Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10

        Ból, tylko to czułam. Moje życie w tym momencie skończyło się. Poczułam dłoń na policzku i ciepły oddech. Podniosłam głowę do góry i ujrzałam uśmiechniętego demona. Jeśli wyraz jego twarzy można było nazwać uśmiechem. Skrzywiłam się.

,, Widzisz, jesteś żałosna. Nie umiesz obronić nawet cennej dla siebie osoby. Jeśli nie chcesz, aby reszta zginęła, poddaj się. "

Mam zginąć? Mam się po prostu wycofać? Czy to jedyne wyjście? Czy właśnie na to zasługuje? Mam być zabita przez demona w środku Japonii? Mam umrzeć ze świadomością, że Floyd zginął ochraniając mnie, a ja tak bez walki poddałam się? To nigdy nie było w moim stylu. Jednak jeśli się poddam inni przeżyją.
Słońce on cię oszukuje. Wszyscy zginą niezależnie od twojej decyzji.
Ayla. Czy ona zawsze musi mieć rację? Czy zawsze będę bezużyteczna? Tyle pytań, a zero odpowiedzi. Złapałam się za głowę i starałam powstrzymać krzyk bezsilności. Całe moje życie to jedno wielkie dno.
- Ghost bez pogaduszek i wewnętrznych rozterek! Deadshot walczy o życie!
Podniosłam głowę. Co mnie podkusiło, aby się załamać? Nigdy taka nie byłam. Pokonałam ciemną stronę Ayli mimo strachu, a boję się podnieść ostrze na jej brata? Przecież to ona była straszniejsza. Znała mnie na wylot. Wiedziała gdzie uderzyć, aby zabolało. Wstałam z kolan, wcześniej układając delikatnie głowę Floyda na kamiennym podłożu groty, i podniosłam wysoko brodę do góry.
- Nie poddam się.
Uśmiechnęłam się psychopatycznie i uniosłam katane. Będę walczyć. Nie tylko dla siebie, ale też dla innych.

,, Popełniłaś błąd ludzka gnido. "

Demon zatrzepotał swoimi skrzydłami i wzbił się w powietrze. Uniosłam brwi do góry zaskoczona. Od początku myślałam, że nie są one do użytku, ale tylko do pokazu swojej potęgi. Przecież to niedorzeczne. Przewróciłam oczami i wytarłam dłonią usta. Krew skapywała mi z twarzy i z rąk na ziemię. Moje ubrania były w strzępach, a włosy wyglądały jak ptasie gniazdo. W tym momencie byłam równie paskudna co demon przede mną. Jeśli wrócę to koniecznie muszę wskoczyć pod prysznic. Uniosłam rękę z mieczem wyżej, a drugą ręką niepostrzeżenie wykonałam ruch nadgarstkiem i  znalazłam się za plecami wroga. Zamachnęłam się kataną i przecięłam fragment prawego skrzydła na pół. Uśmiechnęłam się i znów przeniosłam się na ziemię. Wszystko, każdy mój ruch czy nawet oddech, musiało być wykonane szybko i precyzyjnie. Nie miałam skrzydeł, więc stara dobra grawitacja ściągała mnie na dół. Muszę wyjść z tej groty, jeśli nie chcę, aby innym się coś stało.  Przygryzłam wargę i przeteleportowałam się do wyjścia z jaskini. Pomachałam demonowi z uśmiechem na ustach i czekałam na to, aż zacznie mnie gonić. Na moje szczęście ruszył za mną. Odwróciłam się i pobiegłam w głąb lasu. Słyszałam jak jego skrzydła łamią gałęzie. Jego kroki były ciężkie i z każdym nastąpnięciem na ziemię słychać było dudnienie. Przełknęłam ślinę i przyśpieszyłam o ile było to w ogóle możliwe. Korzenie drzew zdradziecko wystawały z ziemi czekając tylko, aż ktoś się o nie potknie. Starałam się omijać wszystkie naturalne pułapki, jednak było to ciężkie. W pewnym momencie podłoże po prostu się zapadło pod moją stopą i utknęłam w miejscu. Gdyby nie moja teleportacja zapewne już byłabym pożywieniem dla wściekłego demona. Kucnęłam na gałęzi i zaczęłam rozglądać się za poszukiwaniem potwora. Nigdzie nie mogłam go dostrzec. Wytężyłam bardziej wzrok i znów skanowałam fragment terenu pode mną. Nie chciałam się poddawać, ale skoro nie umiałam go dostrzec, to jedynie słuch lub nawet intuicja ocalą mnie przed śmiercią. Przełknęłam ślinę po czym wzięłam głęboki wdech i przeteleportowałam się na dół. Co prawda na gałęzi czułam się bardziej bezpieczna niż na ziemi, ale nie mogłam pozostać w jednym miejscu na dłużej. Zwierzyna, która stoi jest najłatwiejsza do upolowania. Przebiegłam przez małą polanę i schowałam się za drzewem, aby nasłuchiwać kroków demona. Nagle ktoś złapał mnie za szyję i pociągnął do tyłu. Było to jeszcze dziwniejsze, ponieważ za plecami miałam drzewo. Ucisk na krtani nie zelżał, a jedynie wzmocnił się. Zaczęło mi brakować powietrza. Nie mogłam złapać tchu, a moje ręce nie dawały rady wyswobodzić się z cienia. Demon podszedł od tyłu. Mogłam się tego spodziewać. Zachowywał się jak szczur i tchórz. Zamiast stanąć uczciwie do walki, demon wolał zastawiać pułapki. Przeklęłam się w myślach za swoją głupotę. Przecież walczyłam już z złą Aylą. Powinnam znać już niektóre sztuczki tych podstępnych demonów. Złapałam ostatni chaust powietrza i poczułam jak opadam z sił. To koniec. Żegnaj świecie.

***

Wybaczcie za tak długą nieobecność, ale wynikło to z przyczyn kompletnie ode mnie nie zależnych.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro