Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[10]




– I w prawo. I w lewo.

– Dlaczego mnie nie obudziłaś? Opuściłam pierwsze trzy lekcje – powiedziała Julie, dołączając do mnie i Flynn na zajęciach tanecznych.

– Mówiłaś, że już nigdy więcej nie pokażesz swojej twarzy w szkole. A ja jestem bardzo dosłowną osobą – broniła się oskarżona. Julie spojrzała na mnie.

– Miałam zamiar, ale Flynn zabrała mi telefon.

– W porządku. To wszystko przez te głupie duchy, na które jestem naprawdę zła. Zabiłabym je, gdyby nie byli już martwi.

– Posiadanie zespołu ma pomóc w życiu społecznym, a nie je zrujnować – zauważyła Flynn.

– Byłego zespołu.

– Dobrze. Przepraszam. Byłego zespołu – poprawiła się.

– To wszystko jest takie popieprzone. Myślałam, że są w tym ze mną. Ale oczywiście się myliłam.

– Hej, nie obwiniaj się. Możesz być tak silna tylko wtedy, gdy trzy urocze duchy proszą cię o dołączenie do zespołu.

– Mówiąc o przystojniakach, rozmawiałaś dzisiaj z Nickiem? Słyszałam, że był chętny do pomocy ci zeszłej nocy na dyskotece – powiedziałam, dzieląc spojrzenie z Flynn.

– Nie. I trochę się tego boję. Przynajmniej wiem, że nie zobaczę go na tych zajęciach... No chyba to są jakieś żarty.

– Co?

Zmieniłam pozycję i zobaczyłam, że drużyna lacrosse stoi przy drzwiach.  A z nimi Nick.

– Co oni tu robią?

– Punktualnie, trenerze Barron. Tak więc, uczniowie, trener Barron i ja zdecydowaliśmy, że jego drużyna lacrosse będzie częścią naszej grupy przez kilka tygodni. Wielu profesjonalnych sportowców używa tańca, aby pomóc im w koordynacji i mobilności.

– Zero flirtowania z dziewczynami. Chodzi o to, abyśmy byli lepsi, żebyśmy mogli wygrać mecz. Ostatni przegraliśmy z Burbank. Burbank!

– Cóż, pamiętajmy wszyscy, że opanowanie jest dużą częścią tańca. Wszyscy łączą się w pary.

– Do roboty!

Podszedł do mnie chłopak o kręconych blond włosach.

– Hej, czy możemy zostać partnerami? – zapytał.

– Uh, tak, jasne. Joel, prawda?

– Tak! A ty jesteś Casey.

– Tak.

– Tak więc, panie, pokażmy to, czego nauczyłyśmy się w zeszłym tygodniu, i przedstawimy to z chłopakami w ten piątek. Trener Barron i ja zaprezentujemy.

– Nie. Nie tańczę. Więc...

– No to dziś pan zacznie.

////////////

– Wyskok, obrót i w górę! Obrót! Chłopcy robią wyskok! Okej! Jeszcze raz. Bez muzyki!

– Całkiem spoko, co? – zagadnął Joel.

– Tak, nieźle nam idzie.

– Jeszcze raz. Z muzyką!

////////////

– Case!

– Jezu! Przestraszyliście mnie.

– Przepraszam – westchnął Alex, siadając na moim łóżku.

– Hej, co się z wami dzieje? Gdzie Lu... o Boże. Dziś są jego urodziny.

– Tak. A Julie powiedziała mu kilka bardzo bolesnych rzeczy. Więc poszedł do rodziców – wyjaśnił Reggie bez zwykłej sobie radości.

– Nigdy ich nie spotkałaś, prawda? – zapytał drugi. – Rodziców Luke'a?

– Nie – westchnęłam.

Mój nastrój teraz całkowicie się pogorszył.

– Mieliśmy zabrać Julie do ich domu. Gdybyś chciała pójść z nami...  – zaczął Reggie delikatnie.

– Okej. Spotkamy się na miejscu.

– Jasne, jasne

///////////

Julie, Reggie, Alex i ja schowaliśmy się za krzakami wystającymi z frontu domu Luke'a.

– Więc Emily jest jego mamą?

– Tak. Luke często tu przychodzi – odpowiedział Alex.

– Myśli, że nie wiemy, ale... śledziliśmy go. Po prostu spędza czas w ten sposób i obserwuje ich. Ale tak naprawdę nigdy nic nie robią.

Patrzyłam, jak ten płacze, siedząc na blacie w kuchni, a jego rodzice położyli na stole czekoladowe ciasto.

– Jedzą ciasto. To już coś – stwierdziła Julie.

– To tort urodzinowy – powiedziałam cicho, ale wystarczająco głośno, by pozostała trójka mogła usłyszeć.

– Dla Luke'a – dodał Reggie.

– Nigdy nie wiedziałam, że tak bardzo cierpi.

– Tak. Jest jeszcze gorzej, bo kiedy umarł... Uciekł z domu, skłócony z mamą. Wiesz, jego rodzice nie chcieli, żeby ich jedynak był w zespole rockowym, więc... po prostu uciekł.  A gdy zmarł, stracił szansę, aby się z nimi pogodzić.

Luke podszedł do stołu, przy którym siedzieli jego rodzice, zapalając świecę na torcie. Gdy się zapaliła, zdmuchnął ją, a wyrazy twarzy członków rodziny łamały serce.

– Dlatego był taki zły. Gdyby Trevor przyznał, że piosenki są Luke'a... jego rodzice wiedzieliby, że jego marzenie było tego warte. – Reggie westchnął.

– Byliby tacy dumni.

Luke usiadł na trzecim krześle przy stole. Jego rodzice trzymali się za ręce. Świeca została ponownie zapalona. Cała trójka zdmuchnęła ją razem, a po mojej twarzy spłynęła łza, która uderzyła o podłoże.

Alex i Reggie znowu rozmawiali z Julie, ale podświadomie to ignorowałam, zbyt skupiona na chłopaku, którego kochałam.

///////////

Później tego wieczoru leżałam na łóżku z Luke'm obok mnie. Trzymałam jego dłoń w mojej i rysowałam niewidzialne kształty kciukiem tak, jak kiedyś.

– Wszystkiego najlepszego, Luke – odezwałam się, patrząc na niego.

– Dzięki. – Odwzajemnił spojrzenie z uśmiechem.

1995

– Już idę!

Zbiegłam po schodach i otworzyłam frontowe drzwi, odsłaniając zdenerwowanego Luke'a ze swoim rowerem i gitarą.

 Luke? Wszystko w porządku?

 Mogę wejść? Nie wiedziałem, gdzie pójść.

 Oczywiście. Chodź.

Oboje usiedliśmy na sofie. Rodzice byli u siebie, tak samo jak moja siostra. Chłopak chwycił moją dłoń w swoją i ścisnął.

 Co się stało? – zapytałam cicho, odgarniając część jego włosów, żeby dobrze widzieć twarz.

 Pokłóciliśmy się z mamą. Nie chce, żebym grał w zespole rockowym. Uważa, że ​​to marnotrawstwo i że muszę się obudzić i zacząć żyć prawdziwym życiem, a nie marzeniami – westchnął.

– Luke, jesteś najlepszym autorem piosenek, jakiego znam, w dodatku bardzo utalentowanym. To twoje marzenie i jest niesamowite. Masz wielką szansę, żeby stało się rzeczywistością.

Spojrzał mi głęboko w oczy, pełen smutku i żalu. Może żałuje rzeczy, które powiedział swojej mamie, a których nie miał na myśli. Puścił moją dłoń i przyłożył swoją do policzka, pocierając go kciukiem. Powoli pochylił się i napotkał moje usta swoimi. Pocałunek był miękki i delikatny.

Odsunęłam się.

 Luke, jesteś zdenerwowany i zraniony. Nie tego chcesz.

 Może to jest to, czego...

 Nie, Luke. Jesteś teraz zdenerwowany. I potrzebujesz pocieszenia. Ale nie w ten sposób – zaprzeczyłam delikatnie.

 Czy możemy po prostu się położyć? Na chwilę  – poprosił po krótkiej chwili. Ja patrzyłam na niego, on na podłogę.

 Oczywiście, że możemy.

Zdjął buty i położył się na łóżku, obejmując mnie ramionami i przyciągając do siebie. Tej nocy zasnęliśmy tam, leżąc w swoich objęciach.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro