Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[8]


2016

 Ugh! – jęknęłam, gdy poczułam, jak moje plecy uderzają o podłoże. Dopiero kiedy usiadłam, zdałam sobie sprawę, gdzie jestem. Na środku jezdni pełnej samochodów. Szybko wstałam i natychmiast wbiegłam na chodnik.

 Och, przepraszam. Przepraszam – powiedziałam, gdy przypadkowo stanęłam przed kimś, zagradzając mu drogę.

Nigdy nie podejrzewałam, jaki spotka mnie szok, kiedy przejdzie przeze mnie, nawet nie zauważając.

Pędziłam chodnikiem, próbując coś zrobić lub znaleźć kogoś, kto wytłumaczy mi, co się dzieje. Ostatnim, co pamiętałam, było siedzenie w ciemnym, pustym pomieszczeniu. Ale wcześniej przechodziłam przez ulicę po kłótni z siostrą i jakiś idiota zdecydował się przejechać na czerwonym świetle.

Ludzie nieustannie przeze mnie przechodzili, żaden z nich nie zwracał na mnie uwagi.

 Hej! Wszystko w porządku?

Popatrzyłam trochę przed siebie, gdzie stał chłopak w kasku, z deskorolką w dłoni. Ostrożnie do niego podeszłam.

– Wszystko w porządku? Wyglądasz na trochę zagubioną i zdezorientowaną – stwierdził z lekkim uśmiechem.

 Widzisz mnie? – upewniłam się.

 Ja tak. Ale oni  wskazał przechodniów wokół nas  już nie.

Zmarszczyłam brwi, nie mając pojęcia, o co chodzi.

 Jesteśmy duchami!

Jego uśmiech wzrósł, najwyraźniej znajdując w tym jakąś rozrywkę.

 Duchy? Czyli co, będziemy straszyć w jakimś opuszczonym domu, bo nasze dusze nie mogą odejść?

– Cóż, nie konkretnie, ale w zasadzie tak.

– Muszę zobaczyć swoją rodzinę wymamrotałam.

 Nie będą mogli cię zobaczyć.

 Który to rok? – zapytałam pospiesznie, tknięta nagłym przeczuciem.

 Dwa tysiące szesnasty. Kiedy umarłaś?

– Tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąty piąty. To dwadzieścia jeden lat wybełkotałam.

 Nawiasem mówiąc, jestem Willie– Po krótkiej chwili ciszy wyciągnął do mnie rękę.

 Casey – odpowiedziałam, ściskając ją.

 Cóż, Casey. Znam kogoś, kto mógłby ci pomóc. Może on odpowie na kilka pytań, na które ja nie potrafię.

 To brzmi świetnie.

 Okej! Fajnie, chodź ze mną.


2020

– Och, oczywiście, że znacie Casey – powiedział Willie, zatrzymując mnie, gdy dotarłam na dół schodów, gdzie czekali już Luke, Reggie i Alex.

Wszyscy odwrócili się, by na mnie spojrzeć. Zauważyłam, że Luke lustruje mnie wzrokiem.

– Przez przypadek. Um... – zakaszlał, drapiąc się po karku. – Wyglądasz...

– Wyglądasz niesamowicie. – Reggie się rozpromienił.

– Dzięki – odpowiedziałam, bawiąc się spódnicą mojej czarnej sukienki. – Uch, co wy...

– Panowie, mam dla was stolik. – W ten sposób przerwał mi jeden ze sługusów Caleba, odciągając ode mnie uwagę chłopaków.

– Zobaczymy się za chwilę, Casey. – Willie pomachał.


///////////

Światła przygasły, a głos z głośników oznajmił obecność gwiazdy wieczoru.

– Panie i panowie, ci, co powrócili z martwych, powitajcie Caleba Covingtona!

Tłum wiwatował i klaskał, a ja z nim. Wydawało się to konieczne, facet dał mi połowicznie normalne życie. Stałam przy filarze niedaleko miejsca, w którym siedzieli chłopcy i widziałam, jak powoli klaszczą, słysząc imię, którego wcześniej nie znali.

– Tęskniliście za mną? – zapytał Caleb, unosząc się nad sceną. Tłum znowu zawiwatował.

– Ja też! – Spowodowało to wybuch śmiechu.

– Witajcie... na imprezie swoich marzeń!

Kolejne okrzyki.

– Od Egipcjan, przez druidów, po osobę siedzącą obok ciebie, wszyscy zastanawialiśmy się, „dokąd pójdziemy, gdy zgaśnie ostatnie światło?".  Pozwólcie, że wam pokażę.

„Let me introduce myself
We got some time to kill
Consider me the pearly gates to your new favorite thrills
We could go make history or you could rest in peace
But here there ain't no misery
Cause on the other side we live like kings"

Zaczęłam kiwać głową w rytm muzyki.  To była zawsze jedna z moich ulubionych piosenek Caleba.

2016

 Okej, więc zostań tutaj. Pójdę po niego.

 W porządku.

Czekałam u szczytu schodów może pięć minut, aż podszedł  do mnie czterdziestoletni mężczyzna z Williem u boku.

 Caleb, to jest Casey. Casey, to Caleb. Znalazłem ją na ulicy i myślę, że jest nowa, więc pomyślałem, że możesz jej pomóc.

– Oczywiście, że mogę! Chodź ze mną, kochanie, wszystko ci wyjaśnię.

Zaprowadził mnie do stołu, a mężczyzna w garniturze wyciągnął dla mnie krzesło. Usiadłam, a on na powrót je wsunął.

– Teraz powiedz mi, z czym potrzebujesz pomocy – poprosił delikatnie.

– Cóż... Chyba że wszystkim. Nie rozumiem, jak działają te wszystkie rzeczy z duchami. I ledwo pojmuję, że jestem duchem. Chcę tylko, żeby życie znów było normalne – wyjaśniłam najlepiej, jak umiałam.

– Teraz nie mogę uczynić życia dla ciebie w stu procentach normalnym, ale mógłbym uczynić je trochę normalniejszym. Nadal byłabyś duchem i nie starzałabyś się, ale mogłabyś wchodzić w interakcje z żywymi tak, jakbyś sama była żywa. Nie należy to do najprostszych, ale potrafię to zrobić. Jednak wszystko ma swoją cenę. Musiałabyś dołączyć tutaj, do mojego klubu, a będę posiadał twoją duszę. Jedna wpadka i zabieram to wszystko. Czy to jasne?

Pomyślałam o tym przez chwilę. Ten człowiek byłby w zasadzie moim właścicielem. Ale nie mam nikogo, a on jest najlepszą daną mi szansą, żeby kogoś zyskać. I znowu żyć, choćby pół-normalnie.

 Jasne – odpowiedziałam.

2020

– Hej.

– Cześć. – Odwróciłam się i zobaczyłam Luke'a stojącego obok mnie. – Podobał ci się pokaz?

– Tak, to na pewno było coś. To znaczy, wow!

– Wiem. Caleb nigdy nie zawodzi. – Lekko się zaśmiałam.

– Założę się – westchnął. – Dziś wieczorem wyglądasz naprawdę oszałamiająco. To znaczy, zawsze wyglądasz oszałamiająco, ale ja... lubię tę sukienkę. Chociaż zawsze lubię to, co nosisz.

– Dziękuję, Luke. – Uśmiechnęłam się do niego. – Uh, nie macie teraz występu? – zapytałam, przerywając spojrzenie, którym się dzieliliśmy.

– Tak, ale za pół godziny. Damy radę, przysięgam.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro