Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

24


Minęło kilka dni, a ja miałam wrażenie, że Jay coraz bardziej się ode mnie odcinał. Jego obecność była fizyczna, ale emocjonalnie wydawał się być gdzieś daleko. Wspólne poranki stały się ciche, a wieczory, które wcześniej spędzaliśmy razem, zamieniły się w jego samotne godziny w gabinecie.

Siedziałam w kuchni, bawiąc się łyżeczką w filiżance kawy, gdy usłyszałam dźwięk kroków. Jay wszedł do pomieszczenia, ale nawet na mnie nie spojrzał. Wyglądał na zamyślonego, jakby w głowie analizował milion rzeczy na raz.

– Chcesz kawy? – zapytałam, starając się, by mój głos zabrzmiał naturalnie.

– Nie, dzięki – odpowiedział szybko, otwierając szafkę i wyciągając butelkę wody.

Obserwowałam go uważnie. Każdy jego ruch wydawał mi się mechaniczny, pozbawiony tej swobody, którą zawsze u niego uwielbiałam.

– Jay, co się z tobą dzieje? – zapytałam wprost, mając dość udawania, że wszystko jest w porządku.

Zatrzymał się na moment, ale nie odwrócił w moją stronę.

– Nic, Soo. Po prostu... mam dużo na głowie – powiedział, odkręcając butelkę i upijając łyk.

– Dużo na głowie? – Powtórzyłam, wstając od stołu. – Od kilku dni prawie ze sobą nie rozmawiamy. Udajesz, że mnie tu nie ma, a ja mam udawać, że to normalne?

W końcu odwrócił się w moją stronę. Jego spojrzenie było pełne zmęczenia, ale i czegoś jeszcze – jakby ukrywał coś, co go dręczyło.

– Przepraszam, Soo. To naprawdę nie ma nic wspólnego z tobą – powiedział cicho, ale to nie wystarczyło, by mnie uspokoić.

– Ale mnie dotyczy, Jay. Jeśli coś się dzieje, chcę o tym wiedzieć.

Westchnął, przetarł twarz dłonią i oparł się o blat.

– Obiecuję, że wkrótce ci wszystko wyjaśnię. Po prostu... muszę to poukładać w głowie.

Zanim zdążyłam odpowiedzieć, jego telefon zaczął dzwonić. Jay zerknął na ekran, a na jego twarzy pojawił się cień napięcia.

– Muszę to odebrać – powiedział krótko i wyszedł z kuchni, zostawiając mnie samą z jeszcze większą ilością pytań niż wcześniej.

Usiadłam z powrotem przy stole, czując, jak narasta we mnie frustracja. Coś zdecydowanie było nie tak, a ja miałam coraz mniej cierpliwości, by czekać na odpowiedzi.  

Kilka minut później Jay wrócił do kuchni, ale wyglądał zupełnie inaczej niż przed chwilą. Jego twarz była spięta, a ruchy nerwowe. Zaczął zbierać swoje rzeczy, nie odzywając się ani słowem.

– Jay, co się dzieje? – zapytałam, próbując zrozumieć, dlaczego nagle zaczął się tak zachowywać.

– Muszę wyjść – odpowiedział krótko, zakładając kurtkę. Jego ton był napięty, niemal obcesowy.

– Gdzie idziesz? – Nie zamierzałam odpuszczać. Mój niepokój rósł z każdą sekundą, a jego zachowanie tylko mnie nakręcało.

– Soo, proszę... nie teraz – powiedział, unikając mojego spojrzenia.

Zbliżyłam się do niego, zastępując mu drogę.

– Nie teraz? Jay, od kilku dni zachowujesz się jak ktoś zupełnie inny. Udajesz, że wszystko jest w porządku, a potem nagle wychodzisz w takim stanie? Co się dzieje? – Głos mi zadrżał, ale nie chciałam, żeby widział, jak bardzo mnie to wszystko wytrąca z równowagi.

W końcu zatrzymał się i spojrzał na mnie. W jego oczach widziałam konflikt, jakby chciał coś powiedzieć, ale jednocześnie nie potrafił się na to zdobyć.

– To coś, co muszę załatwić. Sam. Obiecuję, że ci wszystko wyjaśnię, ale teraz... po prostu mi zaufaj, dobrze? – Jego głos złagodniał, ale czułam, że nie mówi mi wszystkiego.

– Jay... – zaczęłam, ale on delikatnie ujął moją twarz w dłonie.

– Soo, proszę. Daj mi trochę czasu – powiedział, a potem pocałował mnie lekko w czoło.

Zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, odsunął się i szybko wyszedł z mieszkania, zostawiając mnie samą z narastającym niepokojem i mnóstwem pytań, na które wciąż nie miałam odpowiedzi.

Jednak coś nie dawało mi spokoju. Jay był zdenerwowany, a jego zachowanie zbyt podejrzane, bym mogła to zignorować. Wiedziałam, że coś przede mną ukrywa, a skoro tak bardzo chciał mnie od siebie odsunąć, mogłam się tylko domyślać, że chodziło o firmę.

Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam na zegar. Było już późno, ale to nie miało znaczenia. Narzuciłam na siebie płaszcz, złapałam klucze i wyszłam z mieszkania.

Droga do firmy Jay'a była niemal pusta o tej godzinie, co tylko potęgowało napięcie, które czułam. Z każdym kilometrem coraz bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że muszę wiedzieć, co się dzieje. Nie mogłam pozwolić, by nasza relacja zamieniła się w ciąg tajemnic i niedopowiedzeń.

Gdy dojechałam na miejsce, budynek był niemal pusty, ale na jednym z pięter wciąż paliło się światło. Wiedziałam, że to właśnie tam muszę iść. Wjechałam windą na odpowiednie piętro i ruszyłam w kierunku biura.

Drzwi do biura były delikatnie uchylone, więc niemal bezszelestnie podeszłam bliżej. Zamierzałam wejść i zażądać od Jay'a wyjaśnień, ale to, co zobaczyłam, sprawiło, że zamarłam w miejscu.

Jay siedział przy biurku, wyglądając na wyraźnie spiętego. Na biurku, zaledwie kilka centymetrów od niego, siedziała dziewczyna. Miała na sobie dopasowaną sukienkę, która odsłaniała zbyt wiele, a jej nogi były założone tak, by przyciągać uwagę. Jej ciało niemal ocierało się o jego ramię, gdy odrzucała głowę do tyłu i śmiała się w sposób, który był wręcz przesiąknięty kokieterią.

Jay wyglądał na zdenerwowanego, ale nie odsuwał się od niej. Zacisnął dłonie na krawędzi biurka, jakby powstrzymywał się od wybuchu, jednak dziewczyna zdawała się tego nie zauważać.

– Naprawdę myślisz, że możesz to wszystko zrobić sam? – zapytała, przeciągając sylaby. Jej palce delikatnie przesunęły się po jego ramieniu. – Zawsze mogłeś na mnie liczyć, Jay. Wiesz o tym, prawda?

– To nie jest odpowiedni czas na takie rozmowy, – powiedział cicho, ale stanowczo.

– Och, daj spokój. Pracujemy razem od tylu lat. Dlaczego nagle zachowujesz się tak... oficjalnie? – Jej głos był niemal przesycony fałszywą niewinnością.

Miałam wrażenie, jakby ziemia osuwała mi się spod stóp. Serce waliło mi jak oszalałe, a w głowie zaczęły kłębić się myśli. Czy to była tylko rozmowa biznesowa, czy może coś więcej? Dlaczego nie próbował jej odsunąć? Dlaczego w ogóle pozwalał jej na takie zachowanie?

Patrzyłam, jak dziewczyna nachyla się jeszcze bliżej. Jej ruchy były powolne, wręcz teatralne, jakby chciała upewnić się, że każdy gest robi odpowiednie wrażenie. Nagle złapała Jay'a za twarz, obejmując jego szczękę delikatnymi dłońmi.

Nie mogłam na to patrzeć. Wszystko we mnie krzyczało, by odwrócić wzrok, ale jednocześnie nie byłam w stanie. Moje serce pękało na milion kawałków, a jednocześnie narastał we mnie gniew.

Jay siedział nieruchomo, a jego spojrzenie było pełne napięcia. Nie odwzajemnił jej gestu, ale nie zrobił też nic, by go powstrzymać. To wystarczyło, by moje wątpliwości zamieniły się w coś o wiele gorszego – w poczucie zdrady.

Zamknęłam mocno oczy, kiedy dziewczyna nachyliła się jeszcze bardziej, gotowa go pocałować. W tamtym momencie poczułam, jak moje serce pęka, a każdy oddech stawał się coraz trudniejszy. Nie mogłam na to patrzeć ani dłużej tego znieść.

Odwróciłam się do wyjścia, starając się stłumić szloch, który próbował wyrwać się z mojej piersi. Łzy spływały po moich policzkach, ale nie próbowałam ich nawet zatrzymać. Czułam, jak moje nogi prowadzą mnie same, choć wydawały się zbyt słabe, by mnie unieść.

Kiedy znalazłam się na zewnątrz, nocne powietrze owiało moją twarz, ale nie przyniosło ulgi. Przez chwilę stałam w miejscu, niepewna, co powinnam zrobić. Ostatecznie skierowałam się w stronę domu, starając się ignorować kłębiące się w głowie pytania i obrazy, które nie chciały zniknąć.

Dotarłam do mieszkania szybciej, niż myślałam, ale zamiast ulgi poczułam jeszcze większy ciężar na sercu. Weszłam do środka i od razu skierowałam się do sypialni. Musiałam działać, zanim Jay wróci.

Zaczęłam zbierać swoje rzeczy – najpotrzebniejsze ubrania, kosmetyki, kilka drobiazgów, które były moje i nie mogły tu zostać. Ręce mi drżały, a każda chwila wydawała się ciągnąć w nieskończoność.

W głowie toczyłam walkę. Może powinnam zostać i zmusić go do wyjaśnień? Może to wszystko było tylko jakimś ogromnym nieporozumieniem? Ale potem przypominałam sobie obraz tej dziewczyny nachylającej się nad nim, jej zalotny uśmiech, a jego brak reakcji.

– Nie – powiedziałam cicho, sama do siebie, zaciskając szczęki.

Kiedy zapełniłam torbę, usiadłam na chwilę na łóżku, patrząc na przestrzeń, która przez ostatnie tygodnie była naszym wspólnym miejscem. Było mi ciężko, ale wiedziałam, że nie mogę pozwolić, by ktoś mnie tak traktował.

Zamknęłam torbę i postawiłam ją przy drzwiach. Nie miałam jeszcze planu, dokąd pójdę, ale wiedziałam, że nie mogę zostać tutaj, przynajmniej na razie. Musiałam poukładać myśli, zanim znów stawię mu czoła.  

notka od autorki

Przepraszam, ale musiałam.

Pamiętajcie o zostawieniu śladu po sobie:

komentarza lub gwiazdeczki, jeśli się wam podobało!

Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro