay.

Kiedy tylko otworzyłam drzwi, od razu poczułam zapach alkoholu. Jay stał tam, opierając się o framugę, z półprzymkniętymi oczami i lekko rozmazanym spojrzeniem. Był pijany, i to bardziej, niż kiedykolwiek widziałam.

— Soo... — wymamrotał, a jego głos był niski i niewyraźny. Próbował stanąć prosto, ale zaraz stracił równowagę, chwytając się framugi, by się nie przewrócić.

Westchnęłam, nie mogąc uwierzyć, że rzeczywiście postanowił przyjść tutaj w takim stanie. Miałam ochotę zamknąć mu drzwi przed nosem, ale coś mnie powstrzymało. Zamiast tego oparłam się o futrynę i skrzyżowałam ręce na piersi.

— Co ty tu robisz o tej godzinie, Jay? I do tego w takim stanie? — zapytałam chłodno, choć w głębi byłam rozdrażniona i zdezorientowana.

Spojrzał na mnie, próbując skupić wzrok. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, ale był zupełnie inny niż zazwyczaj – pozbawiony tej pewności siebie, którą zawsze emanował.

— Musiałem cię zobaczyć — wybełkotał, próbując unieść dłoń, by dotknąć mojego ramienia. — Przez cały czas... myślałem tylko o tobie.

Z trudem powstrzymałam się od przewrócenia oczami. Było w nim coś, co sprawiało, że czułam mieszaninę złości i współczucia. Chciałam, żeby sobie poszedł, ale wiedziałam, że w takim stanie nie zostawię go samego.

Jay parsknął cicho, jakby moje słowa były bardziej zabawne, niż powinny. Przesunął ręką po twarzy, próbując chyba przywrócić sobie choć odrobinę trzeźwości.

— Może... może właśnie tak — odpowiedział, a jego głos brzmiał słabiej niż zwykle. — Tylko wtedy mogę ci powiedzieć... — przerwał, wbijając wzrok w podłogę, jakby zapomniał, co chciał dodać.

— Słuchaj, Jay, nie wiem, czego oczekujesz, ale to naprawdę nie jest dobry moment. Wracaj do domu — powiedziałam, próbując ukryć irytację, którą zaczynałam czuć coraz bardziej.

Spojrzał na mnie nieco bardziej przytomnym wzrokiem, a potem niespodziewanie zrobił krok w moją stronę, zmniejszając dystans między nami. Poczułam się nieswojo, jego bliskość w takim stanie była dla mnie trudna do zniesienia.

— Nie wrócę. Nie dzisiaj — szepnął, a w jego głosie była nie tylko pewność, ale też coś, czego nie umiałam odczytać.

Jay zrobił kolejny krok w moją stronę, a moje serce przyspieszyło, choć starałam się tego po sobie nie pokazać. Jego spojrzenie, nieco przymglone od alkoholu, ale nadal miało tę zuchwałą pewność siebie, którą zawsze prezentował. Był jednak inny – bardziej odsłonięty, jakby ten chłód i arogancja, do których przywykłam, chwilowo ustąpiły miejsca czemuś głębszemu.

— Jay, proszę — powiedziałam cicho, z nadzieją, że może dotrze do niego, że wcale nie chcę, żeby był tutaj, zwłaszcza w takim stanie.

Ale on nie odsunął się, tylko patrzył na mnie intensywnie, jakby szukał odpowiedzi, których sama nie miałam.

— Dlaczego mnie tak unikasz, Soo?— zapytał, a jego głos był nieco zachrypnięty. — Może powinienem cię znienawidzić za to, że tak mnie odpychasz, ale... nie mogę.

Słowa te były zaskakujące, ale nie potrafiłam ich przyjąć. Jego bliskość wywoływała we mnie zamęt, jednak wiedziałam, że muszę zachować kontrolę. Odsunęłam się o krok, próbując zapanować nad chaosem emocji, który próbował przebić się przez moją ostrożność.

Jay ponownie zrobił krok w moją stronę, ale tym razem stracił równowagę i wpadł prosto na mnie, przygniatając mnie do ściany. Czułam jego oddech tuż obok swojego, a bliskość sprawiała, że serce biło mi jak oszalałe. W tej chwili nie było żadnych sarkastycznych uśmiechów ani chłodnych spojrzeń – wydawał się być bardziej ludzki, mniej opanowany.

Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w milczeniu, czując napięcie narastające w powietrzu. Starałam się zachować spokój, ale jego ręce, przypadkowo oparte tuż obok moich ramion, zamknęły mnie w pułapce, z której nie mogłam się tak łatwo wydostać.

— Jay, naprawdę... — zaczęłam, próbując zachować kontrolę nad sytuacją, ale mój głos zabrzmiał słabiej, niż bym chciała.

— Nie mogę cię tak po prostu zostawić, Soo — powiedział cicho, a w jego głosie usłyszałam coś, czego wcześniej nie znałam. — Jesteś... nie mogę przestać o tobie myśleć, nawet jeśli tego nienawidzę.

Przez chwilę chciałam mu odpowiedzieć, ale jego intensywne spojrzenie sprawiło, że zabrakło mi słów.

— Jay — wyszeptałam, starając się złapać oddech. Był zbyt blisko, a cała ta sytuacja sprawiała, że nie mogłam zebrać myśli.

Jego wzrok złagodniał, ale nadal przyglądał mi się intensywnie, jakby próbował coś zrozumieć, coś wyczytać z moich oczu, czego sama jeszcze nie byłam pewna.

— Dlaczego mnie tak unikasz? — powtórzył, a jego głos był ledwie słyszalny, bardziej miękki niż kiedykolwiek wcześniej.

Nie potrafiłam mu odpowiedzieć. Zamiast tego spuściłam wzrok, próbując ukryć emocje, które były zbyt sprzeczne, by je w pełni zrozumieć. Jego dłoń przesunęła się na mój policzek, a dotyk był zaskakująco delikatny, niemal ostrożny.

Jay uniósł moją brodę, zmuszając mnie, bym spojrzała mu w oczy. Jego dłoń była ciepła, a palce pewne, choć nadal wyczuwałam w jego ruchach pewną łagodność. Był to gest, który wytrącił mnie z równowagi, a serce zaczęło bić szybciej, mimo że próbowałam to ignorować.

— Spójrz na mnie — powiedział cicho, niemal szeptem. — Naprawdę nie potrafisz zrozumieć, co się między nami dzieje?

Jego słowa brzmiały jak wyzwanie, ale miałam dość tej gry, niepewności, tego ciągłego balansowania na granicy.

— Jesteś pijany, Jay — powiedziałam cicho, próbując wyrwać się spod jego spojrzenia i przypomnieć sobie, że to nie jest miejsce ani czas na żadne wyznania.

Jay jednak nie cofnął się, jego dłoń nadal delikatnie podtrzymywała moją twarz, jakby próbował utrzymać między nami ten moment.

— Może i jestem — mruknął, uśmiechając się półgębkiem. — Ale to niczego nie zmienia. Nieważne, ile wypiję, myśli o tobie zawsze wracają. Może nawet wtedy stają się głośniejsze.

Poczułam, jak serce zadrżało, ale starałam się nie dać tego po sobie poznać. Musiałam zachować dystans – szczególnie teraz, gdy był w takim stanie.

— Jay, proszę — westchnęłam, próbując zachować spokój. — Porozmawiamy o tym, jak wytrzeźwiejesz.

— A jeśli wtedy nie będę miał już odwagi? — zapytał, a w jego głosie pojawiła się nuta desperacji, która wstrząsnęła mną bardziej, niż bym chciała.

Chciałam odpowiedzieć, już otwierałam usta, gdy nagle Jay nachylił się i pocałował mnie. Jego usta były ciepłe i delikatne, a przez moje ciało przeszła fala nieoczekiwanych emocji, od zaskoczenia po zamęt, który sprawił, że nie potrafiłam natychmiast się odsunąć. Na ułamek sekundy moje myśli zniknęły, a wszystko, co czułam, to jego bliskość i ten jeden intensywny moment, w którym poczułam coś, czego się po sobie nie spodziewałam.

Ale w końcu rozsądek wziął górę, więc przerwałam pocałunek, delikatnie odsuwając się od niego, próbując uspokoić swoje serce, które biło stanowczo zbyt szybko. Patrzyłam na niego, próbując odnaleźć słowa, które pozwolą mi przywrócić między nami dystans.

— Jay, to... — zaczęłam, ale Jay nie pozwolił mi dokończyć.

Zanim zdążyłam się zorientować, ponownie przyciągnął mnie do siebie, mocno, stanowczo, jakby bał się, że znowu się odsunę. Jego ręce objęły mnie, trzymając tak blisko, że mogłam poczuć każde uderzenie jego serca, które zdawało się bić równie szybko jak moje.

— Soo — wyszeptał, patrząc mi w oczy, a jego spojrzenie było pełne czegoś, czego nie potrafiłam rozszyfrować. — Przestań mnie odpychać. Nie udawaj, że nic nie czujesz. Nie teraz.

Jego słowa sprawiły, że przez chwilę czułam się zagubiona. Gdzieś w głębi wiedziałam, że muszę się wycofać, że nie mogę mu zaufać, nie w tym stanie. Ale Jay nie dawał mi szansy na odwrót.

Zanim zdążyłam zareagować, jego usta znowu były na moich. Tym razem nie był to delikatny, łagodny pocałunek, ale pełen żaru i desperacji. Czułam, jak jego ręce przesuwają się po moich plecach, przyciągając mnie jeszcze bliżej. Jego dotyk był gorący, niepowstrzymany, jakby chciał w ten sposób wymazać wszystkie wątpliwości i granice, które starałam się zachować.

Zamknęłam oczy, czując, jak moje ciało odpowiada na jego pociągającą bliskość, choć umysł krzyczał, by się zatrzymać. Wiedziałam, że to nie był dobry moment. Wiedziałam, że to nie powinno się wydarzyć, ale mimo to nie potrafiłam oderwać się od niego. 

notka od autorki

Taki trochę dłuższy rozdział mi wyszedł, ale jestem zadowolona.

Pamiętajcie o zostawieniu śladu po sobie:

komentarza lub gwiazdeczki, jeśli się wam podobało!

Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro