11
Ciemność. Jedynie to widziałam. Czułam też przeraźliwy chłód, więc na pewno nie mogłam umrzeć. Wierzyłam w to całą sobą. Dotknęłam prawą dłonią lewego nadgarstka i uszczypnęłam się. Ból przeszył lewą rękę. Znak, że nadal żyje. Westchnęłam z ulgą. Leżałam na czymś twardym. Czułam, kolejny znak, że nie umarłam. Wstałam na chwiejnych nogach i rozejrzałam się dookoła. Kiedy przyzwyczaiłam się do ciemności, mogłam stwierdzić, że znajduje się w pokoju. Zarys mebli był słabo widoczny, ale jednak był. Wszystko pokrywały ciemne kolory, dlatego w pierwszej chwili myślałam, że jestem w pustce. Tylko co ja tu robię? Zrobiłam dwa kroki do przodu i wyciągnęłam rękę przed siebie. Jeśli mam zginąć przez uderzenie się o coś, to przynajmniej będę miała pewność, że to ktoś mnie uderzył. Wpadnięcie niechcący na mebel nie leżał teraz w moich ukrytych marzeniach. Przeszłam kolejne dwa kroki i stwierdzając, że niczego przede mną nie ma śmiało ruszyłam dalej. Po chwili moja ręka natrafiła prawdopodobnie na ścianę. Powierzchnia, której dotykałam była śliska i chropowata. Niezbyt przyjemna w dodtyku. Gdy miałam przejść w bok usłyszałam chrapanie. Zaskoczona stanęłam w miejscu i nasłuchiwałam. Kiedy przysłuchałam się dobrze, mogłam stwierdzić, że to naprawdę było chrapanie. Tylko kto mógłby tutaj spać? Złapałam się za głowę i zaczęłam odliczać od dziesięciu w dół. Kiedyś mój terapeuta powiedział, że to pomoże mi w trudnych sytuacjach. Do tej pory działało, a to była bardzo trudna sytuacja.
Dziecko to ci nie pomoże w tym przypadku. Jesteś w najgorszym możliwym miejscu.
Starałam się olać głos Ayli i w spokoju policzyć do końca. Kiedy byłam przy trzech, chrapanie ustało. Szybko otworzyłam oczy i rozejrzałam się. Zobaczyłam zarys łóżka i wpatrywałam się w nie. Ku mojemu zaskoczeniu ktoś na nim leżał. Moje oczy rozszerzyły się jeszcze bardziej.
Radzę ci uciec stąd jak najszybciej. Spróbuj teleportacji.
Przewróciłam oczami po czym uniosłam lewą rękę i wykonałam ruch nadgarstkiem wyobrażając sobie przy tym Las Śmierci. Kiedy ponownie otworzyłam oczy zobaczyłam tą samą ciemność co przed chwilą. Nie udało mi się przeteleportować. Co za tym idzie, nadal mogę być w niebezpieczeństwie. Westchnęłam i usiadłam na podłodze. Skoro mam tutaj zostać, muszę coś znaleźć do samoobrony. Ayla powiedziała, że jest to najgorsze miejsce w jakim mogłam się znaleźć, więc przeczuwałam, że będę zmuszona do walki. Przy sobie nigdzie nie miałam katany, więc nie mogłam zadawać śmiertelnych ciosów demonowi czy innym stworom. Same kopniaki i uderzenia nie wystarczą. Ponownie rozejrzałam się po pomieszczeniu, jednak tym razem starałam się znaleźć coś co posłużyłoby za broń.
Kiedy ON się obudzi będzie po tobie. Musisz być cicho. Przede wszystkim musisz stąd jak najszybciej zniknąć. ON nie lubi ludzi.
- Kim jest ON?
Mój głos pomimo szeptu rozniósł się po całym pokoju i na dodatek głośno. Przynajmniej ja tak to odczułam. Zakryłam ręką usta i starałam się nawet oddychać jak najciszej. Ayla skutecznie mnie przestraszyła.
ON jest czystym złem. Nie ma w nim dobrej strony tak jak we mnie czy moim bracie. Jest skażony grzechem do tego stopnia, że się nim żywi.
Z kolejnym słowem demonicy skupiłam się w sobie. Skoro trafiłam przed oblicze prawdziwego demona, to jak mam nazwać Ayle i jej brata? Przecież to oni otrzymali miano potworów. Przełknęłam ślinę i najciszej jak potrafiłam przeszłam na czworakach do najbliżej zarysowanego w ciemności mebla. Kiedy dotknęłam go ręką, okazało się, że to komoda. Wątpiłam, abym znalazła w środku coś do samoobrony. Przeszłam dalej i natknęłam się na fotel. Zazgrzytałm zębami z irytacji i zamknęłam oczy znowu odliczając od dziesięciu w dół.
Mówiłam, że to ci nie pomoże. Czemu się mnie nie słuchasz?
Chciałam, aby w tym momemncie Ayla przymknęła się i dała mi w spokoju myśleć. Byłam zmęczona, a czepianie się demonicy nie pomagało mi. Nie wiem ile czasu tu spędziłam. Nie miałam pojęcia czy wszyscy są cali. Czy Floyd nadal walczy o życie. Wszystko już mnie irytowało. Chciałam po prostu móc cało i bezpiecznie wraz z wszystkimi wrócić już do domu. Nawet jeśli było to więzienie. Było mi to obojętne. Przez całe życie nauczyłam się, że prawdziwy dom nie jest budynkiem, a jedynie miejscem, w którym przebywasz.
Zbaczasz z tematu. Nigdy nie wrócisz do domu, jeśli teraz nie zawalczysz. Musisz coś znaleźć do obrony. Szybko!
Niechętnię ruszyłam dalej, uważając prz tym, aby nie wpaść na coś. Chrapanie roznosiło się po pokoju co jakiś czas informując mnie, że nadal mam czas. To była moja ostatnia misja. Postanowiłam więcej nie brać niczego. Za dużo muszę się nacierpieć, aby być wolną. Po kilku metrach natrafiłam na stół. Dłonią delikatnie i ostrożnie zbadałam blat i jak się okazało miałam szczęście. Na stole znajdował się nóż. Szybko wzięłam go do ręki. Teraz miałam się czym bronić. Jeden kłopot mniej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro