Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

31

Każdy mięsień w moim ciele był napięty, a ból pulsował w miejscach, gdzie sznury wżynały się w skórę. Gdy drzwi otworzyły się ponownie, moje serce zatrzymało się na chwilę. Do środka weszła Minji. Miała na sobie idealnie skrojony garnitur, a jej oblicze emanowało chłodnym opanowaniem. Jednak w jej oczach kryła się czysta furia, której nie próbowała nawet maskować.

– Sooyeon – powiedziała przeciągle, zatrzymując się kilka kroków przede mną. – Jak się czujesz? Chociaż... właściwie nie obchodzi mnie to – dodała z gorzkim uśmiechem.

Patrzyłam na nią zszokowana. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego się tu znalazłam ani co Minji ma z tym wspólnego.

– To ty za tym wszystkim stoisz? – wyszeptałam, próbując stłumić drżenie głosu. – Dlaczego...?

Minji uniosła brew, jakby to pytanie ją rozbawiło.

– Dlaczego? – powtórzyła, nachylając się nade mną. – Bo Jay powinien być mój. Był mój, zanim ty pojawiłaś się w jego życiu i wszystko zrujnowałaś! Myślisz, że jesteś lepsza ode mnie? Że możesz po prostu wejść i odebrać mi to, na co pracowałam latami?

Jej głos stawał się coraz głośniejszy, a złość w jej oczach narastała. Zanim zdążyłam odpowiedzieć, jej ręka uderzyła mnie w policzek. Gwałtowny ból rozszedł się po mojej twarzy, a głowa odskoczyła w bok.

– Nie masz pojęcia, co znaczy poświęcać się dla kogoś, czego ja się dla niego wyrzekłam! – krzyknęła, wymierzając kolejny cios, tym razem w ramię. – A on wybrał ciebie, jakbyś była lepsza... jakbyś była kimś ważnym!

Próbowałam unikać jej spojrzenia, próbowałam oddychać i przetrwać, ale Minji nie przestawała. Jej pięści zaciskały się, a każdy kolejny cios był pełen furii i żalu. Kopała mnie, ciągnęła za włosy, wyładowując całą swoją złość i frustrację.

– Wiesz, co jest najgorsze? – syknęła, chwytając mnie za brodę i zmuszając, bym spojrzała jej w oczy. – On pewnie nawet nie zauważy, że cię nie ma. Pewnie wraca do mnie, błagając o wybaczenie.

Jej słowa były jak kolejne uderzenie, bardziej bolesne niż fizyczne ciosy. W moich oczach zebrały się łzy, ale nie pozwoliłam im spłynąć. Nie chciałam dać jej satysfakcji.

– To nieprawda – wykrztusiłam przez zaciśnięte zęby. – On mnie nie zostawi. On mnie kocha.

Minji roześmiała się gorzko, odpychając mnie od siebie, aż krzesło, do którego byłam przywiązana, zachwiało się niebezpiecznie.

– Zobaczymy, czy naprawdę cię kocha – powiedziała z kpiną, poprawiając marynarkę. – Zobaczymy, czy zaryzykuje wszystko, żeby cię znaleźć.

Zanim wyszła, odwróciła się jeszcze raz, patrząc na mnie z pogardą.

– Wiesz, Sooyeon, mogłaś mieć wszystko, gdybyś po prostu trzymała się z daleka. Ale teraz... masz tylko to, co sama wybrałaś. Cierpienie.

Drzwi zatrzasnęły się za nią, a ja zostałam sama w ciemności, łapiąc oddech i modląc się, by Jay mnie odnalazł, zanim będzie za późno.

Godziny mijały powoli, a ja nie miałam pojęcia, ile czasu minęło od chwili, gdy Minji wyszła. Ciemność w pomieszczeniu wydawała się gęsta, niemal namacalna, a cisza była przerywana jedynie dźwiękiem mojego nierównego oddechu. Każda minuta wydawała się wiecznością, a ból w ciele pulsował, przypominając o wszystkim, co wydarzyło się wcześniej.

Nagle usłyszałam dźwięk kroków za drzwiami. Próbowałam się nie poruszać, nie zdradzić, że jestem przerażona, choć serce waliło mi jak oszalałe. Drzwi otworzyły się gwałtownie, a do środka weszła Minji. Światło z korytarza wpadło do pomieszczenia, oślepiając mnie na chwilę.

– I jak ci się siedziało w ciemności? – zapytała chłodno, zamykając za sobą drzwi. Tym razem nie wyglądała na rozgniewaną. Jej spojrzenie było bardziej opanowane, ale to tylko sprawiało, że czułam się jeszcze bardziej zagrożona.

Nie odpowiedziałam. Wiedziałam, że cokolwiek powiem, tylko ją sprowokuje. Minji podeszła bliżej i przykucnęła przede mną, tak blisko, że czułam jej perfumy – intensywne i duszące.

– Wiesz, Sooyeon, miałam trochę czasu, żeby pomyśleć – powiedziała spokojnym, niemal delikatnym głosem. – I doszłam do wniosku, że tak naprawdę to nie twoja wina. To wszystko przez Jay'a. On cię zmanipulował, prawda?

Spojrzałam na nią zaskoczona, nie wiedząc, co odpowiedzieć.

– Musiał ci wmówić, że jesteś dla niego najważniejsza, że nikt inny się nie liczy – kontynuowała, przechylając głowę na bok. – Ale wiesz, co jest najśmieszniejsze? Jay to kłamca. Kłamie wszystkim. Mnie, tobie, nawet swoim rodzicom.

Jej słowa były jak trucizna, która powoli sączyła się do moich myśli. Wiedziałam, że Minji próbuje mnie złamać, ale jej pewność siebie i spokój sprawiały, że zaczynałam wątpić.

– On mnie kocha – wyszeptałam, bardziej dla siebie niż dla niej.

Minji uniosła brew i uśmiechnęła się kpiąco.

– Naprawdę? – zapytała. – A gdzie on jest teraz, Sooyeon? Jeśli cię kocha, dlaczego jeszcze cię nie znalazł? Dlaczego nie jest tutaj, żeby cię uratować?

Jej słowa uderzyły mnie jak cios. Chciałam jej odpowiedzieć, że Jay mnie szuka, że zrobi wszystko, żeby mnie znaleźć, ale prawda była taka, że nie miałam pewności. Czy naprawdę wiedział, co się dzieje? Czy naprawdę mu na mnie zależało?

Minji wstała i spojrzała na mnie z góry.

– Wiesz, Sooyeon, może powinnaś się zastanowić, czy warto tak o niego walczyć. Może lepiej dla ciebie byłoby po prostu... odpuścić.

Zanim wyszła, nachyliła się nade mną i wyszeptała mi do ucha:

– Jay nigdy nie będzie twój. Nigdy.

Drzwi zatrzasnęły się za nią, a ja zostałam sama z chaosem w głowie i bólem w sercu. 

Minji ponownie weszła do pomieszczenia, a tym razem coś w jej spojrzeniu było inne. Jej twarz wykrzywiał gniew, ale w oczach widziałam coś więcej – szaleństwo, które sprawiało, że cała drżałam. Trzymała w ręku nóż. Jego ostrze odbijało światło z korytarza, a widok ten sprawił, że poczułam, jak moje ciało przeszywa lodowaty dreszcz.

– Wiesz, Sooyeon – zaczęła spokojnym, niemal delikatnym głosem, który tylko potęgował moje przerażenie. – Myślałam, że uda mi się załatwić to inaczej. Ale ty... Ty po prostu nie potrafisz odpuścić, prawda?

Zrobiła krok w moją stronę, a ja, mimo że byłam przywiązana do krzesła, instynktownie próbowałam się odsunąć, choć wiedziałam, że to niemożliwe.

– Minji, proszę, nie rób tego – powiedziałam cicho, głos mi się łamał. – To niczego nie zmieni.

Jej uśmiech był jak ostrze – zimny i ostry.

– A właśnie, że zmieni, Sooyeon. Kiedy ciebie nie będzie, Jay w końcu przejrzy na oczy. Wróci do mnie. Tak, jak powinno być od początku.

Podniosła nóż, a światło odbiło się od ostrza. Czułam, jak moje serce bije jak oszalałe, a łzy napływają mi do oczu. Wiedziałam, że jestem bezradna.

Minji uniosła nóż wyżej, jakby szykowała się do ciosu. Wstrzymałam oddech, gdy nagle drzwi otworzyły się z hukiem.

– Minji! – Jay wpadł do pomieszczenia, a jego głos był pełen złości i desperacji.

Minji zamarła, a jej głowa gwałtownie obróciła się w stronę drzwi. Widok Jay'a sprawił, że jej twarz na chwilę się rozjaśniła, jakby w jej oczach pojawiła się nadzieja.

– Jay... – wyszeptała, opuszczając lekko nóż, ale nadal trzymała go w dłoni. – W końcu jesteś. Wiesz, robię to dla nas. Dla ciebie.

Jay zrobił krok w jej stronę, ręce uniósł w uspokajającym geście.

– Minji, odłóż ten nóż – powiedział spokojnym, ale stanowczym głosem. – To nie jest rozwiązanie.

– Ona nas rozdzieliła! – wykrzyknęła Minji, wskazując na mnie nożem. Jej głos łamał się z emocji. – Gdyby nie ona, wszystko byłoby dobrze!

– To nieprawda – powiedział Jay, powoli zbliżając się do niej. – Minji, to ty się od wszystkiego odsunęłaś. Nie możemy cofnąć czasu, ale to, co robisz teraz, zniszczy wszystko.

Minji zaczęła trząść się na całym ciele, a jej spojrzenie zaczęło błądzić między mną a Jay'em. Nóż drżał w jej ręku.

– Nie chcę cię stracić, Jay... – wyszeptała.

– Minji, proszę... – Jay był już blisko. Wyciągnął rękę w jej stronę. – Daj mi nóż. Porozmawiajmy.

Minji patrzyła na niego przez kilka sekund, jakby walczyła sama ze sobą. W końcu opuściła nóż, ale łzy zaczęły spływać jej po policzkach.

Jay wykorzystał moment i szybko zabrał jej nóż, rzucając go na ziemię, po czym złapał Minji za ramiona.

– To koniec, Minji – powiedział cicho, ale stanowczo. – Musisz przestać.

Minji osunęła się na kolana, szlochając. Jay spojrzał na mnie, a w jego oczach widziałam ból i troskę.

– Sooyeon, wszystko będzie dobrze – powiedział, podchodząc do mnie i uwalniając z więzów. Moje ciało było sztywne, a oddech płytki, ale gdy tylko poczułam jego dotyk, łzy zaczęły płynąć po mojej twarzy.

– Myślałam, że... – wyszeptałam, ale nie dokończyłam.

– Już po wszystkim – przerwał mi Jay, przyciągając mnie do siebie i obejmując mocno. – Już po wszystkim.  

notka od autorki

Boże, niech styczeń się już skończy, bo mnie wykańcza jak nigdy i to cud, że jeszcze się nie rozchorowałam. Jutro postaram się dodać rozdział, jeśli przetrwam ten dzień.

Pamiętajcie o zostawieniu śladu po sobie:

komentarza lub gwiazdeczki, jeśli się wam podobało!

Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro